Выбрать главу

– Proszę, nie każ mi skakać do ciebie, żebym mogła popatrzeć ci w twarz. Nie chcę skręcić drugiej kostki.

– Nie ufam sobie – powiedział, nie odwracając się.

– Co masz na myśli?

– No… tak jak mężczyzna z kobietą…

Wciąż nie wiedziałam, o co mu chodzi.

– Nie rozumiem.

Odwrócił się nagle do mnie, z pociemniałymi ze złości oczami.

– Chcę rzucić się na ciebie jak jakaś wściekła bestia. Nie chcę być delikatny. Chcę tylko jednego.

– Chodzi ci o to, że nie możesz sobie zaufać, że mnie nie… – Szukałam odpowiedniego słowa, ale musiałam się zadowolić tym: – Zgwałcisz?

Skinął głową.

Roześmiałam się. Nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że mu się nie spodoba ten śmiech, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać.

Na jego twarzy pojawiła się arogancka maska, spojrzenie stało się zimne, ale wciąż było zagniewane.

– O co ci chodzi, Meredith?

– Wybacz mi, ale nie można zgwałcić kogoś, kto ma na to ochotę.

Zmarszczył brwi, jakby nie zrozumiał.

– Chcę się z tobą kochać. Taki mam zamiar. Jak chcesz mnie zgwałcić?

Pokręcił głową, włosy się przesunęły, błyszcząc w świetle.

– Nie rozumiesz. Boję się, że mogę przestać się kontrolować.

– W jakim sensie?

– W każdym! – Odwrócił się znowu ode mnie.

Zaczynałam rozumieć, co miał na myśli.

– Czy martwi cię to, że możesz skończyć, zanim uda ci się doprowadzić mnie do orgazmu?

– To i…

– Co?

– On chce cię zerżnąć – stwierdził Kitto.

Oboje spojrzeliśmy na goblina wciąż klęczącego przy wannie.

– Wiem – powiedziałam.

Kitto pokręcił głową. – Nie chodzi mu o seks, tylko o rżnięcie. Długo musiał się bez tego obywać i teraz chce to po prostu zrobić.

Spojrzałam na Mroza. Unikał mojego wzroku. – Czy tego właśnie chcesz?

Zwiesił głowę, kryjąc się za włosami.

– Chcę zedrzeć z ciebie majtki, oprzeć o umywalkę i go po prostu w ciebie włożyć. Nie chcę być dzisiaj delikatny, Meredith. Jestem na wpół oszalały z pożądania.

– Więc zrób to.

Odwrócił się i spojrzał na mnie.

– Co powiedziałaś?

– Zrób to tak, jak chcesz. Czekałeś na to osiemset lat – masz prawo do spełnienia małej fantazji.

Zmarszczył brwi.

– Ale to nie będzie dla ciebie przyjemne.

– Niech cię o to głowa nie boli. Zapominasz, że moi przodkowie byli bogami płodności. Bez względu na to, ile razy to zrobisz, jednym dotknięciem ręki mogę sprawić, że będziesz pożądał mnie znowu. To, że tutaj zaczynamy noc, nie znaczy, że musimy ją tutaj skończyć.

– Więc pozwolisz mi na to?

Spojrzałam na niego, na szerokie ramiona, umięśnioną klatkę piersiową, błyszczące włosy, wąską talię, jędrne biodra przyobleczone w obcisłe spodnie. Wyobraziłam sobie, jak zdejmuje te spodnie, jak go widzę nagiego po raz pierwszy, jak się we mnie wbija, szybki, taki spragniony, że mnie nie dotyka, nic nie robi, tylko wchodzi we mnie. Westchnęłam i powiedziałam: – Tak.

Przeciął łazienkę dwoma susami, podniósł mnie z półeczki, postawił na podłodze. Musiałam stanąć na chorej nodze, ale nie dał mi czasu na protesty. Ściągnął mi sukienkę przez ramiona jednym szybkim ruchem. Musiałam złapać się półki, żeby się nie przewrócić. Rzucił sukienkę na podłogę przed moimi stopami. Odwrócił mnie i zdarł ze mnie czarne atłasowe majteczki.

Widziałam Kitta w zaparowanym lustrze. Patrzył na nas z zainteresowaniem, nic nie mówiąc, jakby nie chciał przerwać zaklęcia.

Mróz musiał rozpiąć spodnie i zajęło mu to trochę czasu. Koszula była przyszyta do spodni w kroku. Rozerwał materiał. Spojrzałam przez ramię. Jego członek był długi, twardy i bardziej niż gotowy. Położył dłonie na mojej talii, odwracając mnie, tak że znów patrzyłam w zaparowane lustro.

