– Chyba nie jestem wystarczająco słodka.
– Anastasio, jesteś rozkosznie słodka. Ja to wiem.
– Christian. Używasz seksu jako broni. To naprawdę nie fair
– szepczę, wpatrując się w dłonie. A potem podnoszę wzrok i patrzę mu prosto w oczy. Unosi zaskoczony brwi. Widzę, że przetrawia moje słowa. Z namysłem gładzi się po brodzie.
– Masz rację. Tak robię. Używam tego, co znam, Anastasio. Nie zmienia to faktu, że bardzo cię pragnę. Tutaj. Teraz.
Jak może mnie uwieść wyłącznie głosem? Oddycham z trudem, a w żyłach krąży mi gorąca krew.
– Chciałbym czegoś spróbować – wyrzuca z siebie.
Marszczę brwi. Dopiero co dał mi tyle do przemyślenia, a teraz jeszcze coś.
– Gdybyś była moją uległą, nie musiałbym o tym myśleć. Byłoby łatwo. – Głos ma miękki, uwodzicielski. – Te wszystkie decyzje, w ogóle byś ich nie musiała podejmować. Pytania w stylu: czy to właściwe? Powinno wydarzyć się tutaj? Może wydarzyć się teraz? Nie musiałabyś zawracać sobie głowy takimi szczegółami. Ja bym to robił, twój Pan. I wiem, że pragniesz mnie teraz, Anastasio.
Skąd to wie?
– Wiem, ponieważ…
O kuźwa, odpowiada na pytanie, które zadałam w myślach. Na domiar wszystkiego jest jasnowidzem?
– …zdradza cię twoje ciało. Zaciskasz uda, jesteś zarumieniona i masz przyspieszony oddech.
Okej, tego już za wiele.
– Skąd wiesz o moich udach? – W moim głosie słychać niedowierzanie. Są przecież schowane pod stołem.
– Poczułem, że obrus się rusza, no i zaryzykowałem, opierając się na latach doświadczenia. Mam rację, prawda?
Rumienię się i wbijam wzrok w dłonie. To mi właśnie przeszkadza w tej grze w uwodzenie. To on zna i rozumie zasady. Ja jestem zbyt naiwna i niedoświadczona. Moim jedynym przykładem jest Kate, a ona nie daje facetom wciskać sobie kitu. Pozostałe moje wzorce są fikcyjne: Elizabeth Bennet byłaby oburzona, Jane Eyre przerażona, a Tessa by uległa, tak jak ja.
– Nie skończyłam jeszcze dorsza.
– Wolisz zimnego dorsza ode mnie?
Unoszę głowę i widzę, że w jego oczach połyskuje roztopione srebro.
– Sądziłam, że lubisz, jak wszystko zjadam.
– W tym momencie, panno Steele, gówno mnie obchodzi twoje jedzenie.
– Christian. Nie grasz fair.
– Wiem. Mam tak od zawsze.
Moja wewnętrzna bogini marszczy brwi. „Potrafisz to zrobić”
– nakłania mnie. – „Ograć tego boga seksu w jego własnej grze”. Potrafię? Okej. Co mam zrobić? Niedoświadczenie to kamień u mojej szyi. Nabijając na widelec kawałek szparaga, patrzę na Christiana i przygryzam wargę. Następnie bardzo powoli wsuwam koniuszek zimnego szparaga do ust i ssę.
Oczy Christiana minimalnie się rozszerzają, ale i tak to zauważam.
– Anastasio. Co ty robisz?
Odgryzam końcówkę.
– Jem szparaga.
Christian poprawia się na krześle.
– Myślę, że się ze mną bawisz, panno Steele.
Udaję niewiniątko.
– Ja tylko kończę posiłek, panie Grey.
W tej właśnie chwili kelner puka do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wchodzi. Patrzy na Christiana, który marszczy brwi, ale po chwili kiwa głową, więc kelner zabiera nasze talerze. Czar pryska. A mnie wraca rozsądek. Muszę jechać. Jeśli zostanę, nasze spotkanie skończy się w wiadomy sposób, a po takiej rozmowie potrzebne mi pewne granice. Choć moje ciało pragnie jego dotyku, rozum się buntuje. Potrzebny mi dystans, abym mogła przemyśleć to, o czym rozmawialiśmy. Nadal nie podjęłam decyzji, a jego urok i sprawność seksualna wcale mi tego nie ułatwiają.
– Masz ochotę na deser? – pyta grzecznie Christian. Spojrzenie nadal ma gorące.
– Nie, dziękuję. Chyba powinnam się zbierać. – Wpatruję się w dłonie.
– Zbierać? – Nie potrafi ukryć zaskoczenia.
Kelner wychodzi pospiesznie.
