Выбрать главу

– Powinnaś raczej zapytać, dlaczego znalazłaś jej pierścień owinięty miłosnym zaklęciem przeznaczonym dla ciebie.

– Ale ono nie musiało być przeznaczone dla mnie. W tym samochodzie mógł się znaleźć każdy.

– Nie sądzę – powiedziała babcia. Wzięła mnie za rękę i przesunęła palcem po pierścieniu. Nie odpowiedział na jej dotyk, tak jak odpowiadał na dotyk Galena. – To jest pierścień królowej, a w twoich żyłach płynie królewska krew. Gdyby Essus urodził się wcześniej, to on byłby królem. Ty zostałabyś królową, a nie Andais. I to twój kuzyn Cel byłby drugi w kolejce do tronu, a nie ty.

– Ojciec nigdy nie pochwalał tego, jak Andais rządzi dworem.

– Wiem, że byli tacy, którzy radzili mu zabić siostrę i zasiąść na tronie – powiedziała babcia.

Nie próbowałam ukryć zdziwienia.

– Nie wiedziałam, że jest to powszechnie wiadome.

– A dlaczego, twoim zdaniem, został zabity? Ktoś przestraszył się, że Essus może posłuchać rady i wszcząć wojnę domową.

Chwyciłam ją za rękę.

– Wiesz, kto kazał go zabić?

Pokręciła głową.

– Gdybym wiedziała, powiedziałabym ci. Szkopuł w tym, że ja nigdy, tak naprawdę, nie byłam częścią dworu. Ledwie mnie tam tolerowano, i tyle.

– Ale ojciec miał do ciebie inny stosunek.

– Rzeczywiście. Pozwolił mi obserwować, jak dorastasz i z dziecka zmieniasz się w kobietę. Zawsze będę mu za to wdzięczna.

Uśmiechnęłam się.

– Ja również.

Babcia wyprostowała się, dłonie złączyła na kolanach – znak, że czuła się nieswojo.

– Gdyby tylko twoja matka umiała dostrzec jego dobroć… Ale była zaślepiona faktem, że pochodził z Dworu Unseelie. Żałowała, że zgodziła się być częścią traktatu pokojowego. Król Taranis posłużył się Besabą jak przedmiotem. Nie powinien tego i obić.

– Matka chciała wyjść za księcia z Dworu Seelie. Jednak żaden z nich nie chciał jej tknąć, bo niezależnie od tego, jak wysoka i piękna była, bali się zmieszać swoją czystą krew z jej. Nie chcieli jej zwłaszcza po tym, jak jej siostra bliźniaczka Eluned zaszła w ciążę po jednej nocy spędzonej z Artaganem, zmuszając go do małżeństwa.

Babcia skinęła głową.

– Twoja matka zawsze uważała, że Eluned zniszczyła jej szanse na małżeństwo z Seelie.

– Bo tak było – powiedziałam. – Zwłaszcza kiedy urodziła się jej córka i… – spojrzałam na twarz babci – wyglądała jak ty.

Dotknęłam jej dłoni.

– Wiem, co Seelie myśląc moim wyglądzie, dziecko. Wiem też, co o tym myśli moja wnuczka.

– Matka zgodziła się odejść z moim ojcem, bo Król Taranis obiecał, że po trzech latach będzie mogła wrócić i wziąć sobie za kochanka kogoś z Dworu Seelie. Nie spodziewała się, że zajdzie w ciążę.

– Co sprawiło, że umowa na czas określony stała się umową na zawsze – powiedziała babcia.

Skinęłam głową.

– Dlatego jestem zmorą Besaby. Moje przyjście na świat przywiązało ją do Dworu Unseelie. Zawsze mnie za to nienawidziła.

Babcia pokręciła głową.

– Twoja matka jest moją córką i kocham ją, ale jest bardzo… zdezorientowana, sama nie wie, kogo kocha i dlaczego.

Pomyślałam, że moja matka po prostu nie kocha nikogo oprócz siebie, ale nie powiedziałam tego głośno. Babcia była przecież jej matką.

Słońce było coraz niżej.

– Muszę zameldować się w hotelu i przebrać na przyjęcie.

Babcia dotknęła mojego ramienia.

– Powinnaś zatrzymać się tutaj.

– Chciałabym, ale nie mogę.

– Postawiłam straże.

– Na tyle mocne, żeby powstrzymały Królową Powietrza i Ciemności? Lub kogoś innego, kto będzie próbował mnie zabić? Wątpię. – Objęłam babcię. Przycisnęła mnie do siebie z siłą, której próżno by się spodziewać po jej delikatnym ciele.

– Bądź ostrożna. Nie zniosłabym, gdyby ci się coś stało.

