Выбрать главу

– Połóż ręce obok głowy – nakazuje.

Natychmiast wykonuję to polecenie.

– Dlaczego to robię, Anastasio? – pyta.

– Bo przewróciłam oczami – szepczę.

– Uważasz, że to uprzejme?

– Nie.

– Zrobisz to jeszcze raz?

– Nie.

– Dostaniesz klapsy za każdym razem, gdy to zrobisz, zrozumiano?

Bardzo powoli opuszcza mi spodnie. Ależ to poniżające. Poniżające, przerażające i podniecające. Serce mam w gardle. Ledwie jestem w stanie oddychać. Cholera, czy to będzie bolało?

Kładzie rękę na moich nagich pośladkach. Głaszcze je, przesuwając po nich dłoń. Aż nagle jego dłoń znika… i uderza mnie

– mocno. Aua! W reakcji na ból otwieram szeroko oczy i próbuję wstać, ale jego druga dłoń wędruje między moje łopatki, udaremniając uwolnienie. Znowu mnie głaszcze tam, gdzie uderzył. Zmienił mu się oddech – jest głośniejszy, bardziej urywany. Uderza mnie znowu i znowu, raz za razem. Ależ to, kurwa, boli. Nie wydaję z siebie żadnego dźwięku, krzywiąc się z bólu. Próbuję uciec przed ciosami – w moim ciele szaleje adrenalina.

– Nie ruszaj się – warczy. – Inaczej wlepię ci jeszcze więcej klapsów.

Głaszcze mnie teraz, a za chwilę znowu klaps. I tak to idzie: pieszczota, mocne uderzenie. Muszę się koncentrować, aby znieść ból. Myśli zamierają, gdy tak próbuję złagodzić to wyczerpujące doświadczenie. Christian nie uderza dwa razy w to samo miejsce – co potęguje jeszcze ból.

– Aaa! – krzyczę przy dziesiątym uderzeniu. Nawet się nie zorientowałam, że w myślach liczę klapsy.

– Dopiero się rozgrzewam.

Znowu mnie uderza, a potem delikatnie głaszcze. Połączenie mocnego klapsa i czułej pieszczoty jest otępiające. Znowu uderzenie… To się robi coraz trudniejsze do zniesienia. Boli mnie twarz, tak bardzo ją wykrzywiam. Głaszcze mnie, a potem znowu następuje uderzenie. Wydaję okrzyk bólu.

– Nikt cię nie słyszy, maleńka, tylko ja.

I uderza mnie jeszcze raz, i jeszcze. Mam ochotę błagać go, aby przestał. Nie robię tego jednak. Nie chcę dać mu satysfakcji. Christian kontynuuje swój niesłabnący cykl przemienny. Krzyczę jeszcze sześć razy. Razem osiemnaście klapsów. Moje ciało krzyczy oburzone tą bezlitosną napaścią.

– Wystarczy – dyszy chrapliwie. – Dobra robota, Anastasio. A teraz cię zerżnę.

Gładzi delikatnie moje pośladki. Strasznie mnie pieką. Nagle wsuwa we mnie dwa palce, kompletnie mnie tym zaskakując. Wciągam gwałtownie powietrze i to nowe doznanie zaczyna się przedzierać przez odrętwienie moich myśli.

– Poczuj to. Przekonaj się, jak bardzo twoje ciało to lubi, Anastasio. Jesteś dla mnie wilgotna. – W jego głosie słyszę podziw. Szybko wsuwa palce i wysuwa.

Jęczę. Nie ma mowy. Nagle jego palce znikają… a ja czekam.

– Następnym razem każę ci liczyć. No dobrze, gdzie ta gumka?

Sięga po prezerwatywę, a potem unosi mnie delikatnie, tak że leżę teraz na brzuchu. Słyszę, jak rozpina rozporek i rozrywa foliową paczuszkę. Ściąga zupełnie moje spodnie, a potem popycha mi nogi tak, że klęczę, wsparta na łokciach. Delikatnie pieści mój obolały tyłek.

– Teraz cię przelecę. Możesz szczytować – mruczy.

Słucham?! A mam w ogóle jakiś wybór?

Sekundę później jest już we mnie, wypełniając szybko sobą. Wydaję głośny jęk. Christian porusza się, w szybkim tempie nacierając na moje biedne pośladki. To, co czuję, jest nieopisanie cudowne, dzikie, poniżające i zapierające dech w piersiach. Sieje spustoszenie w moich zmysłach. A potem czuję to znajome zaciskanie w podbrzuszu, coraz szybsze. NIE… i moje zdradzieckie ciało eksploduje w szaleńczym, wstrząsającym orgazmie.

– Och, Ana! – woła głośno Christian, także dochodząc, trzymając mocno moje biodra, gdy wlewa się we mnie. Ciężko dysząc, pada obok mnie, pociąga mnie do góry i skrywa twarz w moich włosach, mocno tuląc.

– Och, maleńka – dyszy. – Witaj w moim świecie.

Leżymy, czekając, aż nasze oddechy się uspokoją.

