Выбрать главу

Po dłuższej chwili dodał:

— Dlatego mówię, Chryste i Ty, Jego Rodzicielko, wspomóżcie swe biedne dziatki.

— Co możemy zrobić? — zakrzyknęła w gniewie. — Zgubiliśmy drogę na Ziemię!

— Można by ją odnaleźć znowu — powiedział.

— Po stuletnich poszukiwaniach?

Popatrzył na nią przez chwilę w milczeniu, zanim odpowiedział:

— Nie chciałbym budzić złudnych nadziei w tak słodkim sercu, ale od czasu do czasu rozmawiam nieco z Branitharem. Nasza wzajemna znajomość języka jest raczej uboga, on zaś nie za bardzo ufa ludziom. Powiedział mi ledwie parę rzecz?… lecz sądzę, że droga do domu jest do odnalezienia.

— Co? — objęła go gwałtownie. — Jak? Kiedy? Owainie, czy oszalałeś?

— Nie — odparł z zamierzonym spokojem. — Lecz przypuśćmy, że to prawda, iż Branithar istotnie mógłby być naszym przewodnikiem. Nie zrobi tego bez nagrody, jak sądzę. Czy myślisz, że sir Roger odwołałby swą krucjatę i spokojnie powrócił do Anglii?

— On… czemu…

— Czy nie powtarza nieustannie: dopóki potęga Wersgorów istnieje, Anglia znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie? Czy ponowne odkrycie Terry nie doprowadziłoby jedynie do tego, że zdwoiłby swoje wysiłki? Jaki zatem pożytek będziemy mieli ze znajomości drogi powrotnej? Wojna będzie trwała dalej, aż skończy się naszą zgubą.. Wzdrygnęła się i przeżegnała.

— Skoro jednak jestem tutaj — dokończył sir Owain — mogę spróbować dowiedzieć się, czy istotnie można odnaleźć drogę powrotną. Może ty wymyślisz, jak spożytkować to, co wiesz teraz, o ile nie jest za późno.

Po czym życzył jej uprzejmie dobrego dnia, czego nie usłyszała, i pokuśtykał do lasu.

ROZDZIAŁ XVIII

Minęło wiele dni tharixańskich; tygodni według czasu ziemskiego. Po zajęciu pierwszej planety z szeregu zamierzonych sir Roger ruszył na następną. Tutaj, w czasie gdy sprzymierzeńcy skupili na sobie uwagę artylerzystów wroga, wziął szturmem wrogi zamek z pomocą piechoty zamaskowanej listowiem. Było to miejsce, gdzie Czerwony John Hameward oswobodził wreszcie swą księżniczkę. Co prawda miała zielone włosy i pierzastą antenkę, nie było też nadziei na potomstwo pomiędzy nimi, ale podobieństwo do człowieka i niezwykła wdzięczność istot zwanych Yashtunari (których podbijanie dopiero było w toku) dały nam wiele radości. Nadal trwają tutaj gorące dyskusje, czy można stosować w tym przypadku zakazy Leviticusa.

Wersgorowie kontratakowali z Kosmosu, ustanowiwszy stację w pierścieniu planetoid. Sir Roger skorzystał z okazji i kazał na czas drogi wyłączyć sztuczną grawitację na statku, ludziom zaś polecił ćwiczyć poruszanie się i walkę w stanie nieważkości. I tak, przygotowani do warunków próżni, nasi łucznicy dokonali słynnego rajdu zwanego Bitwą o Meteory. Długie na łokieć strzały przebijały kombinezony Wersgorów bez błysku ognia czy wibracji, tym samym nie ujawniając stanowisk ludzi. Mając w ten sposób bazę pozbawioną obsługi, wróg wycofał się z całego systemu. Admirał Beljad zawładnął trzema innymi układami, podczas gdy Wersgorowie byli zajęci tylko tym jednym, zatem ich odwrót był znaczący.

Tymczasem na Tharixanie sir Owain Montbelle przymilał się do lady Katarzyny i dogadywał się z Branitharem pod pretekstem nauki języka. Koniec końców stwierdzili, iż osiągnęli obopólne porozumienie.

Pozostało przekonać baronową.

