Выбрать главу

– Widzisz, Ana, mężczyźni uważają, że wszystko, co wychodzi z ust kobiety, to problem do rozwiązania. Nie jakaś rzucona od niechcenia myśl, o której chcemy pogadać, a potem zapomnieć. Mężczyźni wolą działać.

– Mamo, czemu mi to mówisz? – pytam, bezskutecznie próbując ukryć rozdrażnienie. Cały dzień raczy mnie takimi perełkami.

– Skarbie, wydajesz się taka zagubiona. Nigdy nie przyprowadziłaś do domu żadnego chłopaka. Sądziłam, że coś się może wykluć ze znajomości z tym kolegą ze studiów, Jose.

– Mamo, Jose to tylko przyjaciel.

– Wiem, kotku. Ale coś jest na rzeczy i wydaje mi się, że nie mówisz mi wszystkiego. – Przewierca mnie wzrokiem, a na jej twarzy widnieje matczyna troska.

– Potrzebowałam po prostu nieco dystansu od Christiana, żeby spokojnie wszystko przemyśleć… i tyle. On mnie często przytłacza.

– Przytłacza?

– Tak. A mimo to za nim tęsknię. – Marszczę brwi.

Christian nie kontaktował się ze mną przez cały dzień. Żadnego mejla, nic. Kusi mnie, aby do niego zadzwonić i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Najbardziej się boję, że miał wypadek samochodowy; a zaraz potem, że ta pani Robinson znowu położyła na nim swoje wstrętne łapska. Wiem, że to irracjonalne, ale tam, gdzie w grę wchodzi ona, zupełnie tracę dystans.

– Skarbie, muszę iść do toalety.

Mama odchodzi od stolika, a ja mam kolejną okazję sprawdzić BlackBerry. Przez cały dzień ukradkiem do niego zaglądam. Wreszcie – odpowiedź od Christiana!

Nadawca: Christian Grey

Temat: Towarzystwo

Data: 1 czerwca 2011, 21:40 EST

Adresat: Anastasia Steele

Tak, byłem na kolacji z panią Robinson. To jedynie stara przyjaciółka, Anastasio. Nie mogę się doczekać naszego spotkania. Tęsknię za Tobą. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.

A więc był z nią na kolacji. Skóra na głowie mnie swędzi, a w moich żyłach buzuje adrenalina. Potwierdziły się moje najgorsze obawy. Jak on mógł? Nie ma mnie dwa dni, a on biegnie do tej podłej suki.

Nadawca: Anastasia Steele

Temat: STARE towarzystwo

Data: 1 czerwca 2011, 21:42 EST

Adresat: Christian Grey

Ona nie jest jedynie starą przyjaciółką. Znalazła innego nieletniego chłopca, w którym może zatopić zęby? Zrobiłeś się dla niej za stary? Dlatego właśnie skończył się Wasz związek?

Wciskam „wyślij”, gdy wraca moja mama.

– Ana, strasznie jesteś blada. Co się stało?

Kręcę głową.

– Nic. Napijmy się jeszcze – burczę.

Marszczy brwi, ale przywołuje gestem jednego z kelnerów i pokazuje na nasze kieliszki. On kiwa głową. Rozumie międzynarodowe określenie „jeszcze jedną kolejkę”. Szybko zerkam na BlackBerry.

Nadawca: Christian Grey

Temat: Uważaj…

Data: 1 czerwca 2011, 21:45 EST

Adresat: Anastasia Steele

Nie jest to coś, o czym chcę pisać w mejlach.Ile jeszcze cosmopolitanów zamierzasz wypić? Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc. O kuźwa, on tu jest.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

Rozglądam się nerwowo po barze, ale go nie widzę.

– Ana, co się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

– To Christian, jest tutaj.

– Co? Naprawdę? – Ona się także rozgląda.

Zapomniałam mamie wspomnieć o jego skłonnościach prześladowczych.

I już go widzę. Serce mi zamiera, a po chwili wpada w nerwowy rytm, gdy Christian rusza w naszą stronę. Naprawdę się tu zjawił – dla mnie. Moja wewnętrzna bogini zrywa się z szezlonga i wydaje radosne okrzyki. W świetle halogenów jego włosy połyskują miedzianie. W jego szarych oczach widać… co? Gniew? Napięcie? Usta ma zaciśnięte w cienką linię. Cholera jasna… nie. W tym momencie jestem tak bardzo na niego zła, a on się tu zjawia. Jak mam się gniewać na niego w obecności mojej matki?

