Выбрать главу

– Naomi, czy był to pani pierwszy toksyczny związek? – spytała Teresa.

– Tak – potwierdziła. – Wciąż nie pojmuję, jak mogłam do tego dopuścić.

Spojrzałam na Teresę, a ona nieznacznie kiwnęła głową. To znaczyło, że wsłuchała się w odpowiedź i kobieta mówiła prawdę. Teresa była jedną z najsilniejszych czarodziejek w kraju. Nie tylko na jej dłonie należy uważać. W większości wypadków potrafi orzec, czy ktoś kłamie, czy nie. Przez te trzy lata, kiedy razem pracowałyśmy, musiałam w jej towarzystwie cały czas mieć się na baczności.

– Jak pani go spotkała? – spytałam. Nie użyłam jego imienia ani nazwiska, ponieważ obie kobiety mówiły o nim per „on”, zupełnie jakby nie było żadnego innego mężczyzny, z którym można byłoby go pomylić. Nie pomyliliśmy.

– Odpowiedziałam na ogłoszenie.

– Co to było za ogłoszenie? – spytałam.

Wzruszyła ramionami. – Ogłoszenie jak ogłoszenie, nic niezwykłego, z wyjątkiem zakończenia, w którym napisał, że chce stworzyć magiczny związek. Nie wiem, co takiego było w tym ogłoszeniu, ale ledwo je przeczytałam, zapragnęłam się z nim spotkać.

– Zaklęcie wewnętrznego przymusu – powiedział Jeremy. Spojrzała na niego. – Co takiego?

– Niektórzy mają tyle mocy, że mogą umieścić w ogłoszeniu zaklęcie, które przyprowadzi do nich tego, kogo chcą. W ten sposób dałem ogłoszenie, na które odpowiedziała pani Gentry. Tylko ludzie o naprawdę wyjątkowych zdolnościach mogli wykryć zaklęcie, a już naprawdę nieliczni potrafili dotrzeć do prawdziwej treści ogłoszenia. Naprawdę podany był na przykład zupełnie inny numer telefonu niż ten, który wydrukowano. Wiedziałem, że każdy, kto odczyta ukryty numer, będzie się nadawał do tej pracy.

– Nie miałam pojęcia, że coś takiego można umieścić w gazecie – powiedziała Naomi. – Przecież on nie mógł dotknąć każdego egzemplarza. – To, że Naomi wiedziała, iż nałożenie zaklęcia bez dotykania jest naprawdę bardzo trudne, znaczyło, że wie więcej o magii, niż sądziłam. Miała rację.

– Potrzeba do tego naprawdę wielkiej mocy. To bardzo trudne i to, że ten ktoś był w stanie to zrobić, świadczy o tym, że ma duże zdolności.

– Więc to ogłoszenie przyciągnęło mnie do niego? – spytała.

– Może nie tyle panią, co jakąś pani cechę, której on potrzebował – odparł Jeremy.

– Większość z jego kobiet wyglądała na sidhe – powiedziała Frances.

Spojrzeliśmy na nią. Zamrugała.

– Spiczaste uszy. Jedna z kobiet miała tak po kociemu zielone oczy, że zdawały się jarzyć na zdjęciu. Ich skóra nie była taka, jaką mają ludzie, była bardziej zielona, niebieska. Trzy z nich miały więcej… części ciała niż mają ludzie, ale to nie była jakaś deformacja. Odniosłam wrażenie, że tak właśnie miały wyglądać.

Byłam pod wrażeniem. Pod wrażeniem tego, że potrafiła to dostrzec i poukładać sobie w głowie. Jeśli tylko udałoby się nam ją uratować, wyrwać z jego szponów…

– Co mówił o Naomi?

– Że jest niepełnej krwi sidhe. Naprawdę brało go, jeśli kobiety były niepełnej krwi sidhe. Nazywał je swoimi królewskimi nałożnicami.

– Dlaczego wybierał właśnie sidhe? – spytał Jeremy.

– Nigdy mi tego nie wyjaśnił – odparła Frances.

– Myślę, że mogło to być mu potrzebne do odprawiania rytuałów – powiedziała Naomi.

Odwróciliśmy się do niej.

– Jakich rytuałów? – spytaliśmy jednocześnie Jeremy i ja.

