Выбрать главу

– To wszystko? Tyle tylko zamierzasz zjeść?

Kiwam głową. Christian robi gniewną minę, ale nic nie mówi. Oddycham z ulgą. Żołądek skręca mi się od tych wszystkich nowin, a od wina trochę kręci mi się w głowie. Patrzę, jak zjada swoją porcję. Ależ on ma apetyt. Sporo musi ćwiczyć, aby mieć taką fantastyczną sylwetkę. Oczami wyobraźni widzę, jak spodnie od piżamy zwisają mu z bioder. Strasznie mnie ta wizja rozprasza. Poprawiam się na krześle. Christian podnosi na mnie wzrok, a ja oblewam się rumieńcem.

– Oddałbym wszystko, aby się dowiedzieć, o czym teraz myślisz – mruczy.

Moje policzki robią się jeszcze bardziej czerwone, a on uśmiecha się szelmowsko.

– Cieszę się, że nie potrafisz czytać mi w myślach.

– W myślach nie, Anastasio, ale ciało… Cóż, udało mi się je poznać całkiem dobrze – mówi znacząco. Jak on to robi, że tak szybko przeskakuje z jednego nastroju w drugi? Jest taki zmienny… Trudno dotrzymać mu kroku.

Gestem przywołuje kelnerkę i prosi o rachunek. Uregulowawszy go, wstaje i wyciąga rękę.

– Chodź.

Prowadzi mnie do samochodu. Ten kontakt, ciało przy ciele, jest taki nieoczekiwany, taki normalny, pełen zażyłości. Jakoś trudno mi pogodzić zwyczajny, czuły gest z tym, co Christian chce robić w tamtym pokoju… Czerwonym Pokoju Bólu.

Milczymy w drodze z Olympii do Vancouver, każde zatopione w swoich myślach. Kiedy zatrzymujemy się pod moim mieszkaniem, jest już piąta. W oknach pali się światło, a więc Kate jest w domu. Na pewno się pakuje, chyba że towarzyszy jej jeszcze Elliot. Christian gasi silnik i dociera do mnie, że będę się musiała z nim rozstać.

– Masz ochotę wejść? – pytam. Nie chcę, aby odjeżdżał. Nie chcę się jeszcze rozstawać.

– Nie. Mam sporo pracy. – Patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

A ja wbijam wzrok w splecione palce. Nagle robi mi się smutno. Christian mnie opuszcza. Ujmuje teraz moją dłoń i powoli unosi do ust, po czym czule całuje. To taki staromodny, słodki gest. Serce podchodzi mi do gardła.

– Dziękuję ci za ten weekend, Anastasio. Było… fantastycznie. Środa? Przyjadę po ciebie do pracy czy gdzie tylko chcesz, dobrze? – pyta miękko.

– Środa – odpowiadam szeptem.

Jeszcze jeden pocałunek w dłoń, którą następnie odkłada na moje kolana. Wysiada z samochodu, by otworzyć mi drzwi. Dlaczego nagle czuję się taka osamotniona? W gardle tworzy mi się gula. Nie mogę pozwolić, aby widział mnie w takim stanie. Z przyklejonym do twarzy uśmiechem wysiadam z auta i ruszam w stronę schodków, wiedząc, że muszę stanąć twarzą w twarz z Kate. Boję się tego. W połowie drogi odwracam się. Głowa do góry, Steele.

– Och… a tak przy okazji, mam na sobie twoją bieliznę. – Uśmiecham się i na potwierdzenie swoich słów pociągam za gumkę bokserek. Christianowi opada szczęka. Cóż za reakcja! Od razu poprawia mi się humor. Wolnym krokiem podchodzę do drzwi, choć w głębi duszy mam ochotę skakać i wyrzucać w górę zaciśniętą dłoń. TAK! Moja wewnętrzna bogini się raduje.

Kate w salonie pakuje właśnie książki do skrzynek.

– Wróciłaś. Gdzie Christian? Jak się czujesz?

Nie mam szans się nawet przywitać, a już niespokojnie podchodzi do mnie, chwyta za ramiona i lustruje moją twarz. Cholera… Muszę się teraz zmierzyć z nieustępliwością Kate, a przecież podpisałam dokument zakazujący mi rozmów. Czarno to widzę.

– No i jak było? Nie mogłam przestać o tobie myśleć, oczywiście jak Elliot już sobie poszedł. – Uśmiecha się figlarnie.

Ja też się uśmiecham, ale nagle czuję się onieśmielona. Policzki mi czerwienieją. To sprawy prywatne. Świadomość tego, co Christian ma do ukrycia. Ale muszę jej coś powiedzieć, cokolwiek, w przeciwnym razie nie da mi spokoju.

– Było dobrze, Kate. Chyba nawet bardzo – mówię cicho, starając się powstrzymać zdradliwy uśmiech.

– Chyba?

