Przeprowadzka. Jasny gwint, zupełnie o niej zapomniałam.
– To miłe z jego strony – przyznaję. Będę go miała okazję lepiej poznać. Może dzięki niemu choć trochę zrozumiem jego dziwnego, niepokoj ącego brata.
– No więc co robiliście wczoraj wieczorem? – pytam.
Przechyla głowę i unosi brwi, posyłając mi spojrzenie w stylu „a jak myślisz, głupia?”.
– Mniej więcej to, co wy, tyle że najpierw zjedliśmy kolację.
– Uśmiecha się szeroko. – Naprawdę wszystko w porządku? Sprawiasz wrażenie przytłoczonej.
– Bo tak się czuję. Christian jest bardzo absorbujący.
– Taa, zdążyłam zauważyć. Ale był dla ciebie dobry?
– Tak – uspokajam ją. – Jestem głodna jak wilk, mam coś ugotować?
Kate kiwa głową i podnosi dwie kolejne książki do spakowania.
– Co chcesz zrobić z tymi książkami za czternaście patyków?
– pyta.
– Zwrócić mu.
– Poważnie?
– Przesadził z tym prezentem. Nie mogę ich przyjąć, zwłaszcza teraz. – Uśmiecham się do Kate, a ona kiwa głową.
– Rozumiem. Przyszło do ciebie parę listów, no i wydzwania Jose. Chyba jest zdesperowany.
– Zadzwonię do niego – rzucam wymijająco. Jeśli powiem Kate o Jose, zrobi z niego kotlet mielony. Biorę ze stołu listy i otwieram je. – Hej, mam rozmowy w sprawie stażu! Za tydzień w Seattle!
– W którym wydawnictwie?
– W obu!
– Mówiłam ci, że z twoją średnią wszystkie drzwi będą stały otworem, Ana.
Kate, naturalnie, załatwiła już sobie staż w „Seattle Times”. Jej ojciec ma znajomego, który też ma znajomego.
– Co sądzi Elliot o twoim wyjeździe? – pytam.
Kate wchodzi do kuchni i po raz pierwszy tego wieczoru wygląda na niepocieszoną.
– Rozumie to. Trochę nie mam ochoty jechać, ale perspektywa dwutygodniowego wygrzewania się w słońcu jest bardzo kusząca. Poza tym mama uważa, że to będą nasze ostatnie prawdziwe rodzinne wakacje, zanim Ethan i ja odpłyniemy do świata stałych posad i pensji.
Nigdy nie byłam za granicą. Kate całe dwa tygodnie spędzi razem z rodzicami i bratem na Barbadosie. W naszym nowym mieszkaniu zamieszkam na razie sama. Dziwnie będzie. Ethan przed rokiem ukończył studia i od tamtej pory podróżuje po świecie. Ciekawe, czy się z nim spotkam przed ich wyjazdem na wakacje. Jest przesympatyczny. Dzwoni telefon, wyrywając mnie z zadumy.
– To pewnie Jose.
Wzdycham. Wiem, że muszę z nim porozmawiać. Podnoszę słuchawkę.
– Cześć.
– Ana, wróciłaś! – woła z ulgą.
– Na to wygląda. – Mój głos przepełniony jest sarkazmem. Przewracam oczami.
Przez chwilę milczy.
– Możemy się spotkać? Przepraszam za piątkowy wieczór. Byłem pijany… a ty… no… Ana, proszę, wybacz mi.
– Oczywiście, że ci wybaczam, Jose. Po prostu więcej tego nie rób. Wiesz, że nie żywię wobec ciebie takich akurat uczuć.
Wzdycha ciężko i ze smutkiem.
– Wiem, Ana. Sądziłem, że jeśli cię pocałuję, to może twoje uczucia ulegną zmianie.
– Jose, bardzo cię kocham i jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Jesteś jak brat, którego nie mam. I to nie ulegnie zmianie. Wiesz o tym. – Strasznie mi przykro, że muszę go rozczarować, ale taka jest prawda.
– Więc teraz jesteś z nim? – W jego głosie słychać pogardę.
– Jose, nie jestem z nikim.
– Ale spędziłaś z nim noc.
– To nie twoja sprawa!
– Chodzi o pieniądze?
– Jose! Jak śmiesz?! – krzyczę zdumiona jego zuchwałością.
– Ana – jęczy i od razu mnie przeprasza. Nie jestem teraz w stanie radzić sobie z jego małostkową zazdrością. Wiem, że czuje się zraniony, ale mam wystarczająco dużo na głowie.
– Może pójdziemy jutro na kawę, co? Zadzwonię – mówię pojednawczo. To mój przyjaciel i bardzo go lubię. Ale w tej akurat chwili to wszystko nie jest mi potrzebne.
– No to do jutra. Zadzwonisz? – Nadzieja w jego głosie sprawia, że czuję ściskanie w sercu.
