Выбрать главу

– Gdzie się nauczyłeś tańczyć? – pytam z wahaniem. Odwraca wzrok w moją stronę. Minę ma nieodgadnioną.

– Naprawdę chcesz wiedzieć? – pyta łagodnie.

Tracę zapał i już nie chcę wiedzieć, ponieważ się domyślam.

– Tak – odpowiadam niechętnie.

– Pani Robinson lubiła tańczyć.

Och, potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia. Była dobrą nauczycielką i ta myśl mnie smuci – ja niczego nie mogę go nauczyć. Nie posiadam żadnych szczególnych umiejętności.

– Musiała być dobrą nauczycielką.

– Była.

Czuję dreszcz na skórze głowy. Czy dostała to, co w nim najlepsze? Zanim stał się taki zamknięty? Czy może to ona sprawiła, że pokazał światu swoje wnętrze? Ma przecież taką zabawną, radosną stronę. Bezwiednie uśmiecham się, wspominając moment, gdy byłam w jego ramionach, gdy wirował ze mną po salonie, tak niespodziewanie, i że ma gdzieś moje majtki.

No i jeszcze ten Czerwony Pokój Bólu. Odruchowo pocieram nadgarstki – tak działają na dziewczynę cienkie paski plastiku. Nauczyła go również tego wszystkiego albo zepsuła go, zależy, jak na to spojrzeć. A może tak czy inaczej by tam trafił, z panią Robinson czy bez. W tym momencie uświadamiam sobie, że jej nienawidzę. Mam nadzieję, że nigdy jej nie spotkam, bo jeśli tak się stanie, to nie odpowiadam za swoje czyny. Nie pamiętam, żebym żywiła wobec kogoś tak silne uczucia, szczególnie wobec kogoś, kogo nigdy nie poznałam. Wpatrując się niewidzącym wzrokiem w okno, pielęgnuję swój irracjonalny gniew i zazdrość.

Wracam myślami do popołudnia. Biorąc pod uwagę, co wiem o jego preferencjach, myślę, że postąpił ze mną łagodnie. Czy zrobiłabym to jeszcze raz? Nawet nie próbuję zaprzeczać. Oczywiście, że tak, gdyby mnie poprosił, pod warunkiem, że mnie nie skrzywdzi i że to jest jedyny sposób, żeby z nim być.

Do tego wszystko się sprowadza. Chcę z nim być. Moja wewnętrzna bogini wzdycha z ulgą. Dochodzę do wniosku, że rzadko używa ona do myślenia mózgu, a raczej innej ważnej części swojej anatomii, w tym momencie znacznie odsłoniętej.

– Nie rób tego – mamrocze pod nosem.

Marszczę czoło i zwracam się w jego stronę.

– Nie rób czego? – Nie dotknęłam go.

– Nie myśl za dużo, Anastasio. – Wyciąga rękę i chwyta moją dłoń, unosi do ust i delikatnie całuje. – To było wspaniałe popołudnie. Dziękuję.

I z powrotem jest ze mną. Mrugam powiekami i uśmiecham się do niego nieśmiało. Jest tak dezorientujący. Zadaję pytanie, które mnie dręczy.

– Dlaczego użyłeś spinki do kabli?

Posyła mi szeroki uśmiech.

– Jest szybka i łatwa w użyciu, a ty możesz poczuć i doświadczyć czegoś innego. Wiem, że są one dość brutalne i lubię to w narzędziach do krępowania. – Uśmiecha się do mnie łagodnie. – I skutecznie unieruchamiają cię w jednym miejscu.

Czerwienię się i zerkam nerwowo na Taylora, który zdaje się być nieporuszony, ze wzrokiem utkwionym w drodze. Cóż mam odpowiedzieć? Christian niewinnie wzrusza ramionami.

– To wszystko stanowi część mojego świata, Anastasio. – Ściska moją dłoń i puszcza ją, znów patrząc przez okno.

Rzeczywiście to jego świat i chcę do niego należeć, ale na jego warunkach? Po prostu nie wiem. Nie wspomniał o tej przeklętej umowie. Moja wewnętrzna bogini nie robi nic, żeby mnie pocieszyć. Patrzę przez szybę i widzę, że krajobraz się zmienił. Przejeżdżamy przez jeden z mostów, otoczeni mrokiem ciemnym jak atrament. Ponura noc odzwierciedla mój wewnętrzny nastrój, przytłaczając mnie i dławiąc.

Zerkam na Christiana, a on mi się przygląda.

– Dam grosz za twoje myśli – mówi.

Wzdycham i marszczę czoło.

– Aż tak źle, co?

– Chciałabym znać twoje myśli.

Uśmiecha się znacząco.

– A ja twoje, maleńka – mówi łagodnie, podczas gdy Taylor sunie przez mrok w kierunku Bellevue.

Tuż przed ósmą audi wjeżdża na podjazd dworku w stylu kolonialnym. Zapiera dech w piersiach, włącznie z różami wokół drzwi. Idealny, jak z obrazka.

