Выбрать главу

Recepcjonistka, od której dostał formularz ostatniej woli, wręczyła mu 16b, jakby wiedziała, że poprosi. Nie powinna była tego robić, pomyślał. Ani też powiedzieć z uśmiechem:

– Do zobaczenia wkrótce, jak sądzę.

Może powinien pójść i się zabić, żeby dać jej po nosie. Wypłynąć w morze na łodzi wiosłowej, skoczyć z wieży kościelnej trzepocąc skrzydłami, czy co tam jest dzisiaj w modzie. Pewnie jakiś numer z samolotem bez spadochronu, podejrzewał.

Gdy wrócił do domu, broszura paliła mu kieszeń, jak egzemplarz prenumerowanej pornografii. Zaczekał, aż Jean pójdzie do łóżka, siknął sobie z automatu whisky z sodą i usiadł. Wyszło na jaw, że DŚK to Doświadczenia Śmierci Klinicznej, czyli uspokajające sny – bądź wizje duchowe -jakie nachodzą ofiary śpiączki, nim zostaną wyrwane ze szponów niebytu. Nieudani samobójcy, osoby, które przeżyły kraksę samochodową, pacjenci, z którymi zdarzył się wypadek przy pracy na stole operacyjnym – wszyscy twierdzili, że zachowali jakąś formę świadomości, rozrzedzoną, lecz uporczywą. Bezwładne ciało na łóżku szpitalnym było niczym więcej, jak zaciemnionym na czas nalotów domem; w środku toczyło się nadal życie.

Naukowcy zaczęli gromadzić dane w latach siedemdziesiątych i wkrótce ustalili, że podstawowe fazy Doświadczenia Śmierci Klinicznej można wyodrębnić jak Stacje Drogi Krzyżowej. Typowe DŚK rozpoczynało się wyzwoleniem od bólu i wszechogarniającym poczuciem spokoju. Kolejną fazą była nieważkość, wzmożona percepcja i oderwanie od fizycznego ciała. Bez wysiłku i bez żalu, jaźń wymykała się z cielesnej klatki; wznosiła się do góry, spoczywała na suficie, po czym ze zdziwieniem, lecz i z dystansem, przyglądała się uśpionej, pustej skorupie w dole. Po jakimś czasie wyswobodzona jaźń wyruszała w symboliczną podróż, przez „ciemny tunel” ku „krainie światłości”. Wędrówka ta przepojona była radością i optymizmem, które ustawały dopiero, gdy wędrowiec dotarł do „granicy” – rzeki, której nie wolno było przekroczyć, drzwi, które nie chciały się otworzyć. W tym miejscu rozanielony wędrowiec zdawał sobie z rozpaczą sprawę, że „kraina światłości” jest niedostępna – przynajmniej za tej wizyty – i że nie da się uniknąć powrotu do porzuconej cielesnej powłoki. Tej ekstradycji do świata ciała i bólu zawsze towarzyszyło dręczące uczucie rozczarowania.

Pacjentów, którzy przeszli DŚK czekała jednak niespodziewana nagroda pocieszenia; nie zostawał w nich już ani ślad strachu przed przyszłą śmiercią. Jakkolwiek interpretować wizję „krainy światłości” (jedni widzieli w niej dowód na istnienie Boga, inni tylko potwiedzenie ludzkiego chciejstwa), skutkiem praktycznym było wyeliminowanie lęku przed niebytem. Czynnikiem kluczowym była tu śpiączka, zwierciadło śmierci. Grupy kontrolne, czyli osoby, które doświadczyły jedynie cierpień fizycznych czy też ofiary porwań, które zostały skazane na śmierć, a następnie niespodziewanie uwolnione, opisywały znacznie bardziej zróżnicowane przeżycia. Naukowcy byli w kontakcie z szeregiem osób, które miały za sobą DŚK i przeprowadzili z nimi rozmowy na łożu śmierci. Wyniki były nieco mniej imponujące, ale i tak odsetek badanych, u których nie stwierdzono lęku, wyniósł ponad 90.

W połowie lat dziewięćdziesiątych zapoczątkowano na podstawie tego odkrycia niewielki program badawczy, którego celem było leczenie ostrych nerwic przez czasowe wprowadzanie pacjentów w stan śpiączki. Procedura ta była oczywiście ryzykowna, zarówno pod względem społecznym, jak i medycznym.

Kilka drobnych potknięć spowodowało nawet, że program został wstrzymany na prawie dziesięć lat. Kiedy jednak ostatnia usterka – możliwość omyłkowego uśmiercenia pacjenta – została usunięta, program otrzymał państwowe fundusze. Dra-styczność i wysokie koszty terapii (jak. również obawa przed demokratycznym jej nadużywaniem) przesądziły o tym, że informacje na temat kontrolowanego DŚK były zastrzeżone. Broszura 16b (którą otrzymywało się do zwrotu za pokwitowaniem) obiecywała jednak, że o ile pacjent okaże się zdatny do leczenia, sama procedura medyczna jest w 99.9 procentach bezpieczna, a długofalowy procent wyleczeń nieodmiennie przekracza 90 procent.

TO TAK, JAKBY USUNĄĆ NERW ZĘBOWY… Banalnie proste, pomyślał Gregory. Przeborować się przez miazgę i wypalić nerw. Koniec z bezsennymi nocami.

