Nadal wycierałam rozlany napój.
– Pamiętaj, Etsuko. Nie ma się czym denerwować -powtórzył.
Aż do rana nie zamieniłam z moim mężem ani słowa. Jedząc śniadanie, od czasu do czasu rzucał okiem na gazetę, którą położyłam obok jego miski. Mówił niewiele i nie komentował faktu, iż ojciec nie wychodzi ze swego pokoju. Ja natomiast nasłuchiwałam dźwięków dochodzących z pokoju Ogaty-sana, lecz panowała tam cisza. – Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze – powiedziałam, gdy siedzieliśmy oboje w milczeniu przez kilka minut.
Mój mąż wzruszył ramionami.
– Nie ma się czym przejmować – odrzekł. Potem spojrzał na mnie i powiedział: – Chciałem dziś włożyć mój czarny jedwabny krawat, lecz gdzieś go położyłaś. Nie życzę sobie, żebyś grzebała w moich krawatach.
– Ten czarny jedwabny? Wisi na swoim miejscu razem z pozostałymi.
– Przed chwilą go nie było. Proszę, żebyś przestała w nich grzebać.
– Powinien być tam, gdzie reszta – powtórzyłam. -Wyprasowałam go wczoraj, ponieważ wiedziałam, że dziś będziesz go potrzebował i specjalnie odłożyłam na miejsce. Pewien jesteś, że go tam nie ma?
Mój mąż westchnął ze zniecierpliwieniem i spojrzał na gazetę.
– To bez znaczenia – powiedział. – Ten będzie musiał wystarczyć.
Znowu jadł w milczeniu. Ponieważ w pokoju Ogaty-sana w dalszym ciągu panowała cisza, podniosłam się z miejsca i zaczęłam nasłuchiwać pod drzwiami. Gdy po kilku sekundach nadal niczego nie było słychać, postanowiłam trochę rozsunąć drzwi. Mój mąż jednak odwrócił się i rzucił:
– Co ty wyprawiasz? Przecież wiesz, że zaraz wychodzę – mówiąc to, pchnął w moim kierunku filiżankę. Usiadłam, odsunęłam jego naczynia i nalałam mu trochę herbaty. Wypił ją szybkimi łykami, przebiegając Wzrokiem pierwszą stronę gazety.
– To dla nas ważny dzień. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze – powiedziałam.
– Nie ma się czym aż tak przejmować – odparł, nie podnosząc wzroku.
Jednakże przed wyjściem z domu długo przeglądał się w lustrze, poprawiał krawat i gładził szczękę, by sprawdzić, czy dobrze się ogolił.
Gdy wyszedł, raz jeszcze podeszłam do drzwi Ogaty-sana i nasłuchiwałam. W środku panowała cisza.
– Ojcze – odezwałam się miękko.
– Ach, Etsuko – usłyszałam głos Ogaty-Sana. – Mogłem się spodziewać, że nie dasz mi się wylegiwać.
Odetchnąwszy z ulgą, udałam się do kuchni, by zaparzyć herbatę, po czym przygotowałam śniadanie dla Ogaty-sana. Gdy przyszedł i usiadł do stołu, powiedział jakby nigdy nic:
– Jiro pewnie wyszedł, co?
– O tak, już dawno. Przez chwilę nawet wahałam się, czy nie wyrzucić śniadania, gdyż sądziłam, iż przez wrodzone lenistwo nie zechce się ojcu wstać przed południem.
– Nie bądź tak okrutna, Etsuko. W moim wieku dobrze jest się tak czasem odprężyć. Ponadto ten pobyt u was to dla mnie prawdziwe wakacje.
– Cóż, myślę, że tym razem mogę ojcu wybaczyć jego lenistwo.
– Gdy wrócę do Fukuoki, nie będę się mógł tak wylegiwać – powiedział, biorąc pałeczki, po czym westchnął głęboko. – Pewnie będę musiał niebawem wracać.
– Wracać? Ależ nie ma pośpiechu, ojcze.
– Nie, nie, naprawdę będę musiał wracać. Czeka mnie tam mnóstwo pracy.
– Pracy? A cóż to za praca?
– No cóż, przede wszystkim muszę zrobić nowe rozsuwane drzwi na werandę. Potem ogródek skalny. Nawet go jeszcze nie zacząłem. Kamienie przywieziono mi już kilka miesięcy temu; od tamtej pory leżą sobie w ogrodzie i czekają na mnie. – Westchnął i zaczął jeść. – Co to to nie, na pewno nie będę się tak wylegiwał po powrocie.
– Ale przecież nie musi ojciec jechać już teraz. Ogródek skalny może sobie poczekać.