Pogładziłam ją po tych jej cudownych włosach i zobaczyłam nad jej ramieniem zdjęcie. Przedstawiało ją i Uara Okrutnego, jej byłego męża. Był wysoki i muskularny. Siedział na krześle. Ona stała obok. Trzymała rękę na jego ramieniu. Włosy spadały wokół niego złotymi falami. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę. Na pierwszy rzut oka nic szczególnego. Nic, jeśli nie liczyć twarzy. Miał bardzo jasną karnację. Jego oczy zaś były niebieskimi kręgami. Był dokładnie tym, czego pragną kobiety. Szkopuł w tym, że nie nazywano go „okrutnym” tylko dlatego, że spłodził trzech synów potworów.

Bił moją babcię, bo była brzydka. Bo nie była królewskiej krwi. Bo urodziła mu bliźniaczki, co oznaczało, że ich małżeństwo miało trwać tak długo, jak będzie chciała. W tym przypadku „na zawsze” znaczyło dosłownie na zawsze.

Pozwoliła mu odejść dopiero trzy lata temu, niedługo po tym, jak opuściłam dwór. Zastanawiałam się, czy nie zrobiła tego po to, żeby wstawił się za mną u Andais. Był silny, Andais czuła przed nim respekt. Nie twierdzę, że jej groził. Nie, to byłoby niemądre. Ale mógł zasugerować, żeby pozwoliła mi iść własną drogą.

Nigdy o to nie pytałam. Spojrzałam w duże brązowe oczy babci, tak bardzo podobne do oczu mojej matki.

– Dlaczego dałaś mu rozwód dopiero trzy lata temu? Dlaczego właśnie wtedy?

– Bo był już najwyższy czas, moje dziecko, żeby pozwolić mu odejść.

– Ale nie rozmawiał o mnie z Andais, prawda? To nie pod tym warunkiem się z nim rozwiodłaś?

Śmiała się długo i głośno.

– Dziecko drogie, naprawdę myślisz, że ten stary pierdziel rozmawiałby z Królową Powietrza i Ciemności? Wciąż się jeszcze nie pozbierał po tym, jak jego trzej synowie zostali wyrzuceni z dworu i zmuszeni do zostania ludźmi Andais.

Skinęłam głową.

– Moi wujowie nie są tacy źli. Nowoczesne rękawice chirurgiczne są tak cienkie, że prawie ich nie czuć. Już nie trują ludzi przez przypadek swoim dotykiem.

Babcia znowu mnie przytuliła.

– Ale trucizna, która sączy się z rąk, nie pozwala zostać pełnoprawnym strażnikiem królewskim, prawda?

– No cóż… tak. Mimo to znalazłyby się kobiety, które chętnie…

– Chyba na Dworze Unseelie.

Spojrzałam na nią.

Miała na tyle przyzwoitości, by wyglądać na zażenowaną.

– Przepraszam, Merry. To było niepotrzebne. Przepraszam. Powinnam wiedzieć, że dla ciebie nie ma zbyt wielkiej różnicy pomiędzy tymi dwoma dworami.

– Muszę iść do hotelu, babciu.

Odprowadziła mnie do drzwi, z ręką na mojej talii.

– Bądź dziś wieczorem ostrożna, moje dziecko. Bardzo ostrożna.

– Będę. – Stałyśmy, patrząc na siebie jeszcze kilka chwil, ale co miałyśmy powiedzieć? Co można powiedzieć w takiej chwili? – Kocham cię, babciu.

– A ja ciebie, moje dziecko.

W jej uroczych brązowych oczach pojawiły się łzy. Pocałowała mnie wąskimi ustami, które zawsze dotykały mnie z większą delikatnością niż piękne wargi mojej matki czy jej liliowobiałe dłonie. Poczułam jej gorące łzy na moim policzku. Objęła mnie, kiedy zaczęłam iść po schodach. Gdy oderwałyśmy się od siebie, palce drżały nam od ostatniego dotyku.

Wiele razy spoglądałam w przeszłość, żeby popatrzeć na tę małą brązową postać na szczycie schodów. Mówią, że nie należy oglądać się za siebie. Jeśli jednak nie wiesz, co cię czeka w przyszłości, co innego możesz robić, jak nie wracać myślą do tego, co już było?

Rozdział 23

Hotel miał urok świeżo otwartego pudełka kleenexów. Funkcjonalny, trochę ozdobny, ale zarazem taki sam jak inne.

Weszliśmy do holu. Galen niósł moją walizkę. Ja miałam ze sobą torebkę. Wolałam zawsze mieć przy sobie broń. Nie łudziłam się, że zdołam wyjąć ją na czas, ale pewniej się z nią czułam.