On reaguje tak samo. Mam na niego wpływ… o kurczę.
– Posłuszeństwo we wszystkich kwestiach. Tak, chcę, aby tak było. Potrzebuję tego. Potraktuj to jak odgrywanie roli, Anastasio.
– Ale martwię się tym, że zrobisz mi krzywdę.
– Jaką krzywdę?
– Fizyczną. – I duchową.
– Naprawdę sądzisz, że to zrobię? Przekroczę granice, które jesteś w stanie znieść?
– Mówiłeś, że zrobiłeś w przeszłości komuś krzywdę.
– Owszem. To było dawno temu.
– Co jej zrobiłeś?
– Podwiesiłem ją pod sufitem w moim pokoju zabaw. Właściwie to jedno z twoich pytań. Podwieszanie, po to właśnie są te wszystkie karabińczyki. Do sznurów. Jeden ze sznurów przywiązałem zbyt mocno.
Unoszę rękę, błagając, aby przestał.
– Nie muszę wiedzieć więcej. Więc nie będziesz mnie podwieszał?
– Nie, jeśli naprawdę tego nie chcesz. Może to być twoja granica bezwzględna.
– Okej.
– No więc posłuszeństwo, sądzisz, że dasz radę?
Wpatruje się we mnie intensywnie. Mijają sekundy.
– Mogłabym spróbować – szepczę.
– Świetnie. – Uśmiecha się. – Teraz okres obowiązywania. Jeden miesiąc zamiast trzech to naprawdę mało, zwłaszcza że jeden weekend w miesiącu chcesz spędzać osobno. Nie sądzę, abym wytrzymał bez ciebie tak długo. Teraz też nie potrafię. – Milknie.
Nie może beze mnie wytrzymać? Że niby co?
– Co powiesz na to: jeden dzień w jeden weekend w miesiącu masz dla siebie, ale tego tygodnia dajesz mi jedną noc w środku tygodnia?
– W porządku.
– I proszę, spróbujmy przez trzy miesiące. Jeśli ci się nie spodoba, zawsze będziesz mogła odejść.
– Trzy miesiące? – Czuję się, jakbym miała pójść do więzienia. Biorę kolejny łyk wina i częstuję się ostrygą. Myślę, że mogłabym je polubić.
– Kwestia własności, cóż, to jedynie terminologia, ściśle związana z główną zasadą posłuszeństwa. Służy temu, abyś się odpowiednio nastawiła, abyś zrozumiała, o co mi chodzi. I chcę, żebyś wiedziała, że kiedy przekroczysz mój próg jako uległa, zrobię z tobą, co tylko będę chciał. Musisz to ochoczo przyjmować. Dlatego właśnie musisz mi ufać. Będę się z tobą pieprzył, kiedy będę chciał, jak będę chciał i gdzie będę chciał. Będę cię dyscyplinował, ponieważ ty będziesz niegrzeczna. Będę cię szkolił i uczył sprawiania mi przyjemności. Ale wiem, że to dla ciebie nowość. Na początku nie będziemy się spieszyć i będę ci pomagał. Będziemy realizować różne scenariusze. Chcę, abyś mi ufała, ale wiem, że muszę zasłużyć na twoje zaufanie i tak właśnie zrobię.
Mówi to tak żarliwie i hipnotyzująco. Widać, że to jego obsesja, że on taki właśnie jest… Nie mogę oderwać od niego wzroku. On naprawdę bardzo, ale to bardzo tego pragnie. Milknie i patrzy na mnie.
– Nadal tu jesteś? – pyta ciepłym, uwodzicielskim szeptem. Pociąga łyk wina, nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
W drzwiach pojawia się kelner i Christian ledwie zauważalnie kiwa głową, pozwalając mu sprzątnąć ze stołu.
– Chciałabyś jeszcze wina?
– Prowadzę.
– Wobec tego woda?
Kiwam głową.
– Gazowana czy niegazowana?
– Gazowana.
Kelner wychodzi.
– Jesteś bardzo milcząca – stwierdza Christian.
– Za to ty wielomówny.
Uśmiecha się.
– Dyscyplina. Jest bardzo cienka granica między przyjemnością a bólem, Anastasio. To dwie strony tej samej monety, jedna nie istnieje bez drugiej. Mogę ci pokazać, jak przyjemny potrafi być ból. Teraz mi nie wierzysz, ale o to właśnie mi chodzi, gdy mówię o zaufaniu. Będziesz czuć ból, ale nie taki, którego nie jesteś w stanie znieść. No i znowu pojawia się kwestia zaufania. Ufasz mi, Ana?
