Выбрать главу

Sachiko rozsunęła szeroko środkowe drzwi, by wpuścić do środka resztkę światła; mimo to zmrok zapadał szybko i blask zachodzącego słońca ledwie musnął daleki kąt, skąd Mariko obserwowała w milczeniu swoją matkę. Obok niej dokazywały dwa kociaki. Trzeciego dziewczynka trzymała w ramionach.

– Mariko pewnie ci mówiła, że miałaś wcześniej gościa. Była tu twoja kuzynka – odezwałam się.

– Tak, Mariko mi powiedziała. – Sachiko nie przerwała pakowania kufra.

– Wyjeżdżacie rano?

– Tak – odparła z lekkim zniecierpliwieniem. Westchnęła i spojrzała na mnie. – Tak, Etsuko, wyjeżdżamy rano. – Po tych słowach wepchnęła coś w kąt kufra.

– Macie tyle bagażu. Jak się zabierzecie z tym wszystkim?

Sachiko nie odpowiadała. Po chwili, nadal zajęta pakowaniem, odpowiedziała:

– Przecież doskonale wiesz jak, Etsuko. Włożymy to do samochodu.

Milczałam. Wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała w moją stronę.

– Tak, opuszczamy Nagasaki, Etsuko. Zapewniam cię, że powzięłam najszczersze postanowienie, iż pożegnam się z tobą, gdy tylko skończę pakowanie. Nigdy nie wyjechałabym, nie wyraziwszy ci najpierw mojej wdzięczności, okazałaś mi przecież tyle dobroci. Jeżeli zaś chodzi o pożyczkę, zostanie ci zwrócona pocztą. Więc nie masz potrzeby się tym martwić. – I znów zabrała się do pakowania.

– A dokąd się wybieracie? – spytałam.

– Do Kobe. Postanowienie jest nieodwołalne. – Kobe?

– Tak, Etsuko, Kobe. A potem do Ameryki. Frank wszystko załatwił. Czyżbyś się nie cieszyła? – Uśmiechnęła się krótko, po czym odwróciła się w inną stronę. Bacznie ją obserwowałam. To samo czyniła również Mariko. Kociak w jej ramionach szarpał się, próbując przyłączyć się do bawiącego się na tatami rodzeństwa, lecz dziewczynka go nie puszczała. Obok niej, w kącie pokoju, dostrzegłam skrzynkę na warzywa, którą Mariko wygrała na loterii kujibiki. Najwyraźniej Mariko przekształciła skrzynkę w domek dla swoich kociąt.

– Nawiasem mówiąc, Etsuko, ten cały stos – Sachiko wskazała palcem – to rzeczy, które muszę zostawić. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest tego tak wiele. Niektóre rzeczy są zupełnie niezłej jakości. Proszę, zrób z nimi to, co uznasz za stosowne. Oczywiście nie chcę cię obrazić. Po prostu część tych rzeczy jest dobrej jakości.

– Ale co będzie z twoim wujem? I z twoją kuzynką? - spytałam.

- Z moim wujem? – Sachiko wzruszyła ramionami. -To bardzo miło z jego strony, że zaprosił mnie do swego domu, lecz mam niestety inne plany. Nawet nie wyobrażasz sobie, Etsuko, z jaką ulgą opuszczę to miejsce. Wierzę, że już więcej nie będę musiała żyć w takim brudzie. – Spojrzała na mnie i roześmiała się. – Doskonale wiem, o czym myślisz. Zapewniam cię, Etsuko, iż jesteś w błędzie. On tym razem mnie nie zawiedzie. Jutro z rana przyjedzie po mnie samochodem. Czyżbyś się nie cieszyła? – Sachiko obrzuciła spojrzeniem cały bagaż rozrzucony po podłodze i westchnęła. Potem, przeszedłszy nad stertą ubrań, przyklęknęła obok pudełka z porcelanowym serwisem i zaczęła wpychać do środka kłębki wełny.

– Zdecydowałaś już? – spytała nagle Mariko.

– Teraz nie możemy o tym rozmawiać – odparła jej matka. – Jestem zajęta.

– Ale powiedziałaś, że będziemy mogły je zatrzymać. Nie pamiętasz?

Sachiko delikatnie potrząsnęła pudełkiem. Porcelana w dalszym ciągu grzechotała. Sachiko rozejrzała się dokoła, znalazła kawałek materiału i zaczęła drzeć go na paski.

– Powiedziałaś, że będę mogła je zatrzymać – powtórzyła dziewczynka.

– Mariko, proszę cię, rozważ przez chwilę całą sytuację. Jak wyobrażasz sobie zabranie tych wszystkich zwierząt?

