Выбрать главу

Zaczęła się dławić. Uszy wypełniał ryk motorówki.

Mężczyzna zawracał. Robił pętlę. Chciał jeszcze raz najechać na Jane.

Żeby skończyć to, co zaczął.

Obudziła się z krzykiem. Zdezorientowana rozejrzała się po zalanej księżycową poświatą sypialni. Ponieważ przewracała się w czasie snu, prześcieradło owinęło jej się wokół nóg.

Usiadła z trudem i jęknęła, czując tępy ból. Szybko odrzuciła kołdrę.

Znowu krzyknęła. Krew poplamiła koszulę, pościel, nogi.

Było jej tak dużo, że zaczęła tonąć.

Przez chwilę patrzyła w dół, nie mając pojęcia, co robić.

Znowu poczuła ból, i to przywróciło jej możliwość dziaIania. Dziecko! Mogła stracić dziecko!

– Nie!!!

Ze skamleniem przelazła przez łóżko i sięgnęła po telefon. Natychmiast wybrała 911. Jednak kiedy usłyszała głos dyspozytora, miała spore problemy z wytłumaczeniem, co się z nią dzieje. Bełkotała i płakała, wiedząc, że wygląda to tak, jakby się porządnie upiła. Starała się skoncentrować, ale przed oczami wciąż miała tańczące światełka.

I nagle znowu ten ryk. A potem ciemność.

ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGI

Piątek, 7 listopada 2003 r. 00. 35

Stacy zatrzymała się z piskiem opon przed Centrum Medycznym Baylora i wyskoczyła z wozu. Natychmiast skierowała się do dyżurki. Szczęśliwie dyspozytor, który odebrał telefon Jane, był kolegą Stacy i od razu zadzwonił do niej z karetki, chociaż nie mógł jej powiedzieć dokładnie, w jakim stanie jest jej siostra.

Stacy zatrzymała się przy informacji.

– Jestem siostrą Jane Westbrook. Dostałam informację, że ją tu przywieziono. Co jej jest?

Pielęgniarka zajrzała do papierów.

– Westbrook, Westbrook, o jest. A pani godność?

– Porucznik Stacy Killian. – Pokazała jej odznakę. – Jestem jej siostrą.

– Proszę spocząć, pani porucznik. – Pielęgniarka wskazała rząd krzeseł. – Pan doktor Yung ją właśnie bada. To może zająć parę minut.

Stacy, nie mogąc usiedzieć w jednym miejscu, zaczęła chodzić po dość zatłoczonej, mimo że była noc, poczekalni.

Ponieważ na ścianie wisiał zakaz używania telefonów komórkowych, wyszła na dwór i zadzwoniła do pracy. Wyjaśniła sytuację i rozłączyła się.

Kiedy wróciła do środka, młody lekarz o azjatyckim wyglądzie wykrzyknął jej nazwisko. Stacy podeszła do niego i wyciągnęła rękę na powitanie.

– Doktor Yung? Jestem siostrą Jane Westbrook. Porucznik Killian. Co się dzieje z moją siostrą?

Głos jej drżał. Sama przed sobą nie chciała się przyznać, jak bardzo zależy jej na Jane. I jak bardzo boi się ją stracić.

– Już wszystko w porządku. Teraz odpoczywa.

– Już w porządku? – powtórzyła. – Co to znaczy? I co z dzieckiem?

– Przykro mi, ale poroniła.

Stacy zrobiło się ciemno przed oczami. Jane tak bardzo pragnęła tego dziecka…

– To nie było normalne poronienie, pani porucznik. Łożysko oderwało się od ściany macicy i spowodowało krwotok. Pani siostra mogła się wykrwawić na śmierć.

– O Boże! – Stacy uniosła dłoń do ust.

– Na szczęście karetka dojechała bardzo szybko. Pani Westbrook od razu dostała kroplówkę, co najpewniej uratowało jej życie.

Stacy pomyślała, że będzie musiała podziękować Frankowi. Gdyby nie jego szybkie dziaIanie…

– Podczas następnej ciąży pani siostra obowiązkowo powinna być poddana szczególnej obserwacji – ciągnął lekarz. – Chociaż wiele kobiet po oderwaniu łożyska nie miało później większych problemów i urodziło zdrowe dzieci.

Stacy roztarła ramiona. Zrobiło jej się zimno.

– Nic jej w tej chwili nie grozi?

– Nie, wszystko jest pod kontrolą. Zrobiliśmy transfuzję i pani Westbrook będzie musiała przez jakiś czas odpoczywać, ale to wszystko. Jednak to jej ginekolog będzie musiał zdecydować, jak długo tutaj zostanie i czy konieczne będzie łyżeczkowanie. Moim zdaniem zaleci je ze względu na okoliczności.