– Nie mam przecież porównania, prawda? – Wzruszam ramionami ze skruchą.

– Miałaś orgazm?

Ożeż ty. Jest taka bezpośrednia. Oblewam się krwistym rumieńcem.

– Tak – bąkam.

Kate pociąga mnie w stronę sofy i siadamy. Ujmuje moje dłonie.

– To fantastycznie. – Patrzy na mnie z niedowierzaniem. – To był twój pierwszy raz. Ten Christian naprawdę musi być dobry w te klocki.

Och, Kate, gdybyś tylko wiedziała.

– Mój pierwszy raz był okropny – kontynuuje, robiąc tragikomiczną minę.

– Och? – O tym akurat nigdy mi nie opowiadała.

– Tak, Steve Paton. Liceum, sportowiec idiota. – Wzdryga się. – Strasznie niedelikatny. A ja nie byłam gotowa. Oboje mieliśmy nieźle w czubie. No wiesz, typowa katastrofa nastolatków po szkolnym balu. Dopiero po kilku miesiącach zdecydowałam się spróbować jeszcze raz. Naturalnie nie z tym palantem. Byłam za młoda. Dobrze zrobiłaś, że zaczekałaś.

– Kate, to okropne.

– Aha, minął prawie rok, nim przeżyłam pierwszy orgazm podczas penetracji, a ty? Proszę bardzo… pierwszy raz?

Nieśmiało kiwam głową. Moja wewnętrzna bogini siedzi w pozycji kwiatu lotosu i uśmiecha się przebiegle, mocno z siebie zadowolona.

– Cieszę się, że straciłaś dziewictwo z kimś, kto odróżnia kciuk od łokcia. – Mruga do mnie. – No to kiedy znowu się spotykacie?

– W środę. Idziemy na kolację.

– Więc nadal ci się podoba?

– Tak. Ale nie wiem, co będzie z… przyszłością.

– Jak to?

– To skomplikowane, Kate. No wiesz, zamieszkujemy zupełnie różne światy. – Doskonała wymówka. Wiarygodna. Znacznie lepsza niż: „On ma Czerwony Pokój Bólu i chce ze mnie zrobić seksualną niewolnicę”.

– Och, błagam, nie patrz na pieniądze, Ana. Elliot mówił, że jego brat nie ma w zwyczaju się z nikim spotykać.

– Naprawdę? – Głos mam wyższy o oktawę.

„To zbyt oczywiste, Steele!” – podświadomość piorunuje mnie wzrokiem i grozi chudym palcem, a następnie przekształca się w wagę sprawiedliwości, żeby mi przypomnieć, że Christian może mnie podać do sądu, jeśli zbyt wiele wyjawię. Ha… i co zrobi, zabierze mi wszystkie pieniądze? Muszę pamiętać, aby wpisać w Google „kary za niedotrzymanie warunków umowy o zachowaniu poufności”, kiedy już będę szperać w necie w poszukiwaniu innych informacji. Zupełnie jakbym dostała pracę domową. Może będą i oceny. Rumienię się, przypominając sobie szóstkę za poranny eksperyment w wannie.

– Ana, o co chodzi?

– Przypomniało mi się po prostu coś, co powiedział Christian.

– Wyglądasz inaczej – mówi z czułością Kate.

– Czuję się inaczej. Jestem obolała – wyznaję.

– Obolała?

– Trochę? – Kolejny rumieniec.

– Ja też. Faceci – prycha z udawaną odrazą. – To zwierzęta.

Obie wybuchamy śmiechem.

– Boli cię? – wykrzykuję.

– Tak… zbyt częste użytkowanie.

Chichoczę.

– Opowiedz mi o zbyt często cię użytkującym Elliocie – mówię, kiedy przestaję się śmiać. Och, czuję się zrelaksowana po raz pierwszy, odkąd stałam w tamtej kolejce w barze… odkąd wykonałam telefon, który wszystko zmienił, odkąd przestałam podziwiać pana Greya z daleka. Szczęśliwe, nieskomplikowane czasy.

Kate się rumieni. A niech mnie. Katherine Agnes Kavanagh zamienia się w Anastasię Rose Steele. Patrzy na mnie rozanielonym wzrokiem. Nigdy dotąd nie widziałam u niej takiej reakcji na mężczyznę. Opada mi szczęka. Kim jesteś i co zrobiłeś z moją Kate?

– Och, Ana – zachłystuje się. – On jest taki… No w ogóle… A kiedy my… och… no naprawdę… – Fatalnie, nie potrafi sklecić jednego porządnego zdania.

– Chyba próbujesz mi powiedzieć, że go lubisz.

Kiwa głową, szczerząc się jak wariatka.

– I spotykam się z nim w sobotę. Pomoże nam w przeprowadzce. – Klaszcze w dłonie, zrywa się z sofy i tanecznym krokiem podchodzi do okna.