Выбрать главу

Popatrzyli na siebie. Doyle wstał. Miał na sobie dzisiaj czarne dżinsy i buty do kostek. Koszula była elegancka – czarna, jedwabna, z długimi rękawami. Przez ramię przewieszoną miał czarną kaburę. Nawet pistolet był czarny. Beretta 10 mm, starszy model.

Jego włosy wydawały się jak zwykle bardzo krótkie, tymczasem sięgały mu prawie do kolan. Spiczaste uszy błyszczały srebrnymi kolczykami. One i mała srebrna sprzączka paska były jedynymi rzeczami, które przełamywały totalną monotonię jego wyglądu. Do tego dochodził jeszcze srebrny łańcuszek z małym rubinem, który zwisał z ucha.

– Mamy problem – powiedział.

– Masz na myśli reportera, który zrobił zdjęcia mnie i Mrozowi?

– To nie tylko ten jeden reporter – powiedział Mróz.

– Wiem, rekiny wyczuły krew. – Zaczęłam wkładać przybory toaletowe do walizki stojącej na łóżku. – Byłam już obiektem uwagi mediów, ale nigdy na taką skalę.

Mróz skrzyżował nogi, ukazując szare mokasyny, ale nie skarpetki. Mróz nigdy by nie włożył eleganckich spodni tak krótkich, że widać byłoby skarpetki. Szyta na miarę marynarka pasowała do szarych spodni. Z butonierki wystawała mała błękitna chusteczka. Do tego biała koszule i szary krawat ze srebrną spinką. Związał włosy z tyłu w koński ogon, podkreślając mocne rysy twarzy. Był niesamowicie przystojny, kiedy włosy nie zasłaniały mu twarzy. Spokojny i opanowany – trudno mi było uwierzyć, że to ten sam mężczyzna, który wczoraj przyparł mnie do kafelków w łazience. Ale wiedziałam, że ten drugi Mróz był pod spodem, czekając na pozwolenie, żeby wyjść.

Wrzuciłam przybory toaletowe do walizki, zamknęłam ją i zaczęłam zasuwać. Spojrzałam na nich.

– Wyglądacie, jakby stało się coś bardzo złego. Coś, o czym jeszcze nie wiem. Gdzie są pozostali?

– Pilnują drzwi i okien – odpowiedział Mróz. – Próbują utrzymać dziennikarzy z daleka, ale to daremny trud, Meredith.

Doyle położył dłonie na komódce, opuścił głowę. Gruby warkocz opadł mu między nogi.

– Nie strasz mnie. Powiedz po prostu, co się stało.

Mróz dotknął gazety leżącej na stoliku obok niego. Prawie odruchowo.

– Czy to „St. Louis Post-Dispatch”? – spytałam.

Doyle spojrzał na Mroza, który podniósł dłonie, pokazując, że są puste.

– Ona musi wiedzieć.

– Tak – powiedział cicho Doyle.

– Rozmawiałam wczoraj z Barrym Jenkinsem. Powiedział, że napisze, że jestem księżniczką faerie. Chyba nie żartował. Czy to o to chodzi?

Doyle oparł się o komódkę ze skrzyżowanymi ramionami. Prawą dłonią pieścił pistolet. Tak okazywał zdenerwowanie. Kiedy stał za królową, dotykając w ten sposób broni, był zdenerwowany albo szykował się do ataku.

Podeszłam do stolika.

– O co chodzi, chłopaki? Jenkins to dupek, ale nie napisałby kłamstw, nie w „Post”.

– Najpierw to przeczytaj, a potem powiedz, że nie ma się czym martwić – powiedział Doyle.

Na pierwszej stronie ujrzałam zdjęcie przedstawiające mnie i Galena na lotnisku. Ale tym, co mnie naprawdę zainteresowało, był tytuł artykułu: „Księżniczka Meredith wraca do domu, żeby znaleźć męża”. Pod zdjęciem zaś było napisane małymi literkami: „Czy to ten?”

Odwróciłam się do Doyle’a i Mroza.

– Jenkins pewnie zgadywał. Galen i ja wiedzieliśmy, że nam robią zdjęcia. – Popatrzyłam na nich. Wciąż byli poważni, zmartwieni. – Co z wami? Nie po raz pierwszy piszą o nas w gazetach.

– Nie tak jak teraz – powiedział Mróz.

– Dalej jest jeszcze lepiej – dodał Doyle. – Czy też raczej gorzej. Przeczytaj artykuł.

Zaczęłam przeglądać artykuł. Zatrzymałam się już na pierwszym akapicie. – Griffin udzielił wywiadu Jenkinsowi! – wykrzyknęłam. Musiałam usiąść na brzegu łóżka. Zabrakło mi tchu. – Niech nas Bogini ma w swojej opiece.

