Выбрать главу

Ale anioła już nie było. Eliasz rzucił na ziemię tobołek, usiadł na środku drogi i gorzko zapłakał.

– Co się stało? – zapytali kobieta i chłopiec, którzy niczego nie widzieli.

– Wracamy – odpowiedział. – Pan tego chce.

Nie mógł znów zasnąć. Obudził się w środku nocy. Wyczuł, że coś wisiało w powietrzu – jakiś złowrogi wiatr wiał ulicami, siejąc strach i niepokój.

“W miłości do jednej kobiety odkryłem miłość do wszystkich stworzeń – modlił się w duchu. – Potrzebuję jej. Wiem, że Pan nie zapomni, że jestem tylko narzędziem w jego rękach, być może najsłabszym, jakie wybrał. Panie, pomóż mi, bo pragnę wytchnienia pośród bitew".

Przypomniał sobie słowa namiestnika o bezużyteczności strachu. Mimo to nie zdołał przywołać snu. “Potrzebuję energii i spokoju, ześlij mi wytchnienie, jeśli to możliwe".

Zamierzał przywołać swego anioła, by choć trochę z nim porozmawiać, ale mógł usłyszeć coś, czego słyszeć nie chciał i zaniechał tego pomysłu. Aby się odprężyć, zszedł do głównej izby. Z przygotowanych przez kobietę do ucieczki tobołków nie zostały jeszcze wyjęte rzeczy.

Zapragnął pójść do niej. Wspomniał na słowa Pana wypowiedziane do Mojżesza przed bitwą: Mężczyzna, który pokochał kobietę, a jeszcze jej nie sprowadził do siebie, niech wraca do domu, bo mógłby zginąć na wojnie, a kto inny by ją sprowadził do siebie.

Dotąd ze sobą nie współżyli. Ale ta noc była wyczerpująca i nie był to właściwy czas po temu.

Postanowił rozpakować tobołki i poukładać wszystko na swoim miejscu. Zauważył, że oprócz niewielu sztuk odzienia jakie miała, zabrała ze sobą narzędzia do pisania liter z Byblos.

Wziął do ręki rylec, zmoczył małą glinianą tabliczkę i zaczął kreślić litery. Nauczył się pisać, przyglądając się kobiecie przy pracy.

“Jakie to proste i genialne", pomyślał, starając się wypełnić czas. Wiele razy słuchał komentarzy kobiet przy studni: “Grecy wykradli nasz najważniejszy wynalazek". Eliasz wiedział, że nie było to tak. Adaptacja, której dokonali, dołączając samogłoski, zmieniła alfabet w system, który mógł być używany przez ludzi wszystkich narodów. Poza tym kolekcję pergaminowych zwojów nazwali biblía, na cześć miasta, gdzie dokonano wynalazku.

Greckie księgi pisane były na skórze zwierząt. Eliasz uważał, że to zbyt nietrwały sposób, by przechowywać słowa, bowiem skóra nie jest tak odporna jak gliniane tabliczki i może być z łatwością skradziona. Papirusy zaś drą się po jakimś czasie używania i niszczy je woda. “Zwoje i papirusy nie przetrwają, jedynie gliniane tabliczki pozostaną na zawsze", pomyślał.

Jeśli Akbar przetrwa, doradzi namiestnikowi, by rozkazał spisać całą historię kraju i umieścić gliniane tabliczki w specjalnej sali, tak aby mogły służyć przyszłym pokoleniom. Tym sposobem, gdyby kiedyś feniccy kapłani, którzy przechowują w pamięci historię swego ludu, zostali zdziesiątkowani, czyny wojowników i poetów nie poszłyby w zapomnienie.

Zabawiał się jeszcze przez chwilę rysując litery w odwrotnym porządku i tworząc nowe wyrazy. Zachwycił go rezultat. Poczuł, że napięcie minęło i wrócił do łóżka.

Jakiś czas po tym zbudził go huk, drzwi do jego pokoju runęły na ziemię.

“To nie sen. Ani nie walczące zastępy Pana".

Cienie wyłaniały się zewsząd, krzycząc obłąkańczo w języku, którego nie rozumiał.

“Asyryjczycy".

Inne drzwi wypadły z łoskotem, ściany waliły się pod naporem silnych uderzeń topora, krzyki najeźdźców mieszały się z dobiegającymi od strony placu wołaniami o pomoc. Chciał wstać, ale jeden z cieni powalił go na ziemię. Głuchy łomot wstrząsnął dolnym piętrem.

“Ogień – pomyślał Eliasz. – Podpalili dom".

– Ej, ty – wykrzyknął ktoś po fenicku. – Ty jesteś tu przywódcą. Schowałeś się jak tchórz w domu niewiasty.

