Выбрать главу

– Próbowała mnie utopić, kiedy miałam sześć lat. Chciała mnie utopić jak czystej krwi szczeniaka, który okazał się kundlem. Wydaje mi się, że miała gdzieś, do jakiej szkoły poszłam.

– Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział królową równie zaskoczoną jak wtedy, gdy książę Essus zabrał ciebie i swoją świtę i zaczął żyć wśród ludzi. – Uśmiechnął się – błysk bieli na czarnej twarzy. – Kiedy zrozumiała, że książę nie będzie znosił znęcania się nad tobą, zaczęła zabiegać, żeby wrócił na dwór. Dużo mu oferowała, ale i tak wrócił dopiero po dziesięciu latach. W tym czasie zdążyłaś już zmienić się z dziecka w kobietę.

– Jeśli była tak wściekła, dlaczego pozwalała, żeby tak wielu członków Dworu Unseelie nas odwiedzało?

– Królowa i książę bali się, że staniesz się zbyt podobna do ludzi, jeśli nie będziesz miała kontaktu z dworem. Poza rym królowa nie zaakceptowała wyboru twojego ojca co do świty.

– Masz na myśli Keelin – powiedziałam.

Skinął głową. – Królowa nigdy nie zrozumiała, dlaczego upierał się przy wyborze istoty magicznej, która nie była sidhe, na twoją towarzyszkę.

– Keelin jest pół skrzatem, jak moja babcia.

– I pół goblinem – dodał Doyle. – A tych próżno szukać wśród twoich przodków.

– Gobliny służą w piechocie w armii Unseelie. Sidhe wymawiają wojnę, ale to gobliny ją zaczynają.

– Cytujesz teraz swojego ojca.

– Owszem. – Poczułam się nagle zmęczona. Krótkotrwała poprawa nastroju, niewiarygodne możliwości mocy, powrót na dwór – nic z tego nie mogło odegnać ode mnie zmęczenia. Jedna rzecz nie dawała mi jeszcze spokoju. – Powiedziałeś, że Alistair Norton oddawał cześć sidhe. Co to właściwie znaczył

– To znaczy, że używał rytuału do wywołania sidhe, kiedy był w kręgu mocy. Rozpoznałem symbole. Nie widziałaś żadnego rytuału, bo nawet najmniej wyedukowany człowiek wie, że nikomu nie wolno wzywać mocy sidhe.

– Odprawiał rytuał jeszcze przed przyjściem kobiet – domyśliłam się.

– No właśnie.

– Widziałam w lustrze sidhe, ale nie mogłam dojrzeć twarzy. Czy nie domyślasz się, kto to mógł być?

– Nie, ale miał tak silną moc, że nie mogłem się przez nią przedostać. Mogłem tylko wysłać pająki i swój głos. Pokój był naprawdę bardzo dobrze zabezpieczony.

– Więc ten sidhe pozwalał…

– Lub pozwalała – wtrącił Doyle.

– … lub pozwalała, żeby oddawano mu cześć i dał śmiertelnikowi Łzy, żeby ich użył przeciwko innej istocie magicznej.

– W zasadzie ludzie z domieszką naszej krwi nie są uznawani za istoty magiczne, ale niech będzie.

– Pozwalanie na oddawanie czci grozi karą śmierci.

– A pozwalanie na użycie Łez przeciwko innej istocie magicznej grozi torturami – nawet wiecznymi. Niektórzy wolą śmierć.

– Czy powiedziałeś królowej?

Doyle podniósł się. – Powiedziałem jej o sidhe, która pozwala, by oddawano jej cześć, i o Łzach. Powinienem też powiedzieć jej o tym, że masz moc ciała i że przeszłaś rytuał krwi. Musi też wiedzieć, że to nie Sholto jest zdrajcą, a ktoś, kto posłużył się jej imieniem.

Otworzyłam szeroko oczy. – Chcesz powiedzieć, że wysłała ciebie jednego przeciwko Sholtowi i wszystkim sluaghom?

Doyle popatrzył na mnie.

– Nie obraź się, ale to trochę za mało przeciwko nim wszystkim – powiedziałam.

– Królowa wysłała mnie, żebym sprowadził cię do domu, zanim jeszcze Sholto opuścił Saint Louis. Przyjechałem tej nocy, kiedy wysłałem ci na pomoc pająki. Sholto wyruszył tutaj dopiero następnego dnia.

– Więc ktoś odkrył, że królowa chce mnie sprowadzić do domu, i w ciągu dwudziestu czterech godzin powziął plan zabicia mnie.

– Na to wygląda.

