Выбрать главу

Wyswobodziłam się z jego objęć.

– Czy myślisz, że Cel pozwoli mi żyć tak długo, żebym mogła pozbawić go korony? Stał za zamachami na moje życie trzy lata temu, kiedy nie miał takiego powodu, żeby mnie zabić.

Uśmiech zniknął z jego twarzy.

– Masz teraz na sobie znak królowej – nawet Cel nie śmie cię zabić. Ten, kto będzie cię chciał skrzywdzić, narazi się królowej.

– Stała tam i wmawiała mi, że opuściłam dwór ze względu na Griffina. Próbowałam jej powiedzieć, że nie wyjechałam z powodu złamanego serca, a z powodu pojedynków… – Pokręciłam głową. – Zagadała mnie. Nie dociera do niej, jaki Cel naprawdę jest, i nie sądzę, żeby moja śmierć coś tu zmieniła.

– Chodzi ci o to, że jej synek osobiście nigdy by nie zrobił czegoś takiego – powiedział.

– Właśnie. Myślisz, że narażałby swoją liliowobiałą szyjkę? Ktoś inny to za niego zrobi – wtedy to on będzie w niebezpieczeństwie, a nie Cel.

– Naszym obowiązkiem jest ochranianie cię, Merry. Jesteśmy w tym dobrzy.

Zaśmiałam się, ale nie był to dobry śmiech, raczej nerwowy niż radosny.

– Ciotka Andais zmieniła zakres waszych obowiązków.

– Co masz na myśli?

– Powiem ci po drodze. Jesteśmy za blisko królowej.

Znowu podał mi ramię. – Jak moja pani sobie życzy. – Uśmiechnął się, kiedy to mówił, a ja podeszłam do niego i objęłam go w pasie, zamiast wziąć go pod ramię. Zesztywniał, zaskoczony przez chwilę, potem otoczył ręką moje ramię. Szliśmy korytarzem, objęci wpół. Wciąż byłam zimna, jakby moje wewnętrzne ciepło przestało istnieć.

Są mężczyźni, z którymi nie mogę chodzić objęta, jakby nasze ciała miały inny rytm. Rhys i ja szliśmy, jakbyśmy byli dwiema połówkami całości. Uświadomiłam sobie, że nie mogę uwierzyć, że dostałam pozwolenie, żeby go dotknąć. To, że nagle dostałam klucze do królestwa, wciąż nie wydawało mi się realne.

Rhys zatrzymał się, obrócił mnie w swoich ramionach i zaczął pocierać dłońmi o moje ramiona. – Cała się trzęsiesz.

– Nie tak bardzo jak przedtem – powiedziałam.

Pocałował mnie delikatnie w czoło.

– Daj spokój, misiu pysiu, powiedz, co zła Czarownica Wschodu ci zrobiła?

Uśmiechnęłam się. – Misiu pysiu?

Wyszczerzył zęby.

– Złotko? Skarbie? Cukiereczku?

Roześmiałam się. – Co słowo, to gorzej.

Przestał się uśmiechać. Spojrzał na pierścień dotykający jego rękawa.

– Doyle powiedział, że pierścień ożywił się, gdy go dotknął. Czy to prawda?

Spojrzałam na ciężką ośmiokątną obrączkę i skinęłam głową.

– Na mojej ręce leży spokojnie.

Spojrzałam na jego twarz. Wyglądał na… zrozpaczonego.

– Pierścień wybierał małżonków królowej – powiedział.

– Reagował prawie na każdego strażnika, którego nim dotknęłam.

– Oprócz mnie. – Jego głos był tak pełen żalu, że musiałam coś zrobić.

– Musi dotknąć gołej skóry – powiedziałam.

Zaczął wyciągać dłoń. Odsunęłam się od niego.

– Proszę, nie rób tego.

– Dlaczego? – spytał.

Światło przygasło do półmroku. Pajęczyny ozdabiały korytarz niczym wielkie błyszczące zasłony. Ukrywały się w nich blade białe pająki, większe niż moje dwie dłonie. – Dlatego, że nawet gdy miałam szesnaście lat, to ja powiedziałam nie. Powinieneś wiedzieć lepiej.

– Mały niewinny klaps i łaskotki i jestem skreślony z gry na zawsze. Kochanie, to okrutne.

– Nie, to praktyczne. Nie chcę skończyć na krzyżu św. Andrzeja. – Oczywiście tak by się nie stało. Mogliśmy to zrobić nawet zaraz przy ścianie i nie spotkałaby nas za to żadna kara. W każdym razie tak zapewniała mnie Andais. Ale nie ufałam mojej ciotce. Tylko mnie powiedziała, że celibat został zniesiony. Stwierdziła, że tylko Eamon wie, a on był jej małżonkiem, jej poplecznikiem. Co by było, gdybym rzuciła się na Rhysa, a królowa zmieniłaby zdanie? Dopóki nie ogłosi tego publicznie, lepiej nie ryzykować. Wtedy i tylko wtedy naprawdę w to uwierzę.

