Выбрать главу

Roześmiałam się. - Tak, teraz sobie przypominam coś takiego – powiedziałam. – Ale z tym zmuszaniem ojca to nonsens. Nigdy ojca nie zmuszałam.

–  Zmuszałaś, zmuszałaś, Etsuko. Powiedziałaś, że nie będziesz mieszkać w domu bez azalii przy furtce. – Odszedł od okna i znów usiadł naprzeciwko mnie. – Tak, Etsuko, zupełnie jakbym był wynajętym ogrodnikiem.

Oboje roześmialiśmy się i zaczęłam nalewać herbatę.

– Azalie były zawsze moimi ulubionymi kwiatami.

– Wiem. Tak mówiłaś. Skończyłam nalewać herbatę i siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, obserwując unoszącą się z filiżanek parę.

– Nie miałam wtedy pojęcia o zamiarach Jira – powiedziałam.

– Nie.

Wyciągnęłam rękę i postawiłam przy jego filiżance talerzyk z ciastkami. Ogata-san spojrzał na nie z uśmiechem. W końcu powiedział:

– Azalie wspaniale zakwitły. Jednak zanim to się stało, ciebie już nie było. Mimo to nadal sądzę, że nie jest źle, gdy młode małżeństwa mieszkają z dala od rodziców. Spójrz choćby na Kikuko i jej męża. Oni marzą o własnym kąciku, ale stary Watanabe nawet nie chce o tym słyszeć. Cóż to za stary tyran.

– Teraz mi się przypomina – powiedziałam – że przy furtce rzeczywiście rosły azalie, gdy przechodziłam tam w zeszłym tygodniu. Najwyraźniej nowi mieszkańcy są tego samego zdania co ja. Azalie przy furtce są po prostu niezbędne.

– Cieszę się, że wciąż tam są. – Ogata-san wypił łyk herbaty. Potem westchnął i powiedział ze śmiechem: – Cóż za stary tyran z tego Watanabe.

Wkrótce po śniadaniu Ogata-san zaproponował, byśmy przeszli się po Nagasaki – „wzorem turystów”, jak to ujął. Zgodziłam się natychmiast i pojechaliśmy tramwajem do miasta. O ile dobrze pamiętam, spędziliśmy trochę czasu w jakiejś galerii sztuki, a potem wybraliśmy się do położonego niedaleko centrum dużego parku, gdzie stał pomnik pokoju.

Park ów nazywano potocznie Parkiem Pokoju – nigdy nie ustaliłam, czy jest to jego oficjalna nazwa – w rzeczy samej, pomimo krzyków dzieci i śpiewu ptaków nad tym obszarem zieleni unosił się nastrój powagi. Do minimum zmniejszono ilość tradycyjnych ozdób, takich jak krzewy czy fontanny, w efekcie całość wywierała dość surowe wrażenie: krótko przystrzyżona trawa, nad nią bezmiar letniego nieba i królujący nad tym wszystkim pomnik – ogromna, biała postać upamiętniająca tych, którzy zginęli od wybuchu bomby atomowej.

Posąg przywodził na myśl jakiegoś muskularnego greckiego boga siedzącego na ziemi z rozpostartymi ramionami. Prawa ręka wymierzona była w niebo, skąd spadła bomba; druga ręka, wyciągnięta w lewą stronę, miała zapewne powstrzymywać siły zła. Oczy były zamknięte w modlitwie.

Zawsze uważałam, że owa postać wygląda raczej dość w niezgrabnie i nigdy nie kojarzyła mi się z tym, co stało się w momencie wybuchu bomby i w czasie tych strasznych dni, które potem przyszły. Z dalszej odległości ów posąg robił komiczne wrażenie, gdyż przypominał policjanta kierującego ruchem ulicznym. Dla mnie nie był nigdy niczym więcej niż rzeźbą i choć większość mieszkańców Nagasaki odbierała go jako znak pamięci, ogólne nastawienie było zbliżone do mojego. A dzisiaj, gdy pomyślę sobie przypadkiem o tym wielkim posągu w Nagasaki, przed oczami staje mi przede wszystkim ów dzień, spacer po Parku Pokoju z Ogatą-sanem i cała sprawa z pocztówką. – Nie robi takiego wrażenia jak na zdjęciu. – To słowa Ogaty-sana, trzymającego w ręku dopiero kupioną pocztówkę z pomnikiem, od którego dzieliło nas około pięćdziesięciu jardów. – Już od pewnego czasu chciałem wysłać tę pocztówkę – ciągnął. – Lada dzień mogę wrócić do Fukuoki, lecz sądzę, że i tak warto ją wysłać. Masz jakieś pióro, Etsuko? Zrobię to od razu, bo potem zapomnę.

