Выбрать главу

Jedziemy wolno z powodu popołudniowych korków. Taylor skupia się na drodze. Powiedzieć o nim, że jest małomówny, to niedopowiedzenie roku.

Nie mogę dłużej znieść ciszy.

– Co u Christiana, Taylorze?

– Pan Grey jest zatroskany, panno Steele.

Och, to pewnie przez ten „problem”.

– Zatroskany?

– Tak, proszę pani.

Marszczę brwi, a Taylor zerka w lusterko wsteczne i nasze spojrzenia się krzyżują. Nic więcej nie mówi. Jezu, potrafi być równie lakoniczny jak sam Pan Kontroler.

– Dobrze się czuje?

– Myślę, że tak, proszę pani.

– Wolisz nazywać mnie panną Steele?

– Tak, proszę pani.

– Och, w porządku.

Cóż, dalej podróżujemy w milczeniu. Zaczynam uważać, że niedawna uwaga Taylora na temat tego, że Christian był nie do zniesienia, to anomalia. Być może teraz jest tym zażenowany, martwi się, że zachował się nielojalnie. Ta cisza jest paraliżująca.

– Mógłbyś włączyć jakąś muzykę?

– Oczywiście, proszę pani. Na co ma pani ochotę?

– Coś uspokajającego.

Widzę, jak uśmiech przemyka po jego twarzy, gdy nasze spojrzenia ponownie spotykają się na chwilę w lusterku.

– Dobrze, proszę pani.

Wciska kilka guzików na kierownicy i przestrzeń między nami wypełniają dźwięki Kanonu Pachelbela. O tak… tego mi właśnie trzeba.

– Dziękuję. – Opieram się wygodnie, gdy jedziemy powoli autostradą numer 5.

Dwadzieścia pięć minut później zatrzymuje się przed imponującym wejściem do Escali.

– Proszę wejść, panno Steele – mówi, przytrzymując mi drzwi. – Ja wniosę bagaże. – Wyraz twarzy ma łagodny, ciepły, wręcz dobroduszny.

Jezu… Wujek Taylor, co za myśl.

– Dziękuję, że po mnie wyjechałeś.

– Cała przyjemność po mojej stronie, panno Steele – mówi z uśmiechem.

Wchodzę do budynku. Portier kiwa głową i macha ręką.

Gdy wjeżdżam na trzydzieste piętro, w moim żołądku harcuje tysiąc motyli. Czemu się tak denerwuję? Wiem – bo nie mam pojęcia, w jakim nastroju będzie Christian. Moja wewnętrzna bogini ma nadzieję na jeden konkretny nastrój; podświadomość, tak jak i mnie, zżerają nerwy.

Drzwi windy rozsuwają się i wychodzę do holu. Dziwne, nie ma Taylora. Ach tak, parkuje samochód. Christian znajduje się w wielkim salonie. Rozmawia cicho przez BlackBerry, spoglądając przez szklane drzwi na wieczorną panoramę Seattle. Ma na sobie szary garnitur z rozpiętą marynarką i przeczesuje palcami włosy. Widać, że jest spięty. O nie, co się stało? Spięty czy nie, i tak przyjemnie się na niego patrzy. Jak on może wyglądać tak… frapująco?

– Ani śladu… Okej… Tak. – Odwraca się i na mój widok zupełnie się zmienia. Spięcie zamienia się w ulgę, a ona w coś jeszcze: coś, co dociera bezpośrednio do mojej wewnętrznej bogini, pełnia zmysłowości.

Zasycha mi w ustach i w moim ciele zaczyna kiełkować pożądanie…

– Informuj mnie na bieżąco – warczy i rozłącza się, a potem rusza w moją stronę.

Stoję jak sparaliżowana, gdy pokonuje dzielącą nas odległość, pożerając mnie wzrokiem… Do diaska… coś jest nie w porządku – napięcie widoczne na linii żuchwy, niepokój w oczach. Pozbywa się marynarki, rozwiązuje ciemny krawat i rzuca je na sofę. A potem bierze mnie w ramiona, przytula mocno, szybko chwyta mój kucyk, żeby odchylić mi głowę i całuje mnie tak, jakby od tego zależało jego życie. O co, do licha, chodzi? Ściąga mi z włosów gumkę – boli trochę, ale mam to gdzieś. W jego pocałunku jest coś desperackiego i pierwotnego. On mnie potrzebuje, bez względu na powód, właśnie teraz, a ja jeszcze nigdy nie czułam się tak upragniona i pożądana. Oddaję mu pocałunek z równym ferworem, wplatając palce w jego włosy. Nasze języki owijają się wokół siebie i wybucha między nami ogień. Christian smakuje bosko, a jego zapach – żel pod prysznic i on sam – jest niezwykle podniecający. Odrywa usta od mych warg i wpatruje się we mnie, ogarnięty jakimś nienazwanym uczuciem.