– Z wyjątkiem wypadków, gdy wysyłała cię, żebyś kogoś zabił, nie opuszczałeś królowej od jakichś sześciuset, ośmiuset lat.

– Od tysiąca dwudziestu trzech lat, jeśli chodzi o ścisłość.

– Nie chce mojej śmierci. Dlaczego więc wysłała ciebie? Są przecież strażnicy, którym bardziej ufa?

– Chciałaś chyba powiedzieć: bardziej ich lubi.

Zastanowiłam się nad tym chwilę, po czym skinęłam głową. – Masz rację. Swoją drogą, to najdłuższa rozmowa, jaką odbyliśmy. Dlaczego więc wysłała ciebie, swoją Ciemność?

– Królowa chce, żebyś wróciła. Ale bała się, że jej nie uwierzysz. Jestem jej symbolem. Ciemność posłana z jej mieczem w dłoni, z jej magią w ciele, na dowód szczerości intencji.

– Dlaczego tak jej zależy na tym, żebym wróciła? Wysłała cię po mnie, jeszcze zanim obudziła się we mnie moc – co było niespodzianką dla nas wszystkich. Dlaczego zmieniła zdanie? Dlaczego moje życie stało się nagle takie cenne?

– Nigdy nie skazała cię na śmierć.

– Ale nigdy też nie przeszkodziła tym, którym na niej zależało.

Ukłonił się lekko. – Nie będę się spierał.

– Dlaczego więc zmieniła zdanie?

– Nie wiem, Meredith. Wiem tylko, że sobie tego życzy.

– Nigdy nie zadajesz pytań, co?

– A ty z kolei zadajesz ich zdecydowanie za dużo.

– Być może, ale akurat na to jedno pytanie chciałabym usłyszeć odpowiedź, zanim wrócę.

– Które pytanie masz na myśli?

Spojrzałam na niego z politowaniem. – Dlaczego zmieniła zdanie? Muszę wiedzieć, zanim zdam się na jej łaskę i niełaskę.

– A jeśli nie zdradziła powodu?

Zastanowiłam się. Czy warto tracić na zawsze Krainę Faerie z powodu braku odpowiedzi na jedno pytanie? To był zbyt poważny temat, żeby sobie nim teraz zaprzątać głowę.

– Nie wiem, naprawdę nie wiem. Wiem tylko, że jestem nieziemsko zmęczona.

– Jeśli pozwolisz, użyję lustra w łazience, żeby skontaktować się z królową i przekazać jej najświeższe wiadomości.

Skinęłam głową. – Obsłuż się sam.

Ukłonił się tak nisko, na ile pozwalały rozmiary sypialni, po czym skierował się do drzwi łazienki, które znajdowały się za rogiem, tak że nie widzieliśmy ich z miejsca, w którym byliśmy.

– Skąd wiesz, gdzie jest łazienka? – spytałam.

Odwrócił się do mnie, jego twarz była znowu nieprzenikniona. – Widziałem prawie całe mieszkanie. Gdzie jeszcze mogłaby być?

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Albo nie było tego widać na mojej twarzy, albo zignorował to, bo poszedł jak gdyby nigdy nic za róg. Usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi.

Usiadłam na skraju łóżka, próbując przypomnieć sobie, gdzie położyłam śpiwór. Doyle uratował mi tej nocy życie – powinnam mu się jakoś odwdzięczyć. Odstąpiłabym mu łóżko, ale byłam tak zmęczona… Poza tym, dopóki nie wiedziałam dokładnie, dlaczego mnie uratował, powinnam się powstrzymać przed okazywaniem wdzięczności. Na Dworze Unseelie są rzeczy gorsze niż śmierć. Idealnym przykładem była Nerys. Znak królowej nie mógł być naruszony przez żadne zaklęcie. Nie mogłam więc czuć się całkowicie bezpieczna, a co za tym idzie, i na wyrazy wdzięczności było za wcześnie. Znalazłam śpiwór w szafce w salonie. Rozłożyłam go w nogach łóżka i przewietrzyłam. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający z łazienki. Doyle mówił coś podniesionym głosem. Ciemność Królowej i królowa kłócili się. W każdym razie takie odniosłam wrażenie. Zastanawiałam się, czy powie mi, czego dotyczyła ta kłótnia, czy też będzie to jeszcze jedna tajemnica.

Rozdział 18

Podeszłam do zamkniętych drzwi łazienki.

– Proszę cię, pani, nie każ mi tego robić – mówił Doyle podniesionym głosem.

Chyba musiał mnie usłyszeć, bo drzwi nagle się otworzyły.

– Tak, księżniczko? – zapytał.

– Czy mógłbyś tu pobyć jeszcze przez kilka minut? Chciałabym się przebrać do snu.