Przez chwilę czułam, jak się ślizga, próbując znaleźć właściwą drogę, a potem był już w środku. Wcisnął go we mnie na siłę. Zgodziłam się na to, chciałam go, ale bez żadnej gry wstępnej przyjemność graniczyła z bólem. Jęczałam z bólu i pożądania. Kiedy wszedł tak głęboko, jak tylko mógł, wyszeptał: – Jesteś wąska, ale mokra.

– Wiem – wysapałam.

Wycofał się na chwilę, po czym znów we mnie wszedł i nagle wszystko poza tym stało się dla mnie nieważne. Wepchnął go we mnie tak mocno i szybko, jak tylko mógł. Jego ruchom towarzyszył odgłos ciała uderzającego o ciało. Zaczęłam jęczeć od samej siły jego uderzeń. Moje ciało otworzyło się przed nim, już nie było wąskie i tylko mokre.

Pochylił mnie nad półeczką, a potem uniósł i oparł na niej, odrywając moje stopy od ziemi. Wepchnął go we mnie, jakby próbował przewiercić mnie na wylot. Zaczęłam szybciej oddychać, czując coś rosnącego i nabrzmiewającego w moim ciele. Uderzał we mnie z taką siłą i pasją, że przyjemność cały czas graniczyła z bólem. Spodziewałam się, że zaraz skończy, ale myliłam się. Przesunął moje biodra na półce, jakby szukał odpowiedniego miejsca, a potem wbił się we mnie jednym mocnym ruchem, a ja krzyknęłam. Znalazł to nabrzmiewające miejsce w moim ciele i zaczął uderzać o nie tak mocno i szybko jak wcześniej, ale tym razem jęczałam już nie z bólu, a z rozkoszy. To coś w moim ciele rosło i nabrzmiewało, coraz cieplejsze. Miałam wrażenie, jakby ktoś muskał moją skórę tysiącami piór tylko po to, żebym drżała i wiła się, a ja jęczałam bez słów i bez myśli. To była pieśń ciała, nie miłości, nawet nie pożądania, ale czegoś prymitywnego, podstawowego.

Spojrzałam w lustro i zobaczyłam, że moja skóra błyszczy, moje oczy stały się zielono-złotym płomieniem. Widziałam w lustrze Mroza. Wyglądał, jakby był wyrzeźbiony z kości słoniowej i alabastru; błyszczał, świecił białym światłem, jakby moc miała z niego wybuchnąć. Przyłapał mnie na tym, że na niego patrzę, i przeszył mnie wściekłym spojrzeniem. Położył mi rękę na twarzy, odwrócił tak, żebym nie mogła na niego patrzeć, a drugą rękę położył na moich plecach, wciskając mnie w półkę. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam uciec, nie mogłam go powstrzymać. Nie chciałam tego, ale rozumiałam go. Ważne dla niego było, żeby to on kontrolował sytuację, żeby to on mówił kiedy i jak, i nawet patrzenie na niego mu w tym przeszkadzało. To była jego chwila – ja byłam tylko ciałem, w którym mógł ugasić swoje pragnienie.

Jego oddech przyśpieszył, ruchy zrobiły się chaotyczne, mocniejsze, szybsze. Krzyknęłam, ale on nie przestawał. Czułam, jak rytm jego ciała się zmienia i nagle to nabrzmiewające gorąco rozlało się po całym moim ciele, pulsując głęboko w nim, sprawiając, że się skurczyło, że nie byłam w stanie go już kontrolować i tylko jego dłonie trzymały mnie bez ruchu. Ale skoro moje ciało nie mogło się ruszyć, rozkosz musiała jakoś wyjść; wydostała się z moich ust w krzykach, wrzaskach tak szybko następujących po sobie, że ledwo mogłam złapać oddech.

Mróz krzyknął nade mną, dochodząc zaraz po mnie. Pochylił się nad półką, z dłońmi po obu moich bokach i z opuszczoną głową. Jego włosy rozlały się po moim ciele jak ciepły jedwab. Leżałam nieruchomo, przygnieciona jego ciałem, starając się przypomnieć sobie, jak się oddycha.

On pierwszy odnalazł głos, choć był to przerywany szept.

– Dziękuję.

Gdybym miała wystarczająco powietrza, to bym się roześmiała. Miałam tak sucho w gardle, że mój głos było ledwie słychać.

– Cała przyjemność po mojej stronie, naprawdę.

Pochylił się i pocałował mnie w policzek.

– Następnym razem lepiej się sprawię. – Zdjął ze mnie ręce, pozwalając mi się poruszyć, ale pozostał we mnie, jakby nie zamierzał wyjść.