– Czwartek.
– Tak, powinno mi się udać… A ty odwiedzisz nas w Seattle?
– Spróbuj mnie tylko powstrzymać – odpowiada z szerokim uśmiechem.
Jest już późno, kiedy wracam z baru. Kate i Elliota nie widać, ale za to słychać. I to jak słychać! Jasny gwint. Mam nadzieję, że ja nie jestem taka głośna. Bo Christian na pewno nie. Oblewam się rumieńcem na tę myśl i uciekam do swojego pokoju. Ciekawe, kiedy znowu zobaczę Jose, pewnie na wystawie. To niesamowite, że mu się udało. Będzie mi brakować jego i jego chłopięcego uroku. Nie potrafiłam się przemóc i powiedzieć mu o garbusie. Wiem, że się na mnie wkurzy, kiedy się dowie, ale na razie wystarczy mi jeden wkurzający się na mnie facet. Włączam podłe urządzenie, no i oczywiście czeka na mnie mejl od Christiana.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Gdzie jesteś?
Data: 27 maja 2011, 22:14
Adresat: Anastasia Steele
„Jestem w pracy. Napiszę mejl po powrocie do domu”.Nadal jesteś w pracy czy już spakowałaś telefon, BlackBerry i MacBooka? Zadzwoń do mnie, inaczej będę zmuszony zadzwonić do Elliota. Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Jasny gwint.
Sięgam po telefon. Pięć nieodebranych połączeń i jedna wiadomość na poczcie głosowej. Ostrożnie ją odsłuchuję. To Christian.
Myślę, że musisz się nauczyć spełniać moje oczekiwania. Nie jestem człowiekiem cierpliwym. Jeśli mówisz, że skontaktujesz się ze mną po powrocie z pracy, powinnaś mieć na tyle przyzwoitości, aby tak zrobić. W przeciwnym razie ja się martwię, a nie jest to uczucie dobrze mi znane i niezbyt dobrzeje toleruję. Zadzwoń do mnie.
Jasny gwint do kwadratu. Czy on choć raz mi odpuści? Patrzę gniewnie na telefon. On mnie dusi. Z rodzącym się w brzuchu uczuciem strachu przewijam listę kontaktów, docieram do jego nazwiska i wciskam zielony przycisk. Serce mam w gardle, gdy czekam, aż odbierze. Miałby pewnie ochotę stłuc mnie na kwaśne jabłko. Ta myśl działa na mnie przygnębiająco.
– Cześć – mówi miękko i zupełnie mnie tym rozwala, ponieważ spodziewam się gniewu, a słyszę ulgę.
– Cześć – mruczę.
– Martwiłem się o ciebie.
– Wiem. Przepraszam, że nie odpowiedziałam, ale nic mi nie jest.
Przez chwilę milczy.
– Wieczór był miły? – Jest niezwykle grzeczny.
– Tak. Skończyłyśmy z Kate pakowanie, a potem zjadłyśmy z Jose chińszczyznę. – Zamykam oczy, gdy wymawiam imię Jose. Christian nic nie mówi. – A twój? – pytam, aby przerwać tę ogłuszającą ciszę. Nie będę się czuła winna z powodu Jose.
W końcu wzdycha.
– Byłem na kolacji dobroczynnej. Przerażająco nudnej. Wyszedłem tak szybko, jak się dało.
Wydaje się taki smutny i zrezygnowany. Serce mi się ściska. Wracam myślami do tamtej nocy, gdy siedział przy fortepianie w swoim olbrzymim salonie i grał tę nieznośnie gorzko-słodką, melancholijną melodię.
– Szkoda, że cię tu nie ma – szepczę, ponieważ nagle mam ochotę go objąć. Przytulić. Nawet jeśli miałby mi na to nie pozwolić. Pragnę jego bliskości.
– Naprawdę? – pyta beznamiętnie. Kuźwa. To nie w jego stylu i zaczyna mnie swędzieć skóra z niepokoju.
– Tak.
Po długiej chwili, która ciągnie się bez końca, wzdycha.
– Do zobaczenia w niedzielę?
– Tak, w niedzielę – mamroczę i przez moje ciało przebiega dreszcz.
– Dobranoc.
– Dobranoc, proszę pana.
Zaskakuję go tym. Wiem, bo słyszę, jak wciąga głośno powietrze.
– Powodzenia jutro podczas przeprowadzki, Anastasio. – Głos ma miękki.
I teraz oboje wisimy na telefonie niczym nastolatki, a żadne z nas nie chce się rozłączyć.
– Ty się rozłącz – szepczę. W końcu wyczuwam, że się uśmiecha.
