Posyła mi szelmowskie spojrzenie, którego skutki czuję aż tam, na dole.
– Mogę zrobić wyjątek albo połączyć jedno z drugim, zobaczymy. Naprawdę chcę się z tobą kochać. Proszę, pójdź ze mną do łóżka. Chcę, żeby nasz układ wypalił, ale musisz wiedzieć, w co się pakujesz. Możemy zacząć twoje szkolenie już dziś, od podstaw. To nie znaczy, że stałem się nagle słodki i romantyczny, to środek do celu, ale takiego, którego chcę, i mam nadzieję, ty też go chcesz.
– Jego szare spojrzenie jest intensywne.
Czerwienię się… O rany… Marzenia się spełniają.
– Ale nie zrobiłam wszystkich wymaganych rzeczy z twojej listy zasad. – Mój głos brzmi chropawo, niepewnie.
– Zapomnij o zasadach. Dziś wieczorem zapomnij o wszystkich szczegółach. Pragnę cię. Pragnę od chwili, gdy wpadłaś do mojego gabinetu i wiem, że ty też mnie pragniesz. Inaczej nie siedziałabyś tutaj spokojnie, omawiając kary i granice bezwzględne. Proszę, Ana, spędź ze mną tę noc. – Wyciąga rękę, jego oczy są jasne, rozpalone… podniecone, a ja podaję mu swoją dłoń. Podnosi mnie i bierze w ramiona, czuję jego smukłe ciało przy swoim, zaskoczona tym nagłym manewrem. Gładzi mnie palcem po karku, owija mój kucyk wokół nadgarstka i lekko pociąga, więc muszę podnieść na niego wzrok.
– Jaka z ciebie dzielna młoda kobieta – szepcze. – Podziwiam cię. – Jego słowa działają jak ładunek wybuchowy i moja krew wrze. Pochyla się i delikatnie całuje mnie w usta, ssąc dolną wargę. – Chcę gryźć tę wargę – mruczy w moje usta i ostrożnie przygryza je zębami. Jęczę, a on się uśmiecha. – Proszę, Ana, pozwól mi się z tobą kochać.
– Dobrze – szepczę, ponieważ po to tu jestem.
Uśmiecha się triumfalnie, puszcza mnie i chwyciwszy za rękę, prowadzi przez apartament.
Sypialnia jest naprawdę duża. Sięgające do sufitu okna wychodzą na rozświetlone, zabudowane wieżowcami Seattle. Ściany są białe, a meble bladoniebieskie. Ogromne, ultranowoczesne łoże wykonano z surowego, szarego drewna, wyglądającego jak drewno wyrzucone przez fale, z czterema kolumnami, ale bez baldachimu. Powyżej na ścianie wisi przepiękny obraz przedstawiający morze.
Trzęsę się jak liść. To jest to. Nareszcie, po tylu latach zrobię to. Zrobię to z samym Christianem Greyem. Oddycham płytko i nie mogę oderwać od niego wzroku. Zdejmuje zegarek, by położyć go na komodzie z tego samego drewna, co łóżko, potem marynarkę, którą wiesza na krześle. Pozostaje w białej lnianej koszuli i dżinsach. Jest zabójczo przystojny. Ciemnomiedziane włosy ma w nieładzie, koszula zwisa luźno, a oczy patrzą zuchwale. Ściąga swoje conversy, a potem zdejmuje skarpetki. Stopy Christiana Greya… O rany… Co jest w tych nagich stopach? Odwracając się, spogląda na mnie z łagodnym wyrazem twarzy.
– Podejrzewam, że nie bierzesz tabletek.
Co?! Do diabła!
– Tak myślałem. – Otwiera górną szufladę komody i wyjmuje paczkę prezerwatyw. Patrzy na mnie uważnie. – Chcesz, żeby opuścić rolety?
– Wszystko mi jedno – szepczę. – Myślałam, że nie pozwalasz nikomu spać w swoim łóżku.
– Kto mówi, że będziemy spać? – mruczy łagodnie.
– Och. – Jasny gwint.
Podchodzi do mnie powoli. Pewny siebie, seksowny, z płonącymi oczami, a moje serce zaczyna łomotać. Krew szybciej krąży w całym ciele. Podniecenie, gęste i gorące, wlewa się do mojego podbrzusza. Christian staje naprzeciw mnie i patrzy mi w oczy. Jest tak nieziemsko seksowny.
– Zdejmijmy ten żakiet, dobrze? – mówi miękko, ujmując klapy i delikatnie zsuwając materiał z moich ramion. Kładzie żakiet na krześle. – Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cię pragnę, Ano Steele? – szepcze. Oddycham płytko i nierówno. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Podnosi dłoń i delikatnie przesuwa palcem po moim policzku. – Zdajesz sobie sprawę z tego, co z tobą zrobię? – dodaje, głaszcząc moją brodę.
