Zupełnie o tym zapomniała. Ceglaste rumieńce znowu wypełzły jej na policzki.
– Chciałam się upewnić, czy dostała zaproszenie na wystawę.
– Więc dlaczego była pani zmartwiona?
– A skąd to przypuszczenie? Przecież nie powiedziałam, że się czymś martwiłam.
Patrzył na nią przez chwilę ze ściągniętymi brwiami.
– Ma pani asystenta, który zajmuje się takimi sprawami. Dlaczego on do niej nie zadzwonił?
– Bardzo lubię… lubiłam Lisette. Uważam, że świetnie prezentuje się na wystawie.
– Dzwoniła pani z tego samego powodu do pozostałych modelek?
Nagle zrozumiała, że nie zdoła ukryć prawdy. McPherson będzie mógł sprawdzić jej rozmowy, a wtedy wszystko wyjdzie na jaw. Dowie się, że rozmawiała z byłymi pacjentkami Iana.
– Dzwoniłam do Sharon Smith i Gretchen Cole.
– Czy one też były pacjentkami pani męża?
– O co ci chodzi, Mac? – wtrąciła się Stacy.
– Były? – powtórzył z naciskiem, nie zwracając uwagi na swoją partnerkę.
– Tak. I obie żyją, jeśli o to panu chodzi. Widziałam się z nimi wczoraj na otwarciu wystawy.
Mac zerknął na Stacy. Chyba przepraszająco. Ze smutkiem.
Po chwili Jane zrozumiała dlaczego.
– Wydaje mi się, że dzwoniła pani z innego powodu – rzucił. – Niepokoiła się pani o nie. I chciała pani sprawdzić, czy Lisette Gregory żyje…
– Nie! To kłamstwo!
– Podejrzewała pani męża, że ma z nią romans. Tak jak w przypadku Elle Vanmeer – ciągnął bezlitośnie.
– Nie!’
– Bała się pani, że ją też zabił…
– Dość tego, Mac! – Stacy stanęła między nimi.
– Nie masz prawa!
– Wiesz, że mam.
– Chodzi mi o zwykłą, ludzką przyzwoitość. Mac zawahał się, aż w końcu się wycofał.
– Chciałbym porozmawiać z pani asystentem – zwrócił się do Jane. – Nazywa się Ted, prawda?
– Ted Jackman. – Spojrzała na siostrę, a potem na policjantów. – Może jest w pracowni, chociaż dziś sobota…
– Mogłaby to pani sprawdzić?
Skinęła głową i poprowadziła wszystkich na dół. Ted był na miejscu. Siedział przed komputerem.
Kiedy zobaczył Jane, wstał z pełną niepokoju miną.
– Jane, nic ci nie jest? Tak bardzo… Zauważył policjantów i urwał.
– Pan Jackman? – spytał Mac, a kiedy Ted skinął głową, dodał oficjalnym tonem: – Czy możemy zadać panu parę pytań?
Ted spojrzał na nich podejrzliwie.
– Chodzi o wczorajszą wystawę?
– Wystawę?
– No, o te kwiaty i bilecik… Mac pokręcił głową.
– Nie, chodzi nam o jedną z modelek pani Westbrook. Lisette Gregory.
– Lisette? – Spojrzał na Jane z niekłamanym zdziwieniem.
– Ktoś ją zamordował – wyjaśniła drżącym z przejęcia głosem.
Ted pobladł.
– Kto? Kiedy?
– Prawie tydzień temu – wyjaśnił Mac. – Złamano jej kręgosłup.
– Dobry Boże, kto mógł to…?
– Jak dobrze znał pan panią Gregory?
– Ja? – Ted wyglądał na urażonego tym pytaniem.
– Prawie wcale. Pomagałem Jane przy wywiadzie i potem przy robieniu odlewów. No i oczywiście umawiałem ją na kolejne sesje.
– Czy rozmawiała z panem o swoim chłopaku? Albo o jakichś problemach ze znajomymi albo współpracownikami? Czy w ogóle o jakichś swoich problemach?
Ted pokręcił wolno głową.
– Nie, prawie wcale ze mną nie rozmawiała.
– Naprawdę? Dlaczego?
Ted spojrzał na Jane, a potem na policjantów. Wyprostował się trochę.
– Nie przepadała za mną. Żadna z modelek Jane mnie nie lubi.
– Dlaczego? – powtórzył Mac.
– Niech pan je sam o to spyta.
– Trudno by było spytać teraz Lisette, prawda? Więc dlaczego ona pana nie lubiła?