Podchodzi do naszego stolika, patrząc na mnie nieufnie. Ubrany jest tradycyjnie w białą lnianą koszulę i dżinsy.

– Cześć – mówię piskliwie, nie kryjąc szoku i zdumienia.

– Cześć – odpowiada.

Pochyla się i całuje mnie w policzek, czym mocno mnie zaskakuje.

– Christianie, to moja matka, Carla. – Górę biorą dobre maniery.

Odwraca się w jej stronę.

– Pani Adams, niezmiernie miło mi panią poznać. Skąd on zna jej nazwisko? Obdarza ją tym swoim firmowym, opatentowanym, promiennym Christianowym uśmiechem. I już po niej. Szczęka opada jej dosłownie na stół. Jezu, weź się w garść, mamo. Ujmuje jego wyciągniętą dłoń i wymieniają uścisk. Milczy jak zaklęta. Och, a więc zapominanie języka w buzi jest dziedziczne

– o tym akurat nie miałam pojęcia.

– Christianie – wyrzuca w końcu z siebie. Uśmiecha się do niej znacząco, a w oczach tańczą mu iskierki. Patrzę na tę dwójkę spod zmrużonych powiek.

– Co ty tu robisz? – Moje pytanie brzmi bardziej szorstko, niż zamierzałam.

Uśmiech znika z twarzy Christiana i maluje się na niej rezerwa. Niesamowicie się cieszę, że go widzę, ale jestem kompletnie wytrącona z równowagi, a gniew z powodu pani Robinson jeszcze mnie nie opuścił. Nie wiem, na co mam w tej chwili większą ochotę, nakrzyczeć na niego czy rzucić mu się w ramiona, a sądzę, że jedno i drugie by mu się nie spodobało. No i chcę wiedzieć, od jak dawna nas obserwował. Niepokoję się także mejlem, który mu właśnie wysłałam.

– Przyleciałem się z tobą spotkać, a cóż by innego?

– Patrzy na mnie beznamiętnie. Och, ile bym dała, aby poznać jego myśli. – Zatrzymałem się w tym hotelu.

– W tym hotelu? – Głos mam jak studentka po amfetaminie, zbyt wysoki nawet dla moich uszu.

– Cóż, wczoraj napisałaś, że żałujesz, iż mnie tu nie ma. – Obserwuje moją reakcję. – Naszym celem jest sprawianie przyjemności, panno Steele. – Głos ma cichy, poważny.

Jasny gwint, jest na mnie zły? Może przez te uwagi na temat pani Robinson? Albo fakt, że piję trzeciego cosmopolitana, a czwarty wkrótce się przede mną pojawi? Mama patrzy na nas nerwowo.

– Dosiądziesz się do nas, Christianie? – Macha na kelnera, który w ułamku sekundy zjawia się przy stoliku.

– Poproszę gin z tonikiem – mówi Christian. – Najlepiej Hendricks, ewentualnie Bombay Sapphire. Z Hendricksem ogórek, z Bombayem limonka.

O w mordę… tylko Christian może zamawiać drinka tak, jakby to była cała kolacja.

– I jeszcze dwa cosmo – dodaję, zerkając niespokojnie na Christiana. Piję razem z mamą, o to akurat nie może być zły.

– Przysuń sobie krzesło, Christianie.

– Dziękuję, pani Adams.

Christian sięga po krzesło stojące przy sąsiednim stoliku i siada obok mnie.

– Więc tak się akurat złożyło, że zatrzymałeś się w hotelu, do którego wybrałyśmy się na drinka? – pytam, starając się, aby zabrzmiało to lekko.

– Albo tak się akurat złożyło, że wy wybrałyście się na drinka do hotelu, w którym się zatrzymałem – odpowiada Christian. – Przed chwilą zjadłem kolację, przyszedłem tutaj i zobaczyłem was. Akurat myślałem o twoim ostatnim mejlu, podnoszę wzrok i oto widzę ciebie. Co za zbieg okoliczności, no nie? – Przechyla głowę i na jego ustach dostrzegam cień uśmiechu. Dzięki Bogu, może się jednak uda uratować ten wieczór.