Выбрать главу

To ją zaskoczyło. Arystoteles byłby bardziej subtelny, pomyślała.

— Talesie — powiedziała stanowczo — kiedy będę chciała pomówić z kimś o tych sprawach, osobą tą będzie moja córka.

— Oczywiście, Biseso. Czy potrzebujesz jeszcze czegoś?

Zawahała się.

— Ile mam lat?

— Ach. Dobre pytanie. Stanowisz osobliwość, Biseso.

— Dziękuję.

— Urodziłaś się w 2006 roku, czyli sześćdziesiąt trzy lata temu. Trzeba od tego odjąć dziewiętnaście lat, które spędziłaś w hibernaculum.

Powiedziała ostrożnie:

— To daje czterdzieści cztery lata.

— Mimo to twój wiek biologiczny to czterdzieści dziewięć lat.

— Tak. A te pięć lat różnicy?

— To lata, które spędziłaś na Mirze.

Kiwnęła głową.

— Wiesz o tym?

— To informacja ściśle tajna. Tak, wiem.

Odchyliła się na krześle, patrząc na słonie w oddali i na migocące niebo 2069 roku; próbowała pozbierać myśli.

— Dziękuję, Talesie.

— Cała przyjemność po mojej stronie. — Kiedy umilkł, ogarnęło ją poczucie delikatnej nieobecności.

5. Londyn

Bella Fingal znajdowała się w powietrzu, nad Londynem, kiedy córka przekazała jej złe wieści.

Bella przeleciała nad Atlantykiem i teraz jej samolot zmierzał do Heathrow, leżącego na przedmieściach, na zachód od centrum Londynu. Ale pilot powiedział, że zgodnie z torem lotu najpierw polecą na wschód, a potem zawrócą, lecąc wzdłuż biegu Tamizy, przeciwnie do kierunku wiatru. Tego pogodnego, marcowego poranka miasto rozciągające się u jej stóp wyglądało jak skrzący się dywan. Bella miała cały samolot dla siebie; był to jeden z nowych odrzutowców naddźwiękowych, wymyślny rydwan dla liczącej pięćdziesiąt siedem lat babki.

Ale tak naprawdę wcale nie miała ochoty na tę podróż. Pogrzeb Jamesa Duflota był dostatecznie przykrym przeżyciem, przybycie do pogrążonej w rozpaczy rodziny będzie jeszcze gorsze. Był to jednak jej obowiązek, jako przewodniczącej Światowej Rady Przestrzeni Kosmicznej.

Znalazła się na tym stanowisku prawie przypadkowo, prawdopodobnie w wyniku kompromisowego wyboru dokonanego przez ponadrządowy panel kierujący Radą Przestrzeni Kosmicznej. Gdzieś w głębi umysłu miała nadzieję, że jej nowe stanowisko będzie przede wszystkim honorowe, podobne do tych, jakie piastowała większość rektorów uniwersytetów i nieetatowych dyrektorów, którzy poszli w jej ślady jako weterani burzy słonecznej. Nie wyobrażała sobie, że będą ją wozić po całej planecie i zmuszać do udziału w nieprzyjemnych, smutnych uroczystościach, jak ta obecna.

Zrobiła swoje na terenie tarczy. Powinnam była pozostać na emeryturze, pomyślała tęsknie.

I dopiero gdy połączyła się z nią Edna i przekazała jej tę smutną dziwną wiadomość, Bella uświadomiła sobie dobitnie, że naprawdę jest głównodowodzącą floty kosmicznej.

* * *

— Tym razem tropiciele uważają, że natknęli się na coś poważnego, mamo. Coś ukrytego w mroku. A teraz zbliżającego się do orbity Jowisza i poruszającego się po torze hiperbolicznym. Nie ma tego na mapie sporządzonej przez Niszczarkę, chociaż nie jest to takie dziwne, komety długookresowe zbyt odległe, aby były źródłem echa, pojawiają się cały czas. To coś ma inne cechy, które wywołują ich niepokój…

Swego czasu Bella widziała rendering „mapy Niszczarki”, zrealizowany w postaci podobnej do planetarium, w jej własnej bazie w starym budynku kwatery głównej NASA w Waszyngtonie. Ogromne, dynamiczne, trójwymiarowe zdjęcie całego układu słonecznego zostało wykonane w przeddzień burzy słonecznej dzięki zdetonowaniu potężnej bomby jądrowej w głębi kosmosu — eksplozji, która równocześnie wysłała w stronę milczących gwiazd pęk informacji dotyczących całej kultury ludzkości, o nazwie „Earthmail”; były w nim także zawarte kopie największych sztucznych umysłów planety: Arystotelesa, Talesa i Ateny. W ciągu kilku godzin po tej eksplozji radioteleskopy na Ziemi zarejestrowały liczne echa wybuchu w zakresie promieni X, pochodzące od wszystkich obiektów o rozmiarach przekraczających jeden metr, znajdujących się wewnątrz orbity Saturna.

