Выбрать главу

Nagle poczułam się, jakbym miała znowu sześć lat i była trochę przestraszona z powodu tego wysokiego czarnego mężczyzny u boku mojej ciotki. Ułożyłam się z powrotem na kolanach Galena i znalazłam ukojenie w jego dotyku, ale to do Doyle’a zwróciłam się o pomoc.

– Przyprowadź Kuraga, jeśli chce zapłacić okup za tego złodzieja – powiedziałam.

– Złodzieja? – Doyle uniósł czarne brwi.

– Napił się mojej krwi bez pozwolenia. Dla goblinów większą kradzieżą jest tylko kradzież ciała.

Rhys uklęknął po mojej drugiej stronie.

– Słyszałem, że gobliny tracą dużo ciała podczas uprawiania seksu.

– Tylko jeśli ustali się to wcześniej – powiedziałam.

Galen nachylił się nade mną i wyszeptał:

– Jeśli jesteś tak osłabiona z powodu utraty krwi, że nie będziesz mogła wziąć dzisiaj nikogo do łóżka… – Przytknął usta do mojej twarzy. – Nie zniosę myśli, że weźmiesz udział w jednej z tych orgietek urządzanych przez królową. Musisz się czuć na tyle dobrze, żeby się z kimś dzisiaj przespać, Merry. Niech Fflur opatrzy twoje rany.

Widziałam jego twarz na krawędzi swojego widzenia, jego usta były rozmazane jak różowy obłok przy moim policzku. Nie chodziło o to, że nie miał racji. Po prostu nie myślał perspektywicznie.

– Znam lepszy sposób na wykorzystanie swojej krwi niż nasączanie nią bandaży.

– O czym ty mówisz? – spytał Galen.

– Gobliny uważają wszystko, co pochodzi z ciała, za bardziej wartościowe niż klejnoty czy broń – odpowiedział za mnie Doyle.

Galen spojrzał na niego. Sięgnął po mój nadgarstek. Czułam, jak jego pierś uniosła się, kiedy westchnął.

– A co to ma wspólnego z Merry? – spytał, choć wiedziałam, że zna odpowiedź.

Ciemne oczy Doyle’a przeniosły się ze mnie na Galena.

– Jesteś za młody, żeby pamiętać wojny goblinów.

– Merry również – powiedział Galen.

– To prawda, ale Merry zna naszą historię. A ty ją znasz, młody Kruku?

Galen skinął głową. Przyciągnął mnie do siebie, z dala od Fflur, od kogokolwiek. Tulił mnie do siebie, a moja krew plamiła jego skórę. – Znam, ale mi się ona nie podoba.

– Wszystko będzie dobrze, Galenie – uspokoiłam go.

Spojrzał na mnie, ale widziałam, że w to nie wierzy.

– Przyprowadź Kuraga – powiedziałam do Doyle’a.

Spojrzał na czekający tłum.

– Sithney, Nicca, sprowadźcie króla goblinów.

Sithney odwrócił się, zamiatając długimi brązowymi włosami. Nie widziałam ciemnych fioletowych włosów Nicci; jego liliowa skóra rzucałaby się w oczy pośród członków dworu o białej i czarnej skórze. Ale jeśli Doyle go przywołał, musiał tam być.

Tłum się rozstąpił i pojawił się Kurag ze swoją królową u boku. Gobliny, jak wszystkie sidhe, uważały królewskich małżonków za część zbrojnej świty. Małżonka Kuraga miała tak wiele par oczu na całej twarzy, że wyglądała jak ogromny pająk. Szerokie, pozbawione warg usta miały tak duże kły, że mogłyby być dla każdego pająka powodem do dumy. Niektóre gobliny miały w ciałach jad. Dałabym sobie rękę uciąć, że nowa królowa Kuraga była jednym z nich. Oczy, trucizna, niezliczona ilość rąk wijących się jak węże – wszystko to sprawiało, że była dla goblinów nie lada pięknością, chociaż miała tylko jedną parę krzywych nóg. Dodatkowe nogi były rzadkim przejawem piękna pośród Goblinów. Keelin nie doceniała swego szczęścia.

Było w królowej goblinów coś, co sprawiało wrażenie, że ta kobieta znała swoją wartość i umiała ją wykorzystać. Nie odrywała rąk od Kuraga, bez przerwy go głaszcząc i pieszcząc. Jedna para rąk wślizgnęła się między jego nogi, głaszcząc przez cienkie spodnie penis i jądra. Fakt, że czuła się zobowiązana robić coś tak jawnie seksualnego, kiedy była mi przedstawiana, oznaczał, że uważała mnie za rywalkę.