Następne dwa dni spędził w swoim pokoju. Czasami, gdy słuchał jazzu, klarnet odłączał się, unosił i krótko skowyczał nad bezwładnym cielskiem dźwięku. Gregory przypominał sobie – przelotnie, jakby z ukosa – o pytaniu, przed którym go postawiono. Jego odpowiedź nie wypływała jednak z procesów myślowych. Była na to zbyt łatwa, zbyt instynktowna. Była jak wyłączenie kontaktu, kopnięcie steru, naciśnięcie guzika.

Gdy znów wszedł do niebiesko-zielonej kabiny, ekran był w pogodnym nastroju, pozdrowił Gregory’ego jak na porannym spacerze pośród śpiewu ptaków, z zapamiętaniem dyskutujących o świetle.

– CZEŚĆ I CZOŁEM, SZYBKO CIĘ Z POWROTEM PRZYWIAŁO.

– Dzień dobry.

– NO I JAK, PRZECZYTALIŚMY 16b?

– Tak.

– I CHCIELIBYŚMY SOBIE OPERACYJNIE USUNĄĆ LĘK PRZED ŚMIERCIĄ?

– Nie.

O-O! Komputer nie potrafił z siebie nic więcej wydusić. Rzeczywiście powiedział O-O! Nastąpiła przerwa: może Gregory powinien czuć się winny, że tak bezceremonialnie zripostował. Potem:

– MOŻESZ NAM POWIEDZIEĆ, DLACZEGO?

– Nie.

O-O!

Gregory poczuł, że tym razem on jest panem sytuacji.

– Owszem, chcielibyśmy usunąć – pisał powoli, jakby chciał palcami okazać politowanie – ale nie strach przed śmiercią, lecz samą śmierć.

– NIEMOŻLIWE ZAWSZE TRWA TROCHĘ DŁUŻEJ. Komputer odzyskał kpiarski ton, chyba że ton również należał do czynników losowych. Gregory wstał i poszedł przynieść sobie kawy. Gdy wrócił, ekran zapełniały dziarskie słowa zachęty.

– ŚPISZ, CZY CO?

– TWÓJ RUCH, KOLEŚ.

– ZAPRASZAMY PRZED PODWYŻKĄ i

– SIEDZISZ TAK JUŻ PRZEZ DWIE I PÓŁ MINUTY. Gregory starł je wszystkie stuknąwszy w „Użytkownika” i przesunął migający kursor na pole pytań. Napisał „Religia”.

– KTÓRA RELIGIA?

– Ogólnie.

– GOTÓW.

Gregory nie był pewien, jak to ująć. PA może jednak zapewne korzystać z banku informacji KOZ.

– Jak przedstawia się obecnie stan wiary religijnej?

– SPIS LUDNOŚCI 2016: KOŚCIÓŁ ANGLOPAPIESKI 23%, HINDISLAM 8%…

„Przerwij”. Nie o to mu chodziło.

– Jak silna jest wiara tych, którzy wierzą?

– OD ZNIKOMEJ DO GORĄCEJ, PATRZ BROSZURA 34 c. Raczej nie miał zamiaru skorzystać. Skoro PA jest dzisiaj w takim towarzyskim nastroju, może by go tak zażyć z osobistej mańki?

– Wierzysz w Boga?

– FAŁSZYWE PYTANIE. Mógł się był domyślić.

– Czemu pytanie jest fałszywe?

– TEŻ FAŁSZYWE PYTANIE. ALE ROZMAWIAJMY O TOBIE. JESTEŚ WIERZĄCY?

Gregory uśmiechnął się. – Rozmyślam nad tym.

– JAKIE SĄ TWOJE GŁÓWNE KONTRARGUMENTY? – przyszła szybka reakcja.

– Moje główne kontrargumenty to: 1) Niskie prawdopodobieństwo. 2) Brak dowodów. 3) Problem zła. 4) Śmiertelność niemowląt. 5) Kler. 6) Wojny religijne. 7) Inkwizycja…

Gregory czuł, że traci impet. Muszą być jakieś ważkie powody, które przegapił. Może na przykład, że Chrystus był tylko jednym z setek podobnych proroków, a na świecie jest tyle autentycznych relikwii Krzyża Świętego, że starczyłoby na podkłady kolejowe od Londynu do Edynburga?

– ISTOTNE ROZRÓŻNIĆ WIARĘ RELIGIJNĄ OD PRAKTYK RELIGIJNYCH. CZŁOWIEK OMYLNY, NAWET KLER. NAWIASEM, LICZBA LUDZI ZAMORDOWANYCH PRZEZ INKWIZYCJĘ ZNACZNIE PRZESADZONA. ŚMIERTELNOŚĆ NIEMOWLĄT W WIELKIEJ BRYTANII ZREDUKOWANA DO 0.002. PROBLEM, JAK TO NAZYWASZ, ZŁA, ZNACZNIE ZREDUKOWANY PRZEZ EUFORYZANTY I STREFY ZEROWEJ PRZESTĘPCZOŚCI, A POZA TYM ZŁO UWARUNKOWANE WOLNĄ WOLĄ, KOLEŚ. RADZĘ SIĘ TRZYMAĆ PRAWDOPODOBIEŃSTWA I DOWODÓW.