24 maja
Rosiek, ty skończona idiotko, mogli cię nie odratować. A jednak jesteś spokojniejsza, może to efekt leków, którymi cię nafaszerowano.
Spokojnie, teraz zaliczysz sesję, weźmiesz się w garść, za siebie, i przejdziesz przez to, jakby nic się nie wydarzyło. Jaka bywa cena spokoju? Rozmowy ze śmiercią? Powitanie jej na łożu szpitalnym po to, by się przekonać, że chcesz dalej żyć. Następnym razem zapytaj siebie w bezpieczniejszy sposób.
25 maja
Rozniosło się po uczelni, że byłam w szpitalu. Justyna milczy, nie odpowiada ludziom na pytania.
26 maja
Dałam z siebie wszystko. Stan absolutnej koncentracji. Po trzech godzinach układów ćwiczeń, kata i walk mam szóste kyu w karate. To było morderstwo dla serca. Nie miałam wyboru. Musiałam to wygrać właśnie teraz.
27maja
Liżę rany po walkach na full contact. Mam kontuzję ścięgna stopy i kuleję. Czuję się bardzo szczęśliwa. Ten ból jest cudowny, piękny. To prawdziwa ekstaza życia.
1 czerwca
Zaczynają mi sprawiać radość drobiazgi, z pozoru nic nie znaczące szczegóły, gesty, uśmiechy innych, znajome twarze, wspólne wyjście do kina. Dostrzegam życie wokół siebie, wiosnę w katowickim smogu i betonie. A znowu chciałaś to utracić…
6 czerwca
Wystarczy gest, słowo, by zranić tak boleśnie, zniszczyć szansę, cienką nić porozumienia. Dlaczego w ludziach tyle zawiści? A może to lęk wyrażony agresją?
10 czerwca
Ostro zabrałam się za naukę. Po rocznym treningu mózg przyswaja lepiej. Mam pewne kłopoty z pamięcią, ale na to nic się już nie poradzi. Skutki ćpania będą jeszcze wychodzić latami jak złośliwe insekty. Atakować pamięć, powodować drżenie rąk w najmniej odpowiednich chwilach, wyzwalać lawiny lęku przed nieznanym, przed sobą. Będą mi zabierać spokój w chwilach szczęścia, przypominać koszmary w snach. Cena jest nie do zapłacenia.
Udoskonalić ciało i umysł. To takie realne. To takie namacalne.
13 czerwca
Coraz głośniej mówi się o narkomanii w Polsce, o konieczności zapobiegania, pomocy zagrożonym i leczeniu uzależnionych. Teraz… kiedy to trwa ponad dziesięć lat.
Trzeba tylko pokochać siebie, wyzbyć się nienawiści do świata.
15 czerwca
Zamykałam się przez Sezony w czarnych dziurach nieznanych galaktyk, a teraz nie potrafię zrozumieć prostych praw rzeczywistości.
17 czerwca
Zdałam egzamin z fizjologii i anatomii. Okazuje się, że jest to do przejścia po nieprzespanej nocy. Kto wymyślił egzaminy? Zapewne ludzie. A może wcześniej Bóg?
19 czerwca
Minął dzień i nie wydarzyło się nic, a przecież tak wiele się we mnie dzieje. To kolejny dzieli mego życia, abstynencji, innej wolności.
I nie chodzę już śnięta po świętych rogatkach miasta, toczona własną, zatrutą krwią i nie przegrywam młodości w pokera z diabłem, spowita ulotnym zapachem cmentarza jak śmierdzący, żywy trup.
21 czerwca
Śniłam ampułkę morfiny. Poleciałabym jak nic, bez mrugnięcia powiek, bez westchnienia, bez lęku, prosto w objęcia kolejnego obłędu. Słaba jestem, słabiutka.
Za kilka dni skończę dwadzieścia dwa lata, tak po prostu będę miała urodziny. Rok życia, rok studiów, jeden pobyt w szpitalu, fascynacja karate, przewrót polityczny w kraju. I rok moje przemiany. Czy wytrzymam swoją samotność z wyboru?
25 czerwca
Jestem samotnością.
Jestem wolnością.
Jestem lękiem.