– Ale mówiłaś, że będę je mogła zatrzymać.

Sachiko westchnęła i przez chwilę odnosiłam wrażenie, że nad czymś się zastanawia. Spojrzała na serwis i trzymane w rękach paski materiału.

– Mówiłaś, mamo. Nie pamiętasz? Powiedziałaś, że będę mogła – powtórzyła Mariko.

Sachiko popatrzyła najpierw na córkę, a potem na kociaki.

– Wszystko się zmieniło – powiedziała ze zmęczeniem w głosie. Potem na jej twarzy pojawił się wyraz irytacji i cisnęła trzymane w rękach kawałki materiału. – Mariko, czemu tak się przejmujesz tymi stworzeniami? Czy wyobrażasz sobie, że mogłybyśmy je zabrać? Nie, po prostu będziemy je musiały tu zostawić.

– Ale obiecałaś, że będę mogła je zatrzymać. W oczach Sachiko na moment zapłonął gniew.

- Czy nie potrafisz myśleć o niczym innym? – rzekła tak cicho, że jej głos przerodził się niemal w szept. – Jesteś dostatecznie duża, by zrozumieć, że istnieją inne rzeczy poza tymi śmierdzącymi zwierzakami. Nie można wiecznie pozwalać sobie na takie sentymentalne przywiązania. To są tylko… tylko zwierzęta, czyż nie rozumiesz? Nie możesz tego pojąć, dziecko? Nie możesz? Mariko patrzyła uparcie na matkę.

- Jeżeli chcesz, Mariko-san – wtrąciłam – mogę przychodzić raz na jakiś czas i karmić je. W końcu wszystkie znajdą sobie jakieś domy. Nie ma się czym martwić.

Dziewczynka odwróciła się do mnie. – Mama mówiła, że będę mogła zatrzymać kociaki.

– Skończ z tą dziecinadą – odezwała się ostro Sachiko. – Jesteś grymaśna jak zwykle. Po cóż się przejmować tymi śmierdzącymi stworzeniami? – Wstała i podeszła do kąta, gdzie siedziała Mariko. Kociaki siedzące na tatami uciekły w popłochu. Sachiko spojrzała na nie i wzięła głęboki oddech. Z całkowitym spokojem odwróciła skrzynkę na bok, tak że rozsuwane drzwiczki znajdowały się u góry, po czym schyliła się i kolejno wrzuciła zwierzątka do środka. Następnie odwróciła się do córki. Mariko wciąż ściskała w ramionach ostatniego kotka. - Daj mi go – zażądała jej matka. Mariko nie puszczała kociaka. Sachiko zrobiła krok naprzód i wyciągnęła rękę. Dziewczynka odwróciła się i spojrzała na mnie.

- To jest Atsu – powiedziała. – Czy chce go pani obejrzeć, Etsuko-san? To jest Atsu.

– Daj mi to stworzenie, Mariko – powtórzyła Sachiko. – Czy nie rozumiesz, że to tylko zwierzę? Dlaczego nie możesz tego pojąć, Mariko? Naprawdę jesteś jeszcze tak dziecinna? To nie twoje dziecko, tylko zwykłe zwierzę, takie samo jak szczur albo wąż. Szybko, daj mi je.

Mariko patrzyła z uporem na matkę. Potem powoli opuściła kodaka, który upadł na tatami tuż obok jej stóp. Gdy Sachiko podnosiła go z ziemi, zwierzę próbowało się wyrwać. Wrzuciła je do środka i zasunęła drzwiczki.

– Zostań tutaj – nakazała córce i wzięła skrzynkę. Przechodząc obok mnie, powiedziała: – Co za głupota, przecież to tylko zwierzęta, po co to wszystko?

Mariko podniosła się i uczyniła ruch, jakby chciała udać się za matką. Sachiko odwróciła się w progu i rozkazała:

– Rób, co ci każę. Masz tu zostać.

Przez kilka chwil Mariko stała nieruchomo na brzegu tatami, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęła jej matka.

– Poczekaj tutaj na mamę, Mariko-san – powiedziałam do niej.

Dziewczynka odwróciła się i spojrzała na mnie. Po chwili już jej nie było.

Przez chwilę siedziałam bez ruchu. Wreszcie podniosłam się i włożyłam sandały. Stojąc w drzwiach, ujrzałam Sachiko nad brzegiem rzeki. Skrzynka na warzywa leżała obok jej stóp. Najwyraźniej nie zauważyła swojej córki, która stała kilka jardów za nią w miejscu, skąd ziemia łagodnie opadała ku rzece. Wyszłam z domku i skierowałam się w stronę Mariko.