– Królowa już się z nami skontaktowała – powiedział Mróz.

– Dopilnuje, żeby został ukarany za to, że nadużył twojego zaufania. Zwołała na dzisiaj konferencję prasową.

– Proszę, Meredith. Przeczytaj artykuł – nalegał Doyle.

Przeczytałam. Dwa razy. To nawet nie chodziło o to, że Griffin podał intymne szczegóły naszego pożycia, ale o to, że zrobił to bez mojego pozwolenia. Podzielił się moim prywatnym życiem ze wszystkimi. Sidhe są przewrażliwione na punkcie własnej prywatności. Intymne tajemnice nie mają dla nas takiego znaczenia jak dla ludzi, ale nasze życie osobiste nie powinno być szpiegowane. Szpiegowanie karane było w przeszłości śmiercią. Dla Griffina mogła to być teraźniejszość. Królowej nie spodoba się to, że rozmawiał z dziennikarzami.

Siedziałam na łóżku i patrzyłam na artykuł, ale go nie widziałam. Spojrzałam na mężczyzn.

– Podaje szczegóły naszego związku, aluzje, brudne aluzyjki. Mam szczęście, że to dobra gazeta, a nie jakiś szmatławiec.

Spojrzeli po sobie.

– Och nie, powiedzcie, że żartujecie.

Mróz sięgnął za siebie i podał mi kolorowy magazyn. Najwyraźniej schował go, kiedy wychodziłam z łazienki.

Zdjęcie na pierwszej stronie – to byłam ja i Griffin w łóżku. Moje piersi zakrywały tylko jego ręce. Śmiałam się. Oboje się śmialiśmy. Pamiętałam te zdjęcia. Pamiętałam, jak bardzo chciał je zrobić. Wciąż je miałam, ale nie wszystkie. Nie wszystkie.

Usłyszałam swój głos. Był spokojny, choć odległy.

– Jak? Jak udało im się zamieścić to tak szybko? Nie wiedziałam, że magazyny wychodzą tak szybko.

– Najwyraźniej jest to możliwe – powiedział Doyle.

Spojrzałam na zdjęcie. Podpis pod nim brzmiał: „Jak kochają się sidhe. Tajemnice życia seksualnego księżniczki Meredith i jej kochanka ujawnione”.

– Powiedzcie mi, że to jedyne zdjęcie.

– Tak mi przykro – odparł Doyle.

Mróz dotknął moich dłoni, jakby chciał je uspokajająco poklepać, ale się cofnął.

– Nie sposób wyrazić, jak mi przykro, że ci to zrobił.

Spojrzałam w jego szare oczy. Zobaczyłam w nich współczucie, a nie gniew. A chciałam teraz właśnie tego ostatniego.

– Czy królowa o tym wie?

– Tak – potwierdził Doyle.

Trzymałam czasopismo w rękach, chciałam je otworzyć, zobaczyć pozostałe zdjęcia, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Podałam gazetę Mrozowi.

– Jak bardzo jest źle?

Spojrzał na Doyle’a, a potem na mnie. Zrzucił na chwilę arogancką maskę i ujrzałam Mroza, przy boku którego się dziś obudziłam. – Nie widać cię nagiej od przodu. Ale poza tym jest źle.

Ukryłam twarz w dłoniach, kładąc łokcie na kolanach.

– O mój Boże, jeśli Griffin sprzedał je Jenkinsowi i szmatławcom, to i wszystkim innym. – Wstałam jak pływak wychodzący z głębokiej wody. Trudno mi było złapać oddech. – W Europie są magazyny, które opublikują wszystko. Nie mam nic przeciwko rozebranym zdjęciom, ale one były robione na prywatny użytek – były przeznaczone tylko dla mnie i Griffina. Gdybym chciała, żeby opublikowali takie zdjęcia, zgodziłabym się przed laty na propozycję „Playboya”. Na Panią i Pana, jak Griffin mógł coś takiego zrobić? – Nagle do głowy przyszła mi straszliwa myśl. Spojrzałam na Mroza.

– Powiedz, proszę, że zabrałeś aparat i film temu reporterowi, którego próbowałeś udusić?

Spojrzał mi z ociąganiem w oczy.

– Przykro mi, Meredith, powinienem był myśleć przede wszystkim o aparacie, ale pozwoliłem, żeby kierowała mną złość. Zrobię wszystko, żeby ci to jakoś wynagrodzić.

– Oni opublikują te zdjęcia, rozumiesz? Będziemy na nich wszyscy troje: ty, ja i Kitto razem w łóżku. One ukażą się we wszystkich szmatławcach, a te odważniejsze – w Europie. -Chciałam krzyczeć, ale nie przychodziło mi do głowy nic, od czego poczułabym się lepiej.