Выбрать главу

„To naprawdę brzmi jak mowa szaleńca". Billi jedną ręką trzymała się drabinki, drugą wyciągnęła w kierunku Mike'a.

– Mike…

– Ludzie potrzebują straszliwego ciosu, aby przypomnieć sobie o swoich obowiązkach względem Boga. Im straszniejszy, tym bardziej skuteczny. Gdyby nagle zaczęły się dziać straszne rzeczy, czy to nie zmieniłoby ludzi?

– Jakie rzeczy?

– Coś tak okrutnego, że wszyscy zwróciliby się do Niego. W niedzielę zapełniłyby się kościoły, a nie Ikea. Tłum znalazłby się w meczetach i synagogach. – Mike rozpostarł ramiona. – Akt boskiej woli, który odbudowałby wiarę.

Billi przylgnęła do drabiny. To nie chłód nocy sprawił, że miała dreszcze.

– Mike…

– Twój ojciec… Wiesz, że przez niego będziesz cierpiała.

Billi nie odpowiedziała. Mike posuwał się za daleko – to nie była jego sprawa. Chciała już zejść. Wiatr wzmógł się i jego niewidzialne łapy zaczęły ją popychać. Szczelnie przylgnęła do drabiny.

– Nic mu nie jesteś winna. – Mike przesunął dłonią po wytatuowanych kolcach na swojej szyi. – Pomóż mi, Billi, a ja cię uwolnię. – Odwrócił się do niej. Jego złote oczy świdrowały ją jak oczy orła. Drapieżne i emanujące potęgą. – Gdzie jest Lustro, Billi?

Krew stanęła jej w żyłach. To nie dzieje się naprawdę. Mike wyprostował się, a poły jego czarnego płaszcza zafurkotały w powietrzu, nie jak skrzydła nietoperza, ale jak skrzydła anioła. Anioła Ciemności.

– Zdradź go, Billi. Za wszystko, co ci zrobił. Za to, co zrobił twojej matce.

Boże, jak mogła być taka głupia?! Musi jakoś zejść. Jeśli zdoła zatrzymać go rozmową, może uda jej się uciec. Drabina nie była bardzo daleko. Wyciągnęła w tamtą stronę lewą rękę.

– Mówiłam ci, nie zrozumiałeś. Ojciec nie zabił matki.

– Wiem.

– Co?

Mike skoczył.

Wzniósł się w niebo i wydawało się, że nagle, w najwyższym punkcie skoku zatrzymał się. Zanurkował i uderzył w belkę, tuż obok Billi. Drabina oderwała się i odpadła. Billi zachwiała się na wąskiej krawędzi belki, mając wokół siebie tylko powietrze. Serce w niej zamarło, zaczęła machać ramionami, patrząc z przerażeniem, jak drabina znika w ciemnościach. Strach pozbawił ją głosu i jedyne, co mogła robić, to patrzeć, jak światła powoli zamazują się, niebo się kręci, a wiatr krzyczy w uszach.

O Boże, o Boże, o Boże…

Mike zacisnął rękę na jej lewym nadgarstku, niemalże wyrywając jej ramię z barku. Trzymał ją jedną ręką, bez wysiłku. Ich spojrzenia się spotkały i przez krótką chwilę myślała, że pozwoli jej spaść. Nie. Trzymał ją wiszącą w powietrzu. Billi czuła, jak jej lewy but ześlizguje się ze stopy i spada. Powietrze łaskotało jej nogę.

– Wiem, że jej nie zabił. – Jego oczy rozjarzyły się i nie było w nich nic ludzkiego. – Ja to zrobiłem.

Rozdział 14

Uszkodzone ramię sprawiało, że Billi czuła się jak na torturach. Przejmujący ból nie pozwalał jej myśleć, kiedy huśtała się, wisząc wysoko nad miastem.

– Lustro, Billi, to wszystko, czego chcę. Powiedz mi, gdzie jest, to cię puszczę. – Zaśmiał się ze swego kiepskiego dowcipu.

Billi zajęczała. Gorące fale bólu przepływały przez jej ramię i dalej wzdłuż kręgosłupa.

– Moi bracia i siostry są uwięzieni wystarczająco długo. – Mike ścisnął mocniej i Billi krzyknęła.

– Nie – tylko tyle była w stanie powiedzieć. Ziemia daleko pod nią kręciła się powoli. Wirujący obraz wywoływał mdłości.

Twarz Mike'a, wykrzywiona demoniczną wściekłością, była całkowicie blada. Zauważył, że Billi na niego patrzy, więc po chwili znowu przybrał przyjacielski, całkowicie ludzki wyraz twarzy. Ale maska opadła, ukazując jego prawdziwą tożsamość.

Bezbożnego.

Jak mogła być tak głupia?!

– Daj spokój, Billi – powiedział i uśmiechnął się do niej, próbując zagrać swoim atrakcyjnym wyglądem. Billi poczuła, jak pali ją żołądek. – Szukam go od stuleci. Kilka razy już prawie je miałem, jak wtedy, gdy wpadliście w łapy inkwizycji. Ale wówczas templariusze zeszli do podziemi i przez moment, po tym, jak wasza flota opuściła La Rochelle, wydawało mi się nawet, że Lustro przepadło na zawsze. Nie masz pojęcia, jak długo włóczyłem się po świecie w poszukiwaniu waszych galeonów.

Wszystkie te plotki na temat zaginionej floty templariuszy… Billi zaczęła rozumieć trud jego poszukiwań. Tyle stuleci daremnej pogoni za skarbem.

– Dziesięć lat temu prawie je miałem. – Podniósł Billi lekko, tak że ich oczy znalazły się na tym samym poziomie. – Zdobyłbym je, ale twoja matka mi w tym przeszkodziła.

Żelazna Noc. Pomimo przeszywającego bólu Billi słuchała, oniemiała z wrażenia.

– Przecież wtedy pojawiły się ghule. Templariusze zostali zaatakowani przez ghule!

Mike z dumą wskazał na siebie.

– Stworzone przeze mnie. Zdziwiłabyś się, gdybyś wiedziała, jak wielu ludzi gotowych jest sprzedać swe dusze w zamian za odrobinę nieśmiertelności. – Mike westchnął. – Dwanaście nocy walki i bitewnej masakry. To było wspaniałe. Zabiłem Uriensa. Zmiażdżyłem mu czaszkę własnymi rękami, ale nie wyjawił sekretu. Niespecjalnie wiedział, jak żyć, będąc mistrzem templariuszy, ale z całą pewnością wiedział, jak mistrz powinien umierać.

Billi zacisnęła zęby i rozejrzała się wokół siebie. Może potrafiłaby sięgnąć do następnej belki albo zsunąć się niżej? Dwa metry pod nią znajdował się niewielki występ. Spojrzała raz jeszcze i uznała, że to beznadziejny pomysł. Jedyny stały grunt znajdował się dwieście metrów niżej.

Mike puścił do niej oko.

– Kiedy dowiedziałem się, że Arthur został mistrzem, zajrzałem do waszego domu. Myślałem, że wezmę twoją matkę i ciebie jako zakładniczki i w zamian zażądam Lustra.

W oczach Billi rozgorzał ogień. Patrzyła na zabójcę swej matki. Każda jej komórka płonęła nienawiścią. Mike'owi jakoś to nie przeszkadzało.

– Twoja matka spojrzała na mnie takimi samymi oczami, tak czarnymi i tak pełnymi nienawiści. Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale walczyła do samego końca. – Uśmiechnął się do swoich wspomnień. – Kto by przypuszczał, że jest w niej tyle krwi? Zalała ściany, drzwi, była wszędzie. – Westchnął. – Nie chciała współpracować i grzecznie poczekać. Właściwie to prawie było mi przykro, że muszę ją zabić. Zwłaszcza kiedy stało się jasne, że ty sama nie wystarczysz, żeby zmusić Arthura do oddania Lustra. Kiedy już z nią skończyłem, zrozumiałem, że zostałyście porzucone i twój ojciec się nie pojawi. Z całą pewnością nie zależało mu na tobie. Tak jak teraz mu na tobie nie zależy. Więc zostawiłem cię, pochlipującą pod łóżkiem.

– Nie, to nieprawda – wyszeptała Billi. Nieważne, co zrobił ojciec, wiedziała, że musiał ją kochać. Była jego córką po prostu musiał! Ale kiedy tak wisiała, owiewana lodowatym wiatrem, czuła, jak chłód napływa jej do serca. Mikę nachylił się jeszcze bliżej.

– Widzisz? Uwierzyłaś mi, prawda? I to jest człowiek, którego starasz się ochronić. Niczego nie jesteś mu winna, Billi. – Palce Mike'a zacisnęły się jeszcze mocniej na nadgarstku dziewczyny. -Pozwoliłem mu odejść, chociaż odkryłem, że zabił wszystkie moje ghule. Postanowiłem, że poczekam i zbiorę siły na ten wyjątkowy moment. Teraz twoja kolej, Billi. Powiedz, gdzie jest Lustro, a będziesz wolna. Wolna od ojca. Wolna od templariuszy. Tylko mi powiedz.

– Powiem ci. Jesteś prawdziwą mendą. Mendą, która morduje – wysyczała Billi. Oczy Mike'a pociemniały i przez krótką chwilę Billi poczuła, jak rozluźnia swój uścisk, i serce jej podskoczyło. Popatrzył na nią gniewnie i ścisnął tak mocno, że prawie zmiażdżył jej kość.