Myślę, że wzeszły wówczas oba księżyce. Wierzchołki* drzew były posrebrzone ich światłem, podwójne cienie padały na trawę, w której połyskiwała rosa. Dźwięki nocy były już wówczas znajome i kojące. Lady Katarzyna opuściła swój pawilon, jak zwykle, gdy dzieci zapadały już w sen, a jej się to nie udawało. Otulona w płaszcz z kapturem spacerowała ścieżką (wytyczoną jako przyszła ulica w nowej wiosce), obok na pół wykończonych domów, które wyglądały w świetle księżyców jak bryły cienia, i wyszła na łąkę, przez którą płynął strumyk. Woda pluskała i migotała na skałach. Lady Katarzyna wdychała dziwny, ciepły zapach kwiatów i przypominała sobie angielski głóg, którym koronuje się Majową Królową. Przypominała sobie, jak stała na kamienistej plaży Dover, świeżo poślubiona, gdy jej mąż odpływał na letnią kampanię, i machała, aż znikły ostatnie łodzie. Teraz gwiazdy były owym morzem, a w mroku nikt nie widziałby jej chusteczki, gdyby ją uniosła. Zwiesiła głowę i powiedziała sobie, że nie będzie płakać.

— W ciemności rozbrzmiewały dźwięki harfy: z naprzeciwka nadchodził sir Owain. Odrzucił kulę, choć wciąż wyraźnie utykał. Na jego czarnej aksamitnej tunice świecił odbitym blaskiem księżyców gruby srebrny łańcuch. Ujrzała, że się uśmiecha.

— Oho! — powiedział łagodnym głosem — pojawiły się nimfy i driady!

— Nie. — Mimo całej swej stanowczości poczuła zadowolenie; jego żarty i pochlebstwa rozświetlały tak wiele smutnych godzin i przywodziły jej na myśl dziewczęcą młodość na dworze. Zamachała rękami w geście protestu wiedząc, że tak naprawdę nie chce wcale, by odszedł.

— Nie, dobry rycerzu, to nie przystoi.

— Pod takim niebem i w takiej obecności przystoi wszystko; wiemy bowiem, że w raju nie ma grzechu.

— Nie mów tak! — Ból powrócił ze zdwojoną siłą. — Jeśli już gdzieś dotarliśmy, to do piekła.

— Gdziekolwiek jest moja pani, tam jest raj.

— Czy to miejsce nadaje się na Pałac Miłości? — zadrwiła z goryczą w głosie.

— Nie. — Dla odmiany on spoważniał. — Zaiste, namiot czy chata z drewnianymi ścianami i dachem nie są miejscem dla tej, co panuje nad wszystkimi sercami. Twe spacery też nie odbywają się po ścieżkach stosownych dla ciebie… czy dla twych dzieci. Powinnaś spoczywać wśród róż, jako królowa miłości i piękna, z tysiącem rycerzy kruszących kopie na twą część i tysiącem minstreli śpiewających o twych wdziękach.

— Starczyłoby ujrzeć znów Anglię — spróbowała zaprotestować, lecz nie mogła powiedzieć nic więcej.

Stał wpatrując się w strumień, gdzie migotały i drgały dwa bliźniacze odbicia księżyców; w końcu sięgnął pod płaszcz. Ujrzała w jego ręku srebrny błysk stali; cofnęła się, ale on uniósł miecz rękojeścią ku górze i powiedział owym zniewalającym tonem, którego dobrze wiedział, jak używać.

— Na ten znak, mego honoru i zbawienia, przysięgam, że spełni się twoja wola.

Ostrze opadło; patrzył na nie i ledwo dosłyszała, kiedy dodał: — Jeśli naprawdę tego zechcesz.

— Co masz na myśli? — Otuliła się szczelniej płaszczem, jakby powietrze pochłodniało. Wesołość sir Owaina nie była nigdy rubaszną otwartością sir Rogera, a jego obecna powaga tym bardziej była wymowniejsza niż uroczyste zapewnienia wyjękiwane przez męża. Przez chwilę jednak obawiała się sir Owaina i oddałaby wszystkie swe klejnoty, by ujrzeć w tej chwili barona wyłaniającego się z lasu.

— Nigdy nie mówisz wyraźnie, o co ci chodzi — wyszeptała. Na jego twarzy pojawił się wyraz rozbrajającej szczerości właściwy małym chłopcom.

— Może, nigdy nie nauczyłem się owej trudnej sztuki otwartego mówienia. Jeśli jednak teraz się waham, to dlatego, że to, co chcę ci powiedzieć, moja pani, nie jest łatwe.

Wyprostowała się; przez chwilę, w nierzeczywistym świetle, przypominała dziwnie sir Rogera: to był jego gest. Potem była już tylko Katarzyną, która powiedziała ze straceńczą odwagą:

— Niemniej, powiedz mi to.

— Branithar może odnaleźć Terrę!

Nie była z tych, co mdleją, ale gwiazdy zawirowały nagle. Odzyskała świadomość na piersi sir Owaina. Jego ramiona obejmowały jej kibić, a wargi przesuwały się po jej policzku ku ustom. Ona odsunęła się nieco, więc nie dążył już do pocałunku. Czuła się jednak zbyt słaba, by uwolnić się ż jego objęć.