Выбрать главу

– Rano byłyśmy z mamą na zakupach, a po południu na plaży. A teraz wybrałyśmy się na kilka koktajli – mamroczę, czując, że jestem mu winna wyjaśnienie.

– Kupiłaś ten top? – Pokazuje na moją nową bluzeczkę z zielonego jedwabiu. – Pasuje ci ten kolor. I trochę się opaliłaś. Ślicznie wyglądasz.

Rumienię się, słysząc te komplementy.

– Cóż, zamierzałem jutro złożyć ci wizytę. Ale oto jesteś tutaj.

Ujmuje moją dłoń i ściska lekko, przesuwając kciukiem po knykciach… a ja czuję znajome przyciąganie. Pod delikatnym naciskiem jego kciuka pod moją skórą włącza się prąd, przenikając do krwi i pulsując w całym ciele, rozgrzewając wszystko na swej drodze. Nie widziałam go już dwa dni. O rany… ależ go pragnę. Oddech mam urywany. Mrugam powiekami, uśmiechając się do niego nieśmiało i widzę, że on też się uśmiecha.

– Pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę, Anastasio. Ale jak zwykle to ty zaskakujesz mnie.

Zerkam szybko na mamę, która wpatruje się w Christiana… tak, wpatruje! Przestań, mamo. Jakby był jakimś egzotycznym stworzeniem, dotąd niespotykanym. Wiem, że nigdy nie miałam chłopaka, a do Christiana umiarkowanie pasuje takie określenie – ale czy rzeczywiście tak trudno uwierzyć w to, że mogę podobać się mężczyźnie? Temu mężczyźnie? „Szczerze mówiąc, tak” – warczy moja podświadomość. Och, przymknij się! Pytał cię ktoś o zdanie?

Rzucam mamie gniewne spojrzenie, ale chyba go nie dostrzega.

– Nie chcę wam przeszkadzać. Wypiję szybkiego drinka, a potem sobie pójdę. Mam sporo pracy – mówi poważnie Christian.

– Christianie, cudownie cię w końcu poznać – wtrąca mama, wreszcie odzyskując zdolność mowy. – Ana opowiadała o tobie same dobre rzeczy.

Uśmiecha się do niej.

– Naprawdę? – Unosi z rozbawieniem brew, a ja ponownie oblewam się rumieńcem.

Pojawia się kelner z naszym zamówieniem.

– Hendricks, proszę pana – oświadcza triumfująco.

– Dziękuję – odpowiada grzecznie Christian.

Nerwowo sączę cosmopolitana.

– Jak długo będziesz w Georgii, Christianie? – pyta mama.

– Do piątku, pani Adams.

– Zjesz z nami jutro kolację? I proszę, mów mi Carla.

– Z największą przyjemnością, Carlo.

– Doskonale. A teraz wybaczcie mi, proszę, muszę skorzystać z toalety.

Mamo… dopiero co w niej byłaś. Patrzę z rozpaczą, jak wstaje i odchodzi, zostawiając nas samych.

– A więc jesteś na mnie zła o to, że byłem na kolacji ze starą przyjaciółką. – Christian kieruje na mnie nieufne spojrzenie, podnosi moją dłoń do ust i całuje delikatnie każdą kostkę.

Jezu, teraz chce to załatwić?

– Tak – bąkam, a krew w moich żyłach wrze.

– Relacja seksualna między nami zakończyła się dawno temu, Anastasio – szepcze. – Nie pragnę nikogo oprócz ciebie. Nie domyśliłaś się tego jeszcze?

Mrugam powiekami.

– Uważam ją za osobę molestującą nieletnich, Christianie. – Wstrzymuję oddech, czekając na jego reakcję.

Blednie.

– To sąd niezwykle krytyczny. Wcale tak nie było – szepcze zaszokowany. Puszcza moją dłoń.

Krytyczny?

– Och, w takim razie jak było? – pytam. Cosmopolitany dodają mi odwagi.

Marszczy brwi, skonsternowany.

– Wykorzystała bezbronnego piętnastolatka – kontynuuję. – Gdybyś był piętnastoletnią dziewczyną, a pani Robinson była panem Robinsonem, wprowadzającym cię w świat BDSM, coś takiego byłoby w porządku? Gdyby to była, powiedzmy, Mia?

Gwałtownie chwyta powietrze i patrzy na mnie wilkiem.

– Ana, to nie było tak.

Piorunuję go wzrokiem.

– Okej, ja tak tego nie postrzegałem – mówi cicho. – Stała się motorem zmiany na lepsze. Tego mi było trzeba.

– Nie rozumiem. – Tym razem to ja jestem skonsternowana.