Mięśnie w najgłębszej, najciemniejszej części mnie kurczą się w cudowny sposób. Ból jest tak słodki i ostry, że chcę zamknąć oczy, ale jestem zahipnotyzowana spojrzeniem jego szarych oczu, wpatrujących się płomiennie w moje. Pochyla się i całuje mnie. Jego usta są pożądliwe i powolne, dopasowują się do moich. Zaczyna mi rozpinać koszulę, składając delikatne jak piórko pocałunki na mojej brodzie i w kącikach ust. Powoli zdejmuje ją ze mnie i opuszcza na podłogę. Odsuwa się i przygląda mi się uważnie. Mam na sobie bladoniebieski, koronkowy, idealnie dopasowany stanik. Dzięki Bogu.
– Och, Ano – wzdycha. – Masz taką piękną skórę, jasną i nieskazitelną. Pragnę całować każdy jej milimetr.
Rumienię się. O rany… Dlaczego powiedział, że nie może się kochać? Zrobię wszystko, czego sobie życzy. Chwyta gumkę do włosów, ściąga ją i wzdycha, widząc, jak moje włosy kaskadą spływają na ramiona.
– Lubię brunetki – mruczy i zanurza obie dłonie we włosach, chwytając moją głowę z obu stron. Jego pocałunek jest pożądliwy, język i wargi zachęcające. Jęczę, a mój język nieśmiało dotyka jego. Oplata mnie ramionami i przyciąga do siebie, ściskając mocno. Jedną rękę nadal trzyma w moich włosach, podczas gdy druga wędruje w dół kręgosłupa do mojej talii i niżej, do pupy. Ściska delikatnie moje pośladki. Przysuwa mnie do swoich bioder, a ja czuję jego erekcję, leniwie na mnie napierającą.
Znów jęczę w jego usta. Ledwie powstrzymuję rozpustne odczucia, a może to hormony szaleją w moim ciele. Tak bardzo go pragnę. Chwytam go za ramię i czuję twardy biceps. Niepewnie podnoszę ręce do jego twarzy i wsuwam palce we włosy. O święty Barnabo. Są takie miękkie i niesforne. Pociągam za nie lekko, a on jęczy. Popycha mnie lekko w stronę łóżka, aż czuję je za kolanami. Myślałam, że pchnie mnie na nie, ale tego nie robi. Wypuszcza mnie z objęć i nagle pada na kolana. Oburącz chwyta moje biodra, zatacza językiem kółka wokół pępka, a potem przygryza lekko skórę, posuwając się w stronę kości biodrowej, przez brzuch, aż do drugiego biodra.
– Ach – jęczę.
Widzieć go na kolanach przede mną, czuć jego usta na skórze, to takie nieoczekiwane i… podniecające. Moje dłonie pozostają w jego włosach, ciągnę za nie lekko i próbuję uciszyć zbyt głośny oddech. Christian rzuca mi spojrzenie spod niewiarygodnie długich rzęs, a jego oczy mają odcień rozpalonej, przydymionej szarości. Sięga do góry i rozpina guzik w moich dżinsach, by po chwili leniwie rozsunąć zamek. Nie spuszcza wzroku z moich oczu, jego ręce podążają w kierunku talii, muskając skórę, a potem przesuwają się do tyłu. Zsuwają się powoli po pośladkach aż do ud, zdejmując ze mnie dżinsy. Nie jestem w stanie odwrócić wzroku. Zatrzymuje się i oblizuje wargi, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Pochyla się, przesuwając nosem po wzgórku między moimi udami. Czuję go. Tam.
– Pięknie pachniesz – mruczy i zamyka oczy z wyrazem czystej przyjemności na twarzy, a ja prawie dostaję konwulsji. Ściąga kołdrę z łóżka i popycha mnie lekko, tak że ląduję na materacu.
Nadal klęcząc, chwyta mnie za stopę i rozwiązuje sznurówkę, po czym zdejmuje but razem ze skarpetką. Opieram się na łokciach, aby widzieć, co robi. Dyszę… spragniona. Podnosi moją stopę za piętę i paznokciem kciuka przesuwa po podbiciu. To prawie bolesne, ale czuję, jak ten ruch odbija się echem w moim kroczu. Nie spuszczając ze mnie wzroku, ponownie przesuwa po podbiciu, tym razem językiem, a potem zębami. Cholera. Jakim cudem czuję to Tam?! Padam na materac, jęcząc. Słyszę cichy śmiech.
– Och, Ana, co ja mogę z tobą zrobić – szepcze. Zdejmuje mi drugi but i skarpetkę, potem wstaje i ściąga moje dżinsy. Leżę na jego łóżku w samej bieliźnie, a on wpatruje się we mnie z góry. – Jesteś bardzo piękna, Anastasio Steele. Nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w tobie.
Jasny gwint! Co za słowa! Jest taki uwodzicielski. Zapiera mi dech.