Ted wyciągnął do niego wytatuowane ręce.
– A niech pan zgadnie.
– Nie przyszedłem tu po to, żeby bawić się w zgadywanki, panie Jackman.
– Powiedzmy, że jestem zbyt oryginalny dla tych kobiet, które tu przychodzą.
– To znaczy? – Mac wbił w niego wzrok.
– Im wszystkim strasznie zależy na wyglądzie. I na forsie.
Mac zmrużył oczy.
– Wielu kobietom na tym zależy, nie zauważył pan?
– Ale nie Jane! – Ted spuścił wzrok. – Jane widzi ludzi takimi, jakimi są. Nie sądzi ich po tym, co mają albo jak wyglądają.
– Więc jest prawie święta – po raz pierwszy od dłuższego czasu odezwał się Liberman.
Jane położyła dłoń na ramieniu Teda. Poczuła twarde mięśnie i to, że zadrżał, kiedy go dotknęła. Zauważyła, że policjanci go podpuszczają, ale nie wiedziała dlaczego. Spojrzała na Stacy, ale siostra nie miała zamiaru ich powstrzymać.
– Ted prawie nie ma kontaktu z moimi modelkami – powiedziała. – Jest tak, jak mówił. Jeśli to wszystko, to chciałabym się teraz położyć. Nie czuję się najlepiej.
Stacy spojrzała na nią z niepokojem, a potem przeniosła wzrok na zegarek.
– Chyba wystarczy, Mac?
Zatrzasnął swój notes i popatrzył na nią z rozdrażnieniem.
– Będę w kontakcie.
– Muszę teraz jechać – zwróciła się do siostry.
– Poradzisz sobie?
– Nic mi nie będzie. Tylko zadzwoń później. Stacy odprowadziła kolegów. Jane patrzyła za nimi, a potem obróciła się do Teda. Zauważyła gniew w jego oczach.
– Przepraszam, że musiałeś przez to przejść. Znowu położyła dłoń na jego ramieniu, a on drgnął.
– Wcale nie musisz przepraszać. Ci idioci powinni szukać tego, kto ci grozi. To ty jesteś w niebezpieczeństwie. Czy tego nie widzą?!
– Nie sądzę, żeby dotyczyło to tylko mnie – rzekła z westchnieniem. – Boję się o moje modelki.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem, opowiedziała mu więc historię o Doobiem, którą usłyszała od siostry. I o swoim podejrzeniu, że to mężczyzna z motorówki jest odpowiedzialny za śmierć Elle Vanmeer i Lisette Gregory.
Ted podszedł do kanapy i usiadł ciężko.
– Stacy obiecała, że go znajdzie – ciągnęła. – A wtedy na pewno uniewinnią Iana. To musi być jakiś psychol. Koniecznie trzeba go powstrzymać. Nie mogę pozwolić, by jeszcze jedna modelka…
– Daj spokój! – przerwał jej ostro. – Mówisz tak, jakby chodziło o wycieczkę rowerem. A przecież masz do czynienia z mordercą!
– Wiem, ale…
– Nie. – Skoczył na równe nogi i potrząsnął głową. – Pomyśl o swoim dziecku, Jane. Jeśli temu szaleńcowi przestanie wystarczać, że cię terroryzuje, to co dalej?
Znali odpowiedź na to pytanie, jednak żadne nie odważyło się jej wypowiedzieć. W pracowni zapanowała przygnębiająca cisza. Jane przymknęła oczy.
Oboje wiedzieli, że tajemniczy prześladowca będzie chciał ją zabić.
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY
Czwartek, 6 listopada 2003 r. 9. 30
Jane przygotowywała się do cotygodniowej wizyty w więzieniu. Czekała siedem długich dni, by zobaczyć się z mężem, i teraz nie miała pojęcia, co mu powiedzieć. Przez całą noc przewracała się w łóżku, nie mogąc zasnąć. Czy powinna zataić przed nim, że ktoś jej grozi? Czy powinna wyznać, co znalazła w jego elektronicznym notesie?
Elton rozmawiał już z nim na temat Lisette Gregory. Dowody jego winy wydawały się oczywiste. Istniała obawa, że zostanie oskarżony również o to morderstwo, chociaż prokurator się do tego nie palił. Nie miał zresztą powodów do pośpiechu. Przecież jego zdaniem morderca i tak już był w więzieniu, więc nie mógł zabić nikogo więcej.
Nad ranem zdecydowała, że wszystko się wyjaśni, kiedy wreszcie spotka się z mężem. Uznała, że planowanie kolejnych scenariuszy nie ma sensu.