I w tym momencie zrozumiała, że rzeczywiście jest niewinny. I że jej nie zdradził.
Po chwili strażnicy wyprowadzili go z sali.
Stacy dotknęła jej ramienia.
– Możemy już iść. Spojrzała na siostrę.
– On tego nie zrobił.
– Wiem, Jane. Wszystko będzie dobrze.
– Wysłałem już Dave’a po samochód – powiedział Elton. – Na dole są dziennikarze. Musicie się przygotować. To nie będzie przyjemne.
Przegonił je do wyjścia niczym kwoka kurczęta. Kiedy na parterze wysiedli z windy, Jane zauważyła dziennikarzy czekających na schodach przed budynkiem.
– Weź parę głębokich oddechów i pozwól, że ja się tym zajmę – stwierdził Elton. – Mów tylko niezbędne rzeczy, Jane. I nie daj się sprowokować.
Skinęła głową. Wyszła na dwór ze Stacy po lewej i Eltonem po prawej stronie. Dziennikarze natychmiast do niech podbiegli. Błysnęły flesze.
Jeden z reporterów podsunął jej mikrofon pod nos.
– Czy ma pani coś do powiedzenia, pani Westbrook?
– Czy pani mąż zabił te kobiety? – odezwał się inny.
– Pani Westbrook nie ma w tej chwili nic do powiedzenia – stanowczo stwierdził adwokat. – Proszę się do niej zwrócić po procesie i uniewinniającym wyroku.
Dave podjechał niemal pod same schody i zatrąbił. We trójkę pospieszyli w jego stronę.
– Czy plotki na temat zdrad pani męża są prawdziwe, pani Westbrook? – krzyknął jeszcze jeden z dziennikarzy, kiedy znaleźli się tuż przy aucie.
Jane zamarła. Obróciła się do reportera, który zadał jej to pytanie, nie zważając na to, że Elton ciągnie ją za rękaw.
– Czy pani mąż był niewierny? – zapytał ponownie dziennikarz.
– Nie – odparła Jane, sama zadziwiona siłą swego głosu. – Zawsze był mi wierny i nikogo nie zabił. Gotowa jestem to udowodnić.
Cos’ jakby iskra elektryczna przebiegło przez tłum reporterów.
– Jak?! – krzyknął któryś.
– Bez dalszych komentarzy. – Elton pociągnął ją w stronę samochodu.
Dave pchnął drzwiczki od strony pasażera. Wsiadła do środka i automatycznie zapięła pasy. Dopiero wtedy spojrzała na zgromadzony tłum.
Pomyślała, że Elton dobrze zrobił. Sama nie wiedziała, co mogłaby im powiedzieć. Nie miała przecież pojęcia, jak dowieść niewinności Iana.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY CZWARTY
Poniedziałek, 27 października 2003 r. 14. 45
W ciągu paru następnych godzin to, co powiedziała reporterom, nabrało konkretnego kształtu. Jane postanowiła, że wróci, tym razem już za dnia, do kliniki i wznowi swoje poszukiwania. Miała też zamiar skontaktować się z Gretchen Cole, Sharon Smith i Lisette Gregory, modelkami, które stały się później pacjentkami Iana. Chciała wypytać je o związki z mężem i o to, w jaki sposób trafiły do jego kliniki.
Miała nadzieję, że były to znajomości o charakterze zawodowym.
Jane uważała też, że powinna poszukać kobiety, która ukradła papiery z segregatora, chociaż nie miała pojęcia, jak to zrobić. Poza tym czekały na nią jeszcze telefony do La Plaza, byłych wspólników Iana i sekretarki z Centrum Chirurgii Kosmetycznej.
Obawiała się, co prawda, że jej dowody mogą nie wystarczyć sądowi, ale przynajmniej sama upewni się co do niewinności męża. Poza tym Elton mógłby z nich skorzystać, by posiać wątpliwości w ławie przysięgłych.
Kiedy weszła do swojej pracowni, zastała tam Teda stojącego przed „Anne”.
– Jest naprawdę piękna – powiedział, wciąż wpatrując. się w rzeźbę.
– Prawda? – Jane stanęła obok. – Poświęciłam jej cały weekend.
– Nie sądziłem, że będziesz mogła pracować. Wiesz, z powodu Iana…
– Praca mi pomogła. Bez niej chyba bym zwariowała. Ted obrócił się w jej stronę.
– Dzwoń do mnie, jakbyś czegoś potrzebowała. Zawsze gotów jestem ci pomóc.
Uścisnęła z wdzięcznością jego ramię.
– Potrzebuję trzech telefonów. Do Gretchen Cole, Lisette Gregory i Sharon Smith.
