Выбрать главу

– Pozwoliłam? Przecież jest moim szefem. A my jesteśmy instytucją przestrzegania prawa. Z naciskiem na przestrzeganie. Chcę tylko, żebyś wiedział, że nie poszłabym tą drogą. Ponieważ musimy jakoś współpracować.

– Czy to przeprosiny? Lamarr nie odpowiedziała.

– Tak czy nie? Zdecydowałaś się wreszcie? Skrzywiła się przeraźliwie.

– Chyba niczego lepszego się ode mnie nie doczekasz. Reacher wzruszył ramionami.

– W porządku. Niech będzie.

– To co? Jesteśmy przyjaciółmi?

– Nigdy nie będziemy przyjaciółmi – powiedział Reacher. – O przyjaźni możesz od razu zapomnieć.

– Nie lubisz mnie?

– Chcesz, żebym ci odpowiedział szczerze? Lamarr wzruszyła ramionami.

– Nie, chyba nie – przyznała. – Po prostu zależy mi na twojej pomocy.

– Będę łącznikiem. Na to się zgodziłem. Tylko musisz mi powiedzieć, czego ode mnie oczekujesz.

Lamarr skinęła głową.

– Siły specjalne… to mi brzmi całkiem obiecująco. Najpierw sprawdź ich.

Reacher odwrócił głowę i zacisnął zęby, nie chciał pokazać uśmiechu – Na razie szło mu całkiem nieźle.

*

Mimo wszystko na parkingu spędzili całą godzinę. Pod koniec Lamarr zaczęła się odprężać. No i wyglądało na to, że nie ma wielkiej ochoty wrócić na drogę.

– Chcesz, żebym poprowadził? – spytał Reacher.

– To samochód Biura – odparła. – Nie masz pozwolenia. Ale samo pytanie przypomniało jej o obowiązkach. Wzięła torebkę, wstała. Reacher zaniósł śmiecie do pojemnika i dołączył do niej przy drzwiach. Wrócili do buicka w milczeniu. Przekręciła kluczyk w stacyjce, wyjechała z miejsca parkingowego i włączyła się w ruch na szosie.

Powrócił szum silnika, cichy gwizd opon na asfalcie, stłumiony szmer wiatru; nie minęła minuta, a już było tak, jakby w ogóle się nie zatrzymywali. Lamarr siedziała w tej samej pozycji co przedtem, wyprostowana, spięta, a Reacher wyciągnął się wygodnie na siedzeniu pasażera i wpatrywał w przemykający za oknem krajobraz.

– Opowiedz mi o swojej siostrze – powiedział.

– Przyrodniej siostrze.

– Niech ci będzie. Opowiedz mi o niej.

– Po co?

Wzruszył ramionami.

– Chcesz, żebym ci pomógł? Potrzebuję jakiś podstawowych informacji. Gdzie służyła, co się z nią stało, tego rodzaju rzeczy.

– To bogata dziewczyna marząca o przygodzie.

– Więc wstąpiła do armii?

– Uwierzyła reklamom. Widziałeś je w magazynach. Twarde życie, lecz wspaniałe.

– A ona jest twarda? Lamarr skinęła głową.

– Bardzo sprawna, rozumiesz? Kocha wspinaczkę skałkową, rowery, narty, długie piesze wycieczki, windsurfing. Myślała, że wojsko polega właśnie na tym: spuszczaniu się ze skał po linie, z nożem w zębach.

– A nie polegało?

– Lepiej ode mnie wiesz, że nie. Nie, jeśli chodzi o kobiety. Przydzielili ją do batalionu transportowego, kazali prowadzić ciężarówkę.

– Dlaczego nie odeszła, skoro jest bogata?

– Bo nie należy do tych, co odchodzą. Podczas podstawowego treningu radziła sobie doskonale. Chciała czegoś więcej.

– I?

– Pięć razy chodziła do jakiegoś dupka, pułkownika. Liczyła na jakiś awans. Zasugerował, że pomogłoby jej, gdyby podczas szóstego spotkania była nago.

– I?

– Załatwiła faceta. Po czym dostała przeniesienie, którego pragnęła. Oddział piechoty bliskiego wsparcia, tak blisko akcji, jak tylko mogła znaleźć się kobieta.

– Ale?

– Wiesz, jak to działa, nie? Plotki, nie ma dymu bez ognia. Zapanowało powszechne przekonanie, że pieprzyła się z facetem, rozumiesz? Mimo że go załatwiła, że poszedł siedzieć. Nikt nie przejmował się logiką. W końcu nie mogła już znieść tych szeptów za plecami i odeszła.

– Co teraz robi?

– Nic. Trochę lituje się nad sobą. I tyle.

– Jesteście sobie bliskie?

Lamarr zastanawiała się przez chwilę.

– Uczciwie mówiąc, niezbyt. Nie aż tak, jak może chciałabym.

– Lubisz ją. Lamarr się skrzywiła.

– A dlaczego miałabym nie lubić? Jeśli o nią chodzi, to łatwe. Jest wspaniała. A ja od początku popełniałam błędy. Źle prowadziłam sprawy. Byłam młoda, tata nie żył, byłyśmy naprawdę biedne, a potem w mamie zakochał się bogaty facet skończyło się na tym, że mnie adoptował. Zapewne czułam do niego urazę, no wiesz, za cudowne ocalenie. Uznałam, że nie ma żadnego powodu, żebym zaraz musiała się w niej zakochiwać, powtarzałam sobie, że to tylko siostra przyrodnia.

– I nie przekroczyłaś nigdy tej granicy? Potrząsnęła głową.

Nie do końca. Moja wina, przyznaję. Mama umarła wcześnie, przez co czułam się niezręcznie, samotna i porzucona. Niezbyt dobrze sobie z tym radziłam. No i teraz przyrodnia siostra jest dla mnie po prostu sympatycznym człowiekiem, jak dobra znajoma. Mam wrażenie, że ona też mnie tak traktuje. Ale czujemy się ze sobą dobrze… kiedy się widujemy. Reacher skinął głową.

– Jeśli oni są bogaci, to ty też jesteś bogata, prawda? Lamarr spojrzała na niego spod oka. Krzywe zęby błysnęły w krótkim uśmiechu.

– Dlaczego pytasz? Lubisz bogate kobiety? A może twoim zdaniem bogate kobiety nie powinny pracować? A może wszystkie kobiety?

– Podtrzymuję rozmowę, nic więcej. Znów się uśmiechnęła.

– Jestem bogatsza, niż ci się wydaje. Ojczym ma mnóstwo forsy. I traktuje nas obie bardzo przyzwoicie, chociaż tak naprawdę to ona jest jego córką, nie ja.

– Masz szczęście.

– I wkrótce obie będziemy znacznie bogatsze – dodała po chwili. – Niestety, jest ciężko chory. Przez dwa lata walczył z rakiem. Twardy stary, ale teraz już wiadomo, że nie przeżyje. Czeka nas bardzo pokaźny spadek.

– Przykro mi z powodu jego choroby. Lamarr skinęła głową.

– Jasne. Mnie też. To bardzo smutne.

Zapadła cisza, słychać było tylko szmer przemykających pod kołami kilometrów.

– Ostrzegłaś siostrę? – spytał Reacher.

– Przyrodnią siostrę.

Obrzucił ją krótkim spojrzeniem.

– Dlaczego przy każdej okazji podkreślasz, że to przyrodnia siostra?

Wzruszyła ramionami.

– Bo jeśli Blake nabierze przekonania, że jestem przesadnie zaangażowana, odsunie mnie od tej sprawy. A ja nie chciałabym, żeby do tego doszło.

– Doprawdy?

– Oczywiście. Kiedy ktoś bliski ma kłopoty, to chcesz się tym zająć osobiście, nie?

Reacher odwrócił wzrok.

– No przecież – powiedział. Lamarr zamilkła na króciutką chwilę.

– Ta rodzinna sprawa jest dla mnie bardzo niezręczna – przyznała. – Popełnione błędy wracają, straszą po nocach. Kiedy umarła matka, mogli mnie odsunąć, a jednak tego nie zrobili. Mimo wszystko oboje traktowali mnie jak należy, nawet więcej, byli bardzo kochający, bardzo hojni, bardzo sprawiedliwi, a im lepsi byli, tym bardziej czułam się winna za to, że na początku nazywałam samą siebie kopciuszkiem.

Reacher milczał.

– Myślisz, że znów staję się irracjonalna?

Nie odpowiadał. Lamarr siedziała sztywno, patrząc przed siebie.

– Kopciuszek – powtórzyła. – Choć ty prawdopodobnie nazwałbyś mnie brzydką siostrą.

Reacher nadal nie odpowiadał. Po prostu wpatrywał się w drogę.

– Tak czy inaczej ostrzegłaś ją? – spytał w końcu. Rzuciła mu krótkie spojrzenie; widział, jak wraca do rzeczywistości.

– Tak, oczywiście, że ją ostrzegłam. Gdy tylko śmierć Cooke ujawniła istnienie wzoru, zaczęłam do niej dzwonić. Powinna być bezpieczna. Wiele czasu spędza w szpitalu, przy ojcu. Powiedziałam jej, że kiedy jest w domu, ma nikogo nie wpuszczać za próg. Dosłownie nikogo, choćby nie wiadomo kim był.