Ja mam poddać się podobnemu tobie barbarzyńcy?! I to tylko dlatego, że macie jakieś sprytnie zamaskowane działo? Co to, to nie. Ale żeby się was nareszcie pozbyć, pozwolę wam odjechać na statkach, któreście zagarnęli.
— Panie — dodałem z westchnieniem po przetłumaczeniu słów Hurugi. — Czyżbyśmy zdobyli możliwość odwrotu?
— Nie bardzo; pamiętaj, że nie umiemy znaleźć drogi do domu i jak dotąd nie możemy się ważyć prosić o nawigatora. Przecież wtedy ujawnilibyśmy naszą słabość i narazili się na nowy atak. Nawet gdyby udało się nam dotrzeć do domu, to owo gniazdo diabłów pozostanie i będzie spokojnie knuć, jak dobrać się do nas i do Anglii przy okazji. Obawiam się, że kto dosiada niedźwiedzia, nie może prędko z niego zsiąść.
Z ciężkim sercem powiedziałem więc błękitnemu gubernatorowi, że przybyliśmy po coś więcej niż jego przestarzałe statki i jeśli się nie podda, będziemy zmuszeni zniszczyć jego ziemię. Huruga warknął coś w miejsce odpowiedzi i odjechał. My również.
Właśnie przybył Czerwony John Hameward z napotkaną po drodze do obozu trzódką ojca Simona.
— Nie kryjąc się wcale polecieliśmy do tego zamku Stularax panie — zdawał sprawę. — Widzieliśmy inne maszyny i nikt nas nie zatrzymywał, biorąc za jednego ze swoich. Ale wiedzieliśmy, że warta z fortecy nie pozwoli nam lądować bez hasła, więc siedliśmy w jakimś lesie parę mil od celu. Wyciągnęliśmy naszą katapultę i załadowaliśmy pocisk. Sir Owain zamierzał rozbić zewnętrzne umocnienia, po czym mieliśmy przemknąć pieszo, zostawiając tylko obsługę katapulty. Sądziliśmy, że garnizon ruszy na poszukiwanie jej, a my w tym czasie wejdziemy do środka, zlikwidujemy straże, pochwycimy z ich arsenału co tylko się da i wrócimy do maszyn.
Pozwólcie, że w tym miejscu wyjaśnię działanie katapulty. Jest to najprostsze i najskuteczniejsze urządzenie oblężnicze. Zasadniczo jest to wielka dźwignia, swobodnie przesuwana na podstawie. Bardzo długie ramię kończyło się kubłem na pocisk, krótsze zaś obarczone było ogromnym ciężarem. Podnoszone było przez krążek linowy lub ręczny dźwig. W tym samym czasie ładowano pocisk. Następnie zwalniano ciężar, a ten upadając wybijał długie ramię potężnym łukiem.
Nie miałem zbyt wielkiego wyobrażenia o tych pociskach — ciągnął Czerwony John. — Ważą nie więcej niż pięć funtów. Nie było łatwo tak ustawić katapultę, żeby poleciały tylko te kilka mil. Skąd mogłem wiedzieć, jaką mają siłę? Widywałem już dobrze użyte katapulty przy obleganiu miast francuskich. Przerzucaliśmy, bywało, i dwutonowe głazy, a czasem padłe konie przez mury. Ale rozkaz to rozkaz. Ja sam, jak mi kazano, załadowałem jedną taką pestkę i wypuściłem. I, że tak powiem, świat wyleciał w powietrze. Nie zaprzeczę, że było to lepsze niż miotanie zdechłym koniem.
No i przez ekrany powiększające widzieliśmy, że zamek został zrównany z ziemią. Nie było już po co do niego chodzić. Wystrzeliliśmy więc dla pewności jeszcze dwa pociski, po czym w miejscu zamku została tylko wielka szklista dziura. Sir Owain uznał, że mamy teraz lepszą broń niż ta, którą mieliśmy stamtąd zabrać, i coś mi się zdaje, że się nie mylił. Wylądowaliśmy w borze, ustawiliśmy katapultę i znów ją załadowaliśmy. To nam zabrało tyle czasu, mój panie. Gdy sir Owain dostrzegł z góry, co się święci, wystrzeliliśmy jeszcze raz, na postrach. Możemy strzelać, ile tylko zechcesz, panie.
— A statek? — spytał baron. — Oni mają wykrywacze metalu. Drewnianej katapulty nie znaleźli, ale maszynę znajdą, gdziekolwiek byście ją ukryli.
Czerwony John wyszczerzył zęby. — Sir Owain cały czas latał między nimi. Kto by w tym mrowiu rozróżnił nasz statek?
Sir Roger był bardzo ucieszony.