Mojemu ojcu bardzo zależało na tym, żebym dobrze poznała gobliny. Odwiedzaliśmy ich dwór wiele razy, a one odwiedzały nasz dom. „Gobliny wiele walczą na naszych wojnach. To one są główną siłą naszej armii, nie sidhe” – powiedział kiedyś ojciec. Co racja, to racja. Kurag był tak blisko z moim ojcem, że ośmielił się poprosić go o moją rękę. Wśród sidhe zawrzało. Niektóre poczuły się tak głęboko dotknięte, że przebąkiwały nawet coś o wypowiedzeniu goblinom wojny. Same zaś gobliny uważały, że ich władca musi być zboczony, skoro pragnie kogoś tak podobnego do człowieka jak ja, i mówiły po cichu o zmianie króla. Były jednak również gobliny, które dostrzegały korzyści w zmieszaniu ich krwi z królewską krwią sidhe. Trzeba było użyć nie lada zabiegów dyplomatycznych, żeby ochronić nas przed wojną, a mnie – przed tym zamążpójściem. Zaraz potem zostały ogłoszone moje zaręczyny z Griffinem.

Kurag pochylił się nade mną. Jego skóra miała żółtą barwę, podobną do skóry Fflur. Jej była jednak gładka jak stara kość słoniowa, a skóra Kuraga pokryta brodawkami i grudami, ale każda niedoskonałość była oznaką piękna. Jedna z brodawek na jego piersi miała oko. Gobliny nazywały je „okiem wędrowniczkiem”, bo zawędrowało tam z twarzy. Lubiłam to oko, kiedy byłam dzieckiem. Podobało mi się, że porusza się niezależnie od twarzy i trojga oczu, które się na niej znajdowały. Oko na jego ramieniu było fiołkowe i miało długie czarne rzęsy. Nad prawym sutkiem znajdowały się natomiast dodatkowe usta o pełnych czerwonych wargach i małych ząbkach. Oblizywał te usta różowy język i wydostawało się z nich powietrze. Jeśli przystawiło się do nich piórko, unosiło się ono do góry. Kiedy mój ojciec i Kurag rozmawiali, zabawiałam się, obserwując to oko, usta i dwie cienkie ręce wystające z prawego boku Kuraga. Grałam z nimi w karty, a Kurag nie przerywał pogawędki z moim ojcem. Uważałam, że Kurag jest bardzo mądry, skoro może jednocześnie wykonywać tak różne czynności.

Dopiero kiedy byłam nastolatką, dowiedziałam się, że Kurag miał jeszcze po prawej stronie dwie nogi oraz mały, ale sprawny penis. Zaloty goblinów bywają dosyć niewybredne. Liczy się dla nich przede wszystkim sprawność seksualna. Kiedy nie byłam zbyt zachwycona oświadczynami, Kurag opuścił spodnie i pokazał mi swoje oba narządy. Miałam wtedy szesnaście lat i wciąż pamiętam przerażenie, jakie mnie ogarnęło, gdy uświadomiłam sobie, że w ciele Kuraga uwięziona była jeszcze jedna istota. Istota z, umysłem, który pozwalał jej grać w karty z dzieckiem, kiedy Kurag nie zwracał na to uwagi. Cała osoba. Osoba, która – gdyby genetyka była odrobinę łaskawsza – pasowałaby do tego fiołkowego uroczego oka.

Już nigdy nie czułam się swobodnie przy Kuragu. Nie chodziło o oświadczyny czy widok jego raczej strasznej męskości. To ten drugi penis, niezależny od Kuraga, nabrzmiały i podniecony moim widokiem, tak na mnie podziałał. Kiedy odrzuciłam te zaloty, fiołkowe oko uroniło łzę.

Przez wiele tygodni dręczyły mnie koszmary. Mogłam jakoś przeżyć dodatkowe kończyny, ale całe osoby uwięzione w kimś innym wydawały mi się lekką przesadą. Drugie usta mogły oddychać, więc miały dostęp do płuc, ale nie posiadały strun głosowych. Nie byłam pewna, czy powinnam uważać to za błogosławieństwo, czy przekleństwo.

– Witaj Kuragu, Królu Goblinów. Witaj również Bliźniaku Kuraga, Więźniu Jego Ciała. – Cienkie ręce z boku nagiej klatki piersiowej króla pomachały mi. Witałam ich obydwu od tamtego wieczoru, kiedy przekonałam się, że osoba, z którą grałam w karty i głupie gry, takie jak dmuchanie piórka, nie był wcale Kurag. Chyba tylko ja pozdrawiałam ich obu.