– Cokolwiek powiesz, będzie dla mnie fascynujące, dopóki nie dosięgniemy bezpiecznie ziemi.
– Wiesz, jesteś uroczy, kiedy się boisz.
Popatrzył na mnie wściekle zwężonymi oczami, po czym znowu je zamknął. – Proszę, mów dalej.
– Babcia urodziła śliczne bliźniaczki. Przekleństwo Uara się skończyło, a babcia stała się jedną z dam dworu, dlatego że urodziła mu dzieci. Z tego, co wiem, mój dziadek nigdy już więcej nie tknął swojej „żony”. Był jednym z tych pięknych i błyskotliwych dżentelmenów. Teraz, gdy został uwolniony od przekleństwa, babcia była dla niego odrobinę zbyt pospolita.
– On jest potężnym wojownikiem – powiedział Doyle, z oczami nadal zamkniętymi.
– Kto?
– Uar.
– Prawda, musiałeś walczyć przeciwko niemu podczas wojen w Europie.
– Był godnym przeciwnikiem.
– Chcesz, żebym zmieniła o nim zdanie?
Samolot leciał właśnie prosto i względnie łagodnie od jakichś trzech minut. To wystarczyło Doyle’owi, żeby całkiem otworzył oczy. – Skąd ta gorycz w głosie?
– Dziadek przez całe lata bił babcię. Myślał, że sama od niego odejdzie. Nie mógł rozwieść się z nią bez jej zgody, bo była matką jego dzieci.
– Czemu go nie opuściła?
– Bo gdyby nie była już żoną Uara, nie miałaby wstępu na dwór. A nie pozwolono by jej zabrać ze sobą córek. Została, żeby mieć pewność, że jej dzieci będą bezpieczne.
– W największe zmieszanie wprawiło królową to, że twój ojciec zaprosił matkę twojej matki, żeby towarzyszyła wam dwojgu na wygnaniu.
– Babcia zajmowała się naszym domem.
– A zatem była służącą – powiedział Doyle.
Tym razem to ja posłałam mu wściekłe spojrzenie. – Nie, była… była jego prawą ręką. Wychowywali mnie wspólnie przez te dziesięć lat.
– Kiedy uciekłaś, twoja babcia opuściła dwór. Otworzyła własny interes jako gospodyni domowa.
– Czytałam o tym w czasopismach „Victoria” i „Good Hous keeping”. Pensjonat prowadzony przez skrzata. Była członkini dworu królewskiego gotuje i podaje do stołu.
– Nie rozmawiałaś z nią przez te trzy lata, odkąd wyjechałaś? – zapytał.
– Przez te trzy lata nie kontaktowałam się z nikim. Nie chciałam nikogo narażać. Po prostu zniknęłam, wszystko i wszystkich pozostawiając za sobą.
– Zostawiłaś klejnoty i pamiątki rodowe, które prawnie ci się należały. Królowa była zdumiona, że wyjechałaś jedynie z tym, co miałaś na sobie.
– I tak nie mogłabym ich sprzedać.
– Miałaś pieniądze, które ojciec dla ciebie odłożył. – Patrzył na mnie, starając się zrozumieć.
– Od ponad trzech lat jestem w pełni samodzielna. Niczego od nikogo nie wzięłam. Jestem kobietą niezależną, wolną od jakichkolwiek zobowiązań.
– Co znaczy, że możesz powołać się na prawo dziewicy, kiedy wrócisz na dwór.
Skinęłam głową. – Właśnie. – Według starej celtyckiej tradycji dziewica to kobieta, która jest niezależna, nic nikomu nie jest winna co najmniej przez trzy lata. Bycie dziewicą oznaczało, że byłam poza wszelkimi zatargami. Nie mogłam zostać zmuszona do wzięcia udziału w jakimkolwiek sporze. Był to sposób na życie na dworze, a jednocześnie poza nim.
– Bardzo dobrze, księżniczko, bardzo dobrze. Znasz prawo i wiesz, jak je wykorzystać dla własnej korzyści. Jesteś równie mądra, co uprzejma, prawdziwa rzadkość na Dworze Unseelie.
– Powołanie się na prawo dziewicy pozwoliło mi dokonać hotelowej rezerwacji bez ryzykowania gniewu królowej – powiedziałam.
– Łamała sobie głowę, dlaczego nie chcesz zatrzymać się na dworze. Było nie było, zamierzasz do nas wrócić, prawda?
Skinęłam głową. – Tak, ale nie od razu. Najpierw muszę się zorientować, jak wielkie niebezpieczeństwo mi grozi.
– Niewielu ryzykowałoby gniew królowej – powiedział.
Odszukałam jego oczy, ponieważ chciałam zobaczyć, jak zareaguje na moje następne słowa. – Książę Cel na pewno. Nigdy go za nic nie ukarała.
