Выбрать главу

– Denerwujesz się? – pyta miękko.

– Tak.

Nachyla się ku mnie.

– Ja też – szepcze konspiracyjnie.

Podnoszę na niego wzrok. On? Zdenerwowany? Nigdy. Mrugam, a on uśmiecha się do mnie uroczo. Pojawia się kelner z winem dla mnie, małą miseczką mieszanki orzechów i drugą z oliwkami.

– No więc jak to zrobimy? – pytam. – Omówimy po kolei moje uwagi?

– Niecierpliwa jak zawsze, panno Steele.

– No, mogłam zapytać, co sądzisz na temat dzisiejszej pogody.

Uśmiecha się i sięga po oliwkę. Wsuwa ją do ust, a moje spojrzenie błądzi po tych ustach, które dotykały mego ciała… wszystkich jego części. Oblewam się rumieńcem.

– Uważam, że dzisiejsza pogoda była wyjątkowo przeciętna.

– Uśmiecha się drwiąco.

– Czy pan sobie ze mnie drwi, panie Grey?

– Owszem, panno Steele.

– Wiesz, że ta umowa w sensie prawnym jest nieważna?

– W pełni jestem tego świadomy, panno Steele.

– Zamierzałeś mi o tym w ogóle powiedzieć?

Marszczy brwi.

– Sądzisz, że zmusiłbym cię do podpisania czegoś, na co nie masz ochoty, a potem bym udawał, że zgodnie z prawem należysz do mnie?

– No… tak.

– Nie masz o mnie zbyt dobrego zdania, prawda?

– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

– Anastasio, to nie ma znaczenia, czy umowa jest nieważna, czy nie. Reprezentuje układ, który chciałbym z tobą stworzyć; czego chciałbym od ciebie i czego ty możesz oczekiwać ode mnie. Jeśli ci się to nie podoba, nie podpisuj. Jeśli podpiszesz, a potem uznasz, że ci się nie podoba, w umowie jest aż nadto punktów, które umożliwią ci odejście. Nawet gdyby była prawnie wiążąca, czy naprawdę uważasz, że ciągałbym cię po sądach, gdybyś zdecydowała się uciec?

Upijam spory łyk wina. Moja podświadomość stuka mnie mocno w ramię. „Nie pij za dużo”.

– Takie relacje opierają się na szczerości i zaufaniu – kontynuuje. – Jeśli mi nie ufasz w kwestii tego, jak daleko jestem w stanie się posunąć, jak daleko jestem cię w stanie zabrać, jeśli nie potrafisz być ze mną szczera, wtedy to się nie uda.

O rany, a więc się zaczyna. Jak daleko jest mnie w stanie zabrać. Kuźwa. Co to znaczy?

– To całkiem proste, Anastasio. Ufasz mi czy nie? – Jego oczy płoną.

– Czy podobne rozmowy odbywałeś z… eee… piętnastką?

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo wszystkie były doświadczonymi uległymi. Wiedziały, czego chcą w relacji ze mną i czego generalnie od nich oczekuję. W ich przypadku trzeba było jedynie uzgodnić granice względne i tego typu szczegóły.

– Macie jakiś swój sklep? Globalną sieć?

Śmieje się.

– Niezupełnie.

– W takim razie jak to działa?

– O tym właśnie chcesz rozmawiać? A może przejdziemy do sedna sprawy? Do twoich uwag?

Przełykam ślinę. Czy mu ufam? Do tego się właśnie wszystko sprowadza? Do zaufania? No ale to powinno przecież obowiązywać obie strony. Pamiętam, jak się zirytował, kiedy zadzwoniłam do Jose.

– Jesteś głodna? – pyta, odrywając mnie od rozważań.

O nie… jedzenie.

– Nie.

– Jadłaś coś dzisiaj?

Piorunuję go wzrokiem. Uczciwość… Kuźwa, moja odpowiedź mu się nie spodoba.

– Nie – mówię cicho.

Mruży oczy.

– Musisz jeść, Anastasio. Możemy zjeść tutaj albo w moim apartamencie. Jak wolisz?

– Myślę, że powinniśmy pozostać w miejscu publicznym, na neutralnym gruncie.

Uśmiecha się sardonicznie.

– Naprawdę sądzisz, że to by mnie powstrzymało? – W jego głosie pobrzmiewa zmysłowa groźba.

Otwieram szeroko oczy i ponownie przełykam ślinę.

– Mam taką nadzieję.

– Chodź, zarezerwowałem nam prywatną salę jadalną. Nie miejsce publiczne. – Uśmiecha się do mnie enigmatycznie i wstaje, wyciągając do mnie rękę. – Zabierz swój kieliszek – dodaje.

