Выбрать главу

– Nie rozumiem cię.

– Wystarczy mit!

– Mit o czym?

– Mit o jej istnieniu. Czy nie pomyślałaś nigdy, że Paradyzji po prostu nie ma?

– Co to znaczy? – patrzyła na niego zdumionymi oczyma, jakby szukając na jego twarzy, ironicznego uśmiechu, który upewniłby ją, że to tylko żart.

Rinah mówił jednak zupełnie poważnie.

– Myślisz, że jesteś uprzywilejowana w tym świecie, znając jego tajemnicę, przenikając wzrokiem poprzez pozory, poprzez fałszywy obraz kryjący tę resztę, niedostępną świadomości ogółu. Twoja wiedza nie wyczerpuje jednak całości tajemnicy. Drugie dno tego świata, które uważasz za kraniec, ostatnią granicę fałszerstwa, jakiego się dopuszczono, kryje za sobą następne, trzecie, jeszcze głębsze. Paradyzji takiej, jaką przedstawiają kolorowe prospekty i schematy w waszych publikacjach rozsyłanych do innych ośrodków cywilizacji ludzkiej, po prostu nigdy nie było. Czy widziałaś ją kiedykolwiek od zewnątrz? Czy wiesz, gdzie się naprawdę znajduje? Nie wiesz, bo nie wolno ci dowiedzieć się o tym nigdy. Jak wszystkimi, którzy zamieszkują ten nie istniejący obiekt kosmiczny, nie wolno ci mieć wątpliwości dotyczących jego istnienia. Pracujesz dla telewizji, a jednak… czy byłaś kiedykolwiek w Siódmym Segmencie, gdzie ponoć znajduje się centrum telewizyjne?

– No… nie! Studio, gdzie nagrywam moje audycje, znajduje się w Pierwszym Segmencie. Uważałam zawsze tę jego lokalizację za bardzo dogodną, bliską mojego mieszkania…

– A tymczasem Siódmego Segmentu w ogóle nie ma!

– To niemożliwe! – zaprotestowała. – Przecież… nie może brakować żadnego segmentu w zamkniętym, wirującym pierścieniu…

– Masz rację, lecz wciąż zakładasz, że istnieje zamknięty pierścień z dwunastu segmentów, że wiruje on wokół swej osi…

– Przecież sztuczne ciążenie jest w Paradyzji faktem… – powiedziała i urwała nagle.

– Zanim ci coś wyjaśnię, posłuchaj tego nagrania. Jest to opowiadanie fantastyczne, powstałe dziesięć lat temu. Ostatnie dziesięć lat autor spędził w kopalniach Tartaru. Posłuchaj i zastanów się, dlaczego Centrala wolała wybić mu z głowy jego zmyślone, fantastyczne wizje. Przekonany jestem, że, jak to bywa z utworami naukowej fantastyki, autor zupełnie nieświadomie zbliżył się na niebezpieczną odległość do prawdy o realnej rzeczywistości, i to stało się przyczyną jego kłopotów!

Rinah włączył dyktafon.

Nikor Orley Huxwell. Nowy, równie Wspaniały, ale o ileż tańszy Świat. Opowiadanie fantastyczno-naukowe.

Przewodniczący Rady Technicznej sztucznej planety Edenia spojrzał na Naczelnego Geologa.

– Czy naprawdę jest aż tak źle?

– Jest jeszcze gorzej. Na Hadesie nie ma już prawie takich złóż, które można by eksploatować bez poważnych inwestycji. Wydobycie spada, ludzie pracują w trudnych i niebezpiecznych warunkach. Nie stać nas na zwiększenie produkcji, bo nie ma pieniędzy na nowoczesne urządzenia…

– A więc błędne koło… – Przewodniczący pokiwał ze smutkiem głosie. – Cóż możemy począć w tej sytuacji?

– Trzeba ograniczyć wydatki na systemy zabezpieczeń – powiedział Geolog. – To jedyny sposób, by poratować nasze finanse, chociaż nie będzie to trwałe rozwiązanie naszych problemów.

– W żadnym wypadku! – Szef Zabezpieczeń zerwał się ze swego miejsca. – Nie możemy dopuścić, by wrogowie wykorzystali nasze trudności…

– Przepraszam! – Geolog spojrzał wrogo na Szefa Zabezpieczeń. – Jeszcze nie skończyłem. Chciałem zauważyć, że bez eksportu surowców nie będziesz miał swoich rakiet i komputerów.

– Koledzy, koledzy! – Przewodniczący przywołał do porządku, przekrzykujących się specjalistów. – Musimy coś postanowić. Czasu mamy niewiele…

– W ogóle nie mamy czasu! – wtrącił się Naczelny Inżynier Planety. – Zmniejszenie funduszu remontowego spowodowało nieodwracalne ubytki konstrukcji nośnej…

– Trzeba zmniejszyć obroty! – burknął Szef Zabezpieczeń. – Ludzie to zniosą, a konstrukcję się odciąży.