– Nie, ty.
– Nie chcę.
– Ja też nie.
– Bardzo byłeś na mnie zły?
– Tak.
– Nadal jesteś?
– Nie.
– Więc mnie nie ukarzesz?
– Nie. Nie jestem taki.
– Zauważyłam.
– Możesz się teraz rozłączyć, panno Steele.
– Naprawdę pan tego chce?
– Idź spać, Anastasio.
– Tak jest, proszę pana.
Zadne z nas nie kończy rozmowy.
– Sądzisz, że choć raz uda ci się zrobić to, co ci się każe? – Jest jednocześnie rozbawiony i poirytowany.
– Może. Przekonamy się po niedzieli. – I po tych słowach wreszcie się rozłączam.
Elliot stoi i podziwia swoje dzieło. Udało mu się podłączyć nasz telewizor do systemu satelitarnego w mieszkaniu w Pike Place Market. Kate i ja padamy ze śmiechem na kanapę, zachwycone tym, jak radzi sobie z wiertarką. Telewizor z płaskim ekranem dziwnie wygląda na tle ściany z cegieł w zaadaptowanym magazynie, ale na pewno się przyzwyczaję.
– Widzisz, mała, to proste. – Uśmiecha się szeroko do Kate, a ona niemal dosłownie się rozpływa.
Przewracam oczami.
– Chętnie bym został, mała, ale z Paryża przyleciała moja siostra. Mamy wieczorem obowiązkową rodzinną kolację.
– Możesz przyjść po kolacji? – pyta niepewnie Kate. Jest taka łagodna i zupełnie inna niż zazwyczaj.
Wstaję i pod pretekstem rozpakowania jednego z pudeł udaję się do aneksu kuchennego. Zaraz się zacznie robić ckliwie.
– Zobaczę, czy uda mi się uciec – obiecuje.
– Odprowadzę cię na dół. – Kate się uśmiecha.
– Na razie, Ana – mówi Elliot.
– Pa, Elliot. Pozdrów ode mnie Christiana.
– Mam go tylko pozdrowić? – Unosi znacząco brwi.
– Tak. – Oblewam się rumieńcem.
Mruga do mnie, a potem wychodzi za Kate z mieszkania.
Elliot jest uroczy i zupełnie inny niż Christian. Jest ciepły, otwarty i lubi kontakt fizyczny z Kate. Bardzo lubi, nawet za bardzo. Rąk nie mogą od siebie oderwać – co, prawdę mówiąc, odbieram jako krępujące – a ja zielenieję z zazdrości.
Jakieś dwadzieścia minut później moja przyjaciółka wraca z pizzą i siedzimy, otoczone pudłami, w naszym nowym mieszkaniu, jedząc prosto z kartonu. Tata Kate nie poskąpił pieniędzy. Mieszkanie nie jest duże, ale na nasze potrzeby wystarczające: ma trzy sypialnie i duży salon z oknami wychodzącymi na Pike Place Market. Podłogi są drewniane, ściany z czerwonej cegły, a blaty kuchenne z gładkiego betonu, bardzo praktyczne, bardzo modne. Obie bardzo się cieszymy, że będziemy mieszkać w samym sercu miasta.
O ósmej rozlega się dźwięk domofonu. Kate zrywa się z kanapy – a mnie serce podchodzi do gardła.
– Przesyłka dla panny Steele i panny Kavanagh.
Nieoczekiwanie zalewa mnie fala rozczarowania. To nie Christian.
– Drugie piętro, mieszkanie numer dwa.
Kurierowi opada szczęka, kiedy drzwi otwiera mu Kate. Kate w obcisłych dżinsach, T-shircie i z włosami spiętymi na czubku głowy. Tak właśnie działa na mężczyzn. Chłopak trzyma w ręce butelkę szampana z przytwierdzonym do niej balonikiem w kształcie śmigłowca. Kate dziękuje mu promiennym uśmiechem, a potem czyta dołączoną karteczkę.
Drogie Panie,
Wszystkiego najlepszego w nowym mieszkaniu.
Christian Grey
Kate kręci z dezaprobatą głową.
– Nie może po prostu napisać „od Christiana”? I co to za dziwaczny balon?
– Charlie Tango.
– Co?
– Christian zabrał mnie do Seattle swoim śmigłowcem. – Wzruszam ramionami.
Kate patrzy na mnie z otwartą buzią. Muszę przyznać, że uwielbiam takie chwile: Katherine Kavanagh zaniemówiła. Szkoda, że należą do rzadkości. Delektuję się więc tą chwilą.
– Aha, ma śmigłowiec, który sam pilotuje – oświadczam z dumą.