Podaję mu dłoń i staję obok niego. Christian puszcza mnie i ujmuje za łokieć. Prowadzi mnie przez bar, a potem po schodach na półpiętro. Podchodzi do nas mężczyzna w liberii Heathmana.

– Panie Grey, tędy, proszę.

Idziemy za nim przez część z pluszowymi kanapami do ustronnej sali jadalnej. Tylko jeden stolik. Pomieszczenie jest nieduże, ale urządzone z przepychem. Pod połyskującym żyrandolem ustawiono stolik z kryształowymi kieliszkami, srebrnymi sztućcami i bukietem białych róż. Ten wyłożony drewnem pokój ma swój finezyjny urok. Kelner odsuwa dla mnie krzesło i siadam. Kładzie mi na kolanach serwetkę. Christian siada naprzeciwko mnie. Zerkam na niego.

– Nie przygryzaj wargi – mówi szeptem.

Marszczę brwi. Cholera. Nawet nie wiem, że to robię.

– Złożyłem już zamówienie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

Szczerze mówiąc, czuję ulgę. Nie jestem pewna, czy potrafię podejmować kolejne decyzje.

– Nie, oczywiście.

– Miło wiedzieć, że potrafisz być zgodna. No dobrze, na czym stanęliśmy?

– Na sednie sprawy. – Upijam kolejny łyk wina. Naprawdę jest przepyszne. Christian Grey dobrze wybiera wino. Przypomina mi się ostatni łyk, jaki od niego otrzymałam, w moim łóżku. Rumienię się na to wspomnienie.

– Tak, twoje uwagi. – Sięga do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjmuje złożoną kartkę. Mój mejl. – Punkt 2. Zgoda. Korzyść jest obopólna. Zmienię to.

Mrugam. A niech mnie… będziemy to omawiać punkt po punkcie. Jakoś opuszcza mnie odwaga. Christian wydaje się taki poważny. Posiłkuję się jeszcze jednym łykiem wina.

– Moje zdrowie seksualne – kontynuuje. – Cóż, wszystkie moje poprzednie partnerki miały robione badania krwi, ja też robię je regularnie co sześć miesięcy. Wszystkie wyniki mam w porządku. Nigdy nie brałem narkotyków. Jeśli mam być szczery, to jestem ich zaciekłym przeciwnikiem. Moja polityka to zero tolerancji dla narkotyków i wśród pracowników przeprowadzam wyrywkowe testy na ich obecność.

O matko… to dopiero szczyt kontroli. Mrugam zaszokowana.

– Nigdy nie miałem transfuzji krwi. Czy taka odpowiedź ci wystarcza?

Kiwam głową.

– Następny punkt. Już wcześniej o tym wspomniałem.

Możesz odejść w każdej chwili, Anastasio. Nie powstrzymam cię. Jeśli jednak odejdziesz, to będzie koniec. Tak żebyś miała tego świadomość.

– Okej – mówię cicho. Jeśli odejdę, to będzie koniec. Ta myśl jest zaskakująco bolesna.

Pojawia się kelner z pierwszym daniem. Jak ja mam teraz jeść? O święty Barnabo, zamówił ostrygi na lodzie.

– Mam nadzieję, że lubisz ostrygi – mówi miękko Christian.

– Nigdy ich nie jadłam. – Nigdy.

– Naprawdę? Cóż. – Sięga po jedną. – Musisz tylko przechylić i przełknąć. Myślę, że sobie poradzisz. – Wpatruje się we mnie i wiem, do czego nawiązuje. Robię się szkarłatna na twarzy. Uśmiecha się szeroko, wyciska na swoją ostrygę nieco cytryny, a potem podnosi ją do ust. – Mhm, pyszna. Smakuje morzem. – Uśmiecha się. – Śmiało – zachęca.

– Więc tego się nie żuje?

– Nie, Anastasio. – W jego oczach błyska rozbawienie. Wygląda wtedy tak młodo.

Przygryzam wargę i wyraz jego twarzy natychmiast ulega zmianie. Patrzy na mnie surowo. Biorę do ręki moją pierwszą w życiu ostrygę. Okej… wyciskam na nią cytrynę, podnoszę do ust i przechylam. Ześlizguje mi się do gardła, morska woda, sól, cierpkość cytryny… och. Oblizuję wargi. Christian przygląda mi się uważnie.

– No i?

– Zjem więcej – odpowiadam sucho.

– Grzeczna dziewczynka – mówi z dumą.

– Wybrałeś je celowo? To słynny afrodyzjak?

– Nie, to była pierwsza pozycja w menu. Z tobą nie potrzebuję afrodyzjaków. Myślę, że to wiesz i myślę, że ty na mnie reagujesz tak samo – odpowiada z prostotą. – No więc na czym skończyliśmy? – Zerka na mój mejl, a ja sięgam po kolejną ostrygę.