Выбрать главу

— I piechota morska, i wojska powietrznodesantowe dostają pancerze wspomagane — powiedział Bittan, przez dłuższą chwilę przyglądając się królowi sierżanta.

— No dalej, nie śpij. Graj albo wracaj do mamusi. Gdzieś to usłyszał?

— Od zaprzyjaźnionego kapitana. Mają nas włączyć do jakiejś nowej grupy. I powiedział jeszcze, że przyślą nam jakiegoś mądralę z GalTechu, żeby nas wytrenował. — Wreszcie rzucił niską kartę na króla. — Chyba zaczynam kumać, o co chodzi w tej grze.

— No i, kurwa, dzięki Bogu — powiedział jego partner.

— Tak — potwierdził Duncan, kiedy wyciągnął ostatnio przysłany plik instrukcji i przekartkował go. — O’Neal, Michael A., pierwszy porucz…

— Co? — zapytał Schrenker.

— Był tu kiedyś jeden O’Neal z tysiąc pięćset piątej. Teraz mi się przypomniało, że był kierowcą Hornera, a Horner jest głową GalTechu. Ciekawe, czy to ten sam koleś?

— Jaki on jest? — chciał wiedzieć Schrenker.

— Niski, ale zbudowany jak pieprzony czołg, cholernie dobry w podnoszeniu ciężarów. Brzydki jak noc. Cichy, ale jak już się odezwie, to gada do rzeczy. Zbytnio nie popuszcza mało inteligentnym. Wali pięścią jak młotem.

— Kiedy go spotkałeś? — zapytał Schrenker.

— W dziewięćdziesiątym siódmym? Może ósmym?

— A gdzie się dowiedziałeś, jak wali pięścią? — spytał zafascynowany Bittan.

— U Ricka — odpowiedział krótko Duncan, mając na myśli sławny bar topless w Fayetteville. — Jest tu kilka ciekawych dupereli — dodał, wertując dokument.

— Na przykład? Instrukcja, jak grać w pchełki w pancerzu? — zapytał Brecker i wziął ostatnią lewę dzięki dziesiątce karo. — Kurde, i tak trzeba by oszukiwać.

— Nie, zasrany łbie, instrukcja, jak, kurwa, przeżyć! — wrzasnął Duncan.

— Hej, zasrańcu! — warknął Brecker, odrzucił karty i zerwał się na równe nogi, wystawiając palec wskazujący jak ostrze noża. — Jak będę chciał usłyszeć od ciebie takie gówno, ścisnę ci łeb, aż samo wypłynie!

— Ty się lepiej, kurwa, uspokój, sierżancie — warknął Duncan i odsłonił zęby w grymasie złości.

Reszta drużyny zamarła, obserwując kłótnię podoficerów. Starcie zaskoczyło wszystkich, nawet samych zainteresowanych. Duncan trzasnął plikiem dokumentów o podłogę, kiedy drugi sierżant nie chciał ustąpić.

— I to, kurwa, najlepiej od razu — ciągnął. — Jak masz coś do powiedzenia, możemy to omówić na zewnątrz — dokończył prawie normalnym głosem, ale grymas gniewu nie zniknął z jego twarzy.

Twarz Breckera zmieniła się, jego duma i złość zapędziły go w kozi róg, ale dyscyplina, dzięki której uzyskał aktualny stopień wojskowy, nakazywała mu odpowiedzieć.

— Dobra, chodźmy na zewnątrz, sierżancie.

Ostatnie słowo było wypowiedziane jak pogardliwy epitet.

Dwaj podoficerowie sztywnym krokiem opuścili pomieszczenie, odprowadzeni spojrzeniami pozostałych członków drużyny.

— Dobra — rzucił Duncan, zatrzymał się i pochylił, żeby spojrzeć w twarz niższemu podoficerowi, kiedy obydwaj minęli róg koszar. — O co ci, kurwa, chodzi?

— O ciebie, pieprzony sukinsynu! — warknął młodszy podoficer, usilnie starając się nie podnosić głosu.

Stali tuż przy głównej drodze i obydwaj zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które im groziło. Otwarty konflikt zakończyłby się natychmiastowym wymierzeniem kary przez ich zwierzchników.

— To była moja cholerna drużyna, zanim cię tu wepchnięto, a teraz wszystko się, kurwa, rozpada! Weź się w garść, do cholery!

Twarz Duncana pozostała spokojna, ale nie mógł znaleźć słów natychmiastowej odpowiedzi. Cisza dała Breckerowi okazję do dalszego ataku.

