– Pocałuj mnie, Merry, na przywitanie domu.
– Pocałowaliśmy się na lotnisku – powiedziałam.
– Chodzi mi o prawdziwy pocałunek. Tylko jeden. Proszę.
Powinnam była powiedzieć „nie”, sprawić, żeby mnie puścił, ale nie mogłam. Nie mogłam odmówić jego spojrzeniu i mówiąc szczerze, jeśli nigdy więcej nie miałam sobie pozwolić na to, żeby z nim być, chciałam tego.
Podniósł głowę, a ja odszukałam jego usta. Jego wargi były tak miękkie… Dotknęłam jego twarzy. Pocałowaliśmy się. Pieścił moje plecy, potem przebiegł rękami po moich pośladkach i udach. Pociągnął mnie delikatnie za nogi, tak że znowu się na niego ześlizgnęłam. Tym razem między nami nie było wolnego miejsca. Czułam przez spodnie twardość jego członka.
Oderwałam usta od jego warg i westchnęłam. Chwycił mnie za pośladki, mocniej przyciskając do siebie.
– Czy możemy pozbyć się pistoletu? Wbija mi się w bok.
– Musiałabym zdjąć pasek – powiedziałam, a mój głos wyrażał więcej niż słowa.
– Wiem – odparł.
Otworzyłam usta, żeby powiedzieć „nie”, ale znów uległam. Za każdym razem to samo: powinnam była powiedzieć „nie”, powinnam coś skończyć, a tego nie robiłam. W końcu wylądowaliśmy prawie zupełnie nadzy na siedzeniu, a nasza broń rozrzucona była na podłodze.
Błądziłam dłońmi po gładkiej piersi Galena. Pasmo zielonych włosów wiodło przez jego barki po ciemnej skórze aż do sutka. Zmierzwiłam włosy, które biegły w dół jego brzucha, aż do spodni. Nie pamiętałam, jak się tu znaleźliśmy. Miałam na sobie tylko stanik i majtki. Nie pamiętałam, jak ściągałam spodnie. To było tak, jakbym na kilka minut straciła poczucie czasu, a potem obudziła się, będąc już krok dalej.
Jego spodnie były rozpięte. Zobaczyłam zielone slipki. Chciałam zanurzyć w nich rękę. Chciałam tego tak bardzo, że czułam, jakbym już to zrobiła.
Żadne z nas nie użyło mocy – czuliśmy tylko dotyk swoich ciał. Zaszliśmy dalej niż przed laty. Ale coś było nie tak. Tylko nie wiedziałam co.
Galen pochylił się, całując mój brzuch. Sunął językiem w dół mojego ciała. Nie mogłam zebrać myśli.
Przebiegł językiem wzdłuż krawędzi moich majtek, po czym zatopił twarz w koronce, odsuwając ją brodą i ustami i schodząc niżej.
Złapałam go za włosy i uniosłam jego głowę.
– Nie.
Przebiegł rękami po moim ciele, wsunął palce pod stanik, podniósł go i odsłonił piersi.
– Powiedz tak, Merry, proszę, zgódź się. – Zaczął mnie pieścić.
Usiłowałam sobie przypomnieć, dlaczego nie powinniśmy tego robić.
– Nie mogę myśleć – powiedziałam głośno.
– To nie myśl – odparł Galen. Wziął do ust mój sutek, zaczął go lizać.
Odepchnęłam go.
– Coś tu nie gra. Nie powinniśmy tego robić – powiedziałam.
– Wszystko w porządku. – Spróbował na powrót zniżyć swoją twarz do moich piersi, ale trzymałam obie dłonie na jego torsie, cały czas go odpychając.
Wcale nie.
Dlaczego?
– Właśnie o to chodzi, że nie pamiętam. Nie pamiętam, rozumiesz? Nic nie pamiętam. Powinnam pamiętać.
Zmarszczył brwi.
– Rzeczywiście – pokręcił głową. – Ja też nie pamiętam.
– Dlaczego jesteśmy w tym samochodzie? – spytałam.
Galen usiadł z rękoma na kolanach. Spodnie miał wciąż rozpięte.
– Jedziesz do swojej babci.
Poprawiłam stanik i przeniosłam się na moją stronę samochodu. – Zgadza się.
– Co się stało?
– Myślę, że to zaklęcie – powiedziałam.
– Nie piliśmy przecież wina ani niczego tu nie jedliśmy.
Rozejrzałam się po czarnym wnętrzu samochodu.
– Jest tu gdzieś. – Zaczęłam przebiegać palcami po krawędzi siedzenia. – Ktoś umieścił je w samochodzie.
