Выбрать главу

— Każda książka, którą piszesz, jest twoją największą książką. Jayu Vickers, jesteś po prostu kiepskim pisarzem. Pewnie, ciężko pracujesz, a twoje cholerne książki nieźle się sprzedają, chociaż czasami zastanawiam się, dlaczego ludzie w ogóle je kupują. Gdyby nie chodziło o pieniądze, nigdy nie napisałbyś nawet jednego słowa. Powiedz szczerze, dlaczego piszesz?

— Sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie. Powiedziałaś, że dla pieniędzy. Niech więc będzie, że dla pieniędzy.

— No dobrze, przyznaję, jestem wstrętna.

— O mój Boże — zdziwił się Vickers — kłócimy się jak stare małżeństwo.

— Tu dotknąłeś kolejnego problemu. Dlaczego nigdy się nie ożeniłeś, Jay? To przecież najlepszy dowód twojego egoizmu. Założę się, że nigdy nawet nie pomyślałeś o małżeństwie.

— Raz pomyślałem — zauważył Vickers. — Dawno temu. — No dobrze, połóż tu główkę i popłacz sobie. Założę się, że to była smutna historia. To stąd biorą się owe rozdzierające sceny miłosne, które można znaleźć w twoich książkach.

— Ann, chyba za dużo pijesz.

— Jeśli za dużo piję, to wyłącznie z twojego powodu. Ty przecież powiedziałeś: „Dziękuję bardzo za propozycję, ale nie skorzystam.”

— Miałem przeczucie, że coś jest nie tak — tłumaczył Vickers.

— To z tobą coś jest nie tak — stwierdziła Ann, dopijając swojego drinka. — Nie mów mi, że z powodu przeczucia odrzuciłeś najlepszą propozycję, jaką ci kiedykolwiek złożono. Za każdym razem, kiedy ktoś brzęczy taką kupą forsy w mojej obecności, nie pozwalam, aby przeczucie stanęło mi na drodze.

— W to akurat wierzę — zgodził się Vickers.

— No trudno — westchnęła Ann. — Płać za drinki i wynośmy się stąd. Wsiadaj do autobusu i niech moje oczy cię więcej nie oglądają.

8

Na środku wielkiej witryny sklepowej widniała ogromna tablica z napisem:

DOMY NA ZAMÓWIENIE 500
DOLARÓW ZA POKÓJ
W ZAMIAN SKUPUJEMY KORZYSTNIE
STARE DOMY

Na wystawie prezentował się okazale model pięcio- lub sześciopokojowego domu otoczonego pięknie rozplanowanym trawnikiem i ogrodem. W ogrodzie znajdował się zegar słoneczny i garaż z kopułą, na której umieszczono obracający się wiatrowskaz w kształcie kogucika. Na równo przystrzyżonej trawie stały dwa białe krzesła ogrodowe i okrągły stół, a na podjeździe do garażu parkował nowiutki i błyszczący lakierem samochód.

Ann ścisnęła Vickersa za ramię. — Wejdźmy do środka.

— To chyba to, o czym mówił Crawford — pomyślał na głos Vickers.

— Masz jeszcze mnóstwo czasu do odjazdu autobusu stwierdziła Ann.

— No dobrze, wejdźmy, a jak już się zajmiesz tym domem, może wreszcie przestaniesz się mnie czepiać.

— Gdyby to było możliwe, uwięziłabym cię tam, a potem za ciebie wyszła.

— Zmieniając moje życie w piekło.

— Cóż, pewnie, że tak — powiedziała słodko Ann. — Inaczej po co miałabym cię poślubiać?

Weszli do środka, a drzwi zamknęły się za nimi samoczynnie. Hałas ulicy został na zewnątrz, a oni szli po grubym zielonym dywanie imitującym trawę.

Zauważył ich sprzedawca i zbliżył się do nich.

— Właśnie przechodziliśmy — zaczęła Ann — i pomyśleliśmy sobie, że wpadniemy. To coś na wystawie wygląda na całkiem miły domek i…

— Bo to jest miły domek — zapewnił ją sprzedawca a w dodatku posiada dużo nowatorskich rozwiązań.

— Czy to prawda, co napisano na witrynie? — spytał Vickers. — Pięćset dolarów za pokój?

— Każdy mnie o to pyta. Ludzie czytają wywieszkę, ale nie wierzą, więc jak tylko wchodzą do sklepu, od razu pytają mnie, czy to prawda, że sprzedajemy domy po pięćset dolarów za pokój.