– Jasne. – Podszedł do komputera i wziął leżący obok zeszyt. Wypisał z niego trzy numery i podał jej karteczkę. – W porządku alfabetycznym. Ale rozesłałem już zaproszenia na wystawę do wszystkich twoich modelek.
– Tak, wiem. – Dostrzegła zdziwienie w jego oczach, ale nie zareagowała. – Będę na górze, gdybyś mnie potrzebował.
W mieszkaniu nalała sobie soku pomarańczowego i wziąwszy telefon komórkowy, usadowiła się wygodnie z podwiniętymi nogami na kanapie. Ranger spoczął u jej stóp.
Najpierw zadzwoniła do Gretchen Cole. Po chwili usłyszała jej głos:
– Tak, słucham?
– Gretchen? Tu Jane. Jak się miewasz?
– Jane? Raczej powiedz, jak ty się miewasz. Wciąż nie mogę uwierzyć, że Ian ma być sądzony.
– To pomyłka. Jest niewinny.
– Oczywiście. – Gretchen zniżyła głos. – Czy wciąż jest w więzieniu?
– Tak. – Jane chrząknęła, przygotowując się do zmiany tematu. – Czy dostałaś zaproszenie na otwarcie wystawy?
– Mhm, ale nie wiedziałam, czy nadal ją planujesz.
– Ian prosił, żebym jej nie odwoływała.
– On już taki jest… – Urwała nagle, zdając sobie sprawę z tego, co powiedziała. – Ee, więc wkrótce się zobaczymy…
– Chciałam cię jeszcze o coś zapytać. – Jane siliła się na niedbały ton. – Ian mówił, że byłaś jego pacjentką. Trochę się boję, że, no wiesz… skorzystał z naszej znajomości, by załatwić własne interesy.
– Och nie, Jane, to nie było tak. – Gretchen wydawała się rzeczywiście strapiona. – Ale wiesz, jak mi zależy na wyglądzie… Po tym, jak go poznałam, wspomniałam o tym koleżance. A ona powiedziała, że jest świetnym chirurgiem plastycznym i że nie znajdę nikogo lepszego.
– Więc to nie on się do ciebie zwrócił?
– Nie, jasne, że nie.
Jane nie przypuszczała nawet, że tak bardzo ją to martwiło. Poczuła olbrzymią ulgę i roześmiała się, nie do końca panując nad swoimi reakcjami.
– Tak, jest w końcu świetnym chirurgiem – powtórzyła.
– Właśnie! Ponieważ z tobą pracowałam, usiłował mnie skierować do kolegi, ale nie chciałam nawet o tym słyszeć.
Jane wzięła głęboki oddech. Pierwszą przeszkodę miała za sobą. Teraz czekała ją najtrudniejsza sprawa.
– Gretchen, wybacz, ale muszę ci zadać jeszcze jedno pytanie. Liczę na szczerą odpowiedź.
– Oczywiście, Jane. Słucham?
– Czy… czy Ian nie zachowywał się wobec ciebie… nieodpowiednio?
– Nieodpowiednio?
– No, czy ci się nie narzucał? Czy nie wysuwał żadnych propozycji?
– Nie, coś ty! – Odpowiedź była szybka i wydawała się szczera. Gdy do Gretchen w pełni dotarł sens pytania, dodała z mocą: – Zawsze zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen.
– Dzięki… – Tym razem ulga była jeszcze większa.
– Czy chcą ci wmówić, że Ian cię zdradzał? To nieprawda! Dla każdego jest jasne, że cię kocha.
Rozmawiały jeszcze przez chwilę, a potem pożegnały się i rozłączyły. Następnie Jane zadzwoniła do Lisette i nagrała się na sekretarkę, a potem do Sharon, która na szczęście była w domu.
Rozmowa z nią przypominała kropka w kropkę rozmowę z Gretchen.
Jane poczuła się niemal szczęśliwa. Powoli znów nabierała zaufania do Iana. To one poprosiły go o pomoc, on zaś cały czas traktował je jak pacjentki, a nie atrakcyjne kobiety.
Jane postanowiła wybrać się do jego byłej żony, Mony Fields, Miss Teksasu sprzed paru lat, kobiety bogatej i ustosunkowanej. Jane spotkała się z nią tylko jeden raz – na wystawie w Galerii Sztuki Współczesnej.
Mona była dla niej wtedy bardzo miła. I chociaż Jane czuła się wówczas fatalnie, wynikało to z braku poczucia bezpieczeństwa i zbyt niskiej samooceny, a nie z tego, co była żona Iana powiedziała lub zrobiła.