Ana!
– Ufam. – Moja odpowiedź jest spontaniczna, niepoprzedzona myśleniem… ponieważ to prawda – rzeczywiście mu ufam.
– No to świetnie. – Widać, że mu ulżyło. – Reszta to tylko szczegóły.
– Ważne szczegóły.
– Okej, omówmy je.
W głowie mi się kręci od jego słów. Powinnam była zabrać dyktafon Kate, aby później wszystko odsłuchać. Tyle informacji, tak wiele do przeanalizowania. Zjawia się kelner z daniem głównym: dorsz, szparagi i tłuczone ziemniaki z sosem holenderskim. Jeszcze nigdy nie miałam tak nikłej ochoty na jedzenie.
– Mam nadzieję, że lubisz ryby – mówi grzecznie Christian.
Zaczynam grzebać widelcem w talerzu i wypijam spory łyk wody. Ach, jaka szkoda, że to nie wino.
– Zasady. Porozmawiajmy o nich. Jedzenie zupełnie odpada?
– Tak.
– A mogę ująć to tak, że będziesz jeść przynajmniej trzy posiłki dziennie?
– Nie. – W tym przypadku się nie ugnę. Nikt mi nie będzie dyktował, co mam jeść. Jak się pieprzyć, zgoda, ale jedzenie… nie ma mowy.
Zaciska usta.
– Muszę wiedzieć, że nie jesteś głodna.
Marszczę brwi. Dlaczego?
– Będziesz mi musiał zaufać.
Przygląda mi się przez chwilę i w końcu daje za wygraną.
– Bingo, panno Steele – mówi cicho. – Odpuszczam jedzenie i sen.
– Dlaczego nie mogę na ciebie patrzeć?
– Tak już jest w układzie Pan/Uległa. Przyzwyczaisz się.
Czy rzeczywiście?
– Dlaczego nie mogę cię dotykać?
– Bo nie.
Zaciska usta w wąską linię.
– Z powodu pani Robinson?
Patrzy na mnie dziwnie.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – Po chwili zaczyna rozumieć. – Sądzisz, że mam po niej uraz?
Kiwam głową.
– Nie, Anastasio. To nie ona jest powodem. Poza tym pani Robinson nie pozwoliłaby mi na coś takiego.
Och… ale ja muszę. Wydymam wargi.
– Więc nie ma to nic wspólnego z nią.
– Nie. I nie chcę także, abyś sama się dotykała.
Słucham? Ach tak, ten punkt o zakazie masturbacji.
– A tak z ciekawości… dlaczego?
– Ponieważ chcę twojej całej przyjemności. – Głos ma zachrypły, lecz pełen determinacji.
Och… na to nie mam żadnej odpowiedzi. Z jednej strony zachowuje się w stylu „Chcę przygryźć tę wargę”, z drugiej jest taki egoistyczny. Marszczę brwi i wkładam do ust kęs dorsza, próbując ocenić, na jakie Christian poszedł ustępstwa. Jedzenie, sen. Nie zamierza się spieszyć, a nie omówiliśmy jeszcze granic względnych. Ale nie jestem pewna, czy potrafię to zrobić przy jedzeniu.
– Masz o czym myśleć, prawda?
– Tak.
– Chcesz porozmawiać także o granicach względnych?
– Nie przy jedzeniu.
Uśmiecha się.
– Wrażliwy żołądek?
– Coś w tym rodzaju.
– Niewiele zjadłaś.
– Wystarczająco.
– Trzy ostrygi, cztery kęsy dorsza, jeden szparag, zero ziemniaków, orzeszków, oliwek, a przez cały dzień nie jadłaś. Powiedziałaś, że mogę ci ufać.
Jezu. Wszystko notował.
– Christian, proszę, nie każdego dnia odbywam tego typu rozmowy.
– Musisz być sprawna i zdrowa, Anastasio.
– Wiem.
– A w tej właśnie chwili mam ochotę zedrzeć z ciebie tę sukienkę.
Przełykam ślinę. Zedrzeć ze mnie sukienkę Kate. Czuję ucisk w żołądku. Mięśnie, z którymi coraz lepiej się znam. Ale nie mogę na to pozwolić. Jego największa broń, znowu użyta przeciwko mnie.
Jest świetny, jeśli chodzi o seks – nawet ja do tego doszłam.
– Nie sądzę, aby to był dobry pomysł – mówię cicho. – Nie zjedliśmy deseru.
– Masz ochotę na deser? – prycha.
– Tak.
– Ty mogłabyś być deserem – mruczy sugestywnie.