– Co się stało? – pytam bez tchu.

– Tak się cieszę, że wróciłaś. Chodź ze mną pod prysznic, od razu.

Nie potrafię zdecydować, czy to prośba, czy polecenie.

– Dobrze – odpowiadam szeptem, a on bierze mnie za rękę i prowadzi do sypialni, stamtąd zaś do łazienki.

Tam wreszcie mnie puszcza i odkręca wodę w zdecydowanie za dużej kabinie prysznicowej. Odwraca się powoli i mierzy mnie uważnym spojrzeniem.

– Podoba mi się twoja spódnica. Jest bardzo krótka – mówi niskim głosem. – Masz świetne nogi.

Zdejmuje buty, a potem skarpetki, przez cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Głód w jego oczach sprawia, że głos więźnie mi w gardle. O rany… być tak pożądaną przez tego greckiego boga… Zdejmuję czarne buty na płaskim obcasie. Nagle podchodzi do mnie i opiera mnie o ścianę. Całuje moje usta, twarz, szyję… zanurzając palce w moich włosach. Czuję na plecach chłodne, gładkie płytki na ścianie, gdy tak napiera na mnie. Niepewnie kładę mu ręce na ramionach, a z jego gardła wydobywa się jęk.

– Pragnę cię teraz. Tutaj… szybko, ostro – dyszy, a dłonie ma już na moich udach, podciągając spódnicę. – Krwawisz jeszcze?

– Nie. – Rumienię się.

– To dobrze.

Kciuki wsuwa za gumkę białych bawełnianych majtek i pociąga je w dół, opadając na kolana. Spódnicę mam podciągniętą do góry i jestem naga od pasa w dół. Ciężko dyszę, owładnięta pragnieniem. Chwyta moje biodra, ponownie opierając mnie o ścianę, i całuje uda. Opuszcza na nie dłonie i zmusza mnie do rozchylenia nóg. Jęczę głośno, czując, jak językiem zatacza kółka wokół łechtaczki. O rany. Bezwiednie odchylam głowę i jęczę, a moje palce same odnajdują drogę do jego włosów.

Jego język jest nieustępliwy, silny i uparty. Ta intensywność doznań jest niemal bolesna. Moje ciało zaczyna się naprężać, a on mnie puszcza. Co? Nie! Oddech mam urywany i wpatruję się w niego z rozkosznym wyczekiwaniem. Bierze w obie ręce moją twarz i całuje mocno, wciskając mi język do ust, abym posmakowała własnego pożądania. Rozpina rozporek, uwalnia naprężoną męskość, chwyta za uda i unosi.

– Opleć mnie nogami w pasie, mała – nakazuje.

Tak robię, a ramiona zarzucam mu na szyję. Porusza się szybko i ostro, wypełniając mnie sobą. Ach! Wciąga głośno powietrze, a ja wydaję jęk. Trzymając moje pośladki, wbijając palce w miękkie ciało, zaczyna się poruszać, najpierw powoli, w jednostajnym tempie… ale po chwili przyspiesza… szybciej i szybciej. Aaaach! Odchylam głowę i koncentruję się na tym nieziemskim doznaniu… a on wypełnia mnie… głębiej, wyżej… a kiedy nie jestem w stanie znieść ani odrobiny więcej, eksploduję wokół niego, opadając spiralnie ku intensywnemu, nieokiełznanemu orgazmowi. Z gardła Christiana wydobywa się niski jęk i chwilę później skrywa twarz na mojej szyi, doznając spełnienia.

Oddech ma urywany, ale całuje mnie czule, nie ruszając się, nadal wewnątrz mnie, a ja mrugam i patrzę niewidzącym wzrokiem w jego oczy. Po dłuższej chwili delikatnie wysuwa się ze mnie i trzyma mocno, gdy opuszczam stopy na podłogę. Łazienka jest cała zaparowana i gorąca. Czuję, że mam na sobie zbyt dużo ubrań.

– Chyba się cieszysz na mój widok – mówię z nieśmiałym uśmiechem.

Kąciki jego ust unoszą się lekko.

– Tak, panno Steele, myślę, że moja radość jest dość oczywista. Chodź, zabiorę cię pod prysznic.

Wyciąga spinki z mankietów, rozpina trzy guziki koszuli, po czym ściąga ją przez głowę i rzuca na podłogę. Obok niej po chwili lądują spodnie i bokserki. Zaczyna rozpinać guziki przy mojej bluzce, a ja mu się przyglądam, pragnąc wyciągnąć rękę i dotknąć jego klatki piersiowej. Powstrzymuję się jednak.