Выбрать главу

– Zjedz coś, pracujesz i zasłużyłeś na zapłatę.

Po raz pierwszy od tragicznej nocy na ustach dziecka pojawił się uśmiech. Syn wdowy pobiegł pędem do miejsca, gdzie kobieta zostawiła suszone owoce i mąkę.

Eliasz wrócił do pracy. Wchodził do zburzonych domów, spod gruzów wyciągał trupy i wynosił je na stos wzniesiony na środku placu. Opatrunek, jaki założył mu pasterz, spadł, ale nie zwrócił na to uwagi. Musiał udowodnić sam sobie, że miał dość siły, by odzyskać godność.

Starzec, który teraz zbierał śmieci rozrzucone po placu, miał rację. Wkrótce nadejdzie wróg i zerwie owoce z drzewa, którego nie zasadził. Eliasz oszczędzał pracy zabójcom jedynej kobiety, którą kochał w całym swoim życiu, choć wiedział, że przesądni Asyryjczycy i tak odbudują Akbar. Zgodnie z ich wierzeniami bogowie rozmieścili miasta według ściśle określonego porządku, w harmonii z dolinami, zwierzętami, rzekami i morzami. Zatem w każdym z miast zachowali uświęcone miejsce, gdzie mogli odpocząć po trudach długich podróży po świecie, bowiem kiedy upadało jakieś miasto, zawsze istniało niebezpieczeństwo, że niebiosa spadną na ziemię.

Legenda głosiła, że przed setkami lat założyciel Akbaru przechodził tędy, idąc z północy. Postanowił zatrzymać się tu na spoczynek, a dla oznaczenia miejsca, gdzie zostawił swoje tobołki, wbił w ziemię kij. Następnego dnia nie zdołał go wyrwać i pojął wolę wszechświata. Położył kamień tam, gdzie cud się wydarzył, a w pobliżu odkrył źródło. Z czasem wokół kamienia i źródła zaczęły się osiedlać plemiona i narodził się Akbar.

Pewnego razu namiestnik wytłumaczył Eliaszowi, że według fenickiej tradycji, każde miasto było trzecim punktem, elementem łączącym wolę niebios z wolą ziemi. Prawa wszechświata sprawiały, że ziarno stawało się rośliną, że gleba zapewniała mu rozwój, że człowiek je zbierał i przynosił do miasta, że poświęcał je i zanosił na święte góry. Mimo iż Eliasz niewiele podróżował, wiedział że wiele narodów na świecie podzielało tę wiarę.

Asyryjczycy bali się pozbawić strawy bogów Piątej Góry i położyć kres równowadze Wszechświata.

“Dlaczego myślę o tym wszystkim, skoro jest to walka między moją wolą i wolą Wiekuistego, który zostawił mnie samego pośród strapień? "

Doznanie z poprzedniego dnia, kiedy rzucił Bogu wyzwanie, znów powróciło. Zapomniał o czymś ważnym i choć wytężał pamięć, nijak nie mógł sobie tego przypomnieć.

Minął kolejny dzień. Zebrali już większość ciał, gdy podeszła jakaś nieznana kobieta.

– Nie mam co jeść – powiedziała.

– Ani my – odparł Eliasz. – Wczoraj i dziś dzieliliśmy na trzy osoby porcję, która starczała zaledwie dla jednej. Poszukaj, gdzie można znaleźć żywność i daj mi znać.

– Jak ją znaleźć?

– Zapytaj dzieci. One wiedzą wszystko.

Od czasu, gdy przyniósł mu wodę, chłopiec zaczął odzyskiwać chęć do życia. Jednak wysłany przez Eliasza do pomocy starcowi przy porządkowaniu śmieci i gruzów, nie wytrwał długo przy tym zajęciu. Teraz bawił się na placu z innymi dziećmi.

“Tak jest lepiej. Jeszcze ma czas na to, by poznać co to trud, pozna go i tak jak dorośnie. Ale nie żałował, że zostawił chłopca o głodzie przez jedną noc, mówiąc, że i on musi pracować. Gdyby go potraktował jak sierotę, nieszczęsną ofiarę okrucieństwa asyryjskich zabójców, chłopiec nigdy nie dźwignąłby się z przygnębienia, w jakim pogrążył się po powrocie do miasta. Teraz Eliasz miał zamiar zostawić go w spokoju przez kilka dni, by sam znalazł odpowiedzi na to, co się stało".

– Skąd dzieci mogą wiedzieć cokolwiek? – zapytała ta kobieta, która prosiła o jedzenie.

– Sama się dowiedz.

Kobieta i starzec, którzy pomagali Eliaszowi, widzieli jak rozmawiała z dziećmi bawiącymi się na ulicy. Powiedziały jej kilka słów, kobieta odwróciła się, uśmiechnęła i zniknęła za rogiem.

– Jak odkryłeś, że dzieci coś wiedzą? – zapytał starzec.