– Jesteś gotowa? – pyta Christian, gdy Taylor zatrzymuje się przed imponującymi drzwiami frontowymi.

Przytakuję, a on ponownie ściska uspokajająco moją dłoń.

– To dla mnie też pierwszy raz – szepcze, a potem uśmiecha się szelmowsko. – Założę się, że wolałabyś mieć teraz na sobie swoją bieliznę – drażni się.

Czerwienię się. Zapomniałam o nieobecnych majtkach. Na szczęście Taylor wysiadł z samochodu i otwiera moje drzwi, więc nie słyszy naszej wymiany zdań. Patrzę gniewnie na Christiana, który uśmiecha się szeroko, gdy odwracam się i wysiadam z samochodu.

Dr Grace Trevelyan-Grey stoi na progu, czekając na nas. Wygląda elegancko i wytwornie w jasnoniebieskiej jedwabnej sukience. Za nią stoi, jak mniemam, pan Grey, wysoki blondyn, na swój sposób przystojny jak Christian.

– Anastasio, poznałaś już moją matkę, Grace. A to mój ojciec, Carrick.

– Panie Grey, miło mi pana poznać – uśmiecham się i potrząsam wyciągniętą dłonią.

– Cała przyjemność po mojej stronie, Anastasio.

– Proszę mówić mi Ana.

Jego niebieskie oczy są delikatne i łagodne.

– Ana, jak miło znów cię widzieć. – Grace otula mnie ramionami w ciepłym uścisku. – Wejdź, moja droga.

– Czy ona tu jest? – Słyszę krzyk z głębi domu. Nerwowo zerkam na Christiana.

– To moja młodsza siostra, Mia – mówi prawie z irytacją.

W jego słowach słychać sympatię, a ton głosu staje się łagodniejszy, gdy wypowiada jej imię. Najwyraźniej Christian ją uwielbia. A to nowina. I wpada na dół, ciemnowłosa, wysoka, o zaokrąglonych kształtach. Jest w moim wieku.

– Anastasia! Tyle o tobie słyszałam. – Ściska mnie mocno.

O rany. Nie mogę się nie uśmiechnąć w odpowiedzi na jej autentyczny entuzjazm.

– Ana, proszę – mamroczę, gdy ciągnie mnie do wielkiego holu. Wszędzie widać ciemne drewno i antyczne chodniki oraz szerokie schody prowadzące na piętro.

– Nigdy dotąd nie przyprowadził tu żadnej dziewczyny – mówi Mia z podnieceniem w ciemnych źrenicach.

Zerkam na Christiana, który przewraca oczami. Unoszę brwi, a on mruży oczy.

– Mia, uspokój się – Grace upomina ją delikatnie. – Witaj, kochanie – mówi, całując Christiana w oba policzki. On ciepło się do niej uśmiecha, a potem podaje rękę ojcu.

Wszyscy odwracamy się i ruszamy do jadalni. Mia nie puszcza mojej ręki. Pokój jest przestronny i umeblowany ze smakiem w odcieniach kremu, brązu i bladego błękitu, wygodnie, prosto i bardzo stylowo. Kate i Elliot siedzą przytuleni na kanapie, trzymając kieliszki z szampanem. Kate zrywa się, aby mnie uściskać, i Mia wreszcie puszcza moją dłoń.

– Cześć, Ana. – Promienieje. – Christian – wita go szorstko skinieniem głowy.

– Kate. – On jest równie chłodny w stosunku do niej.

Marszczę czoło na widok tego powitania. Elliot chwyta mnie w ramiona w szczerym uścisku. Co to jest, tydzień uścisków dla Any? Ten oszałamiający pokaz sympatii – po prostu nie jestem do tego przyzwyczajona. Christian staje obok, obejmując mnie ramieniem. Kładzie dłoń na moim biodrze, rozsuwa palce i przyciąga mnie do siebie. Wszyscy na nas patrzą. To denerwujące.

– Coś do picia? – Pan Grey pierwszy dochodzi do siebie. -

Prosecco?

– Poproszę – Christian i ja mówimy jednocześnie.

O rany… to jest bardziej niż dziwne. Mia klaszcze w dłonie.

– Nawet mówicie te same rzeczy. Przyniosę wino. – Wymyka się z pokoju.

Oblewam się rumieńcem i widząc Kate siedzącą z Elliotem, nagle zdaje sobie sprawę, że Christian zaprosił mnie tylko dlatego, że jest tu moja przyjaciółka. Elliot prawdopodobnie swobodnie i radośnie zaprosił ją do domu rodziców. Christian nie miał wyjścia, wiedząc, że dowiem się o tym od Kate. Chmurzę się na tę myśl. Musiał mnie zaprosić. Ta myśl jest ponura i przygnębiająca. Moja podświadomość mądrze kiwa głową z wyrazem twarzy mówiącym „Wreszcie do tego doszłaś, głuptasie”.