Выбрать главу

Ten sam facet z parku samochodowego podstawił im ten sam samochód, ale tym razem pozostał za kierownicą. Siedział sztywno wyprostowany, jak dobrze wyszkolony szofer. Wiózł ich 1-95 na północ, na National Airport. Nadal czekali na świt. Gdzieś tam, pięćset kilometrów na wschód, nad Atlantykiem, niebo rozświetlał słaby blask, znacznie bardziej zdecydowany i ostry pochodził z tysiąca samochodowych świateł mknących na północ, tam gdzie była praca. Świateł starych samochodów. Starych, a więc tanich, zatem będących własnością szarych, nieważnych ludzi, zasiadających za biurkami godzinę przed szefami, żeby sprawić dobre wrażenie, dostać awans, dzięki któremu nowszymi samochodami mknąć będą autostradą godzinę później. Reacher siedział nieruchomo, obserwując kolejne szare twarze. Kierowca Biura wyprzedzał szarych ludzi jednego po drugim.

Terminal był w miarę zatłoczony. Mężczyźni i kobiety w czarnych płaszczach przeciwdeszczowych przechodzili szybkim krokiem z miejsca na miejsce. Harper odebrała dwa bilety klasy turystycznej na stanowisku United, przeszła z nimi do odprawy.

– Przydałoby się nam więcej miejsca na nogi – powiedziała do obsługującego ją faceta.

Poproszona o dowód tożsamości ze zdjęciem rzuciła na ladę legitymację FBI, jak gracz w pokera wykładający ostatnią kartę koloru. Facet przycisnął parę klawiszy terminalu i przydzielił im nieco lepszą klasę. Harper uśmiechnęła się, jakby była autentycznie zaskoczona.

Klasa biznes wypełniona była zaledwie w połowie. Harper zajęła miejsce przy przejściu, więżąc Reachera przy oknie, jakby konwojowała aresztanta. Rozsiadła się wygodnie. Miała na sobie już trzeci garnitur, tym razem w dyskretną szarą kratkę. Marynarka rozchyliła się, ujawniając napinający koszulę sutek… i brak kabury naramiennej.

– Broń zostawiłaś w domu? – zapytał Reacher. Harper skinęła głową.

– Nie jest warta całego tego zawracania głowy – wyjaśniła. – Linie lotnicze każą wypełniać mnóstwo papierów. Facet z Seattle wyjedzie nam na spotkanie. Standardowa procedura każe mu przywieźć zapasową sztukę, na wypadek gdybyśmy jej potrzebowali. Ale nie będziemy jej potrzebowali. Nie dziś.

– Masz nadzieję. Skinęła głową.

– Mam nadzieję.

Kołowanie zaczęli o czasie, wystartowali minutę przed czasem. Reacher wziął magazyn i zaczął go leniwie przerzucać. Harper otworzyła tackę. Była gotowa do śniadania.

– Co miałeś na myśli, kiedy mówiłeś, że brak śladów sam w sobie jest śladem.

Reacher z trudem cofnął się w myślach o dobrą godzinę. Próbował przypomnieć sobie, o co mu chodziło.

– Chyba po prostu głośno myślałem – powiedział.

– O czym?

Reacher wzruszył ramionami. Czasu do zabicia miał aż nadto.

– O historii nauki. I takie tam.

– Czy to ma jakieś znaczenie?

– Myślałem o odciskach palców. Kiedy zaczęto je badać? Harper skrzywiła się przeraźliwie.

– Mam wrażenie, że dość dawno.

– Przełom wieków? Skinęła głową.

– Prawdopodobnie.

– No dobrze. W takim razie mają sto lat. To były pierwsze poważne badania w kryminalistyce, tak? Pewnie mniej więcej w tym samym czasie zaczęto używać mikroskopów. Od tamtej pory technika zrobiła znaczny postęp: określenie DNA, spektrometria masowa, fluorescencja. Lamarr powiedziała, że macie takie testy, że choćbym zobaczył, nie uwierzę. Założę się, że potraficie zaleźć włókno z dywanu i powiedzieć, gdzie i kiedy ktoś kupił ten dywan, jaka pchła na nim siedziała i z psa jakiej rasy zeskoczyła. I pewnie jeszcze potraficie podać imię tego psa i powiedzieć, jakiej firmy pokarm zjadł na śniadanie.

– Więc?

– Zdumiewające testy, prawda?

Harper skinęła głową.

– Jak żywcem z science fiction.

Skinęła głową po raz drugi.

– W porządku. No więc zdumiewające teksty rodem z science fiction. Ale facet zabił Amy Callan i pokonał wszystkie te testy.

– Racja.

– Jak się mówi na takiego faceta?

– Co?

– Mówi się, że to bardzo sprytny facet. Harper znowu się skrzywiła.

– Nie tylko tak się na niego mówi.

– Jasne, mówić można różne rzeczy, ale kimkolwiek jest, jest też bardzo sprytnym facetem. A potem robi to samo drugi raz, z Cooke. I jak teraz mówisz na bardzo sprytnego faceta?

– Jak?

– Mówisz, że to bardzo, bardzo sprytny facet. Raz to może być szczęście, ale dwa razy oznacza kogoś cholernie dobrego.

– No i?

– No i zrobił to znowu. Ze Stanley. I teraz, jak się mówi na takiego faceta?

– Bardzo, bardzo, bardzo sprytny facet? Reacher skinął głową.

– No właśnie.

– I co?

– Właśnie to jest ślad. Szukamy bardzo, bardzo, bardzo sprytnego faceta.

– Mam wrażenie, że wiemy to od dawna. Potrząsnął głową.

– Nie sądzę, żebyście to wiedzieli. Tego czynnika chyba nie bierzecie pod uwagę.

– W jakim sensie?

– Pomyśl nad tym. Ja jestem tylko chłopcem na posyłki. Wy, z Biura, potraficie przecież wykonać każdą robotę, choćby najcięższą.

Stewardesa wyszła z kuchni, pchając wózek. Pora na śniadanie. Lecieli klasą biznes, więc jedzenie było znośne. Reacher wyczuł bekon, jajka i kiełbaski. Plus mocna kawa. Zdjął pokrywkę tacki. Kabina była w połowie pusta, zdołał więc przekonać dziewczynę, by dała mu dwa śniadania. Dwa samolotowe śniadania dały w sumie całkiem sympatyczną przekąskę. Stewardesa orientowała się szybko i jego kubek ani przez chwilę nie pozostawał pusty.

– Jak nie bierzemy tego czynnika pod uwagę? – spytała Harper.

– Sama odpowiedz sobie na to pytanie – odpowiedział jej Reacher. – Nie jestem w nastroju do udzielania pomocy.

– Chodzi ci o to, że nie jest żołnierzem? Odwrócił się, zmierzył ją spojrzeniem.

– Wiesz, to świetne! Uzgadniamy, że to bardzo sprytny facet, więc mówisz: „No tak, w takim razie z pewnością nie jest żołnierzem”. Wielkie dzięki, Harper.

Agentka odwróciła wzrok zawstydzona.

– Przepraszam. Nie to miałam na myśli. Po prostu nie rozumiem, jak nie bierzemy tego pod uwagę.

Reacher nie odpowiedział, tylko dopił kawę, przeszedł nad jej nogami i udał się do toalety. Kiedy wrócił, Harper nadal była pełna skruchy.

– Powiedz mi – poprosiła.

– Nie.

– Powinieneś, Reacher. Blake zapyta mnie o twoje nastawienie.

– Moje nastawienie, co? No to moje nastawienie jest takie, że jeśli Jodie spadnie włos z głowy, powyrywam mu nogi i zatłukę go nimi. Na śmierć.

Harper skinęła głową.

– Mówisz szczerze, prawda? Reacher odpowiedział skinieniem.

– Możesz założyć się o własny tyłek, że tak.

I tego właśnie nie rozumiem. Dlaczego choć odrobiny swoich uczuć nie poświęcisz ofiarom? Przecież lubiłeś Amy Callan, nie? Nie tak jak Jodie, ale jednak ją lubiłeś.

– Ja ciebie też nie rozumiem. Blake chciał, żebyś zagrała kurwę, a ty zachowujesz się tak, jakby nadal był twoim najlepszym przyjacielem.

Wzruszyła ramionami.

– Był w rozpaczliwej sytuacji. On już taki jest. W tej chwili żyje w ciężkim stresie. Kiedy dostaje taką sprawę, rozpaczliwie chce ją rozwiązać.

– A ty go podziwiasz? Skinęła głową.

– Jasne. Podziwiam oddanie sprawie.

– Ale sama nie jesteś jej oddana. Nie aż tak. Bo gdybyś była, nie powiedziałabyś „nie”. Uwiodłabyś mnie przed kamerą dla dobra sprawy. Zatem może to ty nie przejmujesz się wystarczająco tymi kobietami?

Harper milczała przez krótką chwilę.

– Bo to było niemoralne – rzekła w końcu. – Zirytowało mnie.

Reacher skinął głową.

– Grożenie Jodie też było niemoralne. I mnie zirytowało.

– Tylko ja nie pozwalam, by moja irytacja wchodziła w drogę sprawiedliwości.