– Anastasio, zaraz wróci twoja mama. Krępuje mnie rozmowa o tym właśnie teraz. Może później. Jeśli nie chcesz, abym został, w Hilton Head czeka na mnie samolot. Mogę wrócić do Seattle.

Jest na mnie zły… nie.

– Nie leć. Proszę. Tak się cieszę, że tu jesteś. Próbuję jedynie sprawić, abyś zrozumiał. Gniewam się o to, że ledwie wyjechałam, wybrałeś się z nią na kolację. Pomyśl, jak się czujesz, gdy spotykam się z Jose. A to mój przyjaciel. Nigdy nie łączyły nas relacje seksualne. Gdy tymczasem ty i ona… – urywam, nie chcąc ciągnąć tego wątku.

– Jesteś zazdrosna? – Patrzy na mnie ze zdumieniem, a po chwili jego spojrzenie łagodnieje.

– Tak, i zła z powodu tego, co ona ci zrobiła.

– Anastasio, ona mi pomogła. Tyle tylko powiem na ten temat. A jeśli chodzi o twoją zazdrość, to postaw się na moim miejscu. Przez siedem ostatnich lat nigdy się nie musiałem nikomu tłumaczyć. Nikomu. Robię to, na co mam ochotę, Anastasio. Lubię swoją autonomię. Nie spotkałem się z panią Robinson po to, żeby cię zdenerwować, lecz dlatego, że raz na jakiś czas jemy razem kolację. To moja przyjaciółka i partnerka w interesach.

Partnerka w interesach? Kurwa mać. A to nowina.

– Tak, jesteśmy wspólnikami – kontynuuje. – Seksu między nami już nie ma. Od wielu lat.

– Dlaczego zakończyliście wasz związek?

Zaciska usta.

– Jej mąż się dowiedział.

O w mordę!

– Możemy porozmawiać o tym innym razem, w jakimś bardziej ustronnym miejscu? – warczy.

– Nie sądzę, aby udało ci się przekonać mnie, że ona nie jest pedofilem.

– Ja tak jej nie postrzegam. A teraz dość!

– Kochałeś ją?

– No i co tam słychać? – Nie zauważyliśmy, że mama wróciła z toalety.

Przywołuję na twarz sztuczny uśmiech i szybko odsuwamy się od siebie.

– Wszystko dobrze, mamo.

Christian sączy drinka, bacznie mnie obserwując. O czym on teraz myśli? Kochał ją? Myślę, że tak. Poniosę sromotną klęskę.

– Cóż, drogie panie, pozwolicie, że was teraz opuszczę.

Nie… nie… nie może mnie tak teraz zostawić.

– Dopiszcie, proszę, te drinki do mojego rachunku, pokój numer sześćset dwanaście. Zadzwonię rano, Anastasio. Do jutra, Carlo.

– Och, tak przyjemnie słyszeć, jak ktoś używa twojego pełnego imienia.

– Piękne imię dla pięknej dziewczyny – stwierdza Christian i ściska jej wyciągniętą dłoń, a ona praktycznie się rozpływa.

Och, mamo – et tu Brute? Wstaję, wpatrując się w niego, błagając spojrzeniem, aby odpowiedział na moje pytanie. Całuje mnie grzecznie w policzek.

– Na razie, mała – szepcze mi do ucha. I znika.

Cholerny, kontrolujący wszystko drań. Mój gniew powraca z pełną mocą. Siadam na krześle.

– Zatkało mnie, Ana. Co za mężczyzna. Nie wiem jednak, co się między wami dzieje. Myślę, że powinniście porozmawiać. Ależ tu gorąco, normalnie nie do zniesienia. – Wachluje się teatralnie.

– MAMO!

– Idź i z nim porozmawiaj.

– Nie mogę. Przyjechałam tu do ciebie.

– Ana, przyjechałaś tu, bo masz mętlik w głowie przez tego chłopaka. To oczywiste, że szalejecie na swoim punkcie. Musisz z nim porozmawiać. Na litość boską, przeleciał prawie pięć tysięcy kilometrów, żeby cię zobaczyć. A sama wiesz, jak bardzo męczy taki lot.

Oblewam się rumieńcem. Nie powiedziałam jej, że Christian ma własny odrzutowiec.

– No co?

– Ma własny samolot – bąkam zakłopotana. – No i to tylko cztery tysiące, nie pięć, mamo.

Dlaczego mnie to krępuje? Mama unosi brwi.

– O rany – mruczy. – Ana, coś jest między wami nie tak. Próbuję to rozgryźć, odkąd tu przyleciałaś. Ale jedyny sposób rozwiązania problemu, bez względu na jego charakter, to rozmowa. Możesz sobie myśleć, ile tylko chcesz, ale dopóki nie porozmawiacie, donikąd cię to nie zaprowadzi.