– Dawno tu nie byłem. Nie ma tu wielkiego wyboru, przyrządzają to, co złapali albo zebrali. – Unosi brwi, udając przerażenie, a ja muszę się zaśmiać. Kelnerka przyjmuje zamówienie na napoje. Czerwieni się, widząc Christiana. Unika kontaktu wzrokowego z nim, chowając się pod długą, jasną grzywką. Podoba jej się! Więc nie tylko mnie!
– Dwa kieliszki Pinot Grigio – mówi Christian tonem znawcy.
Wydymam wargi zirytowana.
– Co? – rzuca.
– Poproszę dietetyczną colę – szepczę.
Mruży szare oczy i potrząsa głową.
– Pinot Grigio, które tu podają, to dobre wino i będzie pasowało do posiłku, cokolwiek dostaniemy – tłumaczy cierpliwie.
– Cokolwiek dostaniemy?
– Tak. – Uśmiecha się, przechylając głowę, a mój żołądek wykonuje salto. Nie mogę nie odwzajemnić tak wspaniałego uśmiechu. – Spodobałaś się mojej matce – dorzuca chłodno.
– Naprawdę? – Czerwienię się pod wpływem jego słów.
– O tak. Zawsze myślała, że jestem gejem.
Otwieram usta ze zdziwienia i przypominam sobie to pytanie z wywiadu. Och, nie.
– Dlaczego myślała, że jesteś gejem? – pytam cicho.
– Ponieważ nigdy nie widziała mnie z dziewczyną.
– Och… z żadną z tych piętnastu?
Uśmiecha się.
– Zapamiętałaś. Nie, z żadną z piętnastu.
– Och.
– Wiesz, Anastasio, dla mnie to też był weekend pierwszych razów.
– Tak?
– Nigdy z nikim nie spałem, nigdy nie uprawiałem seksu w swoim łóżku, nigdy nie zabrałem dziewczyny do Charliego Tango, nigdy nie przedstawiłem kobiety mojej matce. Co ty ze mną robisz?
– Jego oczy płoną, zaś intensywność ich spojrzenia zapiera mi dech w piersiach.
Kelnerka wraca z kieliszkami wina, a ja od razu upijam łyk. Czy on się otwiera, czy jedynie dzieli się zwykłym spostrzeżeniem?
– Naprawdę dobrze się bawiłam w ten weekend – mówię cicho.
– Przestań przygryzać tę wargę – warczy. – Ja też – dodaje.
– Co to jest waniliowy seks? – pytam, żeby tylko nie skupiać się na tym intensywnym, palącym, seksownym spojrzeniu, którym mnie obdarza. Śmieje się.
– Czysty seks, Anastasio. Żadnych zabawek ani dodatków. – Wzrusza ramionami. – No wiesz… a właściwie nie wiesz, ale to jest właśnie to.
– Och. – Myślałam, że nasz seks był czekoladowy z sosem karmelowym i wisienką na wierzchu. Ale co ja tam mogę wiedzieć.
Kelnerka przynosi nam zupę i oboje wpatrujemy się w nią podejrzliwie.
– Zupa z pokrzyw – informuje nas, po czym odwraca się gwałtownie i wraca do kuchni. Chyba nie podoba jej się, że Christian ją ignoruje. Niepewnie próbuję zupy. Jest pyszna. Dokładnie w tym samym momencie oboje z Christianem spoglądamy na siebie z ulgą. Chichoczę, a on przekrzywia głowę.
– To piękny dźwięk – mruczy.
– Dlaczego wcześniej nie uprawiałeś waniliowego seksu? Czy zawsze robiłeś… eee, to co robisz? – pytam zaintrygowana.
Wolno kiwa głową.
– Tak jakby – mówi ostrożnie. Przez chwilę marszczy brwi i zdaje się prowadzić jakąś wewnętrzną walkę. Wreszcie patrzy na mnie, podjąwszy decyzję. – Jedna z koleżanek mojej matki uwiodła mnie, gdy miałem piętnaście lat.
– Och. – Cholera, wcześnie!
– Miała bardzo szczególne upodobania. Byłem jej uległym przez sześć lat. – Wzrusza ramionami.
– Och. – To wyznanie mnie sparaliżowało.
– Tak więc wiem, z czym się to wiąże, Anastasio. – W jego oczach maluje się zrozumienie.
Patrzę na niego, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Nawet moja podświadomość milczy.
– Moje pierwsze spotkanie z seksem trudno uznać za przeciętne.
Zwycięża ciekawość.
– Nie spotykałeś się z nikim w college’u?
– Nie. – Kręci głową, podkreślając to jedno słowo.