– Bo sam kiedyś byłem dzieckiem i wiem, że dzieci nie znają przeszłości – odparł, przypominając sobie znowu rozmowę z pasterzem. – Przeraził je nocny atak, ale nie martwią się tym więcej – miasto stało się dla nich ogromnym placem, mogą chodzić wszędzie i nikt ich nie karci. Prędzej czy później odkryją zapasy żywności schowane przez mieszkańców na wypadek oblężenia. Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się – ze wszystkich sił – tego, czego pragnie. To przez tego chłopca wróciłem do Akbaru.

Tego wieczora inni starcy i inne kobiety również zaczęli zbierać zwłoki. Dzieci odganiały drapieżne ptaki, znosiły kawałki drewna i strzępy płótna. Gdy zapadła noc, Eliasz rozpalił ogień pod wielkim stosem ciał. Ci, którzy przeżyli, patrzyli w ciszy na dym unoszący się do nieba.

Eliasz dokończył dzieła i padł ze zmęczenia, lecz nim zasnął, doznanie tego ranka powróciło raz jeszcze. Coś niezwykle ważnego przedzierało się rozpaczliwie do jego pamięci. Nie było to nic, czego nauczył się w Akbarze, lecz jakaś dawna historia, która jakby miała nadać sens wszystkiemu, co się teraz działo.

Owej nocy ktoś wszedł do namiotu Jakuba i zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, rzekł: “Puść mnie".

Jakub odpowiedział: “Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!"

Wtedy tamten rzekł mu: “Niczym książę walczyłeś z Bogiem. Jakie masz imię?"

Jakub wyjawił mu swe imię, a tamten odpowiedział: “Odtąd będziesz się zwał Izrael".

Eliasz zbudził się nagle w środku nocy i popatrzył w niebo. To była ta brakująca historia!

Dawno temu, gdy patriarcha Jakub rozbił swój obóz, ktoś wszedł nocą do jego namiotu i walczył z nim do wschodu słońca. Jakub stanął do walki, choć wiedział że jego przeciwnikiem był sam Bóg. O świcie nie dawał jeszcze za wygraną i walka trwała dopóki Wiekuisty nie zgodził się go pobłogosławić.

Tę historię przekazywano z pokolenia na pokolenie, aby nikt nie zapomniał, że niekiedy trzeba walczyć z Bogiem. W życie każdego człowieka pewnego dnia wdziera się tragedia: czasem jest to zniszczenie miasta, śmierć dziecka, oskarżenie bez powodu, choroba, która okalecza na zawsze. Wtedy Bóg każe człowiekowi stanąć naprzeciw Niego twarzą w twarz i odpowiedzieć na Jego pytanie: “Dlaczego kurczowo czepiasz się egzystencji tak ulotnej i tak pełnej cierpienia? Jaki jest sens twej walki?"

Człowiek, który nie potrafi odpowiedzieć, poddaje się. Zaś ten, który poszukuje sensu życia, uznaje że Bóg jest niesprawiedliwy i rzuca wyzwanie losowi. Wtedy z nieba spływa ogień, nie ten, który zabija, lecz ten, który burzy dawne mury i uświadamia człowiekowi jego prawdziwe możliwości. Tchórz nigdy nie dopuści, by jego serce zapłonęło tym ogniem. Jedyne czego pragnie, to by sytuacja wróciła do poprzedniego stanu, żeby mógł żyć i myśleć jak kiedyś. Natomiast odważni podkładają ogień pod tym, co stare – choćby za cenę ogromnego cierpienia – i porzucają wszystko, nawet Boga, i ruszają naprzód.

“Odważni są zawsze uparci".

Pan uśmiechał się radośnie z niebios – tego właśnie pragnął: aby każdy wziął w swoje ręce odpowiedzialność za własne życie. Ostatecznie dał swoim dzieciom dar największy ze wszystkich – zdolność wyboru i decydowania o swych czynach.

Jedynie te kobiety i ci mężczyźni, w których sercach płonie święty ogień, mają odwagę się z Nim zmierzyć. I tylko oni znają drogę powrotu do Jego miłości, bo w końcu rozumieją, że tragedia nie jest karą lecz wyzwaniem.

Eliasz przyjrzał się raz jeszcze swojemu życiu. Od chwili gdy porzucił warsztat ciesielski, przyjmował swą misję bez słowa sprzeciwu. Nawet jeśli była słuszna – a tak przecież sądził – nigdy nie miał sposobności sprawdzić, co działoby się na ścieżkach, na które zabronił sobie wstępu, z obawy, że utraci wiarę, oddanie, swą wolę. Uważał, że drogi zwyczajnych ludzi były bardzo niebezpieczne, bo mógł przyzwyczaić się i polubić je. Nie rozumiał, że on też był taki jak inni, choć słyszał anioły i choć od czasu do czasu Bóg wydawał mu rozkazy. Tak mocno był przekonany o tym, iż wie czego chce, że zachowywał się jak ci, którzy nigdy w życiu nie podjęli ważnej decyzji.