Galen zaczął dotykać sufitu, szukając.
– Gdybyśmy się kochali…
– Moja ciotka skazałaby nas na śmierć.
Nie powiedziałam mu o Doyle’u, ale wątpiłam, czy królowa darowałaby mi zbezczeszczenie dwóch strażników w ciągu dwóch dni.
Znalazłam na podłodze kawałek sznurka. Podniosłam go delikatnie. Do jego końca przywiązany był srebrny pierścień. To pierścień królowej – jeden z magicznych przedmiotów, które udało nam się zabrać ze sobą podczas wielkiej ucieczki z Europy. Pierścień miał dużą moc, to dlatego żadne z nas nie wyczuło mocy sznurka.
Podniosłam sznurek do góry.
– Zobacz, co znalazłam. Przywiązany jest do niego jej pierścień.
Oczy Galena rozszerzyły się.
– Nigdy nie zdejmuje tego pierścienia z palca. – Wziął ode mnie sznurek, dotykając różnokolorowych włókien. – Czerwone włókno – pożądanie, pomarańczowe – lekkomyślna miłość, ale co oznacza włókno zielone? Zwykle używa się go do znajdowania partnera. Nigdy nie łączy się tych trzech kolorów.
– Nawet jak na Andais to lekka przesada. Po co miałaby zapraszać mnie do domu, a potem próbować zabić? To bez sensu.
– Nikt nie mógł dostać tego pierścienia bez jej zgody.
Coś białego wystawało spomiędzy siedzenia i oparcia. Pochyliłam się i odkryłam, że to koperta.
– Nie było jej tu przedtem.
– Masz rację – powiedział Galen. Podniósł z podłogi sweter i włożył go.
Pociągnęłam za kopertę. Miałam wrażenie, jakby ktoś popychał ją z drugiej strony. Serce podeszło mi do gardła, ale wzięłam ją. Było na niej pięknie wykaligrafowane moje imię – pismem królowej.
Pokazałam ją Galenowi, który wciąż się ubierał.
– Lepiej ją otwórz – powiedział.
Na odwrocie znajdowała się jej pieczęć odbita w czarnym wosku. Złamałam pieczęć i wyciągnęłam pojedynczą kartkę białego papieru.
– Co pisze? – spytał Galen.
Przeczytałam mu na głos.
– Do księżniczki Meredith NicEssus. Przyjmij ten pierścień w prezencie jako zapowiedź tego, co ma przyjść. Chcę go widzieć na twoim palcu, kiedy się spotkamy. Nawet się podpisała. – Spojrzałam na Galena. – Coraz mniej z tego rozumiem.
– Popatrz – powiedział.
Spojrzałam tam, gdzie pokazywał. Na siedzeniu leżał mały aksamitny woreczek. Nie było go tam, kiedy brałam kopertę.
– Co się dzieje?
Galen ostrożnie podniósł woreczek. Był bardzo mały. W środku znajdował się tylko kawałek czarnego jedwabiu. – Pokaż mi pierścień – powiedział.
Zsunęłam srebrny pierścień ze sznurka i przytrzymałam go w dłoni. Zimny metal stał się ciepły. Czekałam w napięciu, aż zrobi się gorący, ale był tylko pulsująco ciepły. Albo była to część zaklęcia, albo… Wyciągnęłam pierścień do Galena. – Potrzymaj go chwilę. Ciekawe, co poczujesz.
Wziął z wahaniem ciężki, ośmioboczny pierścień w dwa palce i położył go na dłoni. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w niego przez kilka dobrych chwil. Nic się nie stało.
– Jest ciepły? – spytałam.
Galen spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
– Ciepły? Nie, a powinien być?
– Najwyraźniej nie jest przeznaczony dla ciebie.
Zawinął pierścień w kawałek jedwabiu i wsunął do aksamitnego woreczka. Doskonale pasował, ale sznurek się nie mieścił. Spojrzał na mnie.
– Nie wydaje mi się, żeby to królowa przygotowała zaklęcie. Włożyła ten pierścień do środka jako prezent, tak jak napisała w liście.
– Więc ktoś inny dodał zaklęcie – powiedziałam.
Skinął głową. – Było bardzo subtelne, Merry. Prawie go nie zauważyliśmy.
– Tak, byłam prawie pewna, że sama zmieniłam zdanie. Gdyby to było jakieś proste zaklęcie pożądania, zorientowalibyśmy się dużo wcześniej.
Na Dworze Unseelie niewiele osób potrafiłoby przygotować tak wyrafinowane zaklęcie miłosne. Miłość nie była naszą specjalnością; naszą specjalnością było pożądanie.