Ukłoniłam się lekko i odpowiedziałam na pozdrowienie. Przez chwilę przyglądałyśmy się sobie z zakłopotaniem.
– Jest pani sąsiadką? – spytała stara kobieta. Mówiła, wolno wymawiając słowa.
– Tak – odrzekłam. – Przyjaciółką. Patrzyła na mnie przez moment, po czym spytała:
– Może pani wie, gdzie poszła mieszkanka tego domu? Zostawiła dziecko bez opieki.
Dziewczynka przesunęła się nieco, siedząc teraz w jednej linii z nowo przybyłą. Słysząc pytanie kobiety, wbiła we mnie uważny wzrok.
– Nie, nie mam pojęcia – odparłam.
– To dziwne. Wygląda na to, że dziecko też nie wie. Ciekawam, gdzie ona jest. Nie mogę zostać tu długo.
Przez kilka chwil wpatrywałyśmy się w siebie.
– Przybywa pani z daleka? – spytałam.
– Z dość daleka. Proszę wybaczyć mi mój strój. Wracam z pogrzebu.
– Rozumiem. – Ukłoniłam się znowu.
– Smutna uroczystość – powiedziała stara kobieta, kiwając w zamyśleniu głową. – Dawny współpracownik mojego ojca. Ojciec jest zbyt chory, by wychodzić z domu. Wysłał mnie, bym złożyła wyrazy współczucia. Smutna uroczystość. – Przebiegła spojrzeniem po pomieszczeniu, poruszając głową z tą samą ostrożnością. – Więc nie ma pani pojęcia, gdzie ona jest? – spytała raz jeszcze.
– Niestety nie.
– Nie mogę długo czekać. Mój ojciec będzie się niepokoił.
– Może przekazać jakąś wiadomość?
Stara kobieta nie odpowiadała przez chwilę. Wreszcie powiedziała:
– Może jej pani powiedzieć, że byłam tutaj i pytałam o nią. Jestem jej krewną. Nazywam się Yasuko Kawada.
– Yasuko-san? – Zrobiłam wszystko, by ukryć swoje zaskoczenie. – To pani jest Yasuko-san, kuzynka Sachiko?
Stara kobieta skłoniła się, a gdy to czyniła, jej ramiona lekko drżały.
Raz jeszcze zaprzeczyłam. Kobieta zaczęła kiwać w zamyśleniu głową.
– Nagasaki bardzo się teraz zmieniło – powiedziała. – Tego popołudnia trudno mi je było poznać.
- Tak. Wiele się tu zmieniło. Lecz czyż nie mieszka pani w Nagasaki?
– Mieszkamy w Nagasaki już od kilku lat. Jak pani mówi, miasto ogromnie się zmieniło. Pojawiły się nowe budynki, nawet nowe ulice. Ostatnio wychodziłam do miasta na wiosnę. A i od tamtej pory pojawiły się nowe budynki. Jestem pewna, że wiosną ich jeszcze nie było. Prawdę mówiąc, wówczas chyba także udawałam się na jakiś pogrzeb. Tak, to był pogrzeb Yamashity-sana. Pogrzeb wiosną jakoś napawa większym smutkiem. Pani jest sąsiadką, prawda? Bardzo miło jest mi panią poznać. – Jej twarz drżała i zobaczyłam, że się uśmiecha; jej oczy zwęziły się, a usta wygięły w dół zamiast w górę. Niewygodnie stało mi się na progu, ale nie miałam śmiałości wejść na tatami.
– Ja też się cieszę, że panią poznałam – powiedziałam. – Sachiko często panią wspomina.
– Wspomina mnie? – Kobieta zastanawiała się przez chwilę nad tymi słowami. – Spodziewaliśmy się, że wróci i zamieszka u nas. Mój ojciec i ja. Zapewne tyle pani powiedziała.
– Tak.
– Oczekiwaliśmy jej trzy tygodnie temu, lecz jeszcze się nie pojawiła.
– Trzy tygodnie temu? Cóż, przypuszczam, że musiało zajść jakieś nieporozumienie. Wiadomo mi, że lada dzień się wyprowadza.
Kobieta jeszcze raz obiegła wzrokiem wnętrze domku.
– Szkoda, że jej nie ma – stwierdziła. – Jednak skoro jest pani jej sąsiadką, cieszę się, że panią poznałam – Skłoniła się ponownie, po czym wbiła we mnie wzrok. – Może będzie pani tak dobra i przekaże jej pewną wiadomość.