— Dali cię tu, mimo że jesteś dupa wołowa. Nie mogę rozkazywać pieprzonej drużynie, bo nie słuchają mnie, kiedy im zrzędzisz nad uchem. Więc zamknij mordę, przestań gderać i prowadź ich! Prowadź ich, słuchaj rozkazów albo zejdź mi, kurwa, z oczu!

— Ach, więc wiesz wszystko o prowadzeniu drużyny? — szepnął Duncan, konwulsyjnie zaciskając pięści.

Bronił się, ale wiedział, że oskarżenie było słuszne.

— Wiem przynajmniej, że nie mogę siedzieć cały dzień na dupie i psioczyć!

— Ach tak?…

Duncan oderwał nagle wzrok od wpatrzonych w niego gniewnych oczu i spojrzał na ścianę koszar. Poczuł, że oczy zaszły mu łzami, i szybko zmienił temat.

— Dziesięć pieprzonych lat, Brecker. Dziesięć pieprzonych lat w tej zasranej dziurze. Nie mogę się stąd wyrwać.

Wpisują mnie na listę żołnierzy, których mają wysłać do Panamy albo Korei albo innej zasranej dziury, tylko po to, żeby później stwierdzić, że jestem niezbędny, i nakłonić mnie do pozostania w jednostce. Potem zmienia się pieprzone dowództwo, a nowy przełożony myśli, że jestem bardziej bezużyteczny niż pył na poligonie. Zgłaszam się wtedy do czegoś innego, ale okazuje się, że jestem niezbędny i nie mogę zmienić wojskowej specjalności zawodowej. Jedyny pieprzony sposób, w jaki mógłbym wydostać się z Bragg, to zrezygnować ze statusu żołnierza wojsk powietrznodesantowych, ale to tylko inne określenie rezygnacji ze służby w ogóle. W końcu nareszcie dostaję paski starszego sierżanta, jakieś cztery lata później, niż powinienem był je dostać, a teraz to. Po prostu nie mogę już tego, kurwa, wytrzymać, nie mogę.

— Musisz. Przynajmniej zostawili ci jakiś porządny stopień wojskowy. Ja bym cię wysłał do Leavenworth.

— Nie mogli.

— Obciąłeś Reedowi nogi, draniu! Jasne, że mogli!

— Znałeś go?

— Byliśmy w tym samym pieprzonym plutonie ćwiczebnym.

— Nie mogli mnie postawić przed sądem wojskowym i wygrać — mruknął Duncan. — Sprawa nie przeszłaby nawet przez biuro JAG. Wtedy tego nie wiedziałem. Szkoda, że im nie pozwoliłem spróbować. To był sprzęt eksperymentalny. Nie powinienem był móc zrobić tego, co się stało. Nie zatwierdza się takiego sprzętu, po prostu się nie zatwierdza. Jeśli to była czyjaś wina, to GalTechu, że przysłał nam ten złom.

— Nadal go mamy!

— Znowu go zatwierdzili, wiesz? Ale teraz nie można już wygenerować takiego samego pola; próbowałem.

— Co?!

— Tym razem byłem ostrożny. W każdym razie nie da się. Ale problem polega na tym, że można postawić przed sądem wojskowym kogoś, kto złamał rozkazy, ale jeśli wypadek nastąpił z powodu niedostatecznego wyszkolenia albo braku doświadczenia, przepisy jasno stanowią, że nie można za to nikogo ukarać. Więc czy powinienem być teraz sierżantem? Sam powiedz.

— Powinieneś być pieprzonym cywilem — rzucił Brecker, ale w jego głosie nie było już złości. Musiał uznać logikę takiego rozumowania, niezależnie od swoich uprzedzeń. — Ale sprawa nie polega na tym, czy powinieneś być sierżantem, tylko czy powinieneś być dowódcą drużyny. Weźmiesz się w garść czy nie?

— Nie wiem — przyznał Duncan, zrezygnowany.

Przykucnął i oparł się o ponurą ścianę koszar, a deszcz kapiący z dachu wsiąkał w jego beret.

— Za każdym razem, kiedy mieszali mnie z błotem, jakoś potrafiłem się otrząsnąć, ale tym razem będzie mi trudno — dodał.

— Nie zmieszali cię z błotem, idioto, upiekło ci się.

— Nie, słyszałem, że pułkownik był świadom przepisów. I tak by mi się upiekło, a teraz mogę wystąpić o rewizję i pewnie nawet odzyskać rangę. Próbuję się tego dowiedzieć. Ale kiedy o tym myślę, nie myślę o drużynie.

— To zacznij lepiej myśleć o swoich obowiązkach, bo inaczej góra uzna, że się nie nadajesz, i zostaniesz tylko specjalistą.