Doyle zacisnął powieki, kiedy wymieniłam imię Cela, ale nic poza tym. Gdybym na to nie czekała, w ogóle nie zauważyłabym żadnej reakcji.
– Cel jest jej jedynym dziedzicem – powiedziałam – nie zabije go. On o tym wie.
Doyle spojrzał na mnie pustym wzrokiem. – Nie mnie oceniać, co królowa czyni albo nie ze swoim synem i dziedzicem.
– Nie musisz bawić się ze mną w kotka i myszkę. Wszyscy wiemy, kim jest Cel.
– Potężnym księciem sidhe, obdarzonym równie dobrym słuchem, co królowa, jego matka – powiedział Doyle, a ton jego głosu był ostrzeżeniem, żeby lepiej dobierać słowa.
– On ma moc tylko w jednej dłoni, a inne jego dary nie są takie wspaniałe.
– On jest księciem Starej Krwi. Nie chciałbym, żeby użył tego daru na mnie. Mógłby w jednej chwili otworzyć wszystkie krwawe rany, jakie zadano mi przez ponad tysiąc lat bitew.
– Nie twierdzę, że nie jest to straszny dar. Ale są sidhe z potężniejszą magią, sidhe, które mogą zabić jednym dotknięciem. Widziałam, co potrafi zdziałać twój płomień.
– Ty też zabiłaś dwie ostatnie sidhe, które wyzwały cię na pojedynek, księżniczko Meredith.
– Oszukiwałam.
– Nie, nie oszukiwałaś. Użyłaś jedynie taktyki, na którą one nie były przygotowane. To cecha dobrego żołnierza.
Popatrzyliśmy na siebie. – Czy oprócz królowej ktoś wie, że mam moc ciała?
– Sholto i jego sluaghowie. Zapewniam cię, że do czasu gdy wylądujemy, nie będzie to żadna tajemnica.
– To może odstraszyć ewentualnych przeciwników – powiedziałam.
– Stać się na zawsze bezkształtną kulą mięsa, nigdy nie umrzeć, nigdy się nie zestarzeć, jedynie trwać; o tak, księżniczko, myślę, że będą się bali. Po tym jak Griffin… cię zostawił, wielu stało się twoimi wrogami, bo myśleli, że nie masz mocy. Wszyscy oni będą przypominali sobie teraz zniewagi, jakimi cię obrzucili. Będą się zastanawiać, czy wracasz po to, żeby się zemścić.
– Odwołuję się do prawa dziewicy, to znaczy, że nie mam nic na sumieniu, a więc i oni też. Jeśli zacznę się mścić, utracę status dziewicy i zostanę wessana z powrotem w sam środek całego tego gówna. – Potrząsnęłam głową. – Nie, zostawię ich w spokoju, jeśli tylko oni zostawią w spokoju mnie.
– Jesteś dojrzała ponad swój wiek, księżniczko.
– Mam trzydzieści trzy lata, jak na ludzkie standardy, nie jestem już dzieckiem.
Zachichotał, a ja przypomniałam sobie, jak wyglądał ostatniej nocy ubrany tylko do połowy. Starałam się, żeby moja mina nie zdradziła, o czym myślę, i chyba się udało, bo jego wyraz twarzy nie uległ zmianie. – Pamiętam czasy, gdy Rzym był zaledwie dużym placem przy drodze, księżniczko. Ktoś, kto ma trzydzieści trzy lata, dla mnie jest dzieckiem.
– Nie przypominam sobie, żebyś ostatniej nocy traktował mnie jak dziecko.
Odwrócił wzrok. – To była pomyłka.
– Skoro tak twierdzisz… – Spojrzałam na chmury za oknem. Doyle był zdecydowany udawać, że ostatnia noc nigdy się nie wydarzyła. Nie zamierzałam podejmować kolejnych prób porozmawiania o tym, skoro on w tak oczywisty sposób tego nie chciał.
Obok nas znów pojawiła się stewardesa. Tym razem uklękła, spódniczka ciasno opinała jej uda. Uśmiechnęła się do Doyle’a, w ręku trzymała czasopisma rozłożone w wachlarz. – Życzy pan sobie coś do czytania? – Wolną rękę położyła na jego nodze, przesunęła nią po wewnętrznej części jego uda.
Jej dłoń znajdowała się o cal od krocza, kiedy chwycił ją za nadgarstek i odsunął rękę. – Pani wybaczy.
Uklękła bliżej niego, z jedną ręką na jego kolanie, czasopisma zasłaniały to, co robiła. Nachyliła się tak, że jej piersi naciskały na jego nogi. – Proszę – wyszeptała. – Proszę, tak dużo czasu minęło, od kiedy byłam z jednym z was.