Spojrzał w twarz mówiącego. Płomienie rozświetlały izbę i mógł się przyjrzeć mężczyźnie: miał długą brodę i wojskowy mundur. Nie było wątpliwości – Asyryjczycy wtargnęli do miasta.

– Zaatakowaliście nocą? – spytał zdezorientowany.

Ale mężczyzna nie odpowiedział. Eliasz widział blask obnażonych mieczy. Jeden z wojowników zranił go w prawe ramię.

Zamknął oczy. W ułamku sekundy sceny z całego życia przemknęły mu pod powiekami. Znów bawił się na ulicach rodzinnego miasta, po raz pierwszy udawał się w podróż do Jerozolimy, czuł zapach drewna ciętego w stolarskim warsztacie, na nowo zachwycał się bezkresem morza i strojami, jakie noszono w bogatych miastach wybrzeża. Widział siebie wędrującego po górach i dolinach Ziemi Obiecanej, wspominał, że gdy poznał Jezabel, zdawała się być małą dziewczynką, oczarowując wszystkich wokół. Jeszcze raz był świadkiem rzezi proroków, ponownie usłyszał głos Pana, który posyłał go na pustynię. Znów ujrzał oczy niewiasty, czekającej na niego u bram Sarepty, którą jej mieszkańcy zwali Akbarem, i pojął, że pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Raz jeszcze wspiął się na Piątą Górę, wskrzesił dziecko i został przyjęty przez lud jako mędrzec i sędzia. Patrzył w niebo, na którym szybko zmieniały się konstelacje, zachwycił go księżyc, który pokazywał równocześnie swe cztery fazy, poczuł chłód i ciepło, jesień i wiosnę, dotyk deszczu i błysk pioruna. Chmury znów przesuwały się w milionach różnych form, rzeki po raz wtóry toczyły swe wody tymi samymi korytami. Jeszcze raz przeżył dzień, w którym zobaczył pierwszy namiot asyryjski w dolinie, potem drugi, następne, całe ich mnóstwo, widział anioły przychodzące i odchodzące, miecz ognisty na drodze do Izraela, bezsenność, rysunki na tabliczkach i… wrócił do teraźniejszości. Zaniepokoił się, co dzieje się na dole. Musiał za wszelką cenę ocalić wdowę i jej syna.

– Ogień! – krzyczał do wrogów. – Dom zaczyna się palić!

Nie bał się. Jego myśli zaprzątała jedynie kobieta i jej syn. Ktoś przycisnął mu głowę do ziemi, poczuł jej smak w ustach. Ucałował ziemię, powiedział jak bardzo ją kocha i że uczynił co tylko było w jego mocy, aby uniknąć wojny. Chciał uwolnić się od napastników, ale ktoś trzymał nogę na jego szyi.

“Na pewno uciekła – pomyślał. – Nie uczyniliby nic złego bezbronnej kobiecie".

Głęboki spokój zapanował w jego sercu. Może Pan pojął, że nie on jest właściwym człowiekiem i znalazł innego proroka, by wyzwolić Izrael od grzechu. Śmierć w końcu nadeszła, taka jakiej oczekiwał, męczeńska. Przyjął swe przeznaczenie i czekał na śmiertelny cios.

Mijały sekundy. Nadal słyszał krzyki, krew broczyła z rany, lecz cios nie padł.

– Błagam, zabijcie mnie jak najszybciej! – krzyknął, pewien że przynajmniej jeden z nich mówi jego językiem.

Nikt nie zwrócił uwagi na jego słowa. Krzyczeli jeden przez drugiego, jakby chcieli wyjaśnić jakąś pomyłkę. Zaczęli go kopać i Eliasz poczuł, że znowu chce żyć. To wywołało w nim panikę.

“Jak mogę chcieć żyć – pomyślał zrozpaczony – skoro nie mogę wyjść stąd cało?"

Jednak nic się nie działo. Świat zdawał się wiecznieć w tej mieszaninie krzyków, hałasu i kurzu. Być może Pan sprawił to, co kiedyś uczynił dla Jozuego – zatrzymał czas pośród bitwy.

Wtedy dopiero dobiegły go z dołu jęki kobiety. Nadludzkim wysiłkiem zdołał odepchnąć jednego ze strażników i wstać, ale zaraz powalili go z powrotem na ziemię. Jakiś żołnierz kopnął go w głowę i Eliasz zemdlał.

Po kilku minutach odzyskał przytomność. Asyryjczycy wywlekli go na ulicę.

Jeszcze oszołomiony podniósł głowę: wszystkie okoliczne domy płonęły.

– W tym domu tkwi uwięziona, bezbronna i niewinna kobieta! Ratujcie ją!