Выбрать главу

Och.

– Miło mi panią poznać – dukam.

– Może śniadanie, proszę pani?

Proszę pani!

– Wystarczy herbata, dziękuję. Wie pani może, gdzie jest pan

Grey?

– W swoim gabinecie.

– Dziękuję.

Zażenowana wychodzę szybko z kuchni. Dlaczego Christian zatrudnia tylko atrakcyjne blondynki? I natychmiast w mojej głowie pojawia się nieproszona myśclass="underline" wszystkie to jego byłe uległe? Odganiam ją od siebie jak najdalej. Nieśmiało wsuwam głowę do gabinetu. Christian stoi plecami do drzwi i rozmawia przez telefon. Ma na sobie czarne spodnie i białą koszulę. Włosy mu jeszcze nie wyschły po prysznicu, a wszystkie moje nieprzyjemne myśli natychmiast znikają.

– Nie jestem zainteresowany, Ros, chyba że rachunek zysków i strat tej firmy ulegnie poprawie. Nie interesuje nas nieproduktywność… Żadnych więcej kiepskich wymówek… Niech Marco do mnie zadzwoni, pora podjąć decyzję… Tak, przekaż Barneyowi, że prototyp wygląda dobrze, choć nie jestem przekonany co do interfejsu… Nie, po prostu czegoś mu brakuje… Chcę się z nim spotkać po południu i to omówić… Właściwie to razem z całą ekipą, przeprowadzimy burzę mózgów… Okej. Przełącz mnie z powrotem do Andrei… – Czeka, wyglądając przez okno, pan osobistego wszechświata, spoglądający ze swego zamku w chmurach na maleńkich ludzi. – Andrea…

Podnosi wzrok i dostrzega mnie. Na jego przystojnej twarzy pojawia się leniwy, seksowny uśmiech i głos więźnie mi w gardle. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że to najprzystojniejszy mężczyzna na Ziemi, zbyt piękny dla tych malutkich ludzi w dole, zbyt piękny dla mnie. „Wcale nie” – krzywi się moja wewnętrzna bogini. Na razie ten mężczyzna jest mój. Na tę myśl przez moje ciało przebiega dreszcz przeganiający irracjonalne zwątpienie w siebie.

Christian kontynuuje rozmowę, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Przełóż moje poranne spotkania, ale przekaż Billowi, żeby do mnie zadzwonił. Przyjadę o drugiej. Po południu muszę porozmawiać z Markiem, zarezerwuj co najmniej pół godziny… Przełóż Barneya i jego ekipę na popołudnie, po Marcu, albo na jutro, i znajdź mi czas, żebym w tym tygodniu codziennie spotykał się z Claudeem… Każ mu zaczekać… Och… Nie, nie chcę upubliczniać Darfuru… Powiedz Samowi, żeby się tym zajął… Nie… Co za impreza?… To w przyszłą sobotę?… Chwileczkę. – Zakrywa dłonią słuchawkę. – Kiedy wrócisz z Georgii? – pyta mnie.

– W piątek.

Wraca do rozmowy.

– Będzie mi potrzebne dodatkowe zaproszenie, gdyż zabiorę osobę towarzyszącą… Tak, Andreo, tak właśnie powiedziałem, osobę towarzyszącą, pannę Anastasię Steele… To wszystko. – Rozłącza się.

– Dzień dobry, panno Steele.

– Panie Grey – uśmiecham się nieśmiało.

Jak zawsze z gracją obchodzi biurko i staje przede mną. Wierzchem dłoni gładzi mnie delikatnie po policzku.

– Nie chciałem cię budzić, wyglądałaś tak spokojnie. Dobrze spałaś?

– Bardzo dobrze, dziękuję. Przyszłam się tylko przywitać, a teraz uciekam pod prysznic.

Wpatruję się w niego, napawając się jego widokiem. Nachyla się i lekko mnie całuje, a ja nie jestem w stanie się powstrzymać. Zarzucam mu ręce na szyję i wplatam palce w jeszcze wilgotne włosy. Przyciskając ciało do jego ciała, oddaję pocałunek. Pragnę go. Moje zachowanie go zaskakuje, ale po chwili zaczyna reagować.

Z jego gardła wydobywa się niski jęk. Przesuwa dłonie po moich plecach aż do pośladków, językiem badając wnętrze ust. Odsuwa się.

– Wolisz iść teraz pod prysznic czy mam cię położyć na biurku? – mruczy.

– Wybieram biurko – odpowiadam bez chwili namysłu. Przemawia przeze mnie pożądanie przetaczające się przez me ciało, burzące wszystko, co napotka po drodze.

Przez ułamek sekundy patrzy na mnie zaskoczony.

– Spodobało ci się to, prawda, panno Steele? Robisz się nienasycona.