– Czy mogę się z nią zobaczyć?

– Oczywiście. Dałem jej mocny środek przeciwbólowy, więc może spać. Dostanie normalny pokój, jak tylko będzie to możliwe. Mamy dziś sporo pacjentów. – Rozejrzał się po poczekalni.

Wyjaśnił też, jak należy iść do sali Jane. Drzwi były otwarte. Siostra leżała na łóżku w embrionalnej pozycji. Wydawała się maleńka przy całej tej maszynerii, do której była podłączona.

Nie spała, ale cicho płakała.

Stacy wyszeptała jej imię i Jane dopiero wtedy ją dostrzegła. Spojrzała jej w oczy. Stacy przeraziła się na widok rozpaczy, którą w nich dostrzegła.

– Bardzo mi przykro, Jane. Naprawdę.

Nie kłamała. Żal jej było siostry z powodu dziecka, aresztowania Iana i pogróżek, które dostawała. A także z powodu tego wszystkiego, co je dzieliło. Nie zazdrościła już Jane i chciała to jakoś okazać.

Stacy podeszła do niej, przykucnęła i objęła najmocniej, jak w tych warunkach mogła.

– Chcę moje dziecko – szepnęła Jane.

– Tak, wiem, kochanie.

Jane zaczęła płakać, a jej ciało drżało w rytmie kolejnych spazmów.

– Nic mi już nie zostało.

Stacy wytarła łzy, które zaczęły jej spływać po policzkach.

– Masz mnie. Masz swoje życie i pracę. Zobaczysz, że Iana uniewinnią i będziecie jeszcze mieć dużo dzieci. Doktor powiedział, że to możliwe.

– A jeśli Iana skażą? Co wtedy zrobię?

Stacy poczuła ukłucie w sercu, słysząc to pytanie. Przytuliła siostrę jeszcze mocniej.

– Zobaczysz, że wszystko się wyjaśni. Dopilnuję tego.

I znowu łzy. Przyszło jej do głowy, że dawno nie płakała.

– Kocham cię, Stacy.

– Ja ciebie też. – Pociągnęła nosem. Pojawił się noszowy z wózkiem.

– Przenosimy panią do trójki, pani Westbrook. Postaram się pani pomóc.

Rozmawiał z nią w czasie całej operacji przenosin na wózek, następnie dopilnował, by sprzęty pojechały razem z Jane. Stacy ruszyła za nimi. Po niecałych dwudziestu minutach jej siostra znalazła się w swoim pokoju.

Po chwili pojawiła się pielęgniarka, która sprawdziła ciśnienie i temperaturę. Jane zasnęła jeszcze przed jej wyjściem. Stacy została przy niej jakieś dziesięć minut, a potem zdecydowała, że czas ruszać. Musiała przecież sprawdzić, czy nie ma wiadomości z pracy.

Kiedy znowu znalazła się w poczekalni, natknęła się na czekającego tam na nią Maca. Nawet się nie zdziwiła. Była mu wdzięczna, że przyszedł.

– I jak się miewa? – zapytał bez zbędnych wstępów.

– Straciła dziecko.

Wziął ją za rękę. Stacy zadrżała. Zaraz ją puścił, ale ona wcale tego nie chciała. Wolałaby przytulić się do niego i wypłakać cały swój ból.

– Bardzo mi jej żal.

– Dzięki. – Chrząknęła, czując, że głos odmawia jej posłuszeństwa. – Będzie jej ciężko… z tym wszystkim.

– Co powiesz na dobre wieści?

Stacy potrząsnęła głową.

– Bardzo by się przydały – rzekła z westchnieniem. – Co tam masz?

– Chyba znalazłem Doobiego. Dzwoniłem do ciebie, ale nikt nie odbierał. Dyżurny skierował mnie do tego szpitala.

Stacy uśmiechnęła się po raz pierwszy tej nocy.

– Świetnie. Możemy do niego teraz jechać? Spojrzał na zegarek.

– Chyba nie jest za późno, żeby spróbować. Koledzy Maca z obyczajówki ustalili, że Doobie pojawia się w barze Big Dick w Fair Park i podobno przesiaduje tam aż do rana, więc pora była jak najbardziej odpowiednia. Pewnie był pijany, ale być może zdoła z nimi porozmawiać. Przestawiła swój samochód na parking i wreszcie go zamknęła, a dalej pojechali wozem Maca. Kiedy wjechali na 1-30, spojrzał na nią znad kierownicy.