– Jesteś bardzo miła, Etsuko, lecz czas nagli. Widzisz, jesienią spodziewam się wizyty mojej córki z mężem i chciałbym wszystko skończyć przed ich przyjazdem. Rok temu i dwa lata temu też przyjechali jesienią, więc przypuszczam, że i tym razem zechcą się zjawić.
– Rozumiem.
– Tak, na pewno będą chcieli przyjechać jesienią. Jest to najwygodniejsza pora dla męża Kikuko. A Kikuko zawsze pisze w swoich listach, że bardzo jest ciekawa mojego nowego domu.
Ogata-san pokiwał głową i wrócił do jedzenia. Obserwowałam go przez chwilę.
– Cóż za lojalna córka z tej Kikuko-san, ojcze – powiedziałam. – Podróżuje aż z Osaki, taki szmat drogi. Z pewnością tęskni za ojcem.
– Przypuszczam, że czuje potrzebę oderwania się raz na jakiś czas od swego teścia. Nie widzę innego powodu, dla którego chciałoby się jej przyjeżdżać z tak daleka.
– Cóż za niewdzięczność. Na pewno tęskni za ojcem. Będę jej musiała powtórzyć, co ojciec powiedział. Ogata-san zaśmiał się.
– Ale to prawda. Stary Watanabe to prawdziwy tyran. Za każdym razem, gdy przyjeżdżają do mnie, opowiadają w nieskończoność o jego trudnym charakterze. Jeżeli o mnie chodzi, to nie mogę powiedzieć, żebym nie lubił staruszka, choć trudno zaprzeczyć, że jest tyranem. Sądzę, że bardzo chcieliby mieć mieszkanie tylko dla siebie. Nic w tym złego, kiedy młode małżeństwa mieszkają z dala od swoich rodziców. Zresztą dzieje się tak coraz częściej. Młodzi ludzie nie chcą, żeby apodyktyczni starcy rządzili nimi w nieskończoność.
Ogata-san przypomniał sobie o śniadaniu i zaczął pośpiesznie jeść. Skończywszy, wstał od stołu i podszedł do okna. Przez chwilę stał tam, plecami do mnie, podziwiając widok. Potem uchylił okno, by wpuścić nieco świeżego powietrza i odetchnął głęboko.
– Czy ojciec cieszy się ze swego nowego domu? spytałam.
– Mojego domu? Oczywiście, że tak. Tu i ówdzie wymaga jeszcze trochę pracy, lecz jest znacznie przytulniejszy. Dom w Nagasaki był zdecydowanie za duży dla jednego starego człowieka.
Nie odchodził od okna; w jaskrawym porannym świetle widziałam jedynie zamglony zarys jego głowy i ramion.
– Ten stary dom był bardzo miły – stwierdziłam. – Nadal zatrzymuję się przy nim, gdy przechodzę obok. Ostatnio mijałam go w zeszłym tygodniu, gdy wracałam od pani Fujiwary.
Myślałam, że mnie nie słyszał, gdyż ciągle spoglądał w milczeniu za okno. Jednak chwilę później zapytał:
– I jak wygląda nasz stary dom?
– Prawie się nie zmienił. Widocznie nowym mieszkańcom podoba się stan, w jakim go ojciec zostawił.
– A co z azaliami, Etsuko? Czy przy furtce wciąż rosną azalie?
Nie widziałam jego twarzy w jaskrawym świetle słońca, lecz z jego głosu wnioskowałam, że się uśmiecha.
– Azalie?
– No cóż, nie ma właściwie powodu, dla którego miałabyś pamiętać. – Odwrócił się znów do okna i wyciągnął ramiona. – Posadziłem je przy furtce tego dnia. W dniu, kiedy wszystko zostało ostatecznie postanowione.
– W dniu, kiedy co zostało postanowione?
– To, że wychodzisz za Jira. Nigdy nie powiedziałem i o azaliach, więc nie powinienem się spodziewać, że będziesz o tym pamiętać.
– Ojciec zasadził dla mnie azalie? To miłe. Ale to prawda, nigdy ojciec o tym nie wspominał.
– Rzecz w tym, Etsuko, że to ty o nie prosiłaś. – Znów odwrócił się do mnie. – Prawdę mówiąc, niemal nakazałaś mi posadzić je przy furtce.
– Co? Ja ojcu nakazałam?
– Tak, nakazałaś mi. Zupełnie jakbym był wynajętym ogrodnikiem. Nie pamiętasz? Wtedy, gdy sądziłem, że wszystko jest ostatecznie ustalone, a ty miałaś zostać moją synową, powiedziałaś mi, że jest jeszcze jedna rzecz: nie będziesz mieszkać w domu, gdzie nie ma azalii przy furtce. I jeśli nie posadzę azalii, po prostu zerwiesz zaręczyny. Cóż więc mogłem zrobić? Poszedłem i natychmiast posadziłem azalie.