Выбрать главу

— Ucina sobie drzemkę, sir. Jest wyczerpany.

— Przykro mi to słyszeć — zakrzyknął generał. — Sierżant Duncan zapewnił mnie, że O’Neal jest z najlepszej stali i kamienia! Wydawało się, że nie potrzebuje czegoś tak przyziemnego jak odpoczynek!

Sierżant Green zdał sobie sprawę, że generał należy do ludzi, którzy potrafią mówić tylko wykrzyknikami.

Zauważył jednak powagę w jego twarzy i przypomniał sobie, że w bitwie właśnie ten generał utrzymał przy życiu znacznie więcej żołnierzy ze swojej jednostki niż którykolwiek inny dowódca. To przemawiało za jego wysokimi zdolnościami.

— Cóż, sir, przykro mi. Ale porucznik jest człowiekiem tak jak pan i ja. Czy sierżant Duncan przekazał panu plan bitwy? I czy się pan zgadza?

— Tak — powiedział generał.

Rozejrzał się po stosach trupów z lekko zadowolonym uśmiechem i kopnął rękę Posleena, która leżała mu pod stopami.

— Zgadzam się z jednym wyjątkiem. Uważam, że mam pod swoją komendą największą zwartą jednostkę, jaka jeszcze pozostała. Nalegam, żeby Deuxième Blindée utrzymała pozycję przy skrzyżowaniu, aż przejdą inne jednostki, chociaż zgadzam się, żeby wasza jednostka pancerzy wspomaganych wspierała ostateczny odwrót. Jest świetnie dostosowana do tego zadania, bo może w ekstremalnych przypadkach przejść przez budynki albo po nich.

Zaśmiał się ze swojego dowcipu.

— Majorze? — zapytał zmęczonym głosem sierżant i znowu zmarszczył brwi.

— Jeśli o mnie chodzi, w porządku — powiedział niemiecki major. — Ostatni atak Posleenów zredukował nas do niepełnego batalionu.

— Wyśmienicie! — zakrzyknął generał, zacierając ręce. Sierżant Green nie mógł uwierzyć, że oficer ma jeszcze tyle energii. — Możemy zaczynać za piętnaście minut. Moja jednostka zbierze się na bulwarze. Będziemy nadal posyłać rannych na plażę, żeby ich ewakuowano drogą powietrzną. Sierżancie, skoro tylko pan dysponuje sprawnym systemem łączności, proszę powiedzieć pańskim ludziom, niech przekażą innym jednostkom, żeby jak najszybciej przemieściły rannych nad brzeg morza.

Sierżant Green wykonał polecenie i patrzył z podziwem, jak Francuzi szybko i skutecznie poprawiają fortyfikacje. Zwiększono obstawiony teren i nasypano więcej gruzu na zapory.

Wyczerpani żołnierze jednostki pancerzy wspomaganych i grenadierzy z wdzięcznością oddali pozycje i wrócili do miejsca zbiórki. Wkrótce rannych odwożono nad morze w nieprzerwanym strumieniu ciężarówek. Droga była teraz wolna od ciał Posleenów, które po prostu wrzucono do wody. Sierżant Green polecił drużynie pierwszej i czwartej, żeby eskortowały Niemców do głównej linii obrony.

Francuski generał stwierdził, że ma wystarczającą liczbę żołnierzy, żeby utrzymać też skrzyżowanie, więc Niemcy mogli wyjechać w bezpieczne miejsce. Sierżant Green monitorował sieć komunikacyjną, kiedy zdziesiątkowana dywizja zorganizowała się w jednostki i wyruszyła. W ciągu czterdziestu minut od pojawienia się pierwszego francuskiego czołgu XF-25 wszyscy Niemcy, ranni, zdrowi i martwi, opuścili fortyfikacje czołgami, ciężarówkami, pieszo lub helikopterami, i sierżant Green zdecydował, że nadszedł czas zamienić się miejscami z dowódcą.

39

Prowincja Andata, Diess IV
10:37 czasu uniwersalnego Greenwich, 19 maja 2002

Az’al’endai, Pierwszy Zwierzchnik Po’oslena’ar, zaciskał pięści i zgrzytał zębami, kiedy walczył z narastającą falą te’aalan. Jego najlepszy produkt genetyczny był martwy, a jego oolt’ondai, łącznie z tym po trzykroć przeklętym pisklakiem Tulo’stenaloorem, w pełnym odwrocie! Jeśli te młóciwa sądzą, że triumfują nad Po’oslena’ar, to się bardzo mylą!

