Prawdopodobieństwo przeżycia PSI było niewielkie.
Zniszczenie PSI doprowadziłoby do zniszczenia agregatu.
Następnie agregat zastosował bezpośrednie środki zaradcze.
Dlatego kiedy pierwsza fala energii przetoczyła się poza krawędź krążownika, uderzyła w pancerz, który szybko stał się lotny jak piórko. Pancerz znalazł się blisko trzydzieści metrów od statku, był prawie bezwładny i wypełniony tlenem, i oddalał się z dużym przyspieszeniem, kiedy wybuchł główny pakiet. W tych warunkach agregat nie mógł zrobić nic lepszego.
Wybuch rozerwał krążownik kosmiczny na pół i odepchnął od siebie obie połowy. Jedna trafiła w najbliższy megawieżowiec, który już i tak rozpadał się od podmuchu eksplozji nuklearnej. Trzasnęła w budynek o objętości czterech kilometrów sześciennych i cisnęła budowlą o ziemię, druzgocząc dwa inne megawieżowce, zanim sama uderzyła w powierzchnię planety.
Druga część masywnego statku została wyrzucona prawie pionowo w górę. Wznosiła się na szczycie grzyba atomowego jak czarny punkt na chmurze pyłu, aż wreszcie odwróciła się i runęła na inny megawieżowiec pozostający w rękach Posleenów.
Pancerz Mike’a znajdował się blisko pierwszej połowy statku. Początkowo chroniony przez spadający fragment krążownika kosmicznego, wkrótce został wybity w górę na fali grzyba atomowego i szybko przyspieszył do prędkości ponad sześciuset pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Pancerz przefrunął nad dachami kilku budynków, gdzie oderwało mu nogi, i przebił megawieżowiec nad brzegiem morza, tracąc jedną rękę. Pozostała część pancerza wraz z hełmem wyleciała z megawieżowca po przeciwnej stronie fali podmuchu i odbiła się kilka razy od powierzchni wzburzonego oceanu. Wreszcie kawałek żelastwa zwolnił na tyle, że spoczął na dnie morza, siedemdziesiąt metrów pod powierzchnią wody.
Pancerz wspomagany kosztował prawie tyle co wahadłowiec bojowy, i mimo ogromnych uszkodzeń nadal jeszcze miał swoją wartość. Kiedy pancerz spoczął w wodnym grobie, nadajnik ostatniego ratunku, zainstalowany na stanowcze żądanie darhelskich urzędasów, zaczął smętnie popiskiwać.
Albo biurokraci byli jasnowidzami, albo idiotami. Żołnierze Komanda Foki przypisani do wojsk ekspedycyjnych jeszcze tego nie rozstrzygnęli. Kiedy w ostatniej chwili polecono im lecieć na Diess, nikt nie potrafił wyjaśnić, po co. Umieli wykonywać wszystkie zadania oprócz bombardowania wspierającego, więc na Diess mogło ich czekać praktycznie wszystko. Mogliby pracować w dziale zaopatrzenia ładunków wybuchowych. Mogliby szkolić obce wojska. Mogliby także badać teren zajmowany przez Posleenów po wtargnięciu od morza.
Okazało się, że zrobią zawrotną karierę w ratownictwie.
Wybuch jądrowy w zeszłym tygodniu zdmuchnął wszystko do morza. Poza różnymi fragmentami nadającego się do ponownego użycia sprzętu Indowy, najczęściej były to pancerze wspomagane, których nadajniki wołały teraz o pomoc. Spośród czternastu, które wydobyto, tylko cztery mieściły w sobie żywego żołnierza.
Tego z całą pewnością należało już spisać na straty. Plastyczna stal wyglądała, jakby się zagotowała, a gdzieniegdzie zrobiła się niebieska od wybuchu jądrowego. Brakowało jednej ręki i obu nóg, a robactwo zaczęło już mozolnie obgryzać wystający fragment spalonego brązowego ciała. Wrażenie nie naruszonych sprawiały tylko głowa, tors i brzuch.
— Rany — powiedział dowódca zespołu przez podwodny komunikator — koleś dostał niezłego łupnia. Sprawdź go, Spock.
Odgarnął ze stroju do nurkowania myszkującego tu rurkopława, a delikatne stworzenie zniknęło w świetlistej chmurze.
