Выбрать главу

Oczywiście, nie sposób wyjaśnić w szczegółach całej drogi, po której podążał Karel Weissman ku sformułowaniu swej „filozofii historii”. Był to rezultat pracy całego życia. Mogę jednak zarysować przynajmniej konkluzje, do jakich doszedł w Refleksjach Historycznych”.

Najbardziej znamienną cechą gatunku ludzkiego według Weissmana jest zdolność do samoodnowy czy do tworzenia. Najprostszym przykładem, ilustrującym taką zdolność, jest rodzaj odnowy jaka ma miejsce podczas snu. Człowiek zmęczony natomiast jest osobą znajdującą się w objęciach śmierci i szaleństwa. Jedną z najbardziej uderzających teorii Weissmana było utożsamienie przez niego szaleństwa ze snem. Człowiek przy zdrowych zmysłach to osoba w pełni przebudzona. W miarę jak się męczy, traci zdolność rozróżniania snu od iluzji, a życie staje się dla niego stopniowo coraz bardziej chaotyczne.

Weissman utrzymuje, że zdolność do tworzenia czy samoodnowy immanentnie tkwiła w Europejczyku od Renesansu aż do XVIII wieku. W okresie tym, mimo że historia pełna była okrucieństwa i przerażenia, człowiek potrafił się od tych koszmarów uwalniać równie łatwo, jak zmęczone dziecko zasypia po trudach dnia. Okres elżbietański w Anglii wspominany jest często jako „złoty wiek”, a to z powodu bogactwa twórczości jakie niósł ze sobą. Nikt, kto okres ten poznał bliżej, nie był przerażony jego bezlitosnym okrucieństwem. To prawda, ludzi torturuje się wówczas i pali żywcem. Żydom obcina się uszy, dzieci katuje na śmierć albo pozwala się im umierać w niewiarygodnie brudnych slumsach; a jednak epoka ta przesiąknięta jest optymizmem — i tak silna jest w niej zdolność jednostki do samoodnowy, że chaos staje się stymulacją do nowych osiągnięć. Każda następująca po sobie epoka uznawana jest za wielką: wiek Leonarda, wiek Rabelais, wiek Chaucera, wiek Szekspira, wiek Newtona, wiek Johnsona, wiek Mozarta… Nikt wówczas nie kwestionuje tego, że człowiek równy jest bogom i że potrafi przezwyciężyć każdą przeszkodę, jaka się przed nim spiętrzy.

Raptem następuje w historii gatunku ludzkiego dziwna przemiana. Ma ona miejsce pod koniec XVIII wieku. Wspaniała i tętniąca życiem twórczość Mozarta znajduje swą przeciwwagę w koszmarnym okrucieństwie powieści de Sade’a. Nagle znajdujemy się w epoce ciemności, w wieku, w którym geniusze nie tworzą na podobieństwo bogów. Zamiast tego cierpią, jak gdyby byli pochwyceni przez macki niewidzialnej ośmiornicy. Rodzi się epoka samobójstw. W rzeczywistości zaczyna się historia nowożytna — wiek porażek i nerwicy.

Czemu zjawisko to pojawiło się tak niespodziewanie? Czy było skutkiem rewolucji przemysłowej? Nie — gdyż rewolucja przemysłowa nie pojawiła się znienacka i, co więcej, była ograniczona do niewielkiego skrawka Europy. Pozostała, zdecydowanie większa część Europy, przetrwała jako kraina lasów i gospodarstw wiejskich. Jak zatem — pyta Weissman — możemy wytłumaczyć ogromną różnicę pomiędzy geniuszem z XVIII wieku a tym z XIX, jeśli nie założymy, że miała miejsce niezauważalna — ale i zarazem katastrofalna — zmiana w człowieku około roku 1800? Jak można, poprzez zjawisko rewolucji przemysłowej, wyjaśnić głęboką odmienność Mozarta i Beethovena, młodszego przecież od Mozarta o jedyne czternaście lat? Co było przyczyną pojawienia się epoki, w której połowa z geniuszy popełniła samobójstwo lub umarła na gruźlicę? Spengler twierdziłby, że cywilizacje starzeją się na podobieństwo roślin, ale w opisanym tu przypadku następuje nagły skok od młodości ku starości. Ludzkość ogarnia bezdenny pesymizm, który znajduje swe odbicie w sztuce, muzyce i literaturze. Nie wystarczy powiedzieć, że człowiek nagle wydoroślał. Obserwujemy bowiem, jak nagle traci swe zdolności do samoodnowy… Czy do pomyślenia jest, aby jakikolwiek wielki człowiek z XVIII wieku miał zamiar popełnić samobójstwo? A przecież ich życie było tak samo trudne, jak życie tych z XIX wieku. Nowy człowiek, człowiek XX wieku nagle utracił wiarę w sens życia i ufność w potęgę wiedzy. Człowiek współczesny, zgodnie z Faustem, powtarza: „Kiedy wszystko zostało powiedziane i dokonane, to nie pozostaje nic”.