– Tak… dobranoc, Jose. – Rozłączam się, nie czekając na jego odpowiedź.
– A co to wszystko miało znaczyć? – pyta ostro Katherine, stojąc z rękami na biodrach. Wygląda jeszcze bardziej nieustępliwie niż zazwyczaj, więc uznaję, że najlepszą polityką będzie szczerość.
– W piątek się do mnie przystawiał.
– Jose? I na dodatek Christian Grey? Ana, twoje feromony szaleją. Co sobie ten głupiec myślał? – Kręci głową z niesmakiem i wraca do pakowania.
Trzy kwadranse później przerywamy pakowanie na rzecz specjalności lokalu, mojej lasagne. Kate otwiera butelkę wina, siadamy pośród kartonów i skrzynek, by jeść, pić tanie wino i oglądać badziewne programy w telewizji. Normalność. Tak mile widziana po czterdziestu ośmiu godzinach… szaleństwa. Jem spokojnie i nikt mnie do tego nie zmusza. Co on ma z tym jedzeniem? Kate sprząta po kolacji, a ja kończę w salonie pakowanie. Została nam sofa, telewizor i stół. Czego jeszcze możemy potrzebować? Tylko kuchni i naszych sypialni, a na ich spakowanie mamy resztę tygodnia.
Dzwoni telefon. To Elliot. Kate mruga do mnie i czmycha do swojego pokoju, jakby miała czternaście lat. Wiem, że powinna teraz pisać mowę pożegnalną, ale wygląda na to, że Elliot jest ważniejszy. Co ci Greyowie mają w sobie? Co sprawia, że są rozpraszający, nieokiełznani i nie można się im oprzeć? Upijam kolejny łyk wina.
Skaczę po kanałach telewizyjnych i w sumie mam świadomość, że tylko odwlekam to, co nieuchronne. Czerwoną dziurę w mojej torbie wypala ta umowa. Mam dość sił, aby ją dzisiaj przeczytać?
Chowam twarz w dłoniach. Jose i Christian, obaj czegoś ode mnie chcą. Z tym pierwszym łatwo sobie poradzę. Ale Christian… Christian to zupełnie inna sprawa. Po trochu mam ochotę uciec i się ukryć. I co mam zrobić? Oczami wyobraźni widzę te jego płonące szare oczy i mięśnie w moim ciele natychmiast się zaciskają. Wciągam gwałtownie powietrze. Nawet go tu nie ma, a ja się podniecam. To niemożliwe, aby chodziło tylko o seks, prawda? Przypomina mi się jego łagodne przekomarzanie się podczas śniadania, radość wywołana tym, że tak mi się podobał lot śmigłowcem, gra na fortepianie, ta słodka i jakże smutna muzyka.
To taka złożona postać. A teraz znam choć część powodów. Młody chłopak pozbawiony okresu dojrzewania, seksualnie wykorzystywany przez jakąś podłą Mrs Robinson… Nic dziwnego, że zachowuje się, jakby był starszy, niż jest. Serce przepełnia mi smutek na myśl o tym, przez co musiał przejść. Zbyt jestem naiwna, aby wiedzieć dokładnie przez co, ale zrobię research i trochę mnie oświeci. Tylko czy rzeczywiście chcę wiedzieć? Chcę wejść do jego świata, o którym nie wiem zupełnie nic?
Gdybym go nie poznała, pozostawałabym w błogiej nieświadomości. Moje myśli biegną ku zeszłej nocy i dzisiejszemu porankowi… i tym niezwykłym zmysłowym doświadczeniom, które dane mi było przeżyć. Czy chcę się z tym pożegnać? „Nie!” – krzyczy podświadomość… Moja wewnętrzna bogini kiwa głową, wyjątkowo się z nią zgadzając.
Kate wraca niespiesznie do salonu, uśmiechając się od ucha do ucha. A może ona się zakochała? Gapię się na nią z otwartymi ustami. Nigdy dotąd się tak nie zachowywała.
– Ana, idę do łóżka. Zmęczona jestem.
– Ja też, Kate.
Przytula mnie.
– Cieszę się, że wróciłaś w jednym kawałku. W Christianie jest coś takiego… – dodaje cicho, ze skruchą.
Obdarzam ją bladym uśmiechem, jednocześnie myśląc: skąd ona, do diaska, wie? To musi być ta intuicja, dzięki której moja przyjaciółka zostanie świetnym dziennikarzem.
Biorę torebkę i powolnym krokiem udaję się do sypialni. Jestem zmęczona naszymi wszystkimi cielesnymi igraszkami i koszmarnym dylematem, z którym muszę się zmierzyć. Siadam na łóżku i ostrożnie wyjmuję z torby szarą kopertę, a potem obracam ją w dłoniach. Czy naprawdę chcę poznać zakres deprawacji Christiana? To takie przytłaczające. Wzdycham głęboko i z sercem w gardle rozrywam kopertę.