Jestem psychologiem.
Jestem schizofreniczką.
Jestem narkomanką.
Jestem człowiekiem.
Kim jestem?
27 czerwca
Znowu zapadam w otchłań. Zaliczyłam pierwszy rok studiów i przyszło odprężenie, smutek i nowy lęk.
Nie wiem, czy gdzieś wyjadę. Nie mam na to siły, przyszło zbyt duże osłabienie, ten rok kosztował mnie zbyt wiele emocji i napięcia. Czy mi się uda? Tamto powraca we wspomnieniach, obrazach, powraca bólem…
5 lipca
Wolny czas to mój największy wróg. Lato pachnie mleczkiem makowym, wabi igłami i strzykawkami na polach namiotowych. Nie, nie dam się. Ale jak nie dać się sobie, jak walczyć ze sobą, co w sobie zabić, by inne żyło?
Kombinujesz, Basiu, skręca cię. Masz pełnoprawny status studenta i, wydaje ci się, że możesz sobie pofolgować, ale to cię zgubi i wiesz o tym doskonale.
7 lipca
Ludzie w kolejkach walczą o byt. To niepojęte dla mnie, przeraża mnie to, że tak można żyć i tylko tak.
Chodzę z Cezarem na długie spacery, jesteśmy teraz nieodłączni. Nadal nie ma ludzi wokół mnie. Milczenie staje się moją częścią. Przypominam lisa, który nie wierzy, że można go oswoić. Nie ma koloru, na który reaguję przyjaznym gestem.
11 lipca
Dużo czytani, jedną książkę dziennie. Nadganiam utracony czas. Odkrywani świat literatury i innej psychologii.
Muszę się sama wyzwolić. Może wtedy uwierzę, że istnieję.
13 lipca
Widzę narkomanów na ulicach i wydaje mi się, że całe miasto jest naćpane, zatacza się, kiwa usypiając na ławkach w parku.
Moje oczy nareszcie nabrały blasku i nie są szklaną taflą, pustymi oczami lalki.
Nie wolno mi tego utracić.
Nie wolno mi ponownie oślepnąć.
Nie dojrzę ukochanego człowieka, nie będę potrafiła go odnaleźć.
Nie będę pamiętała, że szukam miłości.
14 lipca
Byłam na przesłuchaniu. To formalność, chcą wiedzieć, gdzie się podziewam i czy nie działam. Dadzą mi spokój, jak wszystko będzie okay. Czyli mogę studiować i nie będą pytać w uczelni o opinię. Ale gdybym… to oni mi wtedy… To ja wiem, nie muszą straszyć.
18 lipca
Serce buntuje się przeciwko nadmiarowi niezdrowych emocji. Wtedy czuję, że to już blisko. To takie niepojęte, poznanie tajemnicy wiecznego snu, na który tylu zapada wokoło. Myślę, że ktoś poprowadzi mnie za rękę w pierwszą otchłań i odnajdę światło.
A tak naprawdę, to dziwne, że z taką wadą serca nie umarłam przez tamte lata. To graniczy z cudem w medycynie.
22 lipca
Ta straszliwa chęć – rzucić wszystko i wyjechać. Co i dokąd tak mnie gna? Głód psychiczny…
24 lipca
Jeżdżę w pogotowiu ratunkowym jako sanitariuszka. Nie mogłam tak siedzieć w domu, nie mogę wyjechać.
To tragiczny teatr życia, scena realnej śmierci. Giną ludzie i ja na to patrzę. Przyglądam się umierającym z bliska, przyglądam się śmierci. Pomagam ludziom. Czy to wszystko ma sens?
26 lipca
Dziwne jest to życie ludzkie. Zgony, samobójstwa, choroby i inne nieszczęścia. A układy wśród personelu to dopiero samo życie… Tutaj nie ma szczęśliwych ludzi. Wszędzie wchodzi się w jakieś bagno i trzeba jakoś w nim funkcjonować.
Trzeba w tym być, by nie odejść?
31 lipca
Zawoziłam do Lublińca młodą schizofreniczkę i było mi smutno, że muszę to zrobić. I ona winiła mnie za to, że wiozę ją TAM. Doskonale ją rozumiałam.