Dwadzieścia siedem lat po burzy słonecznej zamieszkane przez człowieka światy i kosmos były pełne oczu, które śledziły wszystko, co się porusza. Każdy obiekt, który nie znajdował się na tej mapie, musiał być nowym przybyszem. Większość z nich, czy to pochodzenia ludzkiego, czy też naturalnego, można było szybko zidentyfikować i wyeliminować. A jeśli nie — no cóż, wtedy, jak Bella się przekonała, złe wieści szybko docierały do jej uszu.

W osłoniętej, cichej i ciepłej kabinie samolotu Bella zadrżała. Jak wielu ludzi z jej pokolenia nadal prześladowały ją koszmary związane z burzą słoneczną. Teraz jej zadaniem było wysłuchać złych snów.

Twarz Edny widoczna na elastycznym ekranie umieszczonym w tylnej części fotela przed Bellą była bezbłędnie renderowana w trzech wymiarach. Edna miała tylko dwadzieścia trzy lata i należała do pierwszego pokolenia „Kosmitów”, jak Bella nauczyła się ich nazywać, ludzi urodzonych w przestrzeni kosmicznej podczas pobytu Belli w ośrodku rehabilitacyjnym na Księżycu. Ale Edna już była kapitanem. Awanse we flocie następowały szybko, bo niewielu członków załogi było tak bystrych jako ona (tak przynajmniej twierdziła), mieli nawet roboty do czyszczenia pokładu. Dzisiaj, ze swymi ściągniętymi do tyłu czarnymi włosami i w mundurze zapiętym pod szyję, Edna robiła wrażenie spiętej, a pod oczami miała cienie.

Bella gorąco pragnęła dotknąć córki. Ale nie mogła z nią nawet rozmawiać w naturalny sposób. Edna przebywała w centrali operacyjnej floty znajdującej się w pasie asteroid. Kaprysy ruchu orbitalnego powodowały, że w tej chwili Edna była oddalona od matki o jakieś dwie jednostki astronomiczne, czyli znajdowała się w odległości dwukrotnie większej od odległości Ziemia — Słońce, co powodowało, że opóźnienie czasowe wynosiło aż szesnaście minut w jedną stronę.

A poza tym była kwestia protokołu. Bella była faktycznie przełożoną swojej córki. Próbowała się skupić na tym, co mówi Edna.

— To na razie wstępne doniesienia, mamo — powiedziała Edna. — Nie znam żadnych szczegółów. Ale plotki mówią, że kontradmirał Paxton leci do Londynu, żeby cię o tym poinformować…

Bella wzdrygnęła się. Bob Paxton, bohaterski badacz Marsa i potwornie upierdliwy facet. Edna uśmiechnęła się.

— Po prostu pamiętaj, że chociaż ma muchy w nosie, to ty jesteś szefem! Nawiasem mówiąc, Thea ma się doskonale. — Córka Edny, trzyletnia wnuczka Belli, Kosmitka drugiej generacji. — Wkrótce będzie wracać do domu. Ale powinnaś zobaczyć, jak polubiła mikrograwitację w środowisku niskospinowym!…

Edna mówiła o zwykłych rzeczach, o sprawach rodzinnych, wydarzeniach znacznie mniejszej wagi niż los układu słonecznego. Bella chłonęła każde jej słowo, jak każda babka. Ale to wszystko było takie dziwne, nawet dla Belli, która sama służyła w przestrzeni kosmicznej. Język Edny był naszpikowany nieznanymi określeniami. Znaleźć drogę w środowisku wirującym można było, poruszając się w kierunku dospinowym, przeciwspinowym albo doosiowym… Nawet jej akcent się zmienił: miał lekką domieszkę irlandzkiego po Belli i wyraźne naleciałości amerykańskiego ze wschodniego wybrzeża — flota kosmiczna była w gruncie rzeczy odgałęzieniem starej floty oceanicznej Stanów Zjednoczonych i odziedziczyła znaczną cześć jej kultury.