– Pierwszej nocy zabrał mnie do wynajętego mieszkania. Sypialnia miała całe ściany w lustrach i wielkie okrągłe łoże. Podłoga była zrobiona z pięknego błyszczącego drewna, a koło łoża leżał perski dywan. Wszystko zdawało się błyszczeć. Kiedy weszłam na łóżko, poczułam się tak, jakbym przeszła przez jakiegoś ducha. Nie wiedziałam, co to było, tej pierwszej nocy, ale którejś z następnych poślizgnęłam się na dywanie i ujrzałam na podłodze pod nim podwójne koło z symbolami dookoła. Wtedy zrozumiałam, że łoże stało w środku koła. Nie rozpoznałam symboli, ale wiedziałam, że to było jakieś magiczne miejsce.

– Czy kiedykolwiek w łóżku robił coś, co wyglądało na rytuały magiczne? – spytałam.

– Niczego, co bym rozpoznała. Po prostu uprawialiśmy seks.

– Nie było czegoś, co by się regularnie powtarzało? – spytał Jeremy.

Potrząsnęła głową. – Nie.

– Czy uprawialiście seks tylko w tym mieszkaniu? – zapytał znów Jeremy.

– Nie, czasami spotykaliśmy się w hotelu.

To mnie zaskoczyło. – Czy w tym mieszkaniu robił coś, czego nie robił nigdzie indziej?

Poczerwieniała. – Tylko tam sprowadzał innych mężczyzn.

– Żeby uprawiali z nim seks? – spytałam.

Potrząsnęła głową. – Nie, żeby uprawiali seks ze mną. – Spojrzała na nas, jakby czekając na okrzyk przerażenia lub potępienia. Czegokolwiek oczekiwała, rozczarowała się. Jeśli tylko było trzeba, wszyscy potrafiliśmy tłumić emocje. Poza tym seks grupowy wyglądał dosyć niewinnie w zestawieniu z pokazywaniem żonie zdjęć swoich kochanek. To było coś nowego. Seks grupowy istniał na tym świecie trochę dłużej niż polaroidy.

– Czy to za każdym razem byli ci sami mężczyźni? – spytał Jeremy.

Potrząsnęła głową. – Nie, ale byli znajomymi. To znaczy, to nie było tak, że ściągał przechodniów z ulicy. – Zabrzmiało to defensywnie, zupełnie jakby było to czymś o wiele gorszym, a to, co robiła, nie było jeszcze takie złe.

– A czy któryś z nich spotkał się z panią więcej niż jeden raz? – spytał Jeremy.

– Trzech z nich.

– Czy zna pani ich nazwiska?

– Tylko imiona. Liam, Donald i Brendan.

Sprawiała wrażenie bardzo pewnej tych imion.

– Ile razy widziała pani tych mężczyzn?

– Nie wiem – odparła, starając się na nas nie patrzeć. – Wiele razy.

– Pięć? – spytał Jeremy. – Sześć, dwadzieścia sześć?

Podniosła wzrok zaskoczona. – Nie dwadzieścia razy, nie aż tyle.

– Więc ile? – spytał.

– Może osiem, może dziesięć, nie więcej. – Wyglądało na to, że to dla niej ważne, że nie było tego więcej niż dziesięć razy. Czy była to jakaś magiczna granica? Więcej niż dziesięć razy i jesteś kimś gorszym, niż gdyby to było osiem razy?

– A ile razy uprawiała pani seks grupowy? Znów poczerwieniała. – Czemu pan pyta?

– To pani nazwała to rytuałem, nie my – odparł Jeremy. – To wszystko, jak na razie, nie wygląda na rytuał, ale liczby mogą mieć magiczne znaczenie. Liczba osób wewnątrz koła. Ilość razy, gdy była pani wewnątrz koła z więcej niż jednym mężczyzną. Proszę mi wierzyć, panno Phelps, ja naprawdę nie stroję sobie z pani żartów.

Znów podniosła wzrok. – Nie to miałam na myśli…

– Owszem, właśnie to – odparł Jeremy – ale rozumiem, dlaczego odnosi się pani podejrzliwie do każdego mężczyzny, wszystko jedno: człowieka czy nie. – Chwilę się zastanawiał, po czym spytał: – Czy wszyscy ci mężczyźni byli ludźmi?

– Donald i Liam mieli spiczaste uszy, ale poza tym wyglądali jak ludzie.