Выбрать главу

Galen powiedział to, o czym ja tylko pomyślałam.

– Na całym dworze jest ledwie kilka osób, które potrafiłyby wykonać takie zaklęcie. Nie wydaje mi się, żeby któraś z nich chciała cię skrzywdzić. Może nie wszyscy cię lubią, ale nie są twoimi wrogami.

– Nie byli trzy lata temu – powiedziałam. – Ludzie zmieniają zdanie, tworzą się nowe przymierza.

– Nie zauważyłem – powiedział Galen.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

– Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.

– Dobrze, niech będzie, że nie jestem zwierzęciem politycznym, ale Barinthus jest, a nigdy nie wspominał mi o żadnej tak drastycznej zmianie.

Podał mi woreczek. Wyciągnęłam pierścień i położyłam go na dłoni. Zanim jeszcze pierścień dotknął mojej skóry, już czułam ciepło. Zacisnęłam pięść, a ciepło urosło. Pierścień, pierścień mojej ciotki, pierścień królowej, reagował na moje ciało. Czy to ucieszy naszą królową, czy ją rozgniewa? Z drugiej strony, jeśli nie chciałaby, żeby pierścień mnie uznał, dlaczego by mi go dawała?

– Wyglądasz na zadowoloną – powiedział Galen. – Nie rozumiem dlaczego. Nie wiem, czy pamiętasz, że właśnie o mało nie padłaś ofiarą zamachu. – Przyglądał się mojej twarzy, jakby starał się coś z niej wyczytać.

– Pierścień robi się ciepły w mojej ręce. Zdaje się mnie rozpoznawać. – Siedzenie pode mną poruszyło się. Podskoczyłam. – Czułeś to?

Galen skinął głową.

– Tak.

Światło nad nami zamrugało. Znowu podskoczyłam.

– Czy to twoja sprawka?

– Nie.

– Moja też nie – powiedziałam.

Zobaczyłam, jak siedzenie wypycha jakiś przedmiot. Miałam wrażenie, że to coś żyje. To był mały srebrny kawałek biżuterii. Bałam się go dotknąć, ale po chwili zobaczyłam, że to spinka do mankietów.

Galen podniósł ją. Jego twarz spochmurniała. Na spince wygrawerowana był litera C. – Jakiś rok temu królowa rozkazała zrobić spinki do mankietów dla wszystkich strażników. Na każdej z nich wygrawerowany jest inicjał imienia.

– Chcesz przez to powiedzieć, że któryś ze strażników nałożył zaklęcie?

Galen skinął głową.

– A samochód zatrzymał spinkę, żeby ci ją pokazać.

– Dzi… dzięki, samochodziku – wyszeptałam. Na szczęście samochód nie odpowiedział. Moje nerwy i bez tego były nadszarpnięte. Wiedziałam jednak, że mnie usłyszał. Czułam, że na mnie patrzy, tak jak czuje się na plecach czyjś wzrok.

– Kiedy mówiłeś: „dla wszystkich strażników”, miałeś na myśli także strażniczki księcia? – spytałam.

Skinął głową.

– Spodobały jej się strażniczki w męskich koszulach, powiedziała, że to stylowe.

– Ile osób dodaje to do listy podejrzanych?

– Sześć.

– Od jak dawna wiadomo było, że królowa chce wysłać po mnie na lotnisko Czarny Powóz?

– Barinthus i ja dowiedzieliśmy się dopiero dwie godziny temu.

– Musieli szybko działać. A może to miłosne zaklęcie nie było przeznaczone dla mnie? Może trafiło akurat na nas przez przypadek?

– Jeśli tak, to mamy szczęście. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby było przygotowane specjalnie dla ciebie.

Włożyłam pierścień z powrotem do woreczka i podniosłam golf z podłogi. Z jakiegoś powodu chciałam być ubrana, zanim włożę pierścień. Spojrzałam na sufit samochodu.

– Czy to wszystko, co chcesz mi pokazać, samochodziku?

Górne światło zgasło.

Podskoczyłam, chociaż powinnam się spodziewać, że coś takiego się stanie.

– Rany koguta – wyszeptał Galen. Odsunął się nieznacznie i popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. – Nigdy nie jechałem tym samochodem z królową, ale słyszałem…

– Że jeśli odpowiada komukolwiek, to tylko jej – dokończyłam.

– A teraz również tobie – powiedział cicho.

Pokręciłam głową.

– Czarny Powóz to nieujarzmiona magia; nie jestem tak zarozumiała, żeby uważać, że mam nad nią kontrolę. Samochód słyszy mój głos. Czas pokaże, co to oznacza. – Wzruszyłam ramionami.