– Nie zgadzam się! – zaprotestował Naczelny Lekarz. – Obroty już i tak są zbyt małe, ciążenie jest za słabe. Ludzie nie mogą żyć stale przy tak niskiej grawitacji. To źle wpływa na układ kostno-mięśniowy i odbija się na wydajności pracy po przeniesieniu w normalne pole grawitacyjne Hadesu.

– Błędne koło… – mruczał pod nosem Przewodniczący.

– Nie ma innej rady, koledzy… Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nasza planeta nie wytrzyma następnych dwudziestu lat. Ani mechanicznie, ani gospodarczo… – powiedział Naczelny Inżynier. – Musimy ewakuować Edenie przed upływem tego terminu.

– To niemożliwe! Przecież, w tej sytuacji finansowej, nie zbudujemy nowej sztucznej planety, nawet najprymitywniejszej! – Przewodniczący rozłożył ręce w dramatycznym geście bezradności.

– A przecież obiecywaliśmy ludziom nowy, wygodniejszy świat, więcej przestrzeni życiowej… – powiedział Główny Socjolog. Upłynęło sto trzydzieści lat, ludzie są zmęczeni… Czy wyobrażacie sobie, jak zareagują, gdy się dowiedzą, że ich świat się wali, a nowego nie widać?

– Nie mogą się o tym dowiedzieć! – wykrzyknął Szef Zabezpieczeń. – Muszą być przekonani, że wciąż zmierzamy w wytyczonym kierunku. Inaczej w ogóle zwątpią generalnie w słuszność idei sztucznej planety!

– Widzę tylko jedno wyjście – powiedział Główny Astrofizyk. – Dwadzieścia lat, to wystarczająco długi okres, by dotrzeć do układu Omikrona…

– To znaczy?… – Szef Zabezpieczeń spojrzał podejrzliwie na Astrofizyka. – Mamy zostawić to wszystko i uciec?

– Przeciwnie. Musimy to wszystko zabrać ze sobą – wyjaśnił Astrofizyk. – Trzeba natychmiast zaprzestać wydatków na cokolwiek poza dwiema rzeczami: zaopatrzeniem na czas podróży i skonstruowaniem napadu dla Edenii.

– Całej Edenii?

– Tak, razem ze wszystkim, co zawiera. Musimy ją przetransportować do układu Omikrona. Na czwartej planecie tego układu istnieją dobre warunki ekologiczne.

– Jak to? Zaprzestać dotacji na Ochronę? – zaperzył się Szef Zabezpieczeń.

– Kiedy porzucimy planetą Hades z jej wyeksploatowanymi w znacznym stopniu złożami mineralnymi, nikt nie będzie chciał nam już niczego odebrać, kolego generale – wyjaśnił ze złośliwym uśmiechem Geolog.

– Cóż więc dalej? – ponaglało kilku spośród Rady.

Po prostu musimy doczepić człony napędowe do naszej Edenii i dopchać ją na orbitę Czwartej Omikrona. Przez cały czas podróży utrzymany będzie jej obrót własny, dzięki czemu warunki ciążenia wewnątrz planety nie ulegną zmianie. Racje żywnościowe będą ograniczone, wodę i powietrze będziemy regenerować jak dotychczas, ale po piętnastu czy dwudziestu latach znajdziemy się u celu. A potem osiedlimy naszych obywateli na Czwartej Omikrona.

– Przecież tam nie ma tak bogatych złóż, jak na Hadesie! – zauważył Geolog.

– Za to są znakomite warunki dla wegetacji roślin, hodowli zwierząt… – wtrącił się Biolog. – Któż powiedział, że nasi ludzie muszą wciąż pracować pod ziemią? Przestawimy się na rolnictwo, wyżywimy wszystkich i jeszcze będziemy mogli eksportować trochę żywności do innych układów. A jeśli chodzi o surowce, to i tam także jest ich trochę. Na nasze potrzeby wystarczy. Zyskamy tyle, że nikt nie będzie chciał nam niczego wydrzeć. Planeta do tej pory jest bezpańska i czeka na osadników. Poza tym odpadnie wiele problemów, z którymi borykamy się obecnie: zagrożenie wewnętrzne i zewnętrzne, problemy konserwacji…

– Zaraz, zaraz! – Szef Zabezpieczeń poderwał się ze swego miejsca. – Jak to tak? Wypuścimy ludzi na powierzchnię planety? Zamiast dać im obiecywaną od stu trzydziestu lat Nową, Wspaniałą Sztuczną Planetę, puścimy ich samopas na dziką, nie zagospodarowaną planetę naturalną?