Wielki biały pająk przysunął się do krawędzi pajęczyny. Jego głowa miała średnicę co najmniej trzech cali. Miałam przejść dokładnie pod nim.

– Raz w życiu widziałaś śmiertelniczkę umierającą w męczarniach za uwiedzenie strażnika i zapamiętałaś to na zawsze. Masz dobrą pamięć – powiedział Rhys.

– Widziałam, co kat zrobił strażnikowi, który złamał zakaz. Myślę, że ty z kolei masz zbyt krótką pamięć. – Zatrzymałam go, ciągnąc go za ramię, tuż przed ogromnym pająkiem. Mogłam przywołać błędne ogniki, ale nie robiły one wrażenia na pająkach,

– Czy możesz przywołać coś silniejszego niż błędne ogniki? – spytałam. Patrzyłam na czekającego pająka, jego ciało było większe niż moja pięść. Pajęczyny nad moją głową nagle wydały się cięższe, ociężałe od okrągłych spasionych ciał jak przepełniona rybami sieć, która zaraz miała się rozerwać nad moją głową.

Rhys spojrzał na mnie ze zdziwioną miną, a potem popatrzył w górę, jakby dopiero co zauważył grube pajęczyny.

– Nigdy nie przepadałaś za pająkami.

– Co fakt to fakt – powiedziałam. – Nigdy ich nie lubiłam.

Rhys podszedł do pająka, który zdawał się na mnie czekać. Zostawił mnie na środku korytarza. Słyszałam tupot pajęczych nóżek i widziałam, jak nad moją głową jest tkana pajęczyna. Rhys nie zrobił nic widocznego dla mnie. Po prostu dotknął palcem odwłoka pająka. Pająk zaczął uciekać, potem nagle się zatrzymał i zaczął drżeć w spazmach. Przekręcił się i szarpnął, robiąc dziurę w pajęczynie, po czym zawisł bezwładnie.

Słyszałam dziesiątki pająków uciekających w bezpieczne miejsce w cichym tupiącym odwrocie. Pajęczyny falowały jak przewrócony do góry nogami ocean. Na Panią i Pana, musiały ich być setki.

Białe ciało pająka zaczęło się marszczyć i rozpadać, jakby jakiś wielka siła je miażdżyła. To tłuste białe ciałko stało się suchą łupiną. Nie byłabym pewna, czym była, gdybym nie widziała jej wcześniej.

Teraz pajęczyna już się nie poruszała. Korytarz był w całkowitym bezruchu, jeśli nie liczyć uśmiechniętego Rhysa. Ciemne światło zdawało się zbierać wokół jego białych loków i białego stroju, dopóki nie zabłysnął na tle szarych pajęczyn i jeszcze bardziej szarego kamienia. Uśmiechał się do mnie radośnie, jak to on.

– Wystarczy? – spytał.

Skinęłam głową.

– Widziałam, jak to robisz, tylko raz i to w czasie bitwy, kiedy twoje życie było zagrożone.

– Opłakujesz tego owada?

– To pajęczak, a nie owad. Nie, nie opłakuję go. Nigdy nie miałam takiej mocy, żeby bezpiecznie przejść przez to miejsce. – Myślałam, że może wezwie ogień lub jaśniejsze światło i je wystraszy. Nie chciałam, żeby…

Wyciągnął do mnie dłoń, wciąż się uśmiechając.

Patrzyłam na czarną łupinę, która zaczęła się delikatnie kołysać w pajęczynie, kiedy wywołaliśmy ruch powietrza w korytarzu.

Uśmiech Rhysa nie zmienił się, ale jego oczy stały się łagodniejsze.

– Jestem bogiem śmierci czy też raczej byłem nim kiedyś, Merry. Myślałaś, że zapalę zapałkę i krzyknę „uuu”?

– Nie, ale… – Patrzyłam na jego wyciągniętą dłoń. Patrzyłam dłużej, niż nakazywałaby to grzeczność. Ale w końcu, z wahaniem, wyciągnęłam swoją. Nasze palce dotknęły się, a on westchnął.

Spojrzał w dół na srebrną obrączkę na moim palcu. Spojrzał mi w oczy.

– Czy mogę? Tak bardzo cię proszę…

Spojrzałam w jego bladobłękitne oczy.

– Dlaczego jest to dla ciebie takie ważne? – Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie rozeszła się już plotka o tym, co ma dzisiaj ogłosić królowa.