Młodszy oficer technik doskoczył do głowy pancerza i przystawił próbnik. Naprędce sklecone urządzenie wysłało do centrum ratunkowego w pancerzu impuls z poleceniem ujawnienia danych. Dane pojawiły się po dłuższej chwili.
— To jest porucznik, którego pan szukał, sir — powiedział młodszy oficer przy wtórze bulgoczącego powietrza.
Cierpliwie zaczekał na dane dotyczące stanu pancerza i użytkownika.
— Przekaźnik usmażył się, podobnie jak większość systemów środowiskowych. Nie wydaje mi się, żeby coś z niego… Jasna cholera!
40
Mike przełknął ślinę.
— Miesiąc?
— Tak — powiedział generał Houseman. — Jesteś w stacji regeneracji od miesiąca i zostaniesz tu jeszcze przez pewien czas. Przez dwa tygodnie badali u ciebie same powikłania popromienne.
— Co się stało z wojskami ekspedycyjnymi na Diess? Z moim plutonem? chciał powiedzieć.
— Cóż, dodekaedr D wybuchł dość spektakularnie i wykręcił niezły numer dużej części miasta. Posleeni nie mogli przejść przez lej po eksplozji, a my wykorzystaliśmy tę przeszkodę terenową do naszych celów. Utrzymaliśmy pozycję i poprosiliśmy Indowy, żeby zbudowali nam rzeźnię — uśmiechnął się ponuro. — I wyrżnęliśmy łajdaków.
— Mógłby pan wyrażać się bardziej precyzyjnie?
— Wiesz, co to są mordercze otwory? — zapytał generał i podtrzymał kubek wody ze słomką, żeby porucznik mógł z niego wypić; jego nowo wyrośnięta ręka była ciągle jeszcze słaba.
— Jak w zamkach? Otwory, przez które wlewało się oliwę u wejścia?
— Płonącą oliwę i wrzucało się włócznie, tak. Od końca epoki zamków aż do dziś używało się zupełnie innych technik. Wewnątrz zamku znajdował się obszar, wokół którego w ścianach były setki otworów strzelniczych. Kiedy wróg wkraczał na ten obszar, stawał się on zabójczym polem; stąd właśnie pochodzi nazwa.
— Oficerowi z pierwszej dywizji udało się nawiązać stosunki z pewnym wysoko postawionym Indowy. Z pomocą tego Indowy zamieniliśmy bulwary przed główną linią obrony w zabójcze pola, po czym wycofaliśmy się tam.
— Posleeni przyszli wzdłuż bulwarów, a Korpus odciął im z każdej strony drogę. Bulwary zostały obstawione przez jednostki pancerzy wspomaganych w betonowych bunkrach. Snajperzy z karabinami kaliber pięćdziesiąt czekali wzdłuż piątej kondygnacji, żeby zaatakować Wszechwładców. Rozpętało się piekło.
— Prawie żaden Posleen nie dotarł do pozycji jednostek pancerzy wspomaganych. Obstawiliśmy w ten sposób dwa bulwary, a pozostałe zablokowaliśmy. Posleeni cały czas przychodzili, i nielicznych pozostałych przy życiu znowu zaatakowaliśmy i zepchnęliśmy z powrotem do lądowników, którymi odlecieli… Zajęliśmy ponad siedem tysięcy lądowników, minogów i dodekaedrów D, które pozostawili Posleeni.
— Czyli wygraliśmy?
— Tak — powiedział smutno generał. — Jak powiedział poeta, to jest smutne zwycięstwo; żeby je odnieść, straciliśmy „tylko” lepszą część siedmiu dywizji — skończył i z gniewem potrząsnął głową.
— Ale wszyscy się zgadzają, że punktem zwrotnym w bitwie było uwolnienie dywizji pancernych i zniszczenie dodekaedru D. Czeka na ciebie kilka metalowych krążków na wstążce. — Otworzył niebieskie pudełko. — To pierwszy, który możesz przyjąć, oprócz Purpurowych Serc. Gratulacje, twoja pierwsza Srebrna Gwiazda, noś ją w dobrym zdrowiu.
— To tylko za zebranie niedobitków batalionu. Wyobrażam już sobie, co dla ciebie szykują za resztę wyczynów. Przy okazji, ocalono resztę żołnierzy pod Qualtren, co było dosyć trudne, i pozdrawia cię kapitan Wright.
Mike uroczyście przyjął pudełko.