– Tak. – To właściwa decyzja. Jeśli tu zostanę, w tym pokoju razem z nim, przeleci mnie. Wstaję zdecydowanie. – Oboje nas jutro czeka uroczystość wręczania dyplomów.
Christian automatycznie wstaje, jak zawsze dżentelmen.
– Nie chcę, żebyś jechała.
– Proszę… muszę.
– Dlaczego?
– Ponieważ muszę przemyśleć tak wiele spraw… i potrzebny mi dystans.
– Mógłbym cię zmusić, żebyś została.
– Wiem, ale nie chcę, abyś to robił.
Przeczesuje palcami włosy i przygląda mi się uważnie.
– Wiesz, kiedy wpadłaś do gabinetu, aby przeprowadzić ze mną wywiad, niemal jedyne, co mówiłaś to „tak, proszę pana” i „nie, proszę pana”. Pomyślałem, że jesteś urodzoną uległą. Ale jeśli mam być szczery, Anastasio, nie jestem pewny, czy w tym twoim apetycznym ciele drzemie choć odrobina uległości. – Przysuwa się powoli w moją stronę.
– Możliwe, że masz rację – odpowiadam bez tchu.
– Chcę otrzymać szansę zbadania, czy tak jest rzeczywiście – mruczy, patrząc na mnie. Unosi rękę i przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze. – Nie potrafię inaczej, Anastasio. Taki już jestem.
– Wiem.
Nachyla się, aby mnie pocałować, ale zatrzymuje się, nim jego usta stykają się z moimi. Spojrzeniem szuka moich oczu, pragnąc, pytając o pozwolenie. Wysuwam usta i całuje mnie, a ponieważ nie wiem, czy jeszcze kiedyś to zrobi, wkładam w to całą siebie – palce wplatam w jego włosy, przyciągając go do siebie, otwieram usta, językiem szukam jego języka. Christian pogłębia pocałunek, reagując na moją żarliwość. Dłoń przesuwa w dół moich pleców i przyciska mnie mocno do swego ciała.
– Nie namówię cię, abyś została? – pyta pomiędzy pocałunkami.
– Nie.
– Spędź ze mną noc.
– Bez dotykania? Nie.
Jęczy.
– Jesteś niemożliwa. – Odsuwa się i patrzy na mnie. -
Dlaczego mam wrażenie, że się ze mną żegnasz?
– Dlatego, że właśnie wychodzę.
– Nie to mam na myśli i doskonale o tym wiesz.
– Christianie, muszę wszystko przemyśleć. Nie wiem, czy potrafię być w takim związku, jakiego pragniesz.
Zamyka oczy i opiera czoło o moje, a nasze oddechy się uspokajają. Po chwili całuje mnie w czoło, robi głęboki wdech, następnie mnie puszcza i cofa się kilka kroków.
– Jak sobie pani życzy, panno Steele – mówi spokojnie. – Odprowadzę cię do holu.
Wyciąga rękę. Schylam się, podnoszę torebkę i podaję mu dłoń. Cholera jasna, możliwe, że to koniec. Potulnie schodzę za nim ze schodów. Swędzi mnie skóra, w uszach dudni krew. To może być nasze pożegnanie, jeśli nie zdecyduję się przyjąć jego propozycji. Serce ściska mi się boleśnie.
– Masz bilet parkingowy?
Sięgam do torebki, podaję mu go, a on z kolei wręcza bilet odźwiernemu. Zerkam na niego, gdy tak stoimy i czekamy.
– Dziękuję za kolację – bąkam.
– Jak zawsze cała przyjemność po mojej stronie, panno Steele
– odpowiada grzecznie, choć widać, że pogrążony jest we własnych myślach.
Gdy podnoszę na niego wzrok, utrwalam w pamięci jego piękny profil. Dręczy mnie bolesna świadomość, że mogę go już więcej nie zobaczyć. Christian odwraca się nagle i wbija we mnie świdrujący wzrok.
– W weekend przeprowadzasz się do Seattle. Jeśli podejmiesz właściwą decyzję, to możemy spotkać się w sobotę? – W jego głosie słychać wahanie.
– Zobaczymy. Może.
Przez chwilę na jego twarzy widać ulgę, ale zaraz potem marszczy brwi.
– Zrobiło się chłodno, nie masz żakietu?
– Nie.
Kręci z irytacją głową i zdejmuje marynarkę.
– Proszę. Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
Mrugam powiekami, gdy przytrzymuje ją dla mnie. A kiedy wyciągam ręce do tyłu, przypomina mi się, jak podczas naszego pierwszego spotkania pomógł mi założyć płaszcz – i jak zareagowało na to moje ciało. Marynarka jest ciepła, za duża i pachnie nim… przepysznie.