Znalazłam pióro w torebce i usiedliśmy na pobliskiej ławce. Moją ciekawość wzbudził fakt, że Ogata-San siedzi ze wzrokiem utkwionym w pustą stronę pocztówki, nie pisząc ani słowa. Zauważyłam, że raz po raz spogląda na posąg, jakby oczekiwał odeń natchnienia. Wreszcie spytałam go:

– Czy ojciec wysyła tę kartkę to swojego przyjaciela w Fukuoce?

– Raczej do znajomego.

– Wygląda ojciec na bardzo zażenowanego – powiedziałam. – Ciekawe, któż to taki.

Ogata-san spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Potem wybuchnął głośnym śmiechem.

– Na zażenowanego? Naprawdę?

– Tak, na bardzo zażenowanego. Ciekawam, co też ojciec wyczynia, gdy nikt go nie kontroluje.

Ogata-san nie przestawał się śmiać. Śmiał się tak bardzo, że cała ławka zaczęła drżeć. Uspokoiwszy się nieco, rzekł:

– No dobrze, Etsuko. Przyłapałaś mnie. Przyłapałaś mnie na pisaniu pocztówki do mojej przyjaciółki – tu użył angielskiego słowa „girl-friend”. – Przyłapałaś mnie na gorącym uczynku. – I znów zaczął się śmiać.

– Zawsze podejrzewałam, że ojciec pędzi urozmaicone życie w Fukuoce.

– Tak, Etsuko – mówił, nie przestając się śmiać. – Ogromnie urozmaicone. – Wziął głęboki oddech i znów spojrzał na pocztówkę. – Wiesz, nic nie przychodzi mi na myśl. Może po prostu wyślę ją tak, jak jest. Przecież tylko chciałem, żeby zobaczyła, jak wygląda pomnik. Choć może z drugiej strony to nie wypada.

– Trudno mi ojcu cokolwiek doradzić, dopóki się nie dowiem, kim jest owa tajemnicza dama.

– Owa tajemnicza dama, Etsuko, prowadzi niewielką restaurację w Fukuoce. Mieszkam niedaleko, więc zazwyczaj wybieram się tam na wieczorny posiłek. Czasami z nią rozmawiam, to miła kobieta, i obiecałem, że wyślę jej pocztówkę z pomnikiem. Obawiam się, że nic więcej w tym nie ma.

– Rozumiem. Jednak nadal jestem pełna podejrzliwości.

– To całkiem miła starsza pani, choć po pewnym czasie robi się męcząca. Jeżeli jestem jedynym klientem, siada przy mnie i cały czas coś mówi. Na nieszczęście jest to jedyne takie miejsce w okolicy. Widzisz, Etsuko, jeśli, tak jak obiecałaś, nauczysz mnie gotować, wtedy nie będę musiał znosić towarzystwa kogoś takiego.

– Przecież to nie ma sensu. – Roześmiałam się. – Ojciec by i tak nie połapał się w tym wszystkim.

– Nonsens. Po prostu boisz się, żebym nie był lepszy od ciebie. Cóż za egoizm, Etsuko. No więc dobrze. – Raz jeszcze popatrzył na pocztówkę. – Co mogę napisać do tej starszej pani?

– Czy ojciec pamięta panią Fujiwara? – spytałam. -Prowadzi teraz małą jadłodajnię. Niedaleko domu, gdzie ojciec mieszkał.

– Tak, doszły mnie słuchy. To smutne, że ktoś taki jak ona jest zmuszony do prowadzenia jadłodajni.

– Ale jej się to podoba. Ma jakiś cel w życiu. Często pyta o ojca.

– To bardzo smutne – powtórzył. – Jej mąż był człowiekiem dużego formatu. Darzyłem go wielkim szacunkiem. A teraz jego żona prowadzi jadłodajnię. Nie do uwierzenia. – Pokręcił smutno głową. – Rad bym złożyć jej wyrazy uszanowania, lecz sądzę, że byłoby to trochę niezręczne z uwagi na jej obecne położenie.

– Ojcze, ona nie wstydzi się tego, co robi. Jest z tego dumna. Mówi, że zawsze chciała prowadzić jakiś interes, choćby nawet na skromną skalę. Przypuszczam, że wizyta ojca ogromnie by ją uradowała.

– Mówisz, że ta jadłodajnia jest w Nakagawie?

– Tak. Blisko starego domu.

Ogata-san chwilę nad czymś myślał. Potem odwrócił się do mnie i powiedział:

– Dobrze więc, Etsuko. Chodźmy ją odwiedzić. – Napisał coś szybko na pocztówce i oddał mi pióro.

– To znaczy, że ojciec chce iść tam teraz? – Ta nagła decyzja trochę zbiła mnie z tropu.

– Tak, a dlaczego nie?

– Doskonale. Być może ugości nas lunchem.