Czule gładzi moje włosy. Znowu leżę na jego klatce piersiowej. Ale tym razem nie mam siły, aby unieść rękę i poczuć go.

O rany… przeżyłam. To wcale nie było takie złe. Moja wewnętrzna bogini jest wykończona… Cóż, przynajmniej nic nie mówi. Christian zatapia nos w moich włosach i wciąga głęboko powietrze.

– Dobra robota, mała – szepcze z radością. Jego słowa otulają mnie niczym miękki, puszysty ręcznik z hotelu Heathman i taka jestem zadowolona, że on się cieszy. Pociąga za ramiączko mojej bluzeczki. – W tym właśnie sypiasz? – pyta miękko.

– Tak – odpowiadam sennie.

– Powinnaś spać otulona jedwabiem i satyną, śliczna dziewczyno. Zabiorę cię na zakupy.

– Lubię swoje dresy – burczę, udając irytację.

Całuje mnie delikatnie.

– Zobaczymy – mówi.

Leżymy tak przez kilka minut, godzin, kto wie, i chyba się w tym czasie zdrzemnęłam.

– Muszę iść. – Pochyla się nade mną i całuje lekko w czoło. – Wszystko w porządku? – pyta łagodnie.

Zastanawiam się nad odpowiedzią. Boli mnie pupa. Ale poza tym, choć jestem wykończona, cała promienieję. Nic z tego nie rozumiem.

– W porządku – odpowiadam szeptem. Nie chcę mówić niczego więcej.

Wstaje.

– Gdzie macie łazienkę?

– Na końcu korytarza po lewej stronie.

Podnosi drugą prezerwatywę i wychodzi z sypialni. Siadam sztywno i wkładam spodnie. Nieprzyjemnie się ocierają o mój piekący tyłek. Strasznie jestem skonsternowana własną reakcją. Pamiętam, jak powiedział – nie mam pewności kiedy – że o wiele lepiej bym się poczuła po porządnym laniu. Jak to możliwe? Naprawdę tego nie pojmuję. Ale z drugiej strony owszem. Nie mogę powiedzieć, że mi się to podobało. Nadal zrobiłabym wiele, aby czegoś takiego uniknąć, ale teraz… teraz czuję tę bezpieczną, dziwną, postorgazmiczną satysfakcję. Skrywam twarz w dłoniach. Nie rozumiem i już.

Wraca Christian. Nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy. Wpatruję się zamiast tego we własne dłonie.

– Znalazłem oliwkę dla dzieci. Pozwól, że wetrę ci ją w pośladki.

Słucham?

– Nie. Nic mi nie będzie.

– Anastasio – rzuca ostrzegawczo i mam ochotę przewrócić oczami, ale szybko się powstrzymuję.

Staję przodem do łóżka. Christian siada i delikatnie znowu opuszcza mi spodnie. „W górę i w dół, jak majtasy ladacznicy” – stwierdza z rozgoryczeniem moja podświadomość. W myślach mówię jej, gdzie ma sobie pójść. Christian wylewa oliwkę na dłoń, a potem z ostrożną czułością wsmarowuje ją w moją pupę. Do zmywania makijażu i do łagodzenia zbitego tyłka – kto by pomyślał, że ten produkt może mieć tyle zastosowań.

– Lubię cię dotykać – mruczy i muszę mu przyznać rację; ja też lubię, jak to robi. – Proszę bardzo – mówi, kończąc. Ponownie naciąga mi spodnie.

Zerkam na budzik. Dziesiąta trzydzieści.

– Wychodzę.

– Odprowadzę cię. – Nadal nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy.

Bierze mnie za rękę i idziemy razem do drzwi. Na szczęście Kate jeszcze nie wróciła. Pewnie jest na kolacji z rodzicami i Ethanem. Naprawdę się cieszę, że jej tu nie było i nie słyszała moich krzyków.

– Nie musisz zadzwonić po Taylora? – pytam, unikając kontaktu wzrokowego.

– Taylor czeka tu od dziewiątej. Popatrz na mnie.

Nie jest to łatwe, ale w końcu mi się udaje. I widzę, że Christian patrzy na mnie zdziwiony i jednocześnie zachwycony.

– Nie rozpłakałaś się – mówi cicho, a potem bierze mnie nagle w objęcia i gorąco całuje. – Do niedzieli – szepcze do mych ust i te słowa są zarówno obietnicą, jak i groźbą.

Patrzę, jak się oddala, a potem wsiada do wielkiego czarnego audi. Nie ogląda się. Zamykam drzwi i stoję bezradnie w salonie naszego mieszkania, w którym spędzę już tylko dwie noce. Było mi tu dobrze przez prawie cztery lata… A jednak dzisiaj, po raz pierwszy, czuję się w swoim towarzystwie samotna i nieszczęśliwa. Czy tak bardzo oddaliłam się od osoby, którą jestem? Wiem, że pod powiekami czeka cała studnia łez. Co ja wyprawiam? Nawet nie mogę usiąść i się porządnie wypłakać. Będę musiała stać. Wiem, że jest późno, ale postanawiam zadzwonić do mamy.