— Cała obrona oolt’ondai do statku dowódcy — warknął do sieci komunikacyjnej, a oolt’os jego straży spojrzeli na niego wielbiącymi oczami. — Statek dowodzenia uniesie się za pięć tar!

Niech poczują jego słuszny gniew, kiedy spadnie na nich swoim oolt’ Posleen. Kipiał z wściekłości, kiedy rozbite bataliony i ich pojazdy, łącznie z posleeńskimi czołgami używanymi do obrony statku, wjeżdżały do ogromnego dodekaedru. Tysiące wojowników i ich Wszechwładcy tłoczyli się w głębokich i mrocznych lukach, zapakowani w chłodne kapsuły letargiczne, w towarzystwie całej maszynerii niezbędnej cywilizacji Posleenów.

— Zmłócę na miazgę podłe nasienie mych wrogów! — warknął zwierzchnik i zmienił obraz na ekranie na bardziej podsycający nienawiść. — A ich grody spłoną w moich pazurach! Będę się pławił w ich krwi i chrupał ich kości!

Będą płonąć i płonąć, aż dymy z ich stosów poślą wieść do demonów nieba, że nikt nie oprze się mocy A’al Po’oslena’ar.

Rozproszone minogi i trapezowate maszyny, które przyłączały się do statku dowódcy na czas lotu kosmicznego pozostały na miejscu z własnymi małymi oddziałami obronnymi, a ogromny statek z rykiem napędu antygrawitacyjnego podążył ociężale w stronę ludzkich szeregów.

* * *

Coś bolesnego czaiło się za zasłoną, która otaczała Michaela O’Neala, i porucznik bronił się przed tym. To coś czekało z wygłodniałą paszczą, żeby go pochłonąć, a on uciekał w głąb nieskończonych korytarzy o metalowych ścianach. Gdziekolwiek się odwrócił, było tam i wzywało go wabiącym głosem. Michael, obudź się. Poruczniku O’Neal, niech się pan obudzi. Obudź się, obudź się, obudź się. Przykro mi, sierżancie, nie mogę go obudzić… No dobrze. Nagły piekący ból wyrwał go ze snu i szybko zniknął.

— Co to było, do diabła? — wymamrotał ospale.

— Przesłałam bezpośredni bodziec bólowy do pańskiego systemu nerwowego — odpowiedział zdenerwowany przekaźnik.

— Następnym razem postaraj się potrząsnąć pancerzem albo coś w tym rodzaju. Bolało jak cholera.

Sprawdził czas i potrząsnął głową. Tyle snu będzie mu musiało wystarczyć.

— Tak jest, sir.

Spróbował przetrzeć oczy, ale przeszkodził mu w tym pancerz. Już miał otworzyć hełm, kiedy zmienił zamiar.

Ostatnim razem uderzył go w nozdrza straszny smród i mógł sobie wyobrazić, co działo się godzinę później pod gorącym słońcem Diess. Poczuł pragnienie, a Michelle podała mu kawę. Niestety była to jedyna rzecz, której pancerz nie potrafił wykonać jak należy. Smakowała jak błoto z domieszką kawy.

— Dzięki — mruknął i sączył podane błoto.

Kofeina mniej obciążała organizm niż Provigil. O’Neal nie chciał na razie doświadczyć kolejnych halucynacji.

Rozejrzał się ze zdumieniem po wykonujących normalne czynności ludziach.

— Postarał się pan, sierżancie.

— Nie, sir — powiedział sierżant Green i uniósł dłonie w geście protestu — to ten generał żabojadów, niezły z niego organizator. Po prostu wszedł i zorganizował. Teraz rozumiem, dlaczego jego żołnierze uważają go za boga. Chce się z panem widzieć jak najszybciej, sir.

— Dobra, powiedz mi, jaka jest sytuacja, i idziemy.

Mike wypił jeszcze jeden łyk błota i polecił Michelle odtworzyć z dziesięciokrotną szybkością wszystkie dane z czujników od czasu bitwy. Obawiał się, że coś przeoczył podczas halucynacji. Liczniki jednostek mrugały na ekranie, a porucznik jednym uchem słuchał sierżanta Greena.

— Drużyny pierwsza i czwarta eskortują szkopów do głównej linii obrony, sir. Nie mają zbyt wielkich trudności, używają dobrych technik mylących wroga, a zwiadowcy posuwają się przez budynki i zdejmują po drodze Wszechwładców. Straciliśmy jednak Creytona. Myślę, że systemy celownicze Wszechwładców uczą się, jak wykrywać snajperów. Dlatego kazałem strzelać i uciekać.