Na chwilę naszą rozmowę przerywa kelnerka, która przyszła po talerze.
– Dlaczego? – pytam, kiedy zostajemy sami.
Christian uśmiecha się sardonicznie.
– Naprawdę chcesz wiedzieć?
– Tak.
– Nie miałem ochoty. Ona była wszystkim, czego pragnąłem, czego potrzebowałem. Poza tym sprałaby mnie za coś takiego na kwaśne jabłko. – Uśmiecha się ciepło na to wspomnienie.
Ooch, to zdecydowanie zbyt dużo informacji – ale chcę więcej.
– Skoro to była koleżanka twojej matki, ile miała wtedy lat?
Uśmiecha się znacząco.
– Wystarczająco dużo, aby mieć więcej rozumu.
– Nadal się z nią spotykasz?
– Tak.
– Czy wy nadal… eee… – Oblewam się rumieńcem.
– Nie. – Kręci głową i obdarza mnie pobłażliwym uśmiechem. – Przyjaźnimy się.
– Och. Twoja matka wie?
Jego spojrzenie mówi: zwariowałaś?
– Oczywiście, że nie.
Kelnerka wraca z sarniną, ale ja nie mam już apetytu. Cóż za rewelacja. Christian uległym… W mordę jeża. Pociągam spory łyk Pinot Grigio – oczywiście ma rację, wino jest przepyszne. Jezu, teraz to dopiero mam o czym myśleć. Potrzebuję czasu, aby to wszystko przetrawić, czasu na osobności, a nie kiedy rozprasza mnie jego obecność. To samiec alfa, niezwykle dominujący, a teraz do naszego równania dorzucił jeszcze to. Wie, co to znaczy uległość.
– Ale to nie był stały układ? – W głowie mam mętlik.
– Był, chociaż nie spotykaliśmy się codziennie. Było… trudno. W końcu chodziłem jeszcze do szkoły, a potem do college’u. Jedz, Anastasio.
– Naprawdę nie jestem głodna, Christianie. – Niedobrze mi od twoich rewelacji.
Zaciska usta.
– Jedz – rzuca cicho, zbyt cicho.
Patrzę na niego. W głosie tego mężczyzny, wykorzystywanego seksualnie w wieku młodzieńczym, słychać teraz groźbę.
– Za chwilkę – mamroczę.
On mruga kilka razy.
– W porządku – odpowiada i zabiera się za swoje danie.
Tak właśnie będzie, jeśli podpiszę umowę: nieustanne wydawanie poleceń. Marszczę brwi. Rzeczywiście tego chcę? Sięgam po sztućce i z wahaniem kroję kawałek mięsa. Jest bardzo smaczne.
– Czy tak będzie wyglądać nasz… eee… związek? – pytam szeptem. – Ciągłe rozkazy? – Nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy.
– Tak – odpowiada cicho.
– Rozumiem.
– Co więcej, będziesz tego chciała – dodaje.
Szczerze wątpię. Odkrawam kolejny kawałek sarniny i podnoszę widelec do ust.
– To ważny krok – mówię, a potem jem.
– Zgadza się. – Na chwilę zamyka oczy. Kiedy je otwiera, maluje się w nich powaga. – Anastasio, musisz postąpić tak, jak ci każe instynkt. Poszperaj w Internecie, przeczytaj umowę; chętnie omówię z tobą każdy jej aspekt. Gdybyś chciała porozmawiać przed piątkiem, będę w Portland. Zadzwoń do mnie, może uda nam się zjeść razem kolację, powiedzmy… w środę? Naprawdę chcę, aby to wypaliło. Prawda jest taka, że nigdy niczego nie pragnąłem aż tak bardzo.
W jego oczach widać szczerość i pragnienie. I tego właśnie nie potrafię zrozumieć. Dlaczego ja? Czemu nie jedna z tej piętnastki? O nie… Ja też stanę się numerem? Szesnastym z wielu?
– Co się stało z tamtymi piętnastoma? – wyrzucam z siebie.
Unosi ze zdziwieniem brwi, po czym zrezygnowany kręci głową.
– Różne rzeczy, ale sprowadza się to do… – urywa, jakby szukał w myślach odpowiedniego słowa. -…niedopasowania. – Wzrusza ramionami.
– I uważasz, że ja będę do ciebie pasować?
– Tak.
– Więc nie spotykasz się już z żadną z nich?
– Nie, Anastasio. Jestem monogamistą.
Och… a to nowina.
– Rozumiem.
– Poszperaj w necie, Anastasio.
Odkładam sztućce. Więcej nie dam rady zjeść.