— Straciliście wspaniałą walkę, ale możecie rozpalić ogień ostateczny. Wracaj i powiedź swoim, żeby trochę ich jeszcze ostrzelali.
Wycofaliśmy się do podziemi na czas ustalony według zabranych Wersgorom chronometrów. Nawet tam czuliśmy drżenie ziemi i głuche dudnienie, gdy nieprzyjacielskie budynki ulegały zniszczeniu. Wystarczył jeden strzał, a ci, co przetrwali, wbiegali w panice na pokład jednego ze statków transportowych, porzucając i to, co nie zostało uszkodzone. Pomniejsze statki zniknęły jeszcze szybciej, niczym rozwiany morski obłok. Gdy z wolna słońce opadło w tym kierunku, który z tęsknotą nazywaliśmy zachodem, angielskie proporce załopotały zwycięsko.
ROZDZIAŁ XIV
Sir Owain wylądował jak przybyły do domu bohater kancony. Jego znakomite wyczyny nie utrudziły go zbytnio; kiedy latał miedzy statkami wrogiej floty, zdążył się ogolić, podgrzawszy uprzednio wody. Chodził teraz sprężyście, z podniesioną głową, w lśniącej kolczudze i czerwonym płaszczu rozwianym na wietrze. Sir Roger napotkał go przy namiotach rycerzy, sam poobijany, brudny i poplamiony krwią, z głosem ochrypłym od krzyku.
— Moje uznanie, sir Owainie, za znakomitą akcję. Rycerz odkłonił mu się — kierując jednak ukłon w stronę lady Katarzyny, która wysunęła się z naszego wiwatującego tłumu.
— Nie mogłem dokonać mniej — rzekł cicho sir Owain — z ową cięciwą na sercu.
Jej twarz poróżowiała, a wzrok sir Rogera padał to na żonę, to na sir Owaina. Zaiste, tworzyli udaną parę. Widziałem, jak baron zaciska dłoń na rękojeści swego poszczerbionego i stępionego miecza.
— Idź do swego namiotu, pani — powiedział do żony.
— Jest jeszcze dużo pracy wśród rannych, panie.
— Możesz pracować dla wszystkich prócz swego męża i dzieci, c/y nie tak? — sir Roger próbował uśmiechnąć się szyderczo, lecz usta miał spuchnięte, gdyż zabłąkany pocisk uderzył niefortunnie w przyłbicę jego hełmu. — Mówię ci, wracaj do namiotu.
Sir Owain wyglądał na zaskoczonego.
— Nie są to słowa, które wypada kierować do damy, panie — zaprotestował.
— Twoje słodkie śpiewki są lepsze, co? — warknął sir Roger. — Albo szepty umawiające schadzkę? Lady Katarzyna zbladła i wzięła głęboki oddech. Cisza zapadła wśród tych, którzy stali wystarczająco blisko, by wszystko słyszeć.
— Wzywam Boga na świadka, że zostałam oczerniona — oznajmiła głośno, po czym odeszła szybko powiewając połami sukni. Gdy znikała w swym pawilonie, usłyszałem pierwsze łkanie.
Sir Owain patrzył na barona z niejakim przerażeniem.
— Czyś postradał rozum? — wydyszał na koniec. Sir Roger przygarbił swe mocarne ramiona, jakby pod brzemieniem.
— Jeszcze nie. Niech moi oficerowie spotkają się ze mną, gdy już się umyją i zjedzą wieczerze. Najlepiej będzie, jeśli ty, Owainie, obejmiesz wartę.
Rycerz skłonił się znowu — nie był to obraźliwy gest, ale przypomnieć miał wszystkim, że sir Roger naruszył dobre obyczaje — po czym odszedł i podjął żwawo obowiązki. Warty zostały wkrótce rozesłane, a potem sir Owain wziął Branithara na przechadzkę wokół obozu wersgorskiego, aby zbadać urządzenia, które znajdowały się wystarczająco daleko od miejsca wybuchu i od niego nie ucierpiały. Niebieskoskóry nabył (nawet w tych dniach ostatnich, tak wypełnionych pracą) jeszcze lepszej znajomości angielskiego. Mówił niegramatycznie, ale silną i dobrą intonacją, a sir Owain słuchał. Zauważyłem to w zapadającym zmierzchu, kiedy spieszyłem na obrady, ale nie dosłyszałem, o czym rozmawiali.
Ogień strzelał wysoko-, w ziemię zatknięte były pochodnie, a nasi wodzowie siedzieli wokół okrągłego stołu pod żywo migoczącymi obcymi konstelacjami. Wszyscy byli śmiertelnie zmęczeni, pokładli się na ławach, ale nie spuszczali wzroku z barona.