– Ależ oczywiście.
Stara kobieta milczała przez chwilę. W końcu powiedziała:
– Doszło do małej sprzeczki między nią a mną. Może nawet wspominała pani o tym. Nic wielkiego, zaledwie nieporozumienie, to wszystko. Dlatego byłam bardzo zaskoczona, gdy następnego dnia spakowała torby i wyprowadziła się. Naprawdę byłam bardzo zaskoczona. Nie chciałam jej obrazić. Mój ojciec mówi, że to moja wina. – Przerwała na chwilę. – Nie chciałam jej obrazić – powtórzyła.
Nie przyszło mi wcześniej do głowy, że wuj i kuzynka Sachiko nie wiedzą nic o istnieniu jej amerykańskiego przyjaciela. Skłoniłam się znowu, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– Wyznam, iż bardzo mi jej brakuje od czasu, gdy się wyprowadziła – ciągnęła kobieta. – Brakuje nam także Mariko-san. Było mi dobrze w ich towarzystwie i żałuję, że straciłam cierpliwość i powiedziałam to, co powiedziałam. – Znowu przerwała, obróciła twarz w kierunku Mariko, po czym spojrzała znów na mnie. – Mój ojciec na swój sposób również za nimi tęskni. Widzi pani, on ma dobry słuch. Teraz słyszy, że w domu jest znacznie ciszej niż przedtem. Gdy przyszłam do niego pewnego ranka, już nie spał i powiedział, że dom przypomina teraz grobowiec. Po prostu grobowiec. Ich powrót dobrze by ojcu zrobił. Może zechce wrócić, choćby ze względu na niego.
– Nie omieszkam przekazać Sachiko-san tego, co pani czuje – obiecałam.
– Również ze względu na nią samą – dodała kobieta. – Gdyż nie jest dobrze, kiedy kobieta nie ma mężczyzny, który by nią kierował. Nic dobrego nie może z tego wyniknąć. Mój ojciec jest chory, lecz jego życie nie jest w niebezpieczeństwie. Powinna teraz wrócić, chociażby ze względu na swoje własne dobro. – Zaczęła rozwiązywać chustę leżącą obok niej. – Prawdę mówiąc, przyniosłam to ze sobą – powiedziała. – Kilka swetrów, które zrobiłam na drutach, nic wielkiego. Ale to dobra wełna. Miała je dostać po powrocie, lecz wzięłam je dzisiaj z sobą. Najpierw zrobiłam jeden dla Mariko, a potem pomyślałam sobie, że zrobię jeszcze jeden dla jej matki. – Podniosła jeden ze swetrów, po czym spojrzała w kierunku dziewczynki. Uśmiechnęła się, a jej usta znowu wygięły się w dół.
– Są wspaniałe – powiedziałam. – Na pewno zajęło to pani dużo czasu.
– To dobra wełna – powtórzyła kobieta. Na powrót owinęła swetry chustą i zawiązała ją starannie. – A teraz muszę wracać. Mój ojciec będzie się niepokoił. -Wstała i skierowała się w stronę drzwi. Pomogłam jej nałożyć drewniane sandały. Mariko podeszła do brzegu maty, a stara kobieta dotknęła lekko czubka jej głowy.
– A więc pamiętaj, Mariko-san. Powtórz matce to, co ci mówiłam. I nie martw się o swoje kocięta. W domu znajdzie się miejsce dla nich wszystkich.
– Przyjedziemy niedługo – powiedziała Mariko. – Powiem mamie.
Kobieta uśmiechnęła się znowu. Potem odwróciła się do mnie z ukłonem.
– Cieszę się, że panią poznałam. Nie mogę zostać dłużej. Widzi pani, mój ojciec nie czuje się najlepiej.
- Och, to ty, Etsuko – powiedziała Sachiko, gdy przyszłam tego wieczora. Potem zaśmiała się i rzekła: – Nie patrz z takim zdziwieniem. Chyba nie przypuszczałaś, że zostanę tutaj na zawsze?
Na tatami leżały porozrzucane ubrania, koce i różne inne rzeczy. Odpowiedziałam stosownie do sytuacji i usiadłam tak, aby jak najmniej przeszkadzać. Obok mnie, na podłodze, leżały dwa wspaniałe kimona, których nigdy nie widziałam u Sachiko. Na środku pokoju dostrzegłam jej delikatny serwis do herbaty z białej porcelany zapakowany w tekturowe pudełko.