— No i co? — dopytywał się Vickers.

— Och, ależ oczywiście — odparł sprzedawca. — Dom z pięcioma pokojami kosztuje dwa i pół tysiąca dolarów, a dom z dziesięcioma pokojami pięć tysięcy dolarów. Oczywiście na początku większość ludzi nie jest zainteresowanych domami z dziesięcioma pokojami.

— Jak to na początku?

— Rozumie pan, my to nazywamy rosnącym domem tłumaczył sprzedawca. — Kupuje pan na przykład dom z pięcioma pokojami i po pewnym czasie orientuje się pan, że potrzebny jest panu jeszcze jeden pokój. W tym momencie przyjeżdżamy, przebudowujemy dom i dodajemy szósty pokój.

— Czy to nie jest dość kosztowne? — zdziwiła się Ann. — Ależ skąd — zapewnił ją sprzedawca. — Płaci pani tylko pięćset dolarów za dodatkowy pokój. Cena jest standardowa i nie podwyższamy jej o żadne dodatkowe narzuty.

— Ten dom zbudowany jest z prefabrykatów, prawda? dopytywała się Ann.

— Myślę, że można tak powiedzieć, chociaż nie jest to zbyt precyzyjne określenie. Mówiąc „prefabrykowany” ma pani zapewne na myśli dom, który został już wstępnie zaprojektowany i wystarczy go tylko zmontować; montaż trwa tydzień albo dziesięć dni, a i tak ma pani dopiero same ściany, bez kotłowni, kominka, niczego.

— Zaraz, zaraz, wracając do tego dodatkowego pokoju wtrącił się Vickers. — Powiedział pan, że kiedy chce się dodatkowy pokój, można po was zadzwonić, a wy przyjedziecie i w pewnym sensie przykleicie go.

Sprzedawca nieznacznie zesztywniał.

— Niezupełnie, sir. My niczego nie przyklejamy. My rzebudowujemy pański dom. Po każdej przeróbce pański dom jest doskonale rozplanowany i praktyczny, zaprojektowany zgodnie z najnowszymi koncepcjami naukowymi i estetycznymi dotyczącymi projektowania w budownictwie. W niektórych przypadkach dostawienie dodatkowego pokoju pociąga za sobą całkowitą przebudowę domu i na przykład zmianę rozmieszczenia pokoi. Oczywiście, jeśli chce pan zupełnie zmienić wygląd swojego domu, o wiele sensowniej byłoby zamienić go na nowy. Za taką usługę pobieramy opłatę w wysokości jednego procenta kosztu początkowego rocznie plus, oczywiście, wartość ewentualnych dodatkowych pokoi.

Spojrzał na nich i spytał:

— Mają państwo chyba dom?

— Małą chałupkę w dolinie — odparł Vickers. — Nie jest to pałac.

— Jak pan sądzi, ile jest warta ta „chałupka”?

— Tysiąc pięćset, może dwa tysiące, ale raczej wątpię.

— Dalibyśmy panu za nią około dwudziestu tysięcy — rzekł sprzedawca. — To trzeba by dokładniej określić. Nasze wyceny są jednak bardzo korzystne dla klientów.

— Niech pan posłucha — powiedział Vickers — mnie wystarczy dom z pięcioma, sześcioma pokojami. To by było jakieś dwa i pół albo trzy tysiące.

— Nic nie szkodzi — uśmiechnął się sprzedawca. — Różnicę zapłacilibyśmy w gotówce.

— To przecież bez sensu!

— Ależ oczywiście, że to ma sens. Chętnie płacimy o wiele wyższą cenę po to, by wprowadzić na rynek nasz produkt. W pana przypadku zapłacilibyśmy panu różnicę, rozebrali stary dom i postawili na jego miejscu nowy. To całkiem proste.

Ann zwróciła się do Vickersa:

— No, dalej, powiedz temu panu, że nie zamierzasz zamieniać swojej ohydnej, starej chałupy. Jak na mój gust ta oferta jest zdecydowanie zbyt korzystna, żebyś chciał z niej skorzystać. — Nie rozumiem — potrząsnął głową sprzedawca.

— To taki osobisty żart — wytłumaczył Vickers.

— Ach… no tak, powiedziałem państwu również, że ten dom posiada dużo nowatorskich rozwiązań.