– Jesteś w Saint Louis niespełna godzinę, a już ktoś próbował cię zabić. Jest gorzej niż wtedy, kiedy wyjeżdżałaś.

– Od kiedy to jesteś pesymistą?

– Od kiedy opuściłaś dwór – odparł.

Na jego twarzy zagościł smutek. Dotknęłam jego policzka.

– Tęskniłam za tobą.

– Ale bardziej za dworem. – Przycisnął moją dłoń do swojej twarzy. – Widzę to w twoich oczach, Merry. Stara ambicja nie rdzewieje.

Zabrałam rękę.

– Nie jestem ambitna w taki sposób, jak na przykład Cel. Po prostu chcę czuć się w miarę bezpieczna, a to, niestety, wiąże się z pewnymi politycznymi posunięciami.

Położyłam aksamitny woreczek na kolanach i wciągnęłam golf. Włożyłam spodnie, przypięłam pistolet i noże. Na wszystko nałożyłam żakiet.

– Starła ci się szminka – powiedział Galen.

– Jest na tobie – odparłam.

Wyjęłam z torebki lusterko, a następnie ponownie nałożyłam szminkę i starłam ją z jego ust chusteczką. Przeczesałam szczotką włosy. Byłam ubrana. Nie mogłam tego dłużej odkładać.

Podniosłam pierścień w półmroku. Był za duży na mój środkowy palec, więc włożyłam go na wskazujący. Na prawą rękę, nawet się nad tym nie zastanawiając. Pierścień był ciepły, jak czyjś dotyk, przypomnienie, że czeka, aż zorientuję się, co mam z nim robić. Albo on zorientuje się, co ma robić ze mną. Ufałam jednak mojemu zmysłowi magii. Pierścień nie emanował złą mocą, choć to nie znaczyło, że nie należy uważać. Magia jest jak każde narzędzie: jeśli nie traktujesz jej z szacunkiem, może się zwrócić przeciwko tobie. W większości wypadków jest mniej niebezpieczna niż piła elektryczna. Jeśli jednak niewłaściwie użyjesz piły albo magii, możesz stracić życie.

Próbowałam zdjąć pierścień, ale nie chciał zejść. Serce zaczęło mi bić nieco szybciej; oddech uwiązł w gardle. Zaczęłam ciągnąć go gwałtownie, czując rosnącą panikę, potem przestałam. Zrobiłam kilka głębszych wdechów, aby się uspokoić. Pierścień był prezentem od królowej – już sam jego widok na moim palcu sprawi, że inni będą podchodzili do mnie z większym respektem. Pierścień, tak jak samochód, miał własne plany. Chciał zostać na moim palcu i pozostanie tam, dopóki nie będzie chciał zejść albo dopóki nie dowiem się, jak go zdjąć. Nie robił mi krzywdy. Nie było powodów do paniki.

Wyciągnęłam rękę do Galena.

– Nie chce zejść.

– Tak samo było kiedyś z królową – powiedział i wiedziałam, że te słowa miały mnie pocieszyć. Przyciągnął moją dłoń do swoich ust i pocałował ją delikatnie. Kiedy jego palce musnęły pierścień, nastąpiło coś w rodzaju wyładowania elektrycznego, ale to nie była elektryczność. To była magia.

Galen puścił moją rękę i odsunął się.

– Ciekawe, czy dotyk Barinthusa też by to sprawił.

– Ja też jestem tego ciekawa – powiedziałam.

Głos Barinthusa dobył się z interkomu.

– Będziemy u twojej babci za jakieś pięć minut.

– Dzięki – odparłam.

Zastanawiałam się, co powie, kiedy zobaczy pierścień. Barinthus był najbliższym doradcą mojego ojca, jego przyjacielem. Po jego śmierci stał się moim doradcą i przyjacielem. Był jednym z niewielu, którzy mogliby pokonać moich niedoszłych zamachowców magią. Ale gdyby się włączył i zniszczył moich wrogów, straciłabym tę resztkę szacunku, jaką cieszyłam się wśród sidhe. Barinthus mógł tylko patrzeć, jak się broniłam, chociaż radził mi być bezwzględną. Czasem nieważne jest, ile masz siły, tylko co chcesz z nią zrobić. „Spraw, żeby twoi wrogowie się ciebie bali, Meredith” – poradził mi kiedyś. Robiłam, co mogłam. Ale nigdy nie będę tak przerażająca jak on. Mógł zniszczyć całe armie jedną myślą. Nic dziwnego, że jego wrogowie woleli trzymać się od niego z dala.