– Jestem złakniona wyłącznie ciebie – szepczę w odpowiedzi.

Jego oczy ciemnieją. Dłońmi przez cały czas gładzi moje nagie pośladki.

– A pewnie, że wyłącznie mnie – warczy i nagle jednym ruchem zrzuca z biurka wszystkie dokumenty i terminarze, bierze mnie w ramiona i kładzie w poprzek tak, że głowę mam na samym brzegu.

– Mówisz i masz, mała – rzuca, wyjmując z kieszeni spodni foliową paczuszkę. Rozpina rozporek. Och, a to harcerz. Nakłada prezerwatywę na naprężony członek i patrzy na mnie. – Mam oczywiście nadzieję, że jesteś gotowa. – Uśmiecha się lubieżnie.

A chwilę później jest już we mnie, przygważdżając mi nadgarstki do blatu. Wchodzi głęboko, bardzo głęboko.

Jęczę… o tak.

– Chryste, Ana. Rzeczywiście jesteś gotowa – szepcze z uznaniem.

Oplatam go nogami w pasie, przytrzymując blisko siebie w jedyny możliwy sposób. Jego szare oczy płoną. Zaczyna się poruszać, naprawdę poruszać. To nie jest kochanie się, ale pieprzenie – i ja to uwielbiam. Wydaję jęk. To takie surowe, takie cielesne i wyuzdane. Upajam się tym doznaniem. Christian rozchyla usta, a jego oddech przyspiesza. Zatacza biodrami kółka, co jeszcze potęguje moje doznania.

Zamykam oczy, czując, jak wzbiera to we mnie – ta powolna, rozlewająca się po całym ciele rozkosz. Porywając mnie ze sobą wyżej, wyżej, do zamku w chmurach. O tak… Christian lekko przyspiesza. Głośno jęczę. Cała jestem nim, delektując się każdym pchnięciem, którym mnie wypełnia. I robi to coraz szybciej… mocniej… a moje ciało dostosowuje się do tego szaleńczego rytmu, aż czuję, że sztywnieją mi nogi.

– Dalej, maleńka, dojdź dla mnie – syczy przez zaciśnięte zęby, a ogniste pragnienie w jego głosie doprowadza mnie na samą krawędź.

Wyrzucam z siebie pozbawione słów, pełne namiętności błaganie, gdy dotykam słońca i spalam się, a potem opadam wokół niego, wracając bez tchu na ziemię. A on, szczytując, nieruchomieje, po czym opada na mnie bez tchu.

Wow… nie spodziewałam się tego. Powoli dochodzę do siebie.

– Co ty mi, u licha, robisz? – pyta bez tchu, muskając nosem moją szyję. – Oczarowujesz mnie, Ana. Rzucasz na mnie czar.

Puszcza moje nadgarstki, a ja natychmiast wplatam mu palce we włosy. Otulam ciaśniej nogami.

– To ja jestem oczarowana – szepczę.

Wpatruje się we mnie. W jego oczach pojawia się zakłopotanie, chyba nawet niepokój. Kładzie dłonie po obu stronach mojej głowy, unieruchamiając ją.

– Jesteś. Tylko. Moja – mówi, podkreślając każde słowo. – Rozumiesz to?

Mówi to tak żarliwie, tak płomiennie – prawdziwy zelota. Siła jego słów jest nieoczekiwana i rozbrajająca. Zastanawiam się, dlaczego tak się poczuł.

– Tak, twoja – szepczę.

– Jesteś pewna, że musisz jechać do Georgii?

Powoli kiwam głową. I widzę, że wyraz jego twarzy ulega zmianie, że znowu się w sobie zamyka. Szybko wychodzi ze mnie. Krzywię się.

– Boli? – pyta, nachylając się nade mną.

– Trochę – przyznaję.

– Lubię, jak cię boli. – Oczy mu płoną. – To mi przypomina, gdzie byłem, ja i tylko ja.

Chwyta mnie za brodę i mocno całuje, następnie wyciąga rękę, aby mi pomóc wstać. Rzucam okiem na leżącą obok mnie folię.

– Zawsze przygotowany – stwierdzam.

Zapina rozporek. Biorę do ręki pustą paczuszkę.

– Można mieć nadzieję, Anastasio, a nawet marzyć, i czasami marzenia się spełniają.

Dziwnie to brzmi. Nie rozumiem. O co mu chodzi?

– Więc na biurku, to było marzenie? – pytam cierpko, próbując rozładować napiętą atmosferę.

Uśmiecha się enigmatycznie i już wiem, że to nie pierwszy raz, kiedy uprawiał seks na swoim biurku. Nie jest to przyjemna myśl. Przestępuję z zażenowaniem z nogi na nogę.

– Lepiej już pójdę pod prysznic.