Karel Weissman był psychologiem, nie historykiem. Na życie zarabiał jako psycholog przemysłowy. W Refleksjach Historycznych pisze:

— Pasożyty umysłu W 1990 roku rozpocząłem badania z zakresu psychologii pracy jako asystent profesora Amesa w „Transworld Cosmetics”. Prawie natychmiast zauważyłem dziwną i koszmarną sytuacją w zakładzie. Oczywiście wiedziałem wcześniej, że „industriopatia” (nerwica przemysłowa) stała się poważnym problemem społecznym — do tego stopnia, że powołano specjalne sądy, które miały za zadanie zajmować się przestępstwami dokonanymi w pracy, polegającymi na sabotażu urządzeń przemysłowych, zabójstwie czy poranieniu współpracowników. Liczba morderstw w wielkich fabrykach wzrosła dwukrotnie w porównaniu z liczbą morderstw mających miejsce gdzie indziej. Tylko w jednej fabryce papierosów w Ameryce, w okresie jednego roku, zabito ośmiu brygadzistów i dwóch dyrektorów; w siedmiu przypadkach morderca popełnił, natychmiast po przestępstwie, samobójstwo.

„Plastics Corporation” z Islandii zdecydowała się na przeprowadzenie na „wolnym powietrzu” eksperymentu w fabryce, rozrzuconej na przestrzeni wielu akrów. Rozmieszczono robotników tak, aby nie mieli oni poczucia zamknięcia czy nadmiernego zagęszczenia; zamiast ścian użyto pól energetycznych. Początkowo eksperyment ten zapowiadał wielki sukces, ale po dwóch latach liczba przestępstw przemysłowych i industriopatii ponownie przekroczyła średni poziom krajowy.

Wyników eksperymentu nigdy nie opublikowano. Psychologowie bowiem sądzili — i słusznie — że ich ogłoszenie pogorszy jeszcze bardziej i tak nie najlepszy stan rzeczy. Uznali, że najlepiej będzie, jeśli każdy przypadek traktować się będzie tak jak pożar, to znaczy izolować.

Im dłużej rozważałem ten problem, tym wyraźniej widziałem, że nie mam żadnego pojada o prawdziwej przyczynie zjawiska. Moi koledzy psycholodzy czuli się pokonani, jak to wyznał mi dr Ames podczas mego pierwszego tygodnia pracy w „Transworld Cosmetics”. Powiedział wówczas, że trudno jest dotrzeć do jądra problemu — a to dlatego, iż wydaje się, że problem ten ma wiele uwarunkowań — takich jak eksplozja demograficzna, przeludnienie miast, poczucie bezsilności ogarniające jednostkę, narastające odczucie życia w próżni, monotonia egzystencji, upadek znaczenia religii.. i tak dalej. Dodał, że obawia się, iż problem ten traktowany jest w zupełnie błędny sposób. Wydano olbrzymie sumy pieniędzy na psychiatrów i na poprawę warunków pracy — czyli, krótko mówiąc — spowodowano, że robotnicy poczuli się pacjentami. Ponieważ jednak, dzięki temu niezrozumieniu istoty problemu, mamy się z czego utrzymać — trudno wymagać od nas, byśmy sami sugerowali zmiany.

Tak więc zwróciłem się ku historii, by w niej poszukać odpowiedzi. Odpowiedź, kiedy już ją znalazłem, wywołała u mnie chęć popełnienia samobójstwa: ponieważ to wszystko, co się stało, było czymś zupełnie nieuchronnym. Cywilizacja osiągnęła swój punkt szczytowy i zmierzała ku upadkowi. Jednej tylko rzeczy wniosek ten nie brał pod uwagę: naturalnego dążenia człowieka ku samo-odnowie. Zgodnie z tym sposobem myślenia Mozart również powinien popełnić samobójstwo — przecież tak nędzne było jego życie. Ale nie uczynił tego.

CO ZATEM POZBAWIŁO CZŁOWIEKA JEGO NATURALNYCH ZDOLNOŚCI DO SAMOODNOWY?

Nie potrafią do końca wyjaśnić, jak doszedłem do wniosku, że może istnieć tylko JEDNA PRZYCZYNA tego zjawiska. Kiełkowało to we mnie wolno, przez wiele lat. Po prostu coraz lepiej zacząłem rozumieć, że liczba przestępstw przemysłowych w stosunku do tak zwanych „przyczyn historycznych” była nieproporcjonalnie duża. To tak, jak gdybym — będąc dyrektorem fabryki — czuł instynktownie, że księgowy fałszuje księgi rachunkowe, choć nie mam pojęcia, w jaki sposób to robi.