– Może wlał farbę potem – zasugerował Blake. – Lał ją na nią?
Reacher potrząsnął głową.
– Wypłynęłaby jak dwa i dwa cztery. Wygląda na to, że weszła w tę farbę, jak do kąpieli. No wiesz, jedna noga, druga noga, zanurzasz się…
– Będzie nam potrzebny eksperyment – przerwał mu Stavely. – Ale mam wrażenie, że mogę się z tym zgodzić. Zmarła w wannie. U pierwszych trzech nie znaleziono żadnego śladu, nawet dotknięcia. Brak zasinień, brak otarć, nic. I żadnych urazów pośmiertnych. Manipulowanie ciałem zmarłego na ogół uszkadza więzadła stawów, ponieważ nie chroni ich napięcie mięśniowe. W tej chwili zakładam, że ofiary weszły do wanny.
– Ale się nie zabiły – powiedziała Harper. Stavely skinął głową.
– Samobójstwo w wannie jest praktycznie ograniczone do dwóch sposobów: topisz się pijany albo naćpany, albo otwierasz sobie żyły w ciepłej wodzie. Rzecz jasna nie jest to samobójstwo.
– No i nie zostały utopione – zauważył Blake. Stavely znów skinął głową.
– Pierwsze trzy nie. W płucach nie było płynu. Co z nią, dowiemy się, kiedy ją otworzymy, ale nie wierzę w utopienie.
– Więc jak on to robi? – spytał Blake.
Stavely patrzył na ciało z czymś, co można by uznać za współczucie.
– W tej chwili nie mam pojęcia – przyznał. – Dajcie mi parę godzin, powiedzmy trzy, to może coś znajdę.
– I nie ma pan żadnego pomysłu?
– Mam… teorię. Opartą na tym, co przeczytałem o pierwszych trzech przypadkach. Problem w tym, że w tej chwili wydaje mi się absurdalna.
– Jaką teorię? Stavely potrząsnął głową.
– Później, dobrze? A teraz wyjdźcie. Będę ją ciął i nie chcę was przy tym widzieć. W tej sytuacji zasługuje na odrobinę prywatności.
19
Fartuchy i ochraniacze na buty rzucili na stos przy drzwiach. Za drzwiami skręcili w lewo, potem w prawo, szli łącznikami i korytarzami, aż trafili do wyjścia z budynku zakładu medycyny sądowej. Do głównego budynku wrócili okrężną drogą, przez parkingi, jakby dzięki szybkiemu spacerowi na świeżym, ostrym jesiennym powietrzu mogli pozbyć się zapachu farby i śmierci. Zjechali windą cztery kondygnacje pod ziemię. Wąskim korytarzem dotarli do sali konferencyjnej i spotkali w niej Julię Lamarr, siedzącą samotnie przy stole i wpatrzoną w milczący telewizor.
– Miało cię tu nie być – powiedział Blake.
– Dowiedzieliście się czegoś? – spytała Lamarr cichym głosem. – Od Stavely’ego.
Blake potrząsnął głową.
– Później. Powinnaś pojechać do domu. Lamarr wzruszyła ramionami.
– Przecież mówiłam ci, że nie mogę wrócić do domu. Muszę kontrolować, co się dzieje.
– Jesteś wyczerpana.
– Chcesz powiedzieć, że nie potrafię działać efektywnie? Blake westchnął ciężko.
– Miej nade mną litość, Julio. Muszę jakoś to wszystko zorganizować. Jeśli padniesz z wyczerpania, będziesz kompletnie nieużyteczna.
– Nie dojdzie do tego.
– Czy zdajesz sobie sprawę, że wydałem ci rozkaz? Lamarr machnęła ręką, był to wyraźny gest odmowy. Harper spojrzała na nią z niedowierzaniem.
– To był rozkaz – powtórzył Blake.
– A ja go zignorowałam. No i co masz zamiar zrobić? Musimy brać się do roboty. Mamy trzy tygodnie na złapanie faceta. To nie aż tak wiele.
Reacher potrząsnął głową.
– To bardzo dużo czasu.
Harper odwróciła się i teraz patrzyła z niedowierzaniem na niego.
– Jeśli porozmawiamy o jego motywie. Już. Teraz. Zapadła cisza. Lamarr zesztywniała.
– Uważam, że jego motyw jest sprawą oczywistą.
Głos miała lodowaty. Reacher obrócił się do niej. Twarz miała spokojną, nawet łagodną, choć w ciągu dwóch dni straciła rodzinę. Całą rodzinę.
– Nie dla mnie – powiedział. Lamarr spojrzała błagalnie na Blake’a.
