– Jestem Michael, Anioł Śmierci. To ja spaliłem Gomorę, to ja przeszedłem ulicami Egiptu i zabiłem wszystkie pierworodne dzieci. Zwyciężyłem szatana. Ja, tylko ja. – Patrzył na nią z dumą i gniewem. – Znowu pokażę ludziom światło. Jestem boskim zabójcą i nie będą mnie sądzić dzieci ulepione z gliny. – Potrząsnął nią brutalnie. – Gdzie jest Przeklęte Lustro?
– Mam ci powiedzieć, żebyście, ty i twoje pozbawione skrzydeł rodzeństwo, rzucili na ludzi dziesiątą plagę? Nie pomogę ci. Dlaczego miałabym to zrobić? – Pomyślała o Rebece i o innych dzieciach, które zdołał zainfekować swym dotykiem. Jeśli dostanie Lustro, zbierze wielkie żniwo. Anglia w ciągu jednej nocy zmieni się w mauzoleum. – To niewinne dzieci.
– Raduj się, bo wkrótce będą w Jego Królestwie. Czy wiesz, że teraz matka Rebeki modli się nieustannie?
Wiedział? Wiedział, że byli w szpitalu China Wharf? O Boże, jaka była głupia.
Michael pochylił się jeszcze niżej.
– Pomyśl tylko, jak mocno będzie się modlić, kiedy Rebeka umrze. Pomyśl o setkach, tysiącach, milionach modlitw i duszach, które Mu prześlę, kiedy wyzwolę dziesiątą plagę. – Spojrzał na niebo zasnute chmurami. – Wtedy Bóg nie będzie mnie ignorował. – Sięgnął ku niebu jedną ręką, wpatrując się w ciemność. – Przyjmie mnie z powrotem. Będzie musiał.
Billi splunęła mu w twarz. Miała całkowicie zdrętwiałe mięśnie. Czuła tylko stępiony ból biegnący wzdłuż ramienia. Jej stopy wisiały nad pustką i wiedziała, że umrze. Michael zabił jej matkę i jej nienawiść była silniejsza od strachu. Teraz starł plwociny z twarzy i roześmiał się.
– Bojowniczka, tak jak Jamila. Podoba mi się. – Zaczął huśtać nią jak szmacianą lalką i kiedy Billi sądziła, że zapanowała nad bólem, jego wielka fala przeszyła jej ramię i plecy z taką siłą, że nie zdołała powstrzymać krzyku. Michael nie przestawał. – Prawdę mówiąc, wiedziałem, że nic mi nie powiesz. Dwoje upartych rodziców, nic dziwnego, że sama jesteś uparta jak osioł. – Uśmiechnął się i odwrócił głowę, nie spuszczając wzroku z Billi. – Czy nie mam racji, Kay?
Chociaż łzy zalewały jej oczy, dostrzegła Kaya stojącego tuż przy windzie. Patrzył na nich, przerażony.
– Uciekaj! – krzyknęła Billi. Co on tutaj robi? O Boże, przecież Michael go zabije!
Anioł Śmierci cmoknął z dezaprobatą.
– No nie, Billi, to niezbyt ładnie z twojej strony. Kay przyszedł, żeby cię uratować. Jakie to heroiczne. – Michael pokazał Billi jej telefon. – Zostawiłaś go w kawiarni. Wysłałem mu wiadomość. Myślał, że to od ciebie, i dlatego tu jest. Rozczulające, nie sądzisz?
– Puść ją! – Kay zaczął powoli iść wzdłuż belki, do kwadratu betonowej podłogi. Drżał, ale jego twarz była zacięta i ponura.
– Chcę Lustra, Kay. Powiedz, gdzie jest, bo jeśli nie, to będziesz zbierał resztki Billi mopem.
Czuła się taka bezsilna. Była bezsilna. Zaczęła machać nogami, ale uderzały w powietrze. Jak mogła dać się nabrać Mike'owi? To już od początku było podejrzane.
– W porządku, spokojnie – powiedział Kay. Stał na betonowym fragmencie podłogi. – Pokażę ci, gdzie jest.
Mike mocno rozhuśtał Billi i rzucił w kierunku Kaya. Żołądek podszedł jej do gardła, kiedy szybowała w powietrzu. Wpadła na niego z dużą siłą i oboje potoczyli się po niewielkim kawałku podłogi.
Nie była w stanie ruszyć lewą ręką. Wydawało się jej, że w mięśnie wbito jej tysiące pinezek i igieł. Czuła, że jej całe ramię płonie. Niebo płynęło tuż nad jej głową, a jej brakowało powietrza. Musiała się podnieść. Nie podda się komuś, kto zamordował jej matkę. Przekręciła się i znalazła tuż obok Kaya.
– Jezu, Kay, jak mogłeś być tak głupi?
– Myślałem, że wysłałaś mi wiadomość, że chcesz się ze mną spotkać.
– Tutaj? Pod wielkim napisem „pułapka"?!
– To nie ja dyndałem na szczycie wieżowca.
Billi zauważyła skrzynkę z narzędziami tuż przy belce.
– Posłuchaj – wyszeptała. – Kiedy się poruszę, udaj, że rzucasz się w lewo. Pozostaw mi Michaela.
– Potrafię walczyć.
– Wierz mi, nie potrafisz. Spróbuj tylko zamarkować unik w lewo, w porządku? – Twarz Kaya zesztywniała. Chciał walczyć. Musiała przemówić mu do rozsądku. – Unik w lewo?
– No dobra – zgodził się w końcu.
Billi doczołgała się do skrzyni na narzędzia i wyjęła z niej klucz francuski. Jej lewe ramię wisiało bezwładnie, ale zdołała poradzić sobie jedną ręką. Musiała go jakoś zatrzymać. Michael znieruchomiał, widząc, jak zaciska zęby i brnie ku niemu. Kay rzucił się na lewo, tak jak ustalili, ale Michael nie dał się podejść. Billi uderzyła kluczem z całej siły. Nie zareagował, chociaż klucz rozbił bok jego czaszki.
Zrobił krok do tyłu. Billi patrzyła na głęboką ranę, z której tryskała gęsta krew, krzepnąca na jego włosach. Rękawy płaszcza były całe czerwone.
Nagle krwawienie ustało. Dziura w czaszce zaczęła szybko zarastać i po chwili nie było żadnego śladu po ranie. W ciągu kilku sekund kość odbudowała się, skóra zrosła, pozostawiają jedynie różową bliznę, ale i ta po chwili zniknęła.
– Czy w taki sposób pozbywasz się swoich chłopaków? – zapytał Michael.
I nagle zaatakował. Billi starała się go zablokować, choć jej lewe ramię było bezwładne. Zrobiła unik przed pięścią, która uderzała z siłą młota, ale i tak dostała w sam środek czoła. Wokół wybuchły iskry i zrozumiała, że spada. Ogarnęła ją ciemność.
Nagle poczuła, że jakieś ramiona ją unoszą i ciągną. Ciepły, miękki materiał otulił jej twarz. Co chwila traciła przytomność, a gdzieś głęboko w niej coś krzyczało, by się ocknęła. Nie była w stanie. Jak w koszmarze, z którego nie można się wybudzić. Jęczała.
– Oj, mam nadzieję, że narzeczona nie puści pawia w mojej taksówce? – Jakiś głos przebił się z zewnątrz. Drzwi zatrzasnęły się i usłyszała warkot silnika.
– Proszę się nie martwić. O jedno piwko za dużo – odpowiedział Michael. – Prawda, Kay?
Usłyszała jakieś mamrotanie. Przynajmniej nie była sama. Pozwoliła, aby ciemność znowu ją ogarnęła.
Rozdział 15
Wychodząc z taksówki, potknęła się. Kay zdołał ją złapać, zanim upadła. Próbowała stanąć na nogach, ale ziemia wciąż wirowała i Billi nie była w stanie utrzymać równowagi.
– To tu? – zapytał Michael. Był zdegustowany. – Tutaj przechowujecie relikwiarz?
Billi spojrzała. O nie, „Bazar Elaine". Kay naprawdę ich tu przyprowadził. Wbiła palce w jego ramię. Co on robił? Na pierwszym piętrze było ciemno. Czy Elaine była w domu? Może powinna krzyknąć i ją ostrzec? Nie. I tak było za późno.
We trójkę stali przed drzwiami lombardu. Michael chwycił klamkę i gwałtownym szarpnięciem wyrwał ją z drzwi, wraz z zamkiem i kawałkami drewna.
– Najpierw wy – rozkazał.
Kay wszedł pierwszy, za nim Billi. Michael trzymał ją za szyję i ściskał, kiedy potykała się w ciemnościach.
– Drzwi do piwnicy, z tyłu – powiedział Kay.
Co się z nim stało? Czy nie zdawał sobie sprawy, co się stanie, kiedy Lustro wpadnie w ręce Michaela? O Boże, czy robił to dla niej? Spojrzała na Kaya. Patrzył przed siebie wyrzuty z emocji. Gdyby mogła coś wymyślić. Jej pięści zacisnęły się w pięść. Michael popychał ją do przodu. Po chwili zmiażdżył zamek w drzwiach piwnicy. Kay włączył światło i zaczął powoli schodzić.