Выбрать главу

– Było niezwykle. Dziękuję – odpowiadam bez tchu.

– Czy to było więcej? – pyta z nadzieją w głosie.

– Znacznie więcej.

Uśmiecha się szeroko.

– Chodź. – Wyciąga rękę, a ja ją ujmuję i gramolę się z kokpitu.

Christian chwyta mnie za ramiona i mocno przytula. Nagle jego dłoń znajduje się w moich włosach, odchylając mi głowę, a druga biegnie w dół ku talii. Całuje mnie, długo, mocno i namiętnie, językiem eksplorując wnętrze ust. Oddech ma przyspieszony, jego żar… Jasny gwint – jego wzwód… jesteśmy na lotnisku. Ale mam to gdzieś. Wplatam mu palce we włosy, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Pragnę go tutaj, teraz, na trawie. Odrywa usta i patrzy na mnie. Pociemniałe oczy pełne są surowej, aroganckiej zmysłowości. O rety. Zapiera mi dech w piersiach.

– Śniadanie – szepcze w taki sposób, że słowo to brzmi rozkosznie erotycznie.

Jak to możliwe, że w jego ustach jajka i bekon to zakazany owoc? Niezwykła umiejętność. Odwraca się, bierze mnie za rękę i ciągnie za sobą w stronę samochodu.

– A szybowiec?

– Ktoś się nim zajmie – odpowiada niedbale. – Teraz jedziemy coś zjeść – dodaje stanowczo.

Jedzenie! Mówi o jedzeniu, gdy tymczasem ja tak naprawdę pragnę jego.

– Chodź – uśmiecha się.

Jeszcze nigdy go nie widziałam w takim wydaniu. No i idę obok, trzymając go za rękę, z niemądrym uśmiechem na twarzy. Przypomina mi się, jak w wieku dziesięciu lat pojechałam z Rayem do Disneylandu. To był idealny dzień i zapowiada się, że dzisiaj będzie podobnie.

Gdy już siedzimy w samochodzie i wracamy autostradą do Savannah, uruchamia mi się alarm w telefonie. No tak… pigułka.

– Co to? – pyta Christian, patrząc na mnie z ciekawością. Grzebię w torebce.

– Alarm, żeby wziąć pigułkę – mamroczę zarumieniona. Kąciki jego ust lekko się unoszą.

– Świetnie. Nie znoszę prezerwatyw.

– Fajnie, że przedstawiłeś mnie Markowi jako swoją dziewczynę.

– A nie jesteś nią? – Unosi brew.

– A jestem? Sądziłam, że pragniesz uległej.

– Ja też, Anastasio, i nadal tak jest. Ale już mówiłem, że i ja pragnę więcej.

O rany. Przypływ nadziei zapiera mi dech.

– Bardzo się cieszę, że pragniesz więcej – szepczę.

– Naszym celem jest sprawianie przyjemności, panno Steele.

– Uśmiecha się znacząco, gdy zajeżdżamy na parking przed International House of Pancakes.

– IHOP – uśmiecham się szeroko. Nie wierzę. Kto by pomyślał…? Christian Grey w IHOP.

Jest już ósma trzydzieści, ale w lokalu nie ma wielu klientów. Pachnie tu słodkim ciastem, smażeniną i środkiem dezynfekującym. Hmm… umiarkowanie przyjemny zapach. Christian prowadzi mnie do boksu.

– Ty w takim miejscu? Nigdy bym nie pomyślała – mówię, gdy siadamy.

– Tato zabierał nas do IHOP, kiedy mama wyjeżdżała na jakąś konferencję. To była nasza tajemnica. – Uśmiecha się do mnie wesoło, następnie przeczesuje palcami niesforne włosy.

Och, jak ja mam ochotę to zrobić…

Tymczasem zabieram się za oglądanie menu. Uświadamiam sobie, że jestem głodna jak wilk.

– Wiem, czego ja chcę – mówi Christian bez tchu, głosem niskim i ochrypłym.

Podnoszę na niego wzrok. Patrzy na mnie tak, że od razu czuję ściskanie mięśni w podbrzuszu. O cholera. Krew śpiewa mi w żyłach, odpowiadając na jego wezwanie.

– Ja chcę tego samego – szepczę.

Bierze głośny wdech.

– Tutaj? – pyta sugestywnie, unosząc brew, uśmiechając się szelmowsko, zębami przygryzając czubek języka.

O rany… seks w IHOP. Jego twarz się zmienia, staje się bardziej mroczna.

– Nie przygryzaj wargi – nakazuje. – Nie tutaj, nie teraz. -

Spojrzenie ma twarde i przez chwilę wydaje się cudownie niebezpieczny. – Skoro nie mogę cię tu posiąść, nie kuś mnie.

– Cześć, jestem Leandra. Co mogę przynieść… eee… państwu… dzisiaj… eee… rano – duka, patrząc na siedzącego naprzeciw mnie Pana Pięknego. Oblewa się rumieńcem, a ja czuję ukłucie współczucia, ponieważ na mnie on także ma taki wpływ. Obecność dziewczyny pozwala mi uciec na chwilę od jego zmysłowego spojrzenia.

– Anastasio? – pyta mnie, ignorując kelnerkę. I nie wydaje mi się, aby komukolwiek innemu udało się wlać tyle zmysłowości w moje imię, co jemu w tej chwili.

Przełykam ślinę, modląc się o to, aby się nie zarumienić tak jak Leandra.

– Mówiłam ci, chcę tego, co i ty – odpowiadam cicho, nisko, a on patrzy na mnie wygłodniale. Jezu, moja wewnętrzna bogini praktycznie mdleje. A więc wchodzę do gry?

Leandra patrzy to na mnie, to na niego. Policzki ma szkarłatne.

– Dać państwu jeszcze chwilę do namysłu?

– Nie. Wiemy, czego chcemy. – Usta Christiana wyginają się w seksownym uśmiechu. – Prosimy dwie porcje naleśników z maślanką z syropem klonowym i bekonem z boku, dwie szklanki soku pomarańczowego, jedną czarną kawę z chudym mlekiem i jedną herbatę English Breakfast, jeśli macie – mówi Christian, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Dziękuję, czy to wszystko? – pyta cicho Leandra, patrząc wszędzie, byle nie na nas. Oboje zwracamy na nią spojrzenie, a ona ponownie oblewa się rumieńcem i zmyka na zaplecze.

– Wiesz, to naprawdę nie fair. – Wbijam wzrok w blat i przesuwam po nim palcem wskazującym, starając się, aby zabrzmiało to nonszalancko.

– Co jest nie fair?

– To, jak rozbrajasz ludzi. Kobiety. Mnie.

– Rozbrajam cię?

Prycham.

– Nieustannie.

– To tylko wygląd, Anastasio – mówi łagodnie.

– Nie, Christianie, to znacznie więcej.

Marszczy czoło.

– Ty mnie kompletnie rozbrajasz, panno Steele. Twoja niewinność.

– Dlatego właśnie zmieniłeś zdanie?

– Zmieniłem zdanie?

– Tak, w kwestii… eee… nas?

Długimi palcami głaszcze się w zamyśleniu po brodzie.

– Nie wydaje mi się, abym zmienił zdanie jako takie. Musimy jedynie na nowo sprecyzować kryteria, nakreślić strategię. Jestem przekonany, że to się może udać. W pokoju zabaw masz być uległą. Za łamanie zasad spotka cię kara. Ale poza tym… cóż, myślę, że wszystko podlega dyskusji. Takie są moje wymagania, panno Steele. Co ty na to?

– A więc będę z tobą spała? W twoim łóżku?

– Tego właśnie chcesz?

– Tak.

– Wobec tego zgadzam się. Poza tym bardzo dobrze mi, kiedy jesteś obok. Nie miałem pojęcia, że to możliwe.

– Marszczy brwi.

– Strasznie się bałam, że mnie zostawisz, jeśli nie zgodzę się na to wszystko – mówię cicho.

– Nigdzie się nie wybieram, Anastasio. Poza tym…

– Urywa, a po chwili namysłu dodaje: – Idziemy za twoją radą, zgodnie z twoją definicją: kompromis. Wysłałaś mi ją mejlem.

I jak na razie to się udaje.

– Bardzo się cieszę, że pragniesz więcej – szepczę nieśmiało.

– Wiem.

– Skąd?

– Uwierz mi. Po prostu wiem. – Uśmiecha się znacząco. On coś skrywa. Ale co?

W tej chwili pojawia się Leandra z naszym zamówieniem. Burczy mi w brzuchu, przypominając, jak bardzo jestem głodna. Christian z irytującą aprobatą patrzy, jak zmiatam wszystko z talerza.

– Mogę się odwdzięczyć? – pytam Christiana.

– To znaczy?

– Zapłacić za ten posiłek.

Prycha.

– Nie sądzę.

– Proszę. Chcę to zrobić.

Marszczy brwi.

– Czy ty próbujesz zupełnie pozbawić mnie męskości?

– To prawdopodobnie jedyne miejsce, w którym będzie mnie stać na zapłacenie rachunku.

– Anastasio, doceniam twój gest. Naprawdę. Ale odpowiedź jest negatywna.