– Nie stać nas na to, żeby zacząć tę dyskusję od nowa – powiedziała. – Nie teraz.
– Nie mamy wyboru – odparł Reacher.
– Już to przerabialiśmy – warknęła Lamarr.
– Spokojnie, ludzie – przerwał im Blake. – Tylko spokojnie. Mamy trzy tygodnie. Nie marnujmy ich na kłótnie.
– Zmarnujecie całe trzy tygodnie, jeśli będzie postępowali jak dotąd – ostrzegł Reacher.
W sali zapanowało wyraźnie wyczuwalne napięcie. Lamarr wbiła wzrok w blat stołu. Blake milczał. I nagle skinął głową.
– Masz trzy minuty, Reacher. Powiedz nam, co ci chodzi po głowie.
– Mylicie się co do motywu. Właśnie to mi chodzi po głowie. I przez to szukacie nie tam, gdzie powinniście.
– Już to przerabialiśmy – powtórzyła Lamarr.
– Przerobimy jeszcze raz – rzekł Reacher łagodnie. – Bo nie złapiemy faceta, jeśli będziemy szukać nie tam, gdzie powinniśmy. To chyba rozsądne podejście, nie uważasz?
– Czy musimy znów przez to przechodzić? – spytała Lamarr.
– Dwie minuty trzydzieści sekund – powiedział Blake. – Mów, Reacher.
Reacher odetchnął głęboko.
– Facet jest bardzo cwany, racja? Bardzo, bardzo, bardzo cwany. Cwany w szczególny sposób. Popełnił cztery morderstwa, cudaczne, skomplikowane, wydumane, nie zostawiając po sobie najmniejszego śladu. Popełnił tylko jeden błąd, nie zamknął pudła, a to stosunkowo drobny błąd, ponieważ do niczego nas nie prowadzi. No więc mamy faceta, który bez problemu podejmuje tysiące decyzji, dba o tysiące szczegółów i to błyskawicznie, w niekorzystnych, stresujących okolicznościach. Zabił cztery kobiety, a my nie wiemy jeszcze nawet jak!
– Jaki stąd wniosek? – spytał Blake.
– Jego inteligencja. Jego inteligencja jest specyficznego rodzaju. Jest praktyczna i skuteczna w rzeczywistym świecie. Facet stąpa twardo po ziemi. Umie planować, rozwiązywać problemy. Jest pragmatykiem. Jest racjonalny aż do bólu. Jego specjalnością jest rzeczywistość.
– I? – powtórzył Blake.
– Pozwól, że ci zadam pytanie. Masz problem z czarnymi?
– Co?
– Odpowiedz na pytanie.
– Nie, nie mam problemu z czarnymi.
– Są tak samo dobrzy albo tak samo źli jak inni, prawda?
– Jasne. Są dobrzy i są źli.
– A co z kobietami? Mogą być tak samo dobre albo tak samo złe jak każdy, nie?
Blake skinął głową.
– Jasne.
– To co zrobisz, kiedy ktoś powie ci, że czarni do niczego się nie nadają lub kobiety do niczego się nie nadają.
– Powiem, że się myli.
– Zgadza się i wiesz, że się myli, bo w głębi serca znasz prawdę.
Blake jeszcze raz skinął głową. – Jasne. Więc?
– Więc moje doświadczenie mówi mi to samo. Rasiści popełniają fundamentalny błąd, seksiści też. Bez dyskusji. Fundamentalny błąd znaczy, że to całkowicie irracjonalne. Myśl. Każdy, kto dostaje ataku wściekłości z powodu tej sprawy z napastowaniem, nie ma racji. Każdy, kto wini ofiary napastowania, nie ma racji. I każdy, kto chce mścić się za to na ofiarach, popełnia fundamentalny błąd. Ma nierówno pod sufitem. Jego mózg nie funkcjonuje jak należy. Nie jest racjonalny. Traci związek z rzeczywistością. Właśnie to uzgodniliśmy.
– Więc?
– Więc jego nie motywuje gniew skierowany przeciw tym kobietom. Nieprawdopodobne. Niemożliwe. Nie możesz być jednocześnie cwany w rzeczywistym świecie i durny w rzeczywistym świecie. Nie możesz być jednocześnie racjonalny i irracjonalny. Nie możesz jednocześnie radzić sobie z rzeczywistością i nie radzić sobie z nią.
Zapadła cisza.
– Wiemy, jaki jest jego motyw – powiedziała Lamarr. – Może być inny? Grupa docelowa